W naszych rankingach podsumowujących rok zakończyliśmy już temat defensorów i wkraczamy w drugą linię. Pewni swego i z uśmiechem na ustach? No nie, zdecydowanie nie. Tu też będą momenty trudne. Trzymamy się podziału na ofensywnych i defensywnych pomocników (plus oczywiście skrzydłowych). Jest on dość prymitywny i w kilku przypadkach dyskusyjny, ale tak generalnie raczej skuteczny, bo pozwalający uniknąć zbędnych komplikacji. Zaczynamy od tych pierwszych.
I może najpierw coś optymistycznego. Mateusz Klich był jednym z głównych boiskowych architektów awansu Leeds United do Premier League i po tym sukcesie nie stracił miejsca w składzie, z czym przecież różnie bywa. A nawet wręcz przeciwnie – Polak ugruntował swoją pozycję w ekipie beniaminka. Za każdym razem wychodził w pierwszym składzie, ledwie pięć razy opuszczał plac przed czasem. Z ligą angielską przywitał się bramką na Anfield Road, a później do tego dorobku dołożył jeszcze gola i cztery asysty – dziś w całej Premier League jest ledwie siedmiu graczy, których podania częściej były zamieniane na gole. Marcelo Bielsa otwarcie mówi, że Klich mógłby grać w najlepszych klubach na świecie i w tej beczce miodu widzimy tylko chochelkę dziegciu – szkoda, że pomocnik w dalszym ciągu ma problemy z przełożeniem tego na kadrę. Jasne, pewnie nie wszystko jest tu zależne od niego, ale odpowiedzialności z jego barków ściągać też nie można.
Przed Klichem widzimy tylko jednego gracza – różnica między nim a Piotrem Zielińskim w ciągu ostatniego roku się zmniejszyła, ale ciągle to pomocnika Napoli widzimy nieco wyżej. Oczywiście jeśli chodzi o kadrę, trzeba napisać to samo w obu przypadkach. Z “Zielem” to już albo niekończąca się historia, albo rzeczywiście trzeba czekać na to aż mu się coś przestawi. No ale w klubie Zieliński trzyma poziom – gdy Klich jeszcze kopał w Championship, on na przykład asystował Mertensowi przeciwko Barcelonie w fazie pucharowej Champions League. Napoli się zmienia, ale on pozostaje ważną postacią w drużynie.
Dalej mamy Sebastiana Szymańskiego, który w kadrze jest brany pod uwagę jako prawoskrzydłowy, ale w Dynamie Moskwa występuje na tej pozycji tylko w pojedynczych meczach. I to przejście do środka mu służy – tak jak w poprzednim sezonie miał bezpośredni udział przy tylko dwóch bramkach moskiewskiej drużyny, tak teraz na jego koncie jest bramka i pięć asyst. Żadnego problemu z liczbami nie miał też Adrian Mierzejewski, za którym kolejny udany sezon w Chinach, zakończony nominacją do najlepszej jedenastki. Sęk w tym, że był on bardzo krótki – niby Polak obskoczył dwa kluby, bo został wypożyczony do Guangzhou R&F, ale w praktyce grał w piłkę tylko w sierpniu, wrześniu, przez połowę października i połowę listopada.
Dalej schodzimy na poziom ligowców. Filip Starzyński niestety spuścił z tonu – bez dramatu, ale jesienią rozegrał bodaj najsłabszą rundę od powrotu do Ekstraklasy w styczniu 2016. Z naciskających na niego piłkarzy wypada wyróżnić Marcina Cebulę – z jednej strony spadek z Koroną, z drugiej miano jednego z najlepszych piłkarzy ligi po przenosinach do Rakowa Częstochowa. Swojego miejsca we Włoszech znaleźć z kolei nie może Filip Jagiełło. Niby w końcówce wstał z ławki i miał udział w utrzymaniu Genoi w Serie A, ale i tak trafił na wypożyczenie do grającej w Serie B Brescii. W średniaku z zaplecza włoskiej ekstraklasy gra, ale trudno powiedzieć, by się wyróżniał.
Warto też docenić ciekawy przypadek Martina Kobylańskiego. Kilka lat temu gość odbił się od Lechii Gdańsk, jego kariera wyraźnie spowolniła, ale włąśnie wraca na właściwe tory. Syn byłego reprezentanta poprowadził Eintracht Brunszwik do awansu z 3. do 2. Bundesligi, strzelając wiosną jedenaście bramek. Rzeczywistość po promocji na zaplecze niemieckiej ekstraklasy łatwa nie jest. Kobylański to kapitan Eintrachtu, ale jego zespół ledwie wystaje ponad strefę spadkową, a on sam zbiera przeciętne noty. No ale hat-tricka w meczu z Herthą w Pucharze Niemiec też w tej rundzie walnął – abstrahując od problemów stołecznego klubu, jest to wyczyn.
Zamykamy Michałem Nalepą oraz Bartoszem Nowakiem. Pierwszego trudno jakoś mocno winić za spadek Arki, a jesienią nieźle odnajduje się w Turcji, gdzie jego zespół dość pewnie kroczy po awans do elity. Drugi wiosną grał tylko w pierwszej lidze, to fakt, ale mocno przyczynił się do awansu Stali Mielec do Ekstraklasy. Sam przeniósł się do Górnika Zabrze, gdzie początek miał bardzo dobry. Później trochę spuścił z tonu, ale w 2021 roku spokojnie widzimy go w gronie niezłych ligowców, gdy ustabilizuje formę.
Na to liczymy, ale liczymy też na atakujących młodszych zawodników. Na seniorskim poziomie w końcu zaczęli grać m.in. Bogusz, Praszelik i Kozłowski, w Lechu momenty (zdecydowanie zbyt rzadkie) miał Marchwiński. A, no i coś nam się wydaje, że ostatniego słowa nie powiedział starszy Kapustka. Za rok możemy mieć ból głowy. Oby.