To już dziś! Po zaledwie miesiącu przerwy zimowej – najkrótszej w historii – startuje runda wiosenna Ekstraklasy. Frapujących kwestii jest wiele. Legia prowadzi, ale Raków i Pogoń mocno ją naciskają, a za podium całkiem ciekawa grupa pościgowa. Na dole tabeli także może być interesująco, o ile Podbeskidzie udanie zacznie rok. O prognozy i przeczucia w tematach nie tylko stricte boiskowych zapytaliśmy Tomasza Smokowskiego (Kanał Sportowy), Kamila Kosowskiego (Canal+) i Sebastiana Milę (TVP Sport). W niektórych sprawach ich poglądy są zbieżne, w innych wręcz przeciwnie.
Czy skład podium (Legia, Raków, Pogoń) jeszcze się zmieni?
Kamil Kosowski: – Moim zdaniem nie. Trudno poza podium znaleźć drużynę, która mogłaby mocniej namieszać. Ewentualnie widziałbym w takiej roli Lecha, który zimą chyba najbardziej się wzmocnił. Ale mam nadzieję, że ani Raków, ani Pogoń nie będą zainteresowane tym, żeby swoje miejsca oddać.
Tomasz Smokowski: – Mogą być przetasowania i na dziś wcale nie jestem przekonany, że zespół będący bitym faworytem do tytułu utrzyma fotel lidera. Na razie wygląda na to, że burta Legii przecieka w paru miejscach, a widać wyraźnie, że ci z drugiego szeregu poczuli krew.
Sebastian Mila: – Przewiduję, że skład podium się zmieni, ale miejsce pierwsze nie.
RAKÓW POKONA POGOŃ W MECZU DRUŻYN Z PODIUM? KURS 2.10 W TOTALBET
Jakie będą przetasowania na podium, nawet przy założeniu, że nikt z obecnej trójki z niego nie wyleci?
Tomasz Smokowski: – Legia nie ma dziś żadnej głębi składu. Wyjściowa jedenastka bez kontuzji i kartek jest w porządku, ale przy jakichkolwiek absencjach zaczynają się schody. Rozmawiamy w czwartek. Słyszę o jakimś Czarnogórcu na Łazienkowskiej, który praktycznie stracił dwa lata we Włoszech i może się odbudowywać tak długo, że jak dojdzie do formy, to skończy się sezon. Nie jestem fanem napastników pokroju Tomasa Pekharta. Niemniej, bez niego atak Legii wygląda już bardzo blado. Gdyby coś mu się stało, do ataku chyba musiały wejść Czesław Michniewicz.
A w takim razie kogo widzę na ligowym szczycie? Raków! Wydaje mi się, że nadal jest bardzo lekceważony w tym kontekście, raczej nikomu nie przechodzi przez głowę myśl, że mógłby to być mistrz, ale pewnie to samo dwa lata temu powiedzielibyśmy o Piaście Gliwice. “Co? Jak? Przecież to nawet nie brzmi!”. Naprawdę na ten moment czuję, że Rakowowi może się udać wyjść zwycięsko z walki o tytuł. Jak nie teraz, to kiedy? Takie pytania mogą padać w paru innych miejscach, ale w Częstochowie w pierwszej kolejności.
Kamil Kosowski: – Legia na ten moment osłabiła się kadrowo, choć nie sugerowałbym się aż tak mocno stanem obecnym. Niestety, gdy zamknie się okienko w silniejszych ligach, zawodnicy niełapiący się tam do kadr, będą do wzięcia dla naszych klubów. Taka jest smutna rzeczywistość. Dla nas okno transferowe może się na dobre otworzyć za parę dni. W każdym razie, od pewnego czasu głośno mówię, że dla mnie głównym pretendentem do tytułu mistrzowskiego jest Raków. To drużyna mądrze budowana, z dobrym trenerem, mająca rozsądnego właściciela, nieopierająca swojego funkcjonowania na pieniądzach z miasta. Jeżeli Raków nie straci teraz Kamila Piątkowskiego – a zapowiada się, że nawet jeśli zimą poznamy jego nowy klub, wiosną jeszcze zostanie w Częstochowie – to nawet nie tylko wypada, ale wręcz trzeba powalczyć o mistrzostwo. Druga taka okazja może się prędko nie powtórzyć.
Sebastian Mila: – Do podium jest w stanie doskoczyć Śląsk Wrocław. I może też Lech Poznań, o ile wreszcie złapie zwycięską serię.
Kto czwartym pucharowiczem?
Sebastian Mila: – Skoro u mnie pierwsza trójka to Legia, Śląsk i Lech, to mimo wszystko Raków Częstochowa.
Tomasz Smokowski: – Jeżeli patrzymy przez pryzmat “mając takich piłkarzy, to się nie może nie udać”, nadal sądzę, że Lech dokona jakiegoś spektakularnego skoku. Ale czy wystarczy on do pucharów poprzez ligę, bo o mistrzostwie nawet nie mówię? Niczego nie dam sobie uciąć, ale odważnie, może na wyrost postawię na “Kolejorza” jako czwartego pucharowicza.
Kamil Kosowski: – Lech musi wreszcie zacząć mocniej punktować. Poza tym niespecjalnie widzę, by pozostałym drużynom spoza podium spieszyło się do pucharów. To obciążenie pod wieloma względami. Raz, że finansowe, bo nieraz trzeba gdzieś dalej polecieć, a dwa, że może skomplikować granie w lidze. Nasze zespoły raczej nie dysponują na tyle szerokimi i wyrównanymi kadrami, żeby obskoczyć bez większych strat wszystkie trzy fronty. Nawet teraz Lech, który zachwycał w eliminacjach Ligi Europy, na dłuższą metę tego nie wytrzymał i potem beznadziejnie grał w Ekstraklasie. Generalnie Legia i Raków to moi pewniacy w pucharach, potem mogą być przetasowania.
LECH FAWORYTEM MECZU W ZABRZU. TOTOLOTEK ZA JEGO WYGRANĄ PŁACI PO KURSIE 2.30
Czy emocje w wyścigu o tytuł króla strzelców już się zakończyły?
Tomasz Smokowski: – Jeśli Pekhart będzie zdrowy, czeka nas już samotny marsz po snajperską koronę. On może doprowadzić Legię do mistrzostwa, co w sumie trochę smuci, bo mówimy o napastniku pełnym ograniczeń, na dość prymitywne granie. To typ napastnika, który im więcej kontaktów z piłką ma w danej akcji, tym jego szanse na gola maleją. Sądzę, że również kibice Legii chcieliby oglądać trochę inną drużynę. Jeżeli ktoś w przeszłości oklaskiwał Dziekanowskiego, Ljuboję i paru innych kozaków, to gdy za następnych kilkanaście lat pomyśli sobie, że Legia z sezonu 20/21 opierała swoją grę na zawodniku pokroju Pekharta, dojdzie do smutnej konstatacji. Mówię to przy całym szacunku dla skuteczności Czecha, bo jest bardzo efektywny, ale piłka to powinno być coś więcej. Piłka powinna dostarczać rozrywki. Pewnie wielu kibiców Legii się tu nie zgodzi, pomyśli, że bredzę, że najlepszą rozrywką są zdobywane punkty, a Pekhart je zapewnia swoimi bramkami. Ale tak to czuję.
Kamil Kosowski: – Trener Legii niekoniecznie preferuje styl ofensywny, a przy uszczuplonej kadrze być może trzeba będzie podejść do sprawy bardziej taktycznie. Nie wydaje mi się, żeby Legia grała otwartą piłkę. Czesław Michniewicz potrafi się zamurować i wygrać 1:0, to jego mocny punkt. Ale mam nadzieję, że jakieś emocje jeszcze będę. Niech się w końcu ruszy Jesus Jimenez, może on mógłby Czecha nacisnąć. Jakub Świerczok imponował formą pod koniec roku, w sparingu ostatnio także błysnął, ale traci już siedem bramek. Mikael Ishak – sześć. Pekhart jest wyraźnym faworytem, natomiast to nie jest napastnik, który sam sobie “zrobi gola”. On żyje z podań. Jeżeli Legia nadal będzie dobrze funkcjonowała na bokach i dołoży do tego stałe fragmenty, nikt już go nie dogoni.
Sebastian Mila: – Jeszcze bym nie przesądzał. Różnica jest widoczna, drużyna stwarza Czechowi sporo sytuacji, ale nie skreślałbym Ishaka. Podoba mi się to, jak wykańcza akcje. Lech gra bardzo ofensywie, a przewiduję, że będzie znacznie lepiej punktował, czyli strzelał też więcej goli.
Kto wystrzeli z formą na wiosnę (zespół lub piłkarz)?
Tomasz Smokowski: – Zakładając, że jego sprawa się wyjaśni i będzie mógł zmienić klub od razu, jestem strasznie ciekawy postawy Mateusza Wdowiaka w Rakowie. Mógłby pomachać z odległości ponad stu kilometrów paru osobom z Krakowa. Byłby to dla niego poważny sprawdzian i jednocześnie wielka okazja, żeby w takim zespole jak Raków wreszcie odpalić na sto procent.
Kamil Kosowski: – Od lat czekamy na eksplozję formy i naprawdę wysokie miejsce Zagłębia Lubin. W mojej ocenie to zespół, który ma ku temu wszystko. Nie ma żadnej presji kibiców na wynik, finansowo jest spokój na dobrym poziomie, jest dobry trener i nieźli piłkarze. Zagłębie powinno przynajmniej pukać do europejskich pucharów. Drugą taką ekipą jest Śląsk Wrocław, ale jak dla mnie jego najmocniejszy człowiek siedzi na ławce trenerskiej. W dużej mierze dzięki warsztatowi Laviczki WKS uzyskuje tak dobre wyniki.
KURS 2.28 W TOTOLOTKU NA DOMOWE ZWYCIĘSTWO ZAGŁĘBIA LUBIN NAD WISŁĄ PŁOCK
Sebastian Mila: – Drużynowo liczę na przebudzenie Lechii Gdańsk. Dwa ostatnie sezony kończyła w górnej części tabeli i dobrze byłoby tę prawidłowość podtrzymać. No i jak mówiłem, wierzę w dalszy postęp Śląska Wrocław – mimo że już jest bardzo wysoko, bo na czwartym miejscu. Jeśli zacznie łapać więcej punktów na wyjazdach, stanie się naprawdę poważnym kandydatem do pucharów. Z piłkarzy kibicuję Kacprowi Kozłowskiemu z Pogoni Szczecin. Koszula bliższa ciału, chłopak z Koszalina, niezwykle utalentowany, przyjemnie ogląda się jego grę. Życzę mu eksplozji formy i stabilnego rozwoju. Oby cieszył oko wszystkich piłkarskich kibiców w Polsce.
Czy Podbeskidzie się odbije, a jeśli tak, to kto za nie na ostatnim miejscu?
Tomasz Smokowski: – Każdy z beniaminków nadal jest mniej lub bardziej zagrożony. Byłem zaskoczony na plus postawą Warty. Nie miałem wobec niej żadnych oczekiwań, to był mój główny kandydat do spadku. Jak na swoje możliwości, ta drużyna bardzo dobrze zapunktowała jesienią, ale jej sytuacja wciąż jest daleka od komfortowej. W tym duecie szukałbym tego jedynego nieszczęśnika.
Kamil Kosowski: – Cztery punkty do odrobienia to w zasadzie nic, natomiast chyba wszyscy oglądający Podbeskidzie jesienią zgodnie stwierdziliby, że nie ma szans. Cała nadzieja w tym, że był okres przygotowawczy, przyszedł nowy trener. Gorzej z transferami, tutaj trudno o większy optymizm. Pocieszę bielszczan, że Sheffield United dopiero co miało dwa punkty w Premier League, a ostatnio wygrało z Newcastle i z Manchesterem United na Old Trafford, dzięki czemu złapało kontakt z resztą stawki. W Sheffield znów wierzą w utrzymanie, choć moim zdaniem i tak spadną. Przy takim porównaniu, cztery punkty “Górali” to pryszcz. Pytanie tylko, czy ci piłkarze będą wystarczająco mocni mentalnie.
Sebastian Mila: – Będzie ciężko, ale absolutnie jest to w zasięgu. Generalnie sądzę, że jeszcze długo także pozostali beniaminkowie będą zagrożeni spadkiem. Nie przewiduję, żebyśmy spadkowicza poznali w okolicach 25. kolejki, ta walka będzie trwała do końca. Kluczem dla Podbeskidzia będzie dobry start, bo konkurencja nie spała. Podobają mi się ruchy kadrowe Warty Poznań. Pozyskała ciekawą młodzież, którą będzie mógł dyrygować Łukasz Trałka. Stal pod batutą Leszka Ojrzyńskiego zaczęła sobie bardzo dobrze radzić, więc w Bielsku muszą zaliczyć mocne wejście.
PODBESKIDZIE SPRAWI SENSACJĘ Z LEGIĄ? KURS 6.40 W TOTALBET
Ilu trenerów straci posadę? Jesienią straciło czterech.
Tomasz Smokowski: – Średnia musi zostać zachowana (śmiech). Nasi prezesi do najcierpliwszych nie należą.
Sebastian Mila: – Mam nadzieję, że zero. Należę do tych długo dających szansę i uznających, że jak się coś podpisuje, to trzeba się tego trzymać.
Kamil Kosowski: – W większości chyba ci, którzy mieli stracić robotę, już ją stracili. Jeśli gdzieś mogłoby się coś wydarzyć, to pewnie w Lechu w razie mocnego falstartu. Są ciekawe transfery, jest wielki potencjał, więc na pewno oczekiwania od początku rundy będą duże. Mimo sporej cierpliwości szefów klubu, przy jakimś katastrofalnym początku nie widziałbym innej opcji niż zmiana trenera. W Stali Mielec już jest nowy szkoleniowiec, Leszek Ojrzyński robi świetną robotę. W Warcie Poznań posada Piotra Tworka nie wydaje się zagrożona. To trener zżyty z klubem, wywalczył awans. Jak na razie daje radę z tym budżetem i tymi piłkarzami. W Wiśle Kraków pracuje Peter Hyballa, choć wiemy, że do wzięcia stał się Jerzy Brzęczek… Nie chcę złorzeczyć, ale Radek Sobolewski w Płocku nie może być do końca pewny stołka, bo jego zespół gra jak gra. Generalnie jednak większych roszad wśród trenerów do końca rundy bym się nie spodziewał. Ten sezon jest naprawdę szalony, wywrócony do góry nogami. Piłkarze od miesięcy grają bez kibiców, nie ma atmosfery trybun, dnia meczowego, więc wyniki poszczególnych zespołów nie są tak proste do przełożenia jak wcześniej.
Życzę wszystkim trenerom, by nie tracili pracy i mogli wyciągać swoje drużyny z ewentualnych kryzysów. Jak wszystko idzie dobrze, każdy jest super. Trenerskie doświadczenie najbardziej wychodzi w trudnych chwilach. Wychodzenie z nich obronną ręką to kluczowy element budowania szkoleniowej kariery.
Czy dogramy sezon bez komplikacji?
Tomasz Smokowski: – Sam chciałbym to wiedzieć, Stefan. Wbrew pozorom, pogoda o tej porze roku też nie lubi nas rozpieszczać. Zdarzało się nawet, że w maju padał śnieg, a teraz widzę, że prognozy na ten weekend przewidują jakieś śnieżyce. Ale prognozy mogą się zmienić. Zawsze śmialiśmy się z Tomkiem Zubilewiczem, że prezenterom pogody najłatwiej mówi się o pogodzie z rana w wieczornym serwisie. Co do aspektów koronawirusowych: wierzę, że uda się ten sezon normalnie rozegrać. Niestety zapewne nie doczekamy się powrotu kibiców na trybuny. To raczej stanie się dopiero po wakacjach. Na razie jesteśmy na etapie miliona zaszczepionych, więc jeszcze daleko nam do normy.
Kamil Kosowski: – Sądzę, że tak. Zakładam, że reżim sanitarny nas, czyli zwykłych śmiertelników, jest niczym w porównaniu do tego, czego muszą przestrzegać zawodnicy. Są regularnie kontrolowani w temacie koronawirusa i wydaje mi się, że nie powinno być tu większych problemów. Tematu pogody w ogóle nie traktuję jako potencjalnych trudności, nie powinniśmy nawet o nim rozmawiać. Po to wszystkie kluby od dłuższego czasu mają podgrzewane murawy i zadaszone stadiony, żeby zawsze była możliwość rozegrania meczu przynajmniej w znośnych warunkach. Jeżeli ktoś coś zaniedbał, zapomniał włączyć podgrzewanie i tak dalej, to musi dostać walkowera. Jasne, zdarzają się wyjątkowe sytuacje typu nawałnica śnieżna godzinę przed meczem, ale poza tym nie wyobrażam sobie, żeby ktoś od dawna znając termin meczu nie miał boiska przygotowanego do gry.
Sebastian Mila: – Myślę, że tak i najgorsze mamy już za sobą. Chyba wypracowaliśmy już schematy działań, które sprawdzały się w najtrudniejszych momentach i nadal tak będzie.
przepytał PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. FotoPyK/Newspix