Znacie te regulaminy siatkarskie, nie? Takie są najlepsze, tu repasaże z Reprezentacją Artystów Polski, tam grupa 8 zespołów, z których do dalszej fazy przechodzi sześć i pół. Gdzie indziej liczenie małych setów i długości sznurowadeł trenera oraz oczywiście klasyfikacji czwartych miejsc z równoległych grup. Zazwyczaj to wszystko jest poplątane jak węzeł gordyjski i skomplikowane jak mapa Wałbrzycha. Dlatego jesteśmy kompletnie zaskoczeni prostotą rozwiązania, jakie wyszło wczoraj od Polskiej Ligi Siatkówki. Włodarze rozgrywek mieli pewien problem z Superpucharem Polski – ze względów koronawirusowych jedna z drużyn nie mogła zagrać w wyznaczonym terminie. Co zrobiła PLS?
Cóż, wydała oświadczenie z ogromnym podziękowaniem za determinację, z najserdeczniejszymi życzeniami zdrowia oraz… informacją, że w takim razie o Superpuchar zagra jakiś inny zespół.
Superpuchary inne niż zwykle
Nie jest to pierwszy raz w tym roku, gdy kombinuje się coś przy formule siatkarskiego Superpucharu. Wcześniej zrobiono to przy okazji męskich rozgrywek. Tam zamiast tradycyjnego meczu o dodatkowe trofeum zorganizowano coś pod nazwą Superpuchar Mistrzów Polski 20-lecia Polsatu Sport. Na dwudniowy turniej do Arłamowa ściągnięto wtedy po prostu cztery ekipy, które zdobyły mistrzostwo Polski w ciągu dwudziestu lat istnienia profesjonalnej ligi.
I tak zjawiły się tam Skra Bełchatów z jej dziewięcioma tytułami, ZAKSA (sześć mistrzostw), Resovia (trzy) i Jastrzębski Węgiel z jednym triumfem w lidze. W finale zmierzyły się dwie pierwsze ekipy, wygrała ZAKSA. Taki format dało się jednak zaakceptować. Był ciekawy, widowiskowy i – co być może najważniejsze – rozegrany kilka dni przed startem ligi. Jasne, niektórzy mogli się uczepić na przykład faktu, że w turnieju wystartowała Resovia, która w ostatnich latach radzi sobie słabo, ale było to uzasadnione i to w całkiem niezły sposób. Tym bardziej, że w sezonie 2019/20 mistrza Polski nie wyłoniono, więc jakoś trzeba było sobie radzić.
W dodatku turniej zorganizowano z wyprzedzeniem, uzgodniono z klubami i innymi zainteresowanymi, przez co wszyscy byli zadowoleni. Czego nie można powiedzieć o Superpucharze w wydaniu kobiecym.
Oświadczenie ze zwrotem akcji
Musicie wiedzieć kilka rzeczy. Pierwotnie mecz o Superpuchar Polski im. Andrzeja Niemczyka miał zostać rozegrany jeszcze przed startem rozgrywek ligowych. Tyle tylko, że wówczas odnotowano przypadki koronawirusa w ekipie Chemika Police i meczu po prostu nie sposób było rozegrać. Przełożono więc go na termin, w którym miał się odbyć teraz – 16 grudnia. Znów jednak zaatakował wirus – tym razem zagościł w drugiej z drużyn, mających wystąpić w tym meczu – Developresie SkyRes Rzeszów. I tu zaczynają się jaja.
W oświadczeniu władz Polskiej Ligi Siatkówki czytamy bowiem, co następuje:
– Dziękujemy za pilne przesłanie pełnej dokumentacji związanej z ogniskiem koronawirusa w Państwa drużynie oraz za wzorową postawę i szybkość w dostarczaniu informacji w tej sprawie do odpowiednich organów Polskiej Ligi Siatkówki […] – pisze Artur Popko, prezes PLS. Dalej są życzenia zdrowia i powrotu do gry, a także przypomnienie, że Superpuchar już raz był odwołany, z powodu takich samych problemów, ale drugiej drużyny.
Na razie brzmi normalnie, co? No to jedźmy dalej.
– Polska Liga Siatkówki […] podjęła już wcześniej szereg niestandardowych działań […]. W związku z pandemią koronawirusa, w przypadku męskiej siatkówki, zorganizowaliśmy wyjątkowy turniej mistrzów Polski. Byliśmy zmuszeni do takiego kroku także tym faktem, że pandemia spowodowała, iż nie poznaliśmy mistrza Polski ani zdobywcy Pucharu Polski rozgrywek 2019/20 wśród drużyn męskich. Niestety, teraz okazało się, że koronawirus definitywnie odbiera nam również możliwość rozegrania Superpucharu Polski z udziałem Grupy Azoty Chemika Police i Developresu SkyRes Rzeszów.
Jest i nasz twist. Wychodzi bowiem na to, że ta “wzorowa postawa i szybkość w dostarczaniu informacji”, o której była mowa na początku, sprawiła jedynie, że rzeszowska ekipa nie rozegra meczu, na który sama sobie zapracowała. Problem w tym, że gdy wcześniej koronawirus nie pozwolił zagrać w spotkaniu o Superpuchar Chemikowi, to Developres podszedł do tego wyrozumiale i zgodził się na przełożenie spotkania. A teraz dostał kotwicą w plecy. I to z zaskoczenia.
– Brawo dla Was Panstwo. Zrobiliście kupę na nasza drużyna, za cała nasza ciężka prace ostatniego sezonu! – napisała na Twitterze Jelena Blagojević, kapitan rzeszowskiej ekipy. Całkiem trafnie.
Superpuchar musi być
Jasne, żyjemy w wyjątkowych czasach. I kumamy, że może zdarzyć się coś niespodziewanego. Ale czy zakażenie koronawirusem wciąż jest w jakikolwiek sposób zaskakujące? Nie wydaje nam się. Dlatego nie kupujemy tłumaczenia Artura Popki, które można przeczytać we wspomnianym oświadczeniu.
– […] musieliśmy wdrożyć wyjątkowe i niestandardowe działania. 16 grudnia rozegramy mecz w nowej formule, bez udziału drużyny Developres SkyRes Rzeszów. Nie możemy ze względów marketingowych, komunikacyjnych oraz umów sponsorskich po raz kolejny przekładać terminu spotkania, które już wcześniej zostało odwołane. Biorąc pod uwagę czas trwania kwarantanny nałożonej na Państwa drużynę oraz faktyczne możliwości powrotu do zdrowia i fizycznej sprawności po przebytym koronawirusie, nie ma możliwości przez Państwa rozegrania spotkania 16 grudnia. Stąd konieczność rozegrania meczu 16 grudnia, w nowej formule.
Spojrzeliśmy szybko w kalendarz. Weźmy pierwszą z brzegu możliwość. Skoro problemem jest to, że kończy się rok kalendarzowy, a Superpuchar trzeba w nim zagrać – bo tak wynika z oświadczenia – to niech obie ekipy zagrają na przykład 21 grudnia. Rzeszowianki grają co prawda mecze ligowe 19 i 23 (o ile nic nie stanie na przeszkodzie), ale w siatkówce gra co dwa dni to nic niezwykłego. Całkiem niedawno obie polskie ekipy występowały w Lidze Mistrzyń, gdzie mecze rozgrywały przez trzy dni z rzędu.
Przypomnijmy, że do tej pory termin tego Superpucharu był przełożony ledwie raz. To nie jest spotkanie, które odwlekano by w czasie już po raz dwudziesty. Zresztą – i to pewnie byłoby możliwe, gdyby tylko się postarać. Na świecie dzieją się lepsze cuda. W Hiszpanii, w rozgrywkach piłkarskich, wciąż nie poznano zwycięzcy Pucharu Króla, bo Athletic i Real Sociedad chcą ten mecz zagrać z kibicami.
Więc grzecznie czekają, aż ci będą mogli wrócić na trybuny.
W Polsce – w przypadku siatkarskiego Superpucharu – postawiono na inne rozwiązanie. Ktoś po prostu rzucił hasłem: “Hej, a jakbyśmy tak zmienili nazwę i udawali, że to inne – choć w gruncie rzeczy te same – rozgrywki?”, a reszta stwierdziła, że to niezły pomysł. I tak zamiast Superpucharu Polski im. Andrzeja Niemczyka będzie Superpuchar Polskiej Ligi Siatkówki 2015-2020. Kontynuacją tego sprytnego ruchu jest zaproszenie na miejsce Developresu ekipy Budowlanych Łódź, bo ta już dwukrotnie sięgnęła po Superpuchar – w 2017 i 2018 roku.
O losie. Aż dziwne, że nie zdecydowano się na “Superpuchar Drużyn W Granatowych Strojach”, albo “Superpuchar Ale Tym Razem Tylko Dla Drużyn Z Polic Oraz Łodzi”.
Tak czy owak: sprawa załatwiona. No, prawie. Bo ekipa z Rzeszowa – czemu się ani trochę nie dziwimy – odpuścić nie zamierza.
Skończy się pozwem?
Skoro zaczęło się od oświadczenia, to i kontynuacja musiała być właśnie taka. Developres postanowił nie być gorszy od włodarzy PLS i też swoje przekazał na papierze. – Szanowny Panie Prezesie, z dużym zaskoczeniem i niedowierzaniem przyjęliśmy Pańskie pismo z dnia 9 grudnia 2020 r. w sprawie jednostronnej rezygnacji przez Ligę z rozegrania meczu o Superpuchar Polski i zastąpienia go meczem w „nowej formule” bez udziału naszego zespołu – napisano, dalej podkreślając, że – jak prezes ligi słusznie zauważył – Developres współpracował z PLS na jej zasadach, stosując się do wszelkich zmian terminów rozgrywania spotkań.
I to te zasady wczoraj kopnęły rzeszowską ekipę w tyłek. Ale ta próbuje oddać.
– Superpuchar Polski ujęty jest w Regulaminie Profesjonalnego Współzawodnictwa w Piłce Siatkowej oraz umowie pomiędzy Ligą a naszym klubem. Stąd też, w przypadku podtrzymania przez Ligę decyzji o rezygnacji z rozegrania meczu o Superpuchar Polski, rozważamy wystąpienie do Ligi z roszczeniem odszkodowawczym z tytułu utraconych korzyści finansowych oraz marketingowych. […] Podsumowując, nie akceptujemy bezpodstawnej decyzji Ligi i wnosimy o rozegranie meczu o Superpuchar Polski w innym, dogodnym dla stron terminie – piszą jej włodarze.
I mają, cholera, rację. Bo albo bawimy się w sport i próbujemy zrobić wszystko, co tylko możemy, by rywalizacja była uczciwa, albo załatwiamy sprawy przy zielonym stoliku i wybieramy najprostsze rozwiązania, nie zwracając uwagi na fair play, zawodniczki czy kibiców. Jeśli faktycznie transmisja jest taka ważna, to niech PLS zorganizuje sobie wówczas jakiś mecz charytatywny, albo sparing ze wspomnianą Reprezentacją Artystów Polskich. Ale nie chce nam się wierzyć, że Polsat faktycznie naciska, żeby grać Superpuchar, nawet jeśli ma to oznaczać dobranie do niego drużyn, które akurat mają wolne.
A jeśli jednak naciska, to nie mamy słów na brak szacunku wobec rozgrywek, którym sam patronuje.
Co więc będzie dalej? Nie wiemy, ale liczymy, że jednak wygra sport i wszystko ostatecznie rozstrzygnie się na parkiecie. Bo to naprawdę jedyne słuszne rozwiązanie.
Fot. Newspix