Reklama

Kolejny niedoceniany problem, na który zwraca uwagę Michał Probierz

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

31 stycznia 2021, 10:08 • 6 min czytania 73 komentarzy

Michał Probierz wczoraj na konferencji po meczu z Wartą Poznań podał się do dymisji, rezygnując jednocześnie z posady trenera i wiceprezesa Cracovii. Po pierwszym wiosennym meczu, świeżo po przepracowanych z drużyną przygotowaniach, w momencie, gdy jeszcze parę dni wcześniej zapowiadał walkę o awans do europejskich pucharów. Styl i moment podjęcia decyzji nie pozostawiają wątpliwości – Probierz zostawił Cracovię na lodzie, wycofał się w najgorszym możliwym momencie. Porzuca klub w rozsypce, bez trenera, wiceprezesa, z wieżą Babel w szatni.

Kolejny niedoceniany problem, na który zwraca uwagę Michał Probierz

Wylało się na niego szambo i muszę przyznać, że to szambo częściowo zasłużone. Cracovia zrobiła dużo, by robić za czarny charakter w Ekstraklasie. Właściwie nie ma sensu po raz kolejny wymieniać tych wszystkich afer i aferek, negocjowanie kary za korupcję, ostatecznie jej symboliczny wymiar, bluzgi na sędziego, szalone oświadczenia, kuriozalne wywiady, kluby Kokosa, kolejne spory z piłkarzami. Sam Probierz też miał wojowniczy styl. Przekładał się na zainteresowanie mediów oraz krytykę części kibiców. Czasem podpadał legionistom, czasem kibicom Wisły, od dawna nie znosili go moi znajomi z Widzewa.

Dlatego reakcje po części są do wytłumaczenia. I klub, i trener latami siali wiatr, teraz zbierają burzę.

Ale jednocześnie ja jestem po prostu przerażony skalą, zwłaszcza, biorąc pod uwagę okoliczności. Probierz nie owijał w bawełnę, jak to on. Powiedział na konferencji wprost, a potem potwierdził to choćby w rozmowie z Przeglądem Sportowym – przyczyny nie były sportowe. Zacytuję to jeszcze raz, choć w pełni to robi wrażenie dopiero z obrazkiem, na którym Probierz wygląda… no nie jak Probierz.

– Chciałem podziękować wszystkim kibicom Cracovii. Zwłaszcza prezesowi Filipiakowi za te trzy i pół roku współpracy. Ja rezygnuję dzisiaj z funkcji pierwszego trenera i wiceprezesa Cracovii. Muszę odpocząć. Przez piętnaście lat pracowałem i w końcu muszę gdzieś pojechać, zająć się sam sobą, rodziną. To był okres burzliwy. Przez te piętnaście lat miałem trzy miesiące przerwy. Chodziło mi to po głowie. A sami zawodnicy też potrzebują może impulsu. Zawsze będę kibicował Cracovii, zawsze będę wdzięczny prezesowi Filipiakowi – powiedział.

Reklama

Żadnych doniczek. Żadnych czarnych, ani różowych okularów. Zamiast tego przybity człowiek, który mówi wprost: muszę odpocząć.

Nie dziwię się, że początkowo nikt nie mógł w to tłumaczenie uwierzyć. Sam pomyślałem, że dzisiaj Janusz Filipiak nie przyjmie dymisji, Probierz się pokręci w miejscu, stwierdzi, że w takim razie dajemy sobie wszyscy ostatnią szansę. Piłkarze zaliczą wstrząs, który może ich trochę przebudzi. Całość okaże się wyreżyserowaną przez Probierza szopką, jedną z dziesiątek, które już zorganizował. Ale nie. Probierz zamiast czekać na ruch Filipiaka, dzisiaj ma zamiar wyjechać gdzieś daleko, tak to przedstawił w PS.

Napisać, że to nie w jego stylu, to nie napisać nic.

Ale kurczę, dopiero co wszyscy czytaliśmy tekst Przemka Michalaka o żywocie trenera poza tą swoją klitką na stadionie. Że gdzieś tam poza płotem stadionu i bazy treningowej, jest rodzina, która musi co półtora roku zmieniać szkołę, pracę, mieszkanie. Że gdzieś podczas tureckiego zgrupowania trzeba znaleźć chwilę na włączenie laptopa nie w celu kolejnej analizy markerów, ale przeczytania dziecku bajki przez Skype’a czy Zooma. Zachęcam wszystkich, Przemek zrobił kawał dobrej roboty.

Jak z tej perspektywy można ocenić ruch Michała Probierza?

Nie będę ukrywał, być może moja wyrozumiałość wynika z własnych przeżyć. Miałem w życiu taki moment, że praca szczelnie wypełniała mój dzień, od budzika wcześnie rano, aż po dyskusje o kolejnym dniu grubo po północy. Podczas jednego z takich dni, zapomniałem o zakupie leków na kaszel dla przeziębionego synka. Niby pierdoła, sytuacja, jaka może się zdarzyć każdemu i zawsze. Ale ja wiedziałem, z czego to wynika, miałem świadomość, jak sam ułożyłem wówczas swoje priorytety. Gdy w nocy budził się co piętnaście minut dysząc jak stara lokomotywa, serce pękało coraz mocniej i mocniej.

Gdybym był trenerem – zrobiłbym wtedy jak Probierz. Jeszcze w piątek aktywny, zakochany w robocie, nie wyobrażający sobie innego życia. W sobotę już z przestawioną wajchą w głowie. Z inaczej poukładanym poglądem na życie i to, co powinno być w nim najważniejsze. Każdy z marszu przecież odpowiada, rodzina, zdrowie, najbliżsi. A potem rodzina patrzy, jak znów jedziesz w trasę. Zdrowie niszczą kolejne nieprzespane noce i wydojone energetyki. Najbliżsi stają się coraz dalsi.

Być może Probierz zapomniał o lekach dla dziecka. Być może niemal przysnął prowadząc samochód. Może zareagowała rodzina. Może on sam zauważył, że coś ważnego mu umyka już bezpowrotnie. Nie wiem, nie będę pytał, nie potrzebuję tej wiedzy. Wystarczy tyle, że on sam, najtwardszy z twardych, przyznał: mam dość, muszę odpocząć.

Reklama

Oczywiście dochodzi do tego moja prywatna sympatia do Probierza.

Kompletnie nie ceniłem jego Cracovii, uważałem, że ten klub został wręcz zniszczony. Obcokrajowcy, konflikty, strategia meczowa tak piękna, że zawsze podczas meczów Cracovii miałem odpalone relaksujące fotografie na laptopie, żeby nie wpaść w depresję, oglądając 2034. dośrodkowanie do nikogo. Ale jednocześnie pamiętałem jego czas w ŁKS-ie, wygrane derby, pokazane “ucho od śledzia”, jakże łódzki gest w jakże ważnym dla Łodzi momencie. Pamiętałem też, ile zrobił dla świadomości kibiców w Polsce – choćby pokazując, w jakich fatalnych warunkach przychodzi trenować piłkarzom w polskiej elicie. Jak niezmordowany wykładał nam te wszystkie prawdy o zacofaniu infrastrukturalnym.

Poza tym był wyrazisty. Zawsze te przydomki typu “polski Mourinho” są trochę przesadzone, ale w tym wypadku faktycznie Probierz miał sporo wspólnego. Wygląd z Guardiolą. Styl z Mourinho. Jako psychofan Portugalczyka, i rodzimą wersję ceniłem. Uczciwie jest wspomnieć, że lubię tego trenera od wielu lat. Ale mam wrażenie, że po takiej wypowiedzi, jak ta Probierza na konferencji prasowej, wziąłbym w obronę w podobny sposób i Franciszka Smudę, i Grzegorza Wesołowskiego, i każdego innego trenera w Polsce.

Dlatego, że powoli do ludzi zaczyna docierać, jaki to jest wyniszczający zawód.

Niejako wymagający pracoholizmu. Nierozerwalnie związany z presją, podróżami, życiem na walizkach. Stanowiący ogromne wyzwanie dla całej rodziny oraz otoczenia trenera. Nie chodzi o to, by się nad nimi użalać, każdy trener wiedział chyba, na co się pisze, w dodatku zarobki w elicie potrafią zrekompensować pewne niedogodności życiowe. Chodzi o to, by zrozumieć, jeśli ktoś nagle chce z tej karuzeli zeskoczyć.

Zwłaszcza że to może dotyczyć przecież każdego z nas. Dla jednego przeciążeniem będzie 15. rok w trenerskim fachu, 15. rok wiecznej pielgrzymki po Polsce i Europie. Dla innego – kolejne nadgodziny, przez które zabraknie czasu na spotkanie z przyjaciółmi z dzieciństwa.

Każdy ma inny próg wytrzymałości, każdy w innym momencie może chcieć wcisnąć “stop”. Wyzwaniem dla nas wszystkich jest po prostu rozumieć, że to nie słabość, nie ucieczka, nie złośliwość. Ale zatrzymanie się na prostej drodze do depresji, albo i jeszcze gorszego finału. Pracoholizm, jak każdy inny -holizm, może zniszczyć wszystko. Jeśli to wszystko, co powiedział wczoraj Probierz na konferencji jest szczere – współczuję mu i go z całego serca wspieram.

JO

Fot.Newspix

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

73 komentarzy

Loading...