Kto ogląda Ekstraklasę, ten trąba? Generalnie tak, emocjonowanie się rozgrywkami, które poważne są tylko od czasu do czasu, to wręcz proszenie się o szyderstwa ze strony tych, którzy wolą lepsze ligi. Ale są takie dni, są takie mecze, które w minimalnym stopniu potrafią zrekompensować ten generalnie niezbyt mądry sposób na spędzanie wolnego czasu. Trafił się taki dziś. Wisła Kraków kontra Piast Gliwice. Trąbą jest ten, kto tego nie oglądał.
Wspaniała nagroda za śledzenie, jak 22 chłopa męczy bułę. Za oglądanie brutali i kombinatorów, którym nie w głowie kopanie piłki. Spektakularny początek spotkania zaliczyła Wisła Kraków, a bardzo widowiskowo zakończył tę konfrontację Piast Gliwice. A po drodze mało było przestojów – ot, tylko kilka chwil, żeby zebrać siły i lecimy dalej. Pojawiły się też kontrowersje i to w zasadzie jedyny minus, bo po tak kapitalnym meczu chciałoby się rozmawiać wyłącznie o piłce nożnej, a nie o sędziowaniu.
Do decyzji Krzysztofa Jakubika jeszcze wrócimy. Żeby się w tym nie pogubić, trzeba wprowadzić trochę chronologii. Kiedy dostaliśmy sygnał, że nie będzie to zwykłe ligowe spotkanie? W zasadzie już na samym początku. W 3. minucie prawą stroną urwał się Yeboah, strzał Savicia po jego akcji obronił Plach, a dobitka Silvy wylądowała na poprzeczce.
– W styczniu Wisła będzie maszyną do pressingu – mówił jesienią Peter Hyballa i nie kłamał. Wisła po tej akcji tak siadła na gliwiczanach, że gole były tylko naturalną koleją rzeczy. Najpierw Maciej Sadlok wrzucił futbolówkę na głowę Łukasza Burligi. Potem to prawy obrońca zagrał wzdłuż bramki, a lewy dołożył stopę. A na dokładkę Brown Forbes dopadł do piłki, która w polu karnym odbiła się od Konczkowskiego i sieknął na 3-0, rehabilitując się za pudło sprzed kilku minut.
Była – uwaga, uwaga – 20. minuta!
3-0, nokaut. Piast niby odpowiedział golem Huka, ale stoper pomógł sobie ręką, w dodatku akcja była dość mocno przypadkowa. Bezradni, kompletnie bezradni byli gliwiczanie. Gdyby to było podwórko, w tym momencie nastąpiłoby wymieszanie składów, bo bez sensu kontynuować mecz przy takiej nierówności.
A Wisła nie chciała się zatrzymać. I tu pojawia się postać sędziego, który wcześniej głównie był widoczny wtedy, gdy trzeba było pokazać na środek boiska. Brown Forbes starł się w polu karnym z Hukiem, a Jakubik dopatrzył się karnego. Naszym zdaniem – były podstawy, by Wisła uderzała z 11 metrów w poszukiwaniu czwartej bramki. Tyle tylko, że arbiter po wizycie przy monitorze swoją decyzję zmienił.
Wtedy chyba niewielu kibiców Białej Gwiazdy się tym przejęło, co z czasem się zmieniało.
Lekiem na bezradność Piasta był Jakub Świerczok. Kozak, co tu dużo mówić. Przyjął przed polem karnym piłkę wyrzuconą z autu i oszukał:
- Mehremicia,
- Frydrycha,
- Żukowa,
- Plewkę,
- Buchalika.
Było w tym trochę przypadku, bo wygrał przebitkę, ale technika, instynkt, wykończenie – to biło po oczach. Po prostu jakość. A gdy 120 sekund później Buchalik wrzucił sobie do bramki prosty strzał Steczyka zza pola karnego, Piast uwierzył już bardzo mocno.
Bramkarz Białej Gwiazdy jest antybohaterem swojej drużyny, w przeciwieństwie do Placha nie pomógł kolegom. Ale na jeszcze większego z czasem wyrósł Jean Carlos Silva. Powinien zabić mecz, a okazał się pacyfistą. Do poprzeczki z trzeciej minuty doliczyć musimy:
- poprzeczkę z 54. minuty (równie prosta sytuacja),
- fatalne pudło gdy na lewej stronie efektownie pokręcił Jodłowcem,
- trafienie w Huka, gdy w prostej sytuacji powinien wyłożyć koledze futbolówkę do pustaka.
A każde takie niepowodzenie nakręcało Piasta. Bardzo dobrą zmianą dał Vida. Tak, ten sam, który jesienią był jednym z najsłabszych piłkarzy w lidze i nie potrafił wypracować żadnej bramki. A tu napędził kilka ataków. Po jednym Żyro główkował prosto w Buchalika, a powinien strzelić gola. Po drugim groźny strzał oddał Świerczok. Po trzecim sam Węgier trafił w poprzeczkę.
Trzecia bramka to jednak zasługa Jakuba Świerczoka, który wywalczył rzut karny i zamienił go na gola. Pięć minut przed końcem w polu karnym blokował go 17-letni Piotr Starzyński i wyszło, kto debiutował w Ekstraklasie, a kto jest starym wygą. Jedną rzecz musimy jednak podkreślić – czy w tej sytuacji podstawy do podyktowania karnego były bardziej solidne niż po akcji w 30. minucie? Naszym zdaniem nie. Gdyby oba zdarzenia (oczywiście trochę inne) skończyły się karnymi, nie mówilibyśmy o żadnym skandalu. Tymczasem za drugim razem sędzia też odbył wycieczkę do monitora, ale decyzji nie zmienił.
Wisła w naszej ocenie na gorąco ma prawo być rozczarowana tymi decyzjami.
A dobił ją bardzo dobry Vida. Doliczony czas gry, wyrzut piłki z autu. Żyro oszukał Mehremicia zagrał wzdłuż bramki, a nogę dołożył Węgier, dla którego to pierwszy gol w Ekstraklasie.
Sztos. Dramat i euforia w efektownym mariażu. Piasta ten mecz musi zbudować, coś takiego można zrobić pewnie raz na kilka, kilkanaście lat. Ale Wisła – choć teraz pewnie trudno przyjąć to do wiadomości – też nie powinna się załamać. Zabrakło niewiele, a na takich fundamentach coś można wybudować.