Reklama

Mundialowe all-in: zaczynamy od dwóch najtrudniejszych wyjazdów

redakcja

Autor:redakcja

08 grudnia 2020, 20:20 • 4 min czytania 38 komentarzy

Patrząc na to, jak ułożył się dla reprezentacji Polski terminarz mundialowych eliminacji – zdaje się, że Polska osiągnęła swój cel. O ile naszym celem było dostać to, co najtrudniejsze, na samym starcie walki. Być może to los i komputer, być może to los, komputer i trochę zakulisowych negocjacji – fakty są takie, że terminarz ma jasne konsekwencje dla reprezentacji.

Mundialowe all-in: zaczynamy od dwóch najtrudniejszych wyjazdów

Zanim zaczniemy rozbijać temat na czynniki pierwsze, spójrzmy na to, co wkleił u siebie sekretarz generalny federacji, Maciej Sawicki.

Zaczynamy 25 marca od wyjazdu do Budapesztu na mecz z Węgrami. Potem 28 marca Andora u siebie i po chwili, 31 marca, Anglia na wyjeździe.

Przed Mistrzostwami Europy w 2021 roku gramy trzy mecze, z czego dwa wyjazdowe z drużynami z pierwszego i trzeciego koszyka. Plusy? W marcu pandemia nadal będzie jeszcze w Europie obecna, mecze będą wciąż rozgrywane albo bez kibiców, albo z ich ograniczoną liczbą – nie sądzimy, by do tego czasu udało się na naszym kontynencie przywrócić grę dla kilkudziesięciu tysięcy widzów. Do tego dochodzą cały czas prawdopodobne zakażenia w zespołach, problemy logistyczne. Generalnie: dużo elementów losowych, które z czasem powinny zostać wyeliminowane.

Reklama

Z tego punktu widzenia – im wcześniej zagramy najtrudniejsze mecze, tym lepiej. Nie ma wątpliwości, że lepiej odwiedzić jakiś pustawy angielski stadion w marcu, gdy Wyspy Brytyjskie i inne państwa będą pewnie podnosić się z lockdownów, niż w listopadzie 2021 roku, gdy pandemia prawdopodobnie będzie już tylko mglistym wspomnieniem, a Wembley będzie pulsowało śpiewami tysięcy fanatyków.

Oczywiście, może być tak, że świat poradzi sobie z koronawirusem trochę wcześniej.

Ale i wówczas nic nie tracimy, po prostu nie mamy zysków. Druga korzyść jest taka, że mamy Andorę pomiędzy dwoma trudnymi spotkaniami. Na Węgrów wyjeżdżamy pierwszym garniturem, po chwili zaliczamy odpoczynek rezerwowymi, by w Anglii znów wystawić galowe zestawienie. Przypominamy – Anglicy będą trzy dni po wyjeździe do Albanii. To jest jakaś – niewielka bo niewielka, ale zawsze – przewaga.

Jest oczywiście też druga strona medalu. Tak, tak. To oznacza, że w najtrudniejszych meczach poprowadzi nas Jerzy Brzęczek. Być może po Euro 2021 straci robotę, pozostałe siedem spotkań zagra już ktoś inny, ale cóż z tego, jeśli wcześniej – na przykład – wtopimy z Węgrami i Anglią? Może się okazać, że nowy szkoleniowiec gra już tylko o uratowanie drugiego miejsca i baraży, bo tak trzeba określić scenariusz z 3 punktami po 3 meczach. Oczywiście, nie skreślamy Brzęczka, akurat udowodnił, że z rywalami pokroju Węgier zdarza mu się wygrywać (vide Bośnia i Hercegowina), po prostu zwracamy uwagę na ryzyko.

Do tego dochodzi dość oczywisty wynik w Anglii, w ostatnim oficjalnym meczu przed Euro 2021. Jeśli ktoś liczył, że zbudujemy sobie w marcu atmosferkę trzema gładkimi zwycięstwami, to już wie – postawiliśmy na inną strategię.

Terminarz jest oporowo ciężki na początku, ale potem mamy sporo fajnych momentów. Zwłaszcza mecz z Węgrami u siebie na koniec – bardzo możliwe, że starcie o baraże.

Cóż, ufamy, że teraz można już wszystko dokładnie zaplanować. Mamy na myśli: wszystko.

Może nawet pod kątem ewentualnej wtopy na Euro. Jeśli wtedy będzie musiało dojść do rewolucji, wymiany szkoleniowca, wymiany pokoleń, cokolwiek – najgorsze mecze eliminacji będą już za nami, następca będzie musiał tylko powygrywać wszystko u siebie i zlać grupowy dżem. Choć bardziej prawdopodobna wydaje nam się po prostu wiara w Brzęczka i jego drużynę – przekonanie, że już w marcu, przy wciąż trwających pandemicznych obostrzeniach, skaleczymy Węgrów i Andorę, a także napsujemy krwi Anglikom. Wówczas, po równie udanym Euro 2021, mamy prawdopodobny koniec pandemii i cztery świetne mecze na zapełnionym Narodowym – w tym z Węgrami na koniec grupy.

Reklama

– Czy to możliwe? – zapytacie.

– Kurczę, panowie, wszystko się może zdarzyć, Anity Lipnickiej nie słuchaliście? – odpowiemy.

– Okej, Weszło, ale jak wy typujecie?

Hm. My chyba typujemy, że Polskę stać na wygranie tego, co ma do wygrania i przegranie tego, co ma do przegrania. Anglia zajmuje pierwsze miejsce, my drugie, niezależnie od terminarza. Potem są baraże, półfinał i finał, w których możemy trafić na rywali szalenie mocnych, ale możemy też trafić na absolutny europejski trzeci sort. A typować baraży, które odbędą się za kilkanaście miesięcy, wybaczcie, nie zamierzamy.

Szczerze? Najważniejsze, że to wszystko prawdopodobnie uda się zagrać. Po traumie 2020 roku podchodzimy do meczów z pokorą, ciesząc się za każdym razem, gdy zabrzmi pierwszy gwizdek. A to, czy zabrzmi w Budapeszcie z Węgrami czy z San Marino we Wrocławiu, to już problem drugorzędny.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

38 komentarzy

Loading...