Reklama

Dobry piłkarz, tylko bez wyników

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2021, 20:34 • 3 min czytania 6 komentarzy

Zasmuca nas Kenny Saief. Nie, nie dlatego, że jest jakimś piłkarskim czereśniakiem, który nie wiadomo w jakich czipsach znalazł kontrakt w Ekstraklasie. Wręcz przeciwnie. Po Saiefie widać, że umie grać w piłkę. Chwilami nawet, jak się dobrze przyjrzeć, widać przebłyski tego, przez co kiedyś Anderlecht wydał za niego 3 miliony 700 tysięcy euro. Ale z Saiefem jest jak ze zdolnym uczniem, który ma papiery na czerwony pasek, a zadowala się spokojnym zdawaniem z klasy do klasy.

Dobry piłkarz, tylko bez wyników

Kenny Saief liczbowo wypada wręcz kuriozalnie źle. On w tym sezonie nie zaliczył żadnej asysty, nie mówiąc o bramce. Zdarzyło mu się całe jedno kluczowe podanie. W czystej statystyce, lepsze liczbowo są takie asy jak:

Bartłomiej Wdowik (asysta, kluczowe podanie)
Tomasz Nowak (gol, asysta)
Oskar Zawada (gol, kluczowe podanie)
Kamil Kościelny (dwie asysty)
Jakub Kałuziński (dwa kluczowe podania)

Jest oczywiste, że tutaj pewne liczby zakrzywiają rzeczywistość. Aż tak zły Saief nie jest, nie zalicza tylu pustych przelotów. Kałuziński na pewno nie ma większego wpływu na grę Lechii – chyba, że zaliczać też wpływ negatywny, czyli czerwoną kartkę z Jagiellonią. Natomiast wgryzając się głębiej w jego liczby, to choćby według Ekstrastats stworzył dwie dogodne w tym sezonie. Tyle samo co Piotr Tomasik z Wisły Płock. Szału nie ma.

Szkoda, bo oczekiwania przed tym sezonem mieliśmy spore. Saief wiosną minionego sezonu przedstawił się w dość komiczny sposób, ale potem prezentował się z coraz lepszej strony. Mówiono: no tak, musiał się odgruzować fizycznie. A teraz będzie już tylko lepiej. Fakt, że Lechia bardzo chciała go na kolejny sezon, też swoje mówi. Była nadzieja, że to może być nowe otwarcie, a Saief ze swoimi możliwościami wskoczy na kierownicę.

Reklama

Szczególnie, że trudno odmówić Amerykaninowi warsztatu. Technika, jak to się modnie mówi – top. W Lechii potrafi zagrać znakomity mecz, jak choćby ze Stalą Mielec, gdzie bawił się jak gość zesłany z dużo lepszej ligi. Zazwyczaj nawet jak Lechia gra źle, to Saiefowi można zarzucić najmniej.

No ale to też kwestia tego, że ma takich pomocników, na porównaniu z którymi łatwo zyskać. Jak grasz wiele meczów na tle Makowskiego i Gajosa, jak Kałuziński dostaje sporo minut, jak Haydary jest kwintesencją chimeryczności, jak Conrado obniży loty… No, to wystarczy coś tam klepać, tu przerzucić, tam nie stracić, a już wyglądasz przyzwoicie. Dodatkowo Saief ma taką elegancję w grze  – tu siateczka, tu znakomite podanie otwierające z pierwszej piłki. Nawet jak nic z tego dla drużyny nie wyniknie, to rzadkie wrażenie piłkarza, który potrafi coś nieszablonowego, pozostaje.

Ale od Saiefa oczekiwalibyśmy nie okazjonalnych przebłysków, a że weźmie większą odpowiedzialność za mecz.

Szczególnie, że Lechia kogoś takiego właśnie pilnie potrzebuje.

No bo kto ma tam kreować akcje jak nie on?

A tymczasem zdarza mu się, że zjeżdża kreatywnością na bezbarwny poziom większości kolegów.

Reklama

Symbolem też dzisiejszy mecz z Wartą Poznań, gdzie potrafił szarpnąć, efektownie zyskać ze dwadzieścia metrów, by potem stracić. Pomysł z rzuceniem go na skrzydło… Chybiony. Ale też co, znowu jest wiarygodna wymówka pod umiarkowanie przekonujący występ?

Kenny Saief i jego dyspozycja nie są w piątce największych sportowych problemów Lechii Gdańsk. Ale jednak szkoda, gdy widać, że ktoś ma papiery na bycie ligowym kozakiem, tymczasem poczłapie to w jedną, to w drugą, i jakoś to będzie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...