To dopiero drugi raz w historii biathlonowych mistrzostw Europy, gdy dwie nasze reprezentantki zdobyły złote medale. W środę najlepsza na 15 kilometrów była Monika Hojnisz. Dziś po złoto sięgnęła Kamila Żuk. I mimo że to słabiej obsadzona impreza, na którą światowa czołówka nie przyjeżdża, to dla młodej Polki taki wynik – szczególnie biorąc pod uwagę styl, w jakim go osiągnęła – jest niesamowicie istotny.
Do dzisiejszego biegu Żuk przystępowała z 18.(!) pozycji. Wydawało się, że tylko cud może dać jej medal, bo na trasie aż czterokrotnie miała przystępować do strzelania. A jeszcze nigdy w historii swoich startów na trasie biegu z czterokrotnym strzelaniem nie była bezbłędna. Ba, jej najlepsze starty to te, w których zaliczała dwa pudła. Oczywistym było, że jeśli dziś powtórzy taki rezultat, to w rywalizacji o podium nie będzie się liczyć. I to mimo tego, że biegowo – jak to ona – wyglądała na tych mistrzostwach naprawdę dobrze.
Na trasie wczorajszego sprintu, gdyby liczył się tylko bieg, byłaby trzecia. Ale to biathlon – trzeba więc strzelać, i to celnie. A Kamila pudłowała i podczas pierwszego, i drugiego strzelania. Przez to wylądowała pod koniec drugiej dziesiątki. – Jestem zawiedziona swoim strzelaniem, bo akurat bieg, przynajmniej w moim odczuciu, był jednym z najlepszych w sezonie. Ewidentnie zabrakło mi energii na ostatnim kółku. Na ostatnim podbiegu czułam, że nogi odmawiają posłuszeństwa. Myślę, że za agresywnie zaczęłam. Byłam bardzo zmotywowana przed startem. Chciałam udowodnić sobie, że jest jeszcze nadzieja na lepsze wyniki w tym sezonie. Na początku sezonu byłam pewna swojego strzelania, od jakiegoś tygodnia mam kryzys strzelecki. Jakbym pokłóciła się ze swoim karabinem i nie była w stanie z nim współpracować. Staram się coś z tym zrobić, bo mistrzostwa świata niebawem, a tam muszę być w dobrej formie strzeleckiej – mówiła Kamila, cytowana przez serwis biathlon.pl.
Takie słowa mogły niepokoić. Tym bardziej, że za pasem najważniejsza impreza sezonu – mistrzostwa świata. I jasne, pewnie nikt od Żuk nie oczekuje, że ta pobiegnie tam po medal, ale na dobry wynik można już liczyć. To w końcu dziewczyna, która w zeszłym sezonie potrafiła zajmować lokaty nawet w pierwszej dziesiątce zawodów Pucharu Świata. W tym jednak punktuje rzadko i raczej na odleglejszych lokatach. A to przecież zawodniczka, która była okrzyknięta największą nadzieją polskiego biathlonu. Tyle że ma już 23 lata, a poprawy największych problemów – na czele ze strzelaniem – nie było widać.
Aż do dziś.
Bo dziś wyszedł jej bieg idealny. W Dusznikach-Zdroju wreszcie strzelała tak, jak trzeba to robić. Na 20 strzałów nie spudłowała ani razu! Docenić wypada zwłaszcza ostatnie strzelanie, które większa grupka z czołówki rozpoczynała je niemal równocześnie. Kamila jako jedyna nie spudłowała. Do tego znów szybka była na trasie. Efekt? O 13,4 s wyprzedziła Karoline Erdal z Norwegii, wygrywając bieg i osiągając przy okazji największy sukces w seniorskiej karierze. Doskonale to, jak trudnym zadaniem było dziś wspięcie się na pierwsze miejsce, widać po jej pozycjach na kolejnych kółkach. Więc tak:
- Start – 18. miejsce;
- Po I strzelaniu – 9. miejsce;
- Po II strzelaniu – 6. miejsce;
- Po III strzelaniu – 6. miejsce;
- Po IV strzelaniu – 1. miejsce.
Dodajmy, że na trzecim kółku Polka zaliczyła upadek. Pozbierała się jednak szybko i nawet to jej nie zatrzymało. Na własnym terenie, w Polsce, okazała się najlepsza. Pytanie, jakie zadajemy sobie teraz brzmi jednak: czy to będzie przełom? Dziś Żuk zobaczyła, że potrafi. I nie chodzi nawet o złoto – bo gdy pojedzie na Puchar Świata czy MŚ znów napotka dużo bardziej utytułowane rywalki – a o to, że zaliczyła bezbłędny start. Dla niej to przełamanie, bo przecież biathlon uprawia już stosunkowo długo, a takiego biegu brakowało, choć w międzyczasie uzbierało się kilka ładnych lat startów wśród juniorek i seniorek. To już całkiem doświadczona zawodniczka, która do tej pory nie potrafiła w pełni pokazać swojego talentu.
Może potrzebny był jej jednak taki start. Może od dziś wszystko pójdzie lepiej. Może to początek jej dobrej serii. Za to wszystko będziemy trzymać kciuki. Tym bardziej, że następnym startem Kamili – podobnie jak Moniki Hojnisz-Staręgi – będą już mistrzostwa świata w Pokljuce. Jutro, jak podał Sebastian Krystek na Twitterze, obie nasze mistrzynie Europy jadą na obóz przygotowawczy do Obertlliach, by tam szlifować formę i potem móc walczyć o najważniejsze medale. Potraktujmy więc te dwa złota z mistrzostw Europy jako przystawkę przed głównym daniem.
I oby to główne danie okazało się jeszcze smaczniejsze.
Fot. Newspix