Reklama

Nowi w składzie pomogli Śląskowi, Szumski nie pomógł Rakowowi

redakcja

Autor:redakcja

05 grudnia 2020, 20:33 • 4 min czytania 8 komentarzy

Raków wielokrotnie w tym sezonie zyskiwał uznanie w naszych oczach, ale tym razem – podobnie jak przed tygodniem z Wartą Poznań – trochę nas rozczarował. W poprzedniej kolejce jeszcze udało się szczęśliwie wygrać dzięki zaćmieniu umysłu Mateusza Spychały, dziś już Śląsk Wrocław zgarnął pełną pulę. Na dodatek to gospodarze mogą mówić, że na brak szczęścia nie narzekali. A że jeszcze mu pomogli, efekt jest taki, że częstochowianie po raz pierwszy od inauguracji sezonu – gdy przegrali z Legią – zeszli z boiska na tarczy. 

Nowi w składzie pomogli Śląskowi, Szumski nie pomógł Rakowowi

WKS nie mógł narzekać na przychylność losu zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Względy zdrowotne wykluczyły z występu Matusa Putnockiego, więc w wieku 27 lat ekstraklasowego debiutu doczekał Michał Szromnik. Wspomnienia będzie miał wyjątkowo miłe. Nie tylko świętował zwycięstwo nad aktualnym liderem, ale jeszcze wydatnie się do niego przyczynił.

Szromnik dwukrotnie zaimponował. W pierwszej połowie zdołał odbić piłkę po naprawdę dobrym strzale Iviego Lopeza z rzutu wolnego. Hiszpan już raz w trwającym sezonie trafił do siatki w ten sposób i podejrzewamy, że zaraz po tym kopnięciu spodziewał się podobnego scenariusza. Piłka leciała mocno, przy słupku, nabierając bardzo dziwnej rotacji – generalnie posłał wysokiej klasy “spadającego liścia”. Wychowanek Gedanii Gdańsk zrobił jednak coś ponad program. Powtórzył to w samej końcówce, gdy Petr Schwarz pięknie uderzył przewrotką w polu karnym. Czeski pomocnik znów został ustawiony jako jeden z trójki stoperów i choć po części był zamieszany w utratę gola, to całościowo wypadł więcej niż przyzwoicie. Jego dośrodkowania ze stałych fragmentów sprawiały mnóstwo problemów defensywie Śląska. Gdyby Gutkovskis miał lepiej nastawiony celownik, Schwarz skończyłby mecz z asystą.

Co do Szromnika – nie pomijając jego zasług trzeba przyznać, że mógł również liczyć na kolegów.

Szczególnie na Israela Puerto. Gdyby nie absencja Piotra Celebana, być może hiszpański stoper w ogóle by nie zagrał, a tu okazało się, że rządził we wrocławskiej obronie. W drugiej odsłonie wybił piłkę sprzed linii bramkowej po strzale Marcina Cebuli, później natomiast pomógł Szromnikowi, gdy ten akurat mógł zrobić więcej. Piłka przeszła mu po zagraniu Cebuli sprzed linii końcowej, ale Puerto tego dnia przeważnie ustawiał się tam, gdzie trzeba i dalekim wybiciem zażegnał niebezpieczeństwo.

Tak jak Szromnik zrobił różnicę na plus w bramce Śląska, tak tym razem Jakub Szumski zawiódł między słupkami Rakowa. Nie to, że skompromitował się doszczętnie. Zatrzymał dwa groźne uderzenia Bartłomieja Pawłowskiego – choć nie była to ta skala wyzwania co przy paradach jego kolegi po fachu z przeciwległej strony – ale w decydującym momencie zawalił. Okej, po strzale Pawłowskiego był lekki rykoszet od Kamila Piątkowskiego , lecz mimo to Szumski powinien przynajmniej wybić piłkę przed siebie. Zamiast tego, dziwacznie odbiła mu się od rękawic i wpadła do siatki.

Reklama

Dużą robotę przy tej akcji wykonał Erik Exposito.

Po dalekim zagraniu Puerto najpierw wyblokował Schwarza przy linii bocznej, a później nie dał się przepchnąć wychodzącemu ze strefy Niewulisowi. Na koniec odegrał Pawłowskiemu, który zrobił resztę. Hiszpan miał dość trudne zadanie, musiał się mocno ścierać z obrońcami i poradził sobie. Doceniamy.

Śląsk objął prowadzenie w okresie swojej przewagi, co mogło stanowić pewne zaskoczenie. Gospodarze odważnie zaczęli, ale dość szybko Raków całkowicie przejął inicjatywę. Dotyczyło to także pierwszych minut po przerwie, gdy Ivi Lopez strzelił w słupek (kolejny przykład, że pech był dziś daleko od Szromnika). Jak na taką różnicę w kulturze gry, goście zbyt wiele okazji sobie jednak nie wypracowali. Chwilami odnosiliśmy wręcz wrażenie, że sama przewaga zaczęła ich usypiać, jakby uznawali gola za kwestię czasu. W końcówce ponownie zdecydowanie przycisnęli, szalał w ofensywie Schwarz, ale jak już wspominaliśmy, nic nie wpadło.

W wyjściowej jedenastce drużyny Laviczki debiutował Patryk Janasik i trzeba przyznać, że dał radę. Były zawodnik Odry Opole grał pewnie, bez strachu, radził sobie z Patrykiem Kunem, a po wejściu Daniela Bartla również nie dał się zdominować. Nawet jeśli czeski szkoleniowiec nie wszystkie roszady wcześniej planował, to w praktyce przekonał się, że na kilku pozycjach ma wartościowych zmienników. Jeżeli coś może go martwić, to postawa młodszych zawodników w środku pola. Zylla przeszedł obok meczu, a Pałaszewski grał niepewnie. Nic dziwnego, że ta dwójka została zmieniona najszybciej.

Śląsk dzięki tej wygranej przynajmniej na chwilę wskoczył na podium. Raków może stracić pozycję lidera jeżeli Legia nie da plamy z Lechią Gdańsk.

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...