– Nie chciałbym oglądać kobiet w sportach walki. No nie podoba mi się to, po prostu. Też nie promuję ustaw, które zabraniałby im uprawiania MMA, ale nie chcę, by kobiety biły się po twarzach. Nie chciałbym oglądać kobiet walczących w oktagonie i innych tego typu arenach. To moje zdanie – powiedział Stephen A. Smith, jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych w Stanach Zjednoczonych. W świecie MMA zawrzało, Smithowi zarzuca się seksizm, a zawodniczki MMA krytykują dziennikarza.
Warto zaznaczyć, że nie chodzi tu o podrzędnego dziennikarza sportowego anonimowej stacji. Smith to jeden z najbardziej rozpoznawalnych ekspertów sportowych w USA. Komentuje boks, koszykówkę czy właśnie MMA. Od wielu lat pracuje dla największych mediów w kraju – z ESPN obecnie na czele. A – co też istotne w tej całej sprawie – ESPN jest głównym partnerem telewizyjnym UFC, czyli największej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.
Smith głos na temat kobiet w sportach walki zabrał w podcaście „Black on the air”. Temat rozmowy dotyczył tego, że coraz więcej kobiet pracuje w kadrach kierowniczych drużyn sportowych, wzrasta też odsetek kobiet w sztabach szkoleniowych. – Bardzo mi się to podoba. Jest bardzo dużo kobiet, które mają świetne kwalifikacje do wykonywania swojej roboty – powiedział Smith. Ale zaraz potem dodał coś, co wzburzyło światem MMA: – Nie chciałbym oglądać kobiet w sportach walki. No nie podoba mi się to, po prostu. Też nie promuję ustaw, które zabraniałby im uprawiania MMA, ale nie chcę, by kobiety biły się po twarzach. Nie chciałbym oglądać kobiet walczących w oktagonie i innych tego typu arenach. To moje zdanie. Nie chcę też oglądać kobiety walczącej z facetem. Nawet jeśli w UFC są kobiet, które skopałyby paru kolesiom tyłki, to po prostu wolałbym tego nie widzieć.
To dość szokujące słowa biorąc pod uwagę, że Smith pracuje dla telewizji, która co tydzień pokazuje walki kobiet w UFC. Na poprzedniej gali tego giganta MMA dwie z pięciu walk na karcie głównej było właśnie starciem kobiet. Na kolejnej numerowanej gali UFC starcie Maycee Barber z Alexą Grasso będzie co-main eventem. Podobnie na UFC 259, gdzie przed Janem Błachowiczem i Israelem Adesanyą zawalczy Amanda Nunes z Megan Anderson.
Słowa Smitha momentalnie wywołały falę komentarzy ludzi związanych ze światem mieszanych sztuk walki.
Julie Kedzie, były zawodniczka UFC: – Cześć ESPN. Jeśli nadal będziecie dawać Stephenowi A. Smithowi platformę do podtrzymywania nierówności w sporcie, podejmujecie gigantyczne ryzyko, zrażając w ten sposób fanów i sportowców. To wręcz niewiarygodnie rozczarowujące, że wasza stacja eksponuje osobę z tak szyderczym podejściem wobec kobiet.
Nancy Kidder, dziennikarka: – Ronda Rousey zaliczyła passę dwunastu zwycięstw, wszystkie przed czasem. W 2015 roku zarobiła więcej pieniędzy niż jakikolwiek inny zawodnik MMA. Stephen, możesz mieć swoje preferencje, ale pamiętaj o tym, że bez kobiet UFC nie byłoby dla twojej stacji takim produktem, jakim jest obecnie.
Gilbert Burns, jeden z najlepszych zawodników kategorii półśredniej: – Kogo w ogóle obchodzi to, co ten gość ma do powiedzenia? Stary, zamknij po prostu oczy.
Jessica Eye, zawodniczka UFC: – Hej Stephen. Nie jestem zła o twój komentarz. Nie oczekiwałam, że znasz się na walkach kobiet. Widziałam, że zasypiasz na walkach na żywo. Upewnij się następnym razem, że twoja opinia jest merytoryczna. Zwłaszcza wtedy, gdy masz mikrofon przed sobą i wpływasz na wiele osób.
Joanna Jędrzejczyk, była mistrzyni UFC: – Doceniam twoją szczerość, Stephen. Natomiast życzę wszystkim w ESPN – i na całym świecie – pozytywnego spojrzenia na sport kobiet. Zapewniam cię, że my kobiety nie potrzebujemy twojego wsparcia.
Za kilka dni minie dokładnie osiem lat od pierwszej walki kobiet w UFC. Od tego czasu mieszane sztuki walki w wykonaniu pań przeszły wielką ewolucję. Wydaje się, że kluczową postacią dla popularyzacji MMA kobiet była wspomniana Ronda Rousey. Stała się prawdziwą gwiazdą sportów walki dzięki popularności samego UFC, była zapraszana do wielu talk-show w Stanach, nakręcono film na podstawie jej historii. Wcześniej dużą popularność uzyskały m.in. Cris Cyborg czy Gina Carano. Ta ostatnia kick-bokserka robiła później karierę filmową, wystąpiła chociażby w filmie „Szybcy i wściekli”.
W szybkim tempie rosną też zasięgi zawodniczek w mediach społecznościowych Rousey na Instagramie obserwuje ponad trzynaście milionów osób, mistrzynie dwóch dywizji wagowych UFC Amandę Nunes śledzi 1,3 mln ludzi, mistrzynię Valentinę Schevchenko – 1,7 mln, Joannę Jędrzejczyk – 1,8 mln. W tym przypadku dziwić może nie tyle sam fakt, że Smithowi się nie podobają takie walki – jego prawo, jego opinia, jego odpowiedzialność za słowa. Natomiast przy obecnej popularności zawodniczek i przy samym fakcie, że tak rozpoznawalny ekspert (mówi się, że jest najlepiej opłacanym analitykiem ESPN) nagle zwrócił uwagę na rzecz, z którą większość widzów przeszła już do porządku dziennego.
Zwłaszcza, że akurat w UFC nie ma czegoś takiego, jak osobne gale dla kobiet. Mężczyzn jest oczywiście więcej, to oni przyciągają największe zainteresowanie. Natomiast walki pań i panów często przeplatają się ze sobą. I UFC robi na tym biznes. Wiele można Danie White’owi, prezydentowi organizacji, zarzucić, natomiast nie to, że nie zna się na biznesie. White nie wciska ich na karty walk charytatywnie. I najwyraźniej Smith jest w mniejszości, bo ludzie walki kobiet też oglądają.
fot. NewsPix