Reklama

Moder i Karbownik z debiutami, ale i gorzkim rozczarowaniem

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

10 lutego 2021, 23:03 • 5 min czytania 43 komentarzy

Postawmy sprawę jasno – gdyby w tym meczu Polacy nie wystąpili od pierwszych minut, słusznie mielibyśmy go głęboko tam, gdzie słońce nie zagląda. W pucharowym starciu Leicester i Brighton nie działo się absolutnie nic. Bez cienia przesady: oglądało się to przez większość czasu gorzej, niż część meczów Ekstraklasy. 

Moder i Karbownik z debiutami, ale i gorzkim rozczarowaniem

Dość powiedzieć, że pierwszy strzał na bramkę widzieliśmy w – uwaga, uwaga – 83. minucie. A że w całym spotkaniu widzieliśmy ich aż trzy, to chyba nie musimy mówić, z jakim rodzajem widowiska mieliśmy tego wieczora do czynienia.

Okazało się jednak, że tak niewielka liczba akcji wystarczy do tego, by spotkanie wygrać. Gdy już szykowaliśmy się do tego, że to partidazo potrwa więcej, niż ktokolwiek z nas by chciał, piłkę do siatki w ostatniej sekundzie meczu wepchnął Iheanacho. Jakim sposobem? Trudno to logicznie wytłumaczyć, bo Nigeryjczyk był de facto sam jeden w polu karnym pełnym od piłkarzy Mew. Leicester City w ten dziwaczny sposób awansowało, a Brighton musiało obejść się smakiem.

Nie można oczywiście powiedzieć, żeby The Seaguls bardziej zasłużyli na wygraną, bo obie ekipy grały równie słabo, ale z pewnością podopieczni Grahama Pottera liczyli, że uda im się dotrwać do dogrywki. Ich obrona grała dzisiaj przyzwoicie, może poza ostatnim i zarazem kluczowym stałym fragmentem gry. Poza tym nie dojeżdżał jedynie Dan Burn. Wielki Anglik miał olbrzymie problemy z kontrolą piłki, co o mały włos nie skończyło się golem Undera. To znaczy skończyło się, ale wcześniej sędziowie dopatrzyli się spalonego.

Reklama

Jest to o tyle dobra informacja, że 28-latek zadziwiająco regularnie dostawał w tym sezonie szansę gry na lewym wahadle, czyli na pozycji, na której może grać Michał Karbownik. Były zawodnik Legii dzisiaj wystąpił po drugiej stronie boiska i po prostu dał radę.

Nie można powiedzieć, żeby specjalnie wyróżniał się w swojej drużynie, ale nie zaniżał też poziomu. Regularnie szusował prawą stroną boiska, czasami urywając się wahadłowemu Leicester – Thomasowi. Nie miał też większych problemów z neutralizacją Ayoze Pereza, więc za grę w defensywie – gdzie wspierał go niemalże bezbłędny Ben White – zdecydowanie można postawić mu plusik.

Jeśli zaś ktoś obawiał się, że Karbownik będzie przegrywał starcia fizyczne i pod tym kątem na Anglię nie jest gotowy, to dzisiaj został wyprowadzony z błędu. Jasne, rywale wystawili dzisiaj drugi garnitur, ale i tak stanowili solidne przetarcie przed tym, co może czekać Michała w Premier League. Nie można bowiem zatrzeć faktu, że trudno wydobyć z pamięci przynajmniej jedno starcie, w którym były piłkarz Legii przegrał starcie bark w bark z przeciwnikiem.

Szkoda jedynie, że zabrakło z jego strony konkretów, bo kilka dogodnych sytuacji było. Bodaj najlepszą okazję stworzył jeszcze w pierwszej części meczu, gdy przytomnie zgarnął piłkę przed polem karnym i wycofał ją do Adama Lallany. Anglik miał niezłą pozycję do strzału, ale posłał uderzenie wysoko nad poprzeczką bramki Warda.

W gruncie rzeczy Karbownik ma za sobą naprawdę obiecujący debiut. 100% skuteczność dryblingu, dwa kluczowe podania, jeden wywalczony rzut wolny. Pozytywne liczby. Mankamentem jest jedynie rzadkie pokazywanie się kolegom i  to zdecydowanie coś, nad czym obrońca musi pracować. Pod względem celnych podań (19) był dopiero dziesiąty w swoim klubie. Mniej zanotował jedynie napastnik – Andi Zeqiri, zaś tyle samo miał bramkarz – Christian Walton.

Jeśli 19-latek będzie częściej brał grę na siebie, to nie powinien mieć większych kłopotów z grą w Brighton. Po dzisiejszym meczu wydaje się, że nie tylko dlatego, iż połowa jego konkurentów leży obecnie na stole rehabilitacyjnym.

Reklama

Dobry mecz rozegrał też Kuba Moder

Pomocnik nie miał większych problemów ze wpasowaniem się w drugą linię Mew. Sprawnie funkcjonował w tercecie z Pascalem Grossem oraz Adamem Lallaną, ale widać było, że wolałby mieć większą swobodę w poczynaniach ofensywnych. Tymczasem dzisiaj to on powinien najczęściej ubezpieczać tyły, a to nie zawsze mu wychodziło. Niemniej – zanotował dwa przechwyty i trzy wybicia – żaden inny pomocnik Brighton nie miał na swoim koncie tylu interwencji.

Na plus pokazał się także w konstruowaniu akcji – 80% celnych podań, jedno bardzo dobre dośrodkowanie, które spartolił Tau, dwa kluczowe podania i udany drybling. Obawy przed debiutem były i to spore, ale ponownie skutecznie zostały rozwiane przez przyzwoitą grę Polaka.

Szkoda jedynie, że odstawał przy stałych fragmentach gry, gdzie często pełnił rolę statysty. Widać, że potrzebuje jeszcze czasu, by dobrze rozgryźć wszystkie niuanse taktyczne Brighton, a także dobrze ustawić się, gdy to rywal kopie ze stojącej piłki. W końcowej akcji meczu powinien zareagować nieco szybciej – dopuścił do dośrodkowania, a chwilę później Leicester City zdobyło zwycięskiego gola.

Nie powinniśmy jednak wieszać na nim psów, bo w polu karnym stało ośmiu jego kolegów z zespołu i żaden nie potrafił stanąć na drodze podania Tielemansa. W tej sytuacji zawaliło więc dziewięciu gości, a nie sam Moder.

Jeśli więc ktoś chce skreślać go na podstawie jednego błędu, to raczej nie powinien tego robić. Kilkukrotnie dał impuls do ataku, mogło się podobać to, jak dobrze utrzymuje się przy piłce. Reszta jest już kwestią lepszego ogarnięcia taktycznego, ale to powinno przyjść z czasem. Tak samo jak kolejne występy.

***

Chociaż debiuty dwójki Polaków powinny nas cieszyć, to z tyłu głowy trzeba mieć myśl, że było to spotkanie toczone w iście ślimaczym tempie. Przeskok między Ekstraklasą, a Premier League był w zasadzie niewidoczny, przynajmniej dla Karbownika, który przez 90 minut biegał od jednego pola karnego do drugiego. Szkoda zatem, że nie udało się wywalczyć czegoś więcej, niż gorzkiej porażki w końcówce meczu.

Inaczej sytuacja może wyglądać, gdy chłopaki dostaną szansę w lidze sensu stricto, a nie w pucharowym starciu, gdzie oba kluby grały na pół gwizdka. Szansa na prawdziwe przetarcie może nadejść już w weekend, bo Brighton zmierzy się z Aston Villą, czyli jednym z najintensywniej grających klubów całej angielskiej ekstraklasy.

Moder walczący z Johnem McGinnem, Rossem Barkleyem i Douglasem Luizem? Karbownik starający się zatrzymać Jacka Grealisha? Szkoła życia, na którą czekamy.

LEICESTER CITY 1:0 BRIGHTON

K.Iheanacho 93′

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Radosław Laudański
0
Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Anglia

Komentarze

43 komentarzy

Loading...