Arka Gdynia złapała ostatnio trochę zwycięstw, ale jednak zwracało uwagę, że punktowała w starciach ze słabymi ekipami. Resovia, Zagłębie czy Sandecja to żadni herosi futbolu, używając sporego eufemizmu, bo przecież choćby ekipa z Nowego Sącza gnije na dnie tabeli, mimo że po meczu z ekipą Mamrota nieco wzięła się w garść. I teraz tak: wiadomo, że Widzew bardziej straszy marką niż rzeczywistą jakością, ale jednak starcie z łodzianami to zawsze większa odpowiedź niż bójki z wyżej wymienionymi. No i z perspektywy kibiców Arki niestety: ta odpowiedź nie należy do najbardziej optymistycznych.
Arka przegrała z Widzewem 1:2 i można się zastanawiać, czy naprawdę aż tak zasłużenie, natomiast w ostatecznym rozrachunku nie ma to większego znaczenia. Cokolwiek tu napiszemy, punktów z tego nie będzie – Widzew był skuteczniejszy i zgarnął trzy punkty.
Natomiast rozważając, mecz w wykonaniu Arki miał różne etapy.
W pierwszej połowie goście niezbyt nas przekonywali. Znów mieli problem z kreowaniem akcji w ofensywie, przypomniały się te straszne i niedawne czasy, kiedy w kilku spotkaniach z rzędu gdynianie potrzebowali do bramki rzutu karnego, bo w inny sposób nie szło. Jeśli chodzi więc o pierwsze 45 minut, to Arce można zapamiętać głównie główkę Wolsztyńskiego. Mleczko odbił piłkę, toteż wyglądało to w miarę groźnie, ale bez przesady – gdyby bramkarz Widzewa przepuścił ten strzał, mówilibyśmy o błędzie.
No i to Widzew był lepszy, a przede wszystkim: konkretniejszy. Przynajmniej jeśli chodzi o dochodzenie do sytuacji, bo wiele rozbijało się o skuteczność Czubaka. Już w czwartej minucie napastnik trafił w słupek w sytuacji sam na sam z Kajzerem, a pół godziny później wymyślił rzecz wręcz nieprawdopodobną. Dostał podanie na piąty metr, Kajzer był już dawno na grzybach, więc wystarczyło tylko puścić strzał na pustaka. Czubaka to przerosło i przeniósł piłkę, cholera wie, gdzie. Jasne, nie było to najwygodniejsze podanie, Czubak musiał działać instynktownie, natomiast przestańmy szukać takich wytłumaczeń. Musi to strzelić, skoro raczej nie bierze udziału w zajęciach w wyrównawczych z WF-u.
Tyle dobrego dla niego, że te dwie zmarnowane sytuacje przedzielił bramką.
Nowak uderzył po rożnym w słupek, Czubak dopadł do piłki i wówczas akurat wykazał się skutecznością. Łatwo, bo z kilku metrów, ale jak pokazała przyszłość, nie ma rzeczy oczywistych.
Arka w tych ostatnich minutach pierwszej połowy spała i zastanawialiśmy się, czy Mamrot zdoła swoją ekipę w jakikolwiek sposób pobudzić, ponieważ przy tym stylu goście nie mogliby myśleć o punktach. To się udało. Gdynianie po przerwie przestali pajacować i szybko doprowadzili do remisu. Uderzył Żebrowski, Mleczko zdołał dotknąć piłkę, ale strzał był na tyle silny, że golkiper Widzewa sparował futbolówkę tylko na słupek. A ten nie był już tak pomocny i odbił próbę Żebrowskiego za linię bramkową.
Co więcej, to nie musiał być koniec konkretów w wykonaniu Arki. Próbę Młyńskiego w okolice wideł świetnie sparował Mleczko. Później bramkarz Widzewa się nie popisał przy strzale Letniowskiego z dystansu, kiedy interweniował w stylu Ignaczaka i do piłki dopadł Żebrowski, ale rehabilitacja była natychmiastowa: Mleczko się rzucił i wyblokował strzał zawodnika Arki z paru metrów.
Pomyśleliśmy: no, wzięli gdynianie do roboty, zaraz im wpadnie.
Taki figiel. Strzelili łodzianie. Pierwsze uderzenie Możdżenia zostało jeszcze zablokowane, ale do piłki dopadł Robak i pierdyknął tak, że Kajzer nie zdołał złączyć nóg. Wpadło i Widzew wyszedł na prowadzenie, które w tamtym momencie nie było takie oczywiste.
Później Arka próbowała jeszcze odpowiedzieć za sprawą Kwietnia czy Młyńskiego, ale było widać, że ta bramka podcięła jej skrzydła. Już witała się z gąską, już miała na wyciągniecie ręki prowadzenie i trzy punkty, a tutaj gong. Gong, który ją złożył.
Przegrać z Widzewem – dziś żaden powód do dumy. Arce to „się udało” i nie zmniejszyła straty do Bruk-Betu i ŁKS-u, choć szansa była naturalna. Co gorsza, jak popatrzeć na grę gdynian, wcale nie można być specjalnym optymistą.
Widzew – Arka 2:1
Czubak 22′ Robak 61′ – Żebrowski 47′
Fot. Newspix