Dwadzieścia najbogatszych klubów Europy w minionym sezonie wygenerowało przychody o 12% niższe niż rok wcześniej – tak wynika z raportu Deloitte. Najmocniej spadki widać po przychodach z transmisji i dnia meczowego. Szacunki autorów badania wskazują, że do końca trwającego sezonu największe kluby stracą łącznie około dwa miliardy euro przychodu. Czeka nas wielki kryzys na rynku europejskim?

Raport Delloite o nazwie „Money League” dotyczy dwudziestu najbogatszych klubów Europy. Właściwie to dotyczy przychodów tych klubów oraz strukturze pozyskiwania pieniędzy przez europejskich gigantów. Firma zajęła się – jak co roku – zgromadzeniem danych na temat budżetów tych futbolowych potęg, ale i analizie trendów w ich finansach.
I wnioski z tych analiz są dość oczywiste – kluby wyraźnie straciły na pandemii. Coraz bardziej nadmuchane budżety nie tylko nie wzrosły, ale zmalały o kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt procent. Pisząc o „budżetach” mamy na myśli sumę przychodów tych klubów na przestrzeni sezonu 2019/20. Podkreślmy to wyraźnie – chodzi o przychód, czyli pieniądze, które trafiły na konta bankowe, a nie dochód, czyli wygenerowany zysk.
Tendencja w tych analizach jest bardzo klarowna. Łączna suma przychodów wygenerowanych przez 20 największy firmy futbolowych w Europie jest to 12% niższa niż rok wcześniej. W sezonie 2018/19 było to 9,3 miliarda euro, a w minionym roku – 8,2 miliarda euro. Największe spadki przyniosły cięcia w wypłatach związanych z transmisjami. One odpowiadają za większość kwoty, której nagle zabrakło w przychodach – mowa tu o 937 milionach euro. Do tego trzeba dorzucić spadek przychodów z dnia meczowego o 257 milionów euro. I te liczby robią wrażenie, natomiast warto podkreślić, że mówimy o sezonie 2019/20. Czyli o tym sezonie, który 3/4 kolejek rozegrano przy pełnych trybunach i w którym ligi zawieszono (lub zakończono przedwcześnie – jak we Francji) jeszcze w czasie, gdy budżety telewizyjne były napompowane abonamentami.
Barcelona z największymi przychodami
Wnioski płynące z raportu są jasne – to wykaz pierwszego ciosu w europejski futbol, który posłała mu pandemia. Gdyby walka ekonomiczna z pandemią była pięciorundowym starciem, to tkwimy obecnie w drugiej rundzie, a analiza Deloitte pokazuje nam efekty uderzeń z pierwszej. Bo przecież najmocniej skutki pandemii kluby odczują dopiero w obecnym roku obrachunkowym. To dopiero sezon 2020/21 pokaże nam najbardziej to, jak bardzo te finansowe przedsiębiorstwa dostały po kieszeni. W większości silnych lig europejskich kibice nie wrócili na stadiony, a kryzys na rynku praw telewizyjnych sprawił, że choćby we Francji budżety wielu klubów wiszą na cienkiej i rozedrganej lince.
Generalnie z listy 20 najbogatszych klubów Europy – siedem wykazało, że w sezonie 2019/20 zaliczyło spadek przychodów niższy niż 10%, dziesięć zaliczyło spadek między 11 a 20%, natomiast jeden wykazał dwudziestoprocentowy spadek przychodów. Identyczne przychody względem zeszłego roku zaliczył Everton, natomiast budżet Zenita Sankt Petersburg wyraźnie urósł względem poprzedniego roku.
Barcelona zanotowała przychody niższe o piętnaście procent względem poprzedniego sezonu (około 125 mln euro mniej), Real Madryt o sześć procent (około 40 milionów euro mniej), Bayern Monachium tylko o cztery procent (25 milionów euro mniej), ale już taki Inter ma dwudziestoprocentowe spadki, a Schalke dysponowało budżetem aż o 31% mniejszym (ponad 100 milionów euro mniej).
Ciekawy jest fakt, że wciąż największe przychody w Europie generuje Barcelona. Natomiast nietrudno się domyślić, że Katalończycy mają też najwyższe wydatki – i tego ten raport nie pokazuje. Ale przecież nie jest tajemnicą, że Blaugrana jest stopniowo pożerana przez długi i nawet tak potężne przychody nie są w stanie pokryć tego, ile klub wydaje.
To dopiero pierwsze symptomy kryzysu
Autorzy badania prognozują, że to dopiero początek zmian w finansach europejskich klubów. Według ich szacunków do końca bieżącego roku TOP20 klubów Europy straci łącznie około dwa miliardy euro przychodów. Czyli dwukrotnie więcej niż w poprzednim sezonie.
Właściwie po części wpływ pandemii na funkcjonowanie tych drużyn widzieliśmy w letnim oknie transferowym. Wówczas CIES Observatory dowodziło, że wydatki transferowe ekip z TOP5 lig Europy poleciały na łeb, na szyję. Mniej płacił każdy – nawet Anglicy, choć oni akurat i tak szaleli. Względem 2019 roku zespoły Premier League na ruchy do klubu wydały 10% mniej – 1 649 mln € w 2019 roku, 1492 mln € w tym roku. Natomiast w La Liga, Ligue 1, Bundeslidze i Serie A obserwowaliśmy spadki wydatków transferowych względem zeszłego roku średnio o połowę.
- Ligue 1 – 755 mln € w 2019 roku, 474 mln € w tym roku (spadek o 37%)
- Serie A – 1 246 mln € w 2019 roku, 667 mln € w tym roku (spadek o 46%)
- Bundesliga – 777 mln € w 2019 roku, 333 mln € w tym roku (spadek o 57%)
- La Liga – 1 397 mln € w 2019 roku, 348 mln € w tym roku (spadek o 75%)
Kluby też częściej sięgały po piłkarzy bez kontraktu lub stawiały na transfery czasowe (wypożyczenia), zamiast transferów definitywnych:
Kluby muszą utrzymać kibiców przy sobie
Nie ma co się czarować – koronawirus uderzył w światową gospodarkę, którego częścią jest też biznes futbolowy. Dlatego skutki tego tąpnięcia kluby będą odczuwać jeszcze przez kilka, być może kilkanaście lat. Kluczowy dla świata piłkarskiego będzie powrót fanów na trybuny, ale i normalizacja rynku praw telewizyjnych. A póki co kluby muszą radzić sobie z amortyzacją spadku przychodów. Autorzy analizy Deloitte podkreślają, że kluby muszą w tym trudnym okresie zareagować na popyt kibiców na bycie blisko klubu. Nie tylko po to, by utrzymać go przy sobie tak, jak knajpy utrzymują klienta jedzeniem na dowóz. Ale też po to, by produkcją angażujących treści ekskluzywnych zarobić na tych kibicach. Chociażby proponując im płatne subskrypcje kanałów klubowych – takie Netflixy, tylko piłkarskie.
Deloitte przeprowadziło ankietę wśród fanów, w której pytali kibiców czego oczekują od klubów w okresie pandemicznym. Najwięcej kibiców chce więcej treści zakulisowych (wywiady z piłkarzami, transmisje z treningów) oraz więcej contentu meczowego (studia przedmeczowe, skróty). Zatem – skoro wpływy z praw telewizyjnych zmalały, to być może kluby zaczną produkować dużo więcej własnych treści telewizyjnych, by zasypać dziury finansowe w taki sposób?
Jednego możemy być pewni – takie raporty to dopiero początek przedstawiania obrazu pandemicznego kryzysu w piłkarskiej ekonomii. Skoro źle było już pod koniec sezonu 2019/20, to jak złe będą wyniki finansowe za sezon 2020/21? Z zaciekawieniem będziemy przyglądać się też analizom rynku polskiego, bo przecież Ekstraklasa czy I liga nie są autonomicznymi gospodarkami, których problemy światowej ekonomii i europejskiego rynku piłkarskiego nie dotyczą.
Cały raport można pobrać – TUTAJ.
fot. NewsPix
A niech te wszystkie kluby w pizdu zginą. Jebać całym ten spierdolony piłkarski korporacjonizm.
To dobra pora, by lepiej ustalać budżety i nie przepłacać zawodników.
Jest w Polsce taki klub który – kiedy cały piłkarski świat popadł w finansowe tarapaty – zanotował największe przychody w swojej historii. Jak wpłynie to na ten klub w krótkiej perspektywie? Nijak. Najprawdopodobniej nie awansuje nawet do eliminacji do europejskiego pucharu wójta i zajmie miejsce poza podium w jednej ze słabszych lig na kontynencie.
Czy w długiej perspektywie będzie inaczej? Letnie okienka to zazwyczaj dużo większy ruch, ważniejsze zmiany kadrowe. Ale życie nauczyło kibiców tego klubu powściągliwości.
Nie pandemia tylko obostrzenia. Aż do roku 2020 pandemia grypy interesowała psa z kulawą nogą. Giniemy od lekarstwa, a nie od choroby. Pobudka!
Prawie umarlem na ta grype.Obudzilem już dawno i lodu na pusty łeb radzę.
Piles nie pisz Radze. Mniej telewizji ogladaj a umysl ci sie zregeneruje
grupa sympatyków konfederacji nie w tę stronę
Cala Polska krzyczy Yebac Pis
No chyba jednak nie cała skoro utrzymują największe poparcie w sondażach i wygrali wybory.
Zenit przychody 236,5 milionów euro. xD
Ciekawe ile z tego zostało uczciwie wypracowane, czyli z biletów, z transmisji, z UEFA i od sponsorów bez nadania politycznego, a takich, którzy naprawdę wsparli klub w celach reklam swoich usług lub produktów.
A co za różnica? Ciekawe ile podmioty państwowe wlozyly w piłkę na poziomie centralnym? 40% budżetu? I ile z tego to były samorządy.
No ale mimo wszystko ciekawe skąd taki skok przychodów
Takie PSG czy MC oraz kilka innych klubów też funkcjonuje za państwowe (Katar, emirat Abu Zabi) pieniądze. To że na półwyspie arabskim panuje feudalizm i kraj jest własnością rodziny panującej to z naszej perspektywy żadne wytłumaczenie.
Epidemia COVID przez, którą kluby nie mogą zarabiać na biletach i dniach meczowych pozamiatała największych.
Kluby z Europy Zachodniej utraciły podstawowe źródło w przedziale 30-45% swoich przychodów.
Barcelona jest de facto bankrutem, a taki Inter Mediolan nie wypłaca wynagrodzeń swoim piłkarzom już od lipca 2020 r. (sic!).
Straty mnie nie interesują. Oglądanie piłki na pustych molochach z każdym kolejnym tygodniem sprawia coraz mniej frajdy, jeśli w ogóle ją kiedykolwiek sprawiało.
Ostatnim czasem tytuł mistrza palenia pieniędzmi w kominku powędrował do Katalonii, ale ci z Gelsenkirchen to też są niezłe ananasy w przewalaniu forsy. Fakt, spadek przychodów o ponad 100 baniek w ciągu roku jest odczuwalny, ale ponad 222 milionów euro na rok to dalej budżet numer 3 w BuLi. Z taką kasą porażką jest brak awansu do LM czy LE, a co dopiero obranie pewnego kursu na spadek. Tylko patrząc na ich dług (200 milionów euro), nie zdziwiłbym się, gdyby potencjalny spadek w dobie koronki równał się bankructwu. A nawet jeżeli nie wyczyszczą się z długów, to jeszcze się okaże, że będą przypuszczali atak na awanse do kolejnych lig jako Schalke 05 czy inne Shlke 04 GK.
Aha ..Pandemia tak zwana uderzyla.. Dobre
.. Czy tez te glupkowate rzady poszczegolnych krajow ?
Dzięki za czytelną grafikę.
Przykłady wielu czołowych klubów pokazują jak chora kasa krąży(ła) w świecie piłki i jak czołowe kluby mistrzowsko „popuszczaly pasa” na każdym kroku, że nasza szlachta z XVII i XVIII wieki to przy nich jacyś marni, powściągliwi przebierańcy.
Jeszcze trochę i to całe myślenie: „My jesteśmy wielki klub a Wy frajerzy (kibice) płaccie, kupujcie gadżety, abonamenty, bo musimy mieć na pensje dla gwiazdorow i coraz bardziej rozbudowanej części korporacyjnej” – pierdzielnie.
Niech giną.