Reklama

Polacy wystąpią w Oberstdorfie! Warunek? Negatywne wyniki kolejnych testów

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

28 grudnia 2020, 22:41 • 3 min czytania 12 komentarzy

To będą już trzecie wyniki badań na obecność koronawirusa, które nasi skoczkowie otrzymają w Oberstdorfie. Ale równocześnie najważniejsze. Jeśli pobrane dziś próbki jutro okażą się negatywne, Polacy ostatecznie będą mogli wystąpić w pierwszym konkursie 69. Turnieju Czterech Skoczni. To już postanowione. Nasza kadra wygrała z organizatorami imprezy. Przynajmniej na ten moment.

Polacy wystąpią w Oberstdorfie! Warunek? Negatywne wyniki kolejnych testów

To jeszcze nie happy end, ale do niego już naprawdę blisko, dosłownie o krok – tak to na ten moment wygląda. Wystarczy jedynie, by jutro wszyscy nasi zawodnicy otrzymali negatywne wyniki testów, poinformował portal skaczemy.pl. „Jedynie”, bo to naprawdę powinna być formalność. Polacy testowani byli jeszcze przed świętami w kraju, potem 26 grudnia już w Niemczech oraz dwukrotnie dziś – rano i kilka godzin temu. Na wszystkie trzy pierwsze testy do tej pory tylko jeden wynik okazał się pozytywny – ten Klemensa Murańki sprzed dwóch dni.

Dziś wiemy, że najprawdopodobniej popełniono błąd przy pobieraniu próbek i test był fałszywie pozytywny. Na szczęście polska reprezentacja nie zamierzała odpuścić walki o swoje, a organizatorzy tylko zachęcali Polaków do składania protestów tym, że kompletnie nie radzili sobie z sytuacją i nie potrafili nawet poinformować ich oficjalnie o tym, że zostają wykluczeni z konkursu (nasi zawodnicy dowiedzieli się tego… z internetu). W ciągu dnia obowiązywało dziś kilka wersji: że Stoch i spółka czekają na wyniki porannych testów, że na pewno nie wystąpią w konkursie, że być może uda się do tego doprowadzić i w końcu ta obecna, która cieszy nas najbardziej – że jeśli kolejne testy wyjdą negatywnie, to Polacy poskaczą.

Innymi słowy: organizatorzy po ponad dobie zamieszania, w końcu dotarli do pomysłu, o którym w naszej kadrze wszyscy mówili od wczoraj. Po drodze robiąc dosłownie wszystko, by sprawę jak najbardziej skomplikować. To trochę tak, jakbyście chcieli dojechać z Gdańska do Gdyni i faktycznie to zrobili, ale z objazdem przez Wrocław. W dodatku ignorując GPS, wskazujący wam najkrótszą drogę.

W tym momencie naprawdę możemy odetchnąć z ulgą i cieszyć się z tego, że w ogóle jest szansa na występ naszych skoczków. Bo to jednak Turniej Czterech Skoczni – nawet gdyby Polacy skakali w pozostałych trzech konkursach, to jeśli zabrakłoby ich w Oberstdorfie, nie mieliby już szans na końcowy triumf. A tak być może będą mogli powalczyć o to, by wygrać po raz trzeci w ostatnich pięciu latach (Kamil Stoch), obronić tytuł (Dawid Kubacki) czy triumfować po raz pierwszy w karierze (reszta ferajny). I o to chodzi.

Reklama

A jak to właściwie będzie jutro wyglądać? Jeśli któryś z testów da wynik pozytywny – nic w planie dnia się nie zmieni, a nasi skoczkowie zostaną odizolowani i wysłani na kwarantannę. Jeśli Polacy będą negatywni, otrzymają szansę na dodatkowe skoki w krótkiej serię próbną tylko dla nich, która będzie mieć miejsce o 14:30. Potem odbędzie się ta właściwa seria treningowa dla wszystkich, a po niej konkurs, rozgrywany bez formuły KO i z udziałem całej stawki zawodników, łącznie z tymi, którzy nie przebrnęli przez kwalifikacje. Te ostatnie zostaną po prostu unieważnione, by było sprawiedliwie.

I to jest kompromis. Szkoda, że nie można było tak od początku, a potrzebne były niepotrzebne nerwy. Ale cóż, panowie organizatorzy, przynajmniej na końcu zrobiliście coś, czemu można przyklasnąć. Szkoda, że wcześniej zrujnowaliście sobie opinię.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...