Krzysztof Brede został zwolniony z Podbeskidzia i patrząc na samą tabelę, nie ma wątpliwości: zasłużenie, proszę pana. Ale przecież wszyscy znamy kontekst – to on awansował z Góralami po latach do elity, to on miał do dyspozycji często tragicznych piłkarzy. Rozmawiamy więc z Bogdanem Kłysem, prezesem klubu, dlaczego zapadła akurat taka decyzja. Zapraszamy.
Chciałbym ustalić sekwencję zdarzeń. Kamil Biliński mówił w Weszłopolskich, że odbyło się spotkanie pana, trenera i zespołu, na którym mówił pan, że w kwestii szkoleniowca nic się nie zmienia. A wieczorem trenera Brede już nie było.
Ja nie wszedłem do szatni o trzynastej po treningu, ja byłem przed treningiem – około 9:15. Powiedziałem: w tym momencie nic się nie zmienia, do piątkowego meczu przygotowuje was trener Brede. Takich słów użyłem. Potem miałem spotkanie o 14:30 z właścicielami. Trudno się oburzać, że doszło do konsultacji, właściciele musieli usłyszeć, jakie są decyzje co do dalszej działalności klubu. W związku z tym uważam, że zostałem źle zrozumiany.
Czyli pan zwolnił trenera, czy właściciele?
Rozmawialiśmy na spotkaniu. Jeżeli ktoś by mnie przekonywał, że powinno być inaczej, mogłoby być inaczej. Z trenerem Brede też byłem umówiony, że jak pewnego dnia dojdziemy do ściany, to się rozstaniemy. Ale nie na zasadzie: ja powiem coś złego o nim, on o mnie. Nie. Po ogłoszeniu rozstania wyszliśmy razem, nagraliśmy oświadczenie. Dzisiaj trener jest u prezydenta, też mu podziękował. Po prostu skończyliśmy pewien etap. Każdy się wypowiada i wie najlepiej, ale mało kto jest w środku. Ja, zanim podjąłem decyzję o zwolnieniu i przedstawieniu jej właścicielom, rozmawiałem z ilomaś osobami, radą drużyny. Wcześniej była decyzja, że próbujemy coś udowodnić w meczu z Piastem. Nie udało się. Doszliśmy do ściany. Nie dało się tego naprawić.
Dziwi po prostu to, że o 9:15 zapewnił pan drużynę o czymś innym.
Miałem mieć spotkanie o ósmej z właścicielami, ale zostało przesunięte na 14:30. Nie mając akceptacji właścicieli, co miałem powiedzieć? Nie rozumiem.
Czyli mówiąc te słowa, wiedział pan, że parę godzin później zarekomenduje pan zmianę trenera.
Wiedziałem, że będziemy dyskutować na temat tych wszystkich zdarzeń. Poza tym dało się wyczuć, jakie ja mam nastawienie, jakie mają właściciele. Nie chodzi o to, że ktoś wymyślił, że głównym winowajcą będzie trener.
Ale tak wychodzi – głównym winowajcą jest trener.
A dlaczego nie? Czy myśli pan, że w klubie prezes podejmuje decyzje co do transferów i składu na mecz?
Co do składu – nie, ale mam nadzieję, że przy transferach ma pan coś do powiedzenia.
Nie. Bo ja się nie znam na jakości piłkarzy. Jeżeli przychodzi dział sportowy i ocenia pozytywnie danego zawodnika – mimo że obserwacja dzisiaj jest utrudniona – a później tę kandydaturę akceptuje trener, to moją rolą nie jest mówienie: ten piłkarz mi się nie podoba. Moją rolą są negocjacje finansowe. Mogę mu powiedzieć, że jeśli zejdzie z pensji, to dostanie premię za utrzymanie. I tak dalej. Albo mnie stać na zawodnika, albo nie. Natomiast sportowo nie potrafię ocenić przydatności piłkarza do drużyny, bo się na tym nie znam.
Czyli zarzut jest taki, że trener Brede sprowadził sobie do zespołu takich, a nie innych obrońców, dlatego tracicie tyle bramek?
Nie wiem. To jest skomplikowane. Cała Polska się śmieje, że straciliśmy 34 bramki i bijemy rekordy XXI wieku.
Bo to prawda.
Tak. Traciliśmy po cztery bramki, pięć, sześć na mecz. Czy pan jak jedzie samochodem i jest ślisko, to cały czas pan jedzie 150 kilometrów na godzinę?
Nie.
No, zwalnia pan i przystosowuje się do warunków na drodze.
Ale jak mam słaby samochód, to rozumiem, że mam słaby samochód. A Krzysztof Brede miał słabych piłkarzy w obronie.
Dlaczego inny trener postawi ustawić zespół na przykład 5-4-1? Stal na przykład zagrała z pięcioma obrońcami. A z jakiego powodu?
Bo grała z Lechem.
Miała słaby samochód, było ślisko i spróbowała czegoś innego. Całokształt zdarzeń doprowadził do takiej decyzji.
Ja mam po prostu wrażenie, że Krzysztof Brede był ofiarą swojego sukcesu.
Każdy może mieć wrażenie.
Na tym polega rozmowa – ja mówię, jakie mam wrażenie, a pan mówi, czy pana zdaniem mam słuszne, czy nie.
Będąc poza klubem można mieć takie wrażenie. A my mamy wrażenie, że kilka rzeczy nas uśpiło. Na przykład to, że jedna drużyna spada. Co by się stało, gdybyśmy ściągnęli 10 innych piłkarzy, którzy walili drzwiami i oknami, przegrywalibyśmy mecze, choc może nie w takich rozmiarach? Nie mamy doświadczenia w Ekstraklasie. Przegrywalibyśmy po 0:1 i dostalibyśmy następująco krytykę: pojebani ludzi tam pracują. Zero fachowości. Mieli świetnie działający zespół, który dobrze funkcjonował w pierwszej lidze, nie ocenili ryzyka, rozwalili szatnię i przegrywają.
Czego to dowodzi?
Tego, że każda decyzja po fakcie jest zła. Nie dokonaliśmy aż takich zmian i to było 50/50 – powiedzie się, będą nas chwalić, nie powiedzie się, będą krytykować. I to jest słuszne.
Mówiłem o czymś innym. Gdyby Krzysztof Brede po dobrym sezonie jednak nie awansował, pewnie wciąż miałby pracę.
Nie. W umowie, którą parafowaliśmy w lutym, była opcja rozwiązania kontraktu przy braku awansu. Pan twierdzi, że trener Brede miałby pracę, ale ja tego nie wiem. Mnie się z nim dobrze pracowało i byłem ostatnią osobą, która chciała jego zwolnienia. Ale musiałem mieć na uwadze cały klub.
Kto rekomendował Rafała Janickiego do transferu?
Wszyscy. Cały dział sportowy: Cienciała, Więzik i Brede. Jak rozmawiałem z trenerem Skowronkiem, też mówił, że to świetny ruch. Jest hejt, ale co zrobić.
Rafał Janicki ma być lepszym piłkarzem do obrony niż ci, którzy są obecnie?
Tak. Takie dostałem informacje. Jeszcze raz powtarzam: nie jest moim zadaniem ocenianie piłkarzy pod względem sportowym.
Dobrze. Czyli trener, który awansował, dostał gorsze zabawki, a trener, który przyjdzie i nic nie zrobił jeszcze dla Podbeskidzia, dostanie lepsze?
Teraz pan wie o tym, że dostał gorsze. Trener też podejmował decyzje, że mamy nic nie zmieniać, więc myślał, że ma lepsze. Rafał Janicki ma być lepszą „zabawką”, a czy będzie – nie wiem. Cztery mecze go zweryfikują. Internet twierdzi, że jest gorszą „zabawką”.
Tak, bo też trener Skowronek, który – jak pan mówi – wystawił mu dobrą ocenę, w Wiśle go odstawił.
Nie, trener Skowronek powiedział, że go nie odstawił. Mówił, że Klemenz popełniał straszne błędy i to wszystko skupiało się na Janickim. Nie wiem. Dostałem zaakceptowaną sportową opinię o Janickim, ponegocjowałem warunki i doszło do transferu.
Podsumowując: trener Brede został zwolniony, bo zespół tracił dużo bramek, a to on opiniował transfery, poza tym potem nie potrafił zmienić stylu zespołu w kontekście Ekstraklasy?
Nie. Nie jest tak. Trener Brede prowadził samodzielnie drużynę, podejmował decyzje, a miejsce w tabeli i nasza sytuacja spowodowały to, że stracił pracę.
Ale coś na to miejsce wpłynęło. Szukam powodów i podałem trzy.
Możliwe, że dostał złych piłkarzy. Mówią, że się nie wzmocniliśmy. A mimo wszystko zrobiliśmy jakieś transfery. Rundić, Kocsis, Pesković, Frelek, Sitek, Gutowski.
Dziesięć minut temu mówił pan, że on ich sam akceptował.
Tak, akceptował ich.
To te transfery są jego winą, czy nie, bo już się pogubiłem?
To wina całego zespołu, który pracował nad tymi transferami. Takie jest moje zdanie. Z drugiej strony jak przychodził Rundić, to jeden dyrektor sportowy – bardzo znany – gratulował mi świetnego ruchu. Przyznawał, że też go obserwowali. Wczoraj rozmawiałem z jednym kandydatem na trenera i on też stwierdził: to jest przepiłkarz, sam go chciałem. Rozmawiałem z innymi osobami z drużyny i mówili: panie prezesie, przecieraliśmy oczy, jaki to zawodnik. Wie pan, ja szukam powodów, dla których to się tak wszystko potoczyło.
Co więc z resztą działu sportowego?
Tutaj mam więcej czasu na analizę, ale robię to. Są odpowiedzialni za te zdarzenia. Słyszał pan, że rozmawiam z Janem Nezmanem. Teraz się sytuacja zmieniła, on odjeżdżając, powiedział mi, że rozumie trudną sytuację, zaakceptuje każdą decyzję, ale jak będzie nowy trener, to on musi z nim porozmawiać. Wtedy powie, jaka jest moja rola, czy się zdecyduje, czy nie.
A kto wybiera nowego trenera?
Ja.
Przed chwilą pan powiedział, że pan się nie zna na piłkarzach. Na trenerach się pan zna?
Nie znam się, ale czy pan przyjmuje kogoś do pracy?
Nie.
Okej. Ale jakbym zatrudniał sekretarkę, to musiałbym się znać na jej zadaniach?
Zadania sekretarki nawet ja potrafiłbym ocenić.
Zły przykład. Ale jak przyjmuję kogoś do działu sportowego, to znam się na tym, czy on dobrze wykona pracę?
Mam nadzieję.
Rozmawiam z ludźmi. Patrzę na ich CV. Szukam opinii z miejsc, w jakich pracowali. Słucham, jaką wizję zespołu mają. Co by zrobili, żeby Podbeskidzie zostało w Ekstraklasie. Na podstawie tych informacji przedstawiam kandydatury osobie, która się na tym zna. Taką osobą może być Jan Nezmar.
I on podejmie ostateczną decyzję?
Zaopiniuje.
Nie byłoby łatwiej, gdyby Podbeskidzie już dawno miało dyrektora sportowego?
Jak przyszedłem do klubu dwa lata temu, to mieliśmy dyrektora sportowego, Andrzeja Rybarskiego. Po trzech miesiącach działalności stwierdziłem, że spróbujemy w pierwszej lidze działać bez dyrektora sportowego, a jego uprawnienia – w stylu angielskim – przejmie trener. Dało to sukces? Dało. Natomiast uważam, że już w Ekstraklasie potrzebny jest dyrektor sportowy. Ja się też uczę.
Czy Artur Skowronek jest głównym kandydatem do pracy, czy jest już potwierdzony?
Ani to, ani to. Jest jednym z kandydatów, z którymi rozmawiam. Będę rozmawiał z pięcioma-sześcioma, wybiorę dwóch, może trzech. I spróbuję zaopiniować te kandydatury u fachowca.
Ale skoro pan mówił, że Skowronek opiniował Janickiego, to myślałem, że on będzie prowadził tę drużynę?
Rozmawialiśmy o tym, jakie widzi słabości, z którymi zawodnikami mógłby pracować, a z którymi nie. Czy będziemy grać wysokim pressingiem, czy nie, i tak dalej. To są rozmowy, które trzeba odbyć.
Chodzi o to, że równie dobrze możecie zatrudnić trenera, który Janickiego nie chce. To po co wam będzie ten Janicki?
Rafał Janicki został zatrudniony trzy tygodnie temu. Nie podawaliśmy tego do publicznej wiadomości przez sprawy kontraktowe z poprzednim klubem. Trener Brede go chciał. Trzy tygodnie temu nie wiedziałem, w którym kierunku sprawa z trenerem się potoczy. Uważałem, że będzie dalej.
Daje sobie pan deadline, kiedy chce mieć nowego trenera na pokładzie?
Trener Brede rozpisał przygotowania od czwartego stycznia, więc wydaje mi się, że do poniedziałku powinienem podać nazwisko nowego trenera.
Rozmawiał PAWEŁ PACZUL
Fot. Newspix