Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

25 listopada 2020, 15:30 • 8 min czytania 29 komentarzy

W rankingach zaufania społecznego nikt nie zanotował takich spadków, atakowani są już właściwie ze wszystkich stron, tydzień po tygodniu identyczne zarzuty wobec nich formułowali przedstawiciele skrajnej prawicy i lewicy. Policjanci mają za sobą fantastyczny miesiąc, podczas którego przekonali się na własnej skórze, jakim tragicznym zaniechaniem było zrzucanie z automatu wszystkich skarg dotyczących ich działalności. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Nie odczuwam żadnej satysfakcji, ale jednocześnie jestem niemal pewny – wystarczyło słuchać głosów krytyki, zamiast topić je w zalewie komunikatów o “wzorcowo zabezpieczonym meczu” i “profesjonalnie przeprowadzonej akcji”. Jaki bowiem jest dzisiaj największy problem policji? To, że na Facebooku Julki udostępniają sobie zdjęcia funkcjonariuszy? To, że parę wulgarnych kobiet szarpie im tarcze? No nie, ich problemem jest fakt, że powoli przestaje się im wierzyć. A przestaje się im wierzyć, bo latami ignorowali patologię we własnych szeregach.

Kiedyś napisałem dość długi tekst o moich przeżyciach z policjantami – uznając jednocześnie swą wielką winę, że nie zawsze z ochotą wykonywałem ich polecenia. Natomiast już wtedy byłem świadomy – a dziś widzę to jeszcze wyraźniej – że największym problemem wcale nie jest jeden czy drugi zamaskowany i znerwicowany policjant. Nie jest największym problemem, że na komisariatach dochodzi do pobić, że za atak na zamaskowanego funkcjonariusza w kominiarce, którego nie da się odróżnić ani od kibica, ani od bojownika organizacji antyfaszystowskiej, odpowiada się identycznie jak za atak na umundurowanego przedstawiciela prewencji. Ich wszystkie uchybienia, błędy, przekroczenia uprawnień czy akty brutalności można było spokojnie zamknąć w szkatułce z napisem “nieliczne incydenty”.

Szkatułkę odłożyć na półkę i dalej utrzymywać, że to totalny margines w służbie, której jedynym celem jest poprawa bezpieczeństwa i jakości życia Polaków.

Ale niestety, tak wtedy jak i dzisiaj, zatrważający jest brak możliwości dochodzenia swoich praw przez pokrzywdzonych, brak jakiegokolwiek uderzenia się w pierś, w chory sposób rozumiana solidarność, która nakazuje z miejsca negować wiarygodność każdego filmiku z brutalnym funkcjonariuszem.

Reklama

Pisałem tak:

Wobec policyjnej brutalności, nigdy nie było raczej możliwości, by w jakikolwiek sposób zaprotestować. Nie było możliwości, by powiedzieć: chciałbym, by coś takiego już nie miało miejsca. Życzyłbym sobie, by winny tej nieuzasadnionej interwencji został ukarany czy chociaż upomniany. Nie było wyższej instancji, nie było drogi odwoławczej i apelacyjnej, nie było… Nie było szans w starciu osiedlowego szczurka z majestatem państwa w osobie dumnego rycerza w czarnym pancerzu.

Wtedy zrozumiałem – tego zdania trzymam się do dziś – że gorsza od jakiejkolwiek patologii policyjnej jest milcząca zgoda na tuszowanie, bagatelizowanie czy wręcz pogłębianie patologii. Szokujące nie są słowa: „na chuj to czytasz, podpisuj”, ale fakt, że w pomieszczeniu pełnym innych policjantów żaden z nich nie powie: „ej, Rudy, przestań, niech sobie przeczyta”. Szokujące nie jest ostre obchodzenie się z bandytą, który właśnie popełnił przestępstwo, ale fakt, że przy okazji skopany może zostać przypadkowy przechodzień, który ośmieli się zdarzenie sfilmować. Szokujące nie jest, że na komisariatach są miejsca bez monitoringu, w które zaciąga się zatrzymanych, ale fakt, że cały komisariat te miejsca zna i nie ma ani jednego człowieka zdolnego do reakcji.

Szokujące jest, że Związek Zawodowy Policjantów protestuje zawzięcie przeciw skazaniu za nieuzasadnione użycie broni funkcjonariusza, który postrzelił niewinnego kibica w Tychach, ale milczy wobec przypadków katowania czy wręcz zakatowania na komisariacie. Policja działa w tych sprawach jak kibice. Omerta, zmowa milczenia, nie zostawiać swoich na polu bitwy, jak cię złapią za rękę – mów, że nie twoja ręka. A już szczególnie, jeśli sprawa dotyczy „podludzi”. Obrzydliwe określenie? Ale przecież wystarczy spojrzeć w komentarze sprzed kilku lat, choćby po wspomnianej śmierci chuligana na boisku w Knurowie. „Podludźmi” dla wszystkich „nadludzi” są w pierwszej kolejności kibice, w drugiej „dresiarze” znani obecnie jako „Sebixy”, dalej drobni złodzieje i reszta klienteli nadającej się do poprawczaka. Jeśli w sprawach, gdzie doszło do przekroczenia uprawnień chodziłoby o biznesmena, bankiera czy chociaż taksówkarza – może ktoś w policji otrzymałby naganę. Ale gdy ofiarą pada ktoś z marginesu, nie stanie w jego obronie absolutnie nikt. A już na pewno nie Związek Zawodowy Policjantów, którego jednym z celów powinno być przecież oczyszczenie środowiska ze zwyrodnialców z pałkami, „Sebixów” w mundurach.

Że się należy? Z tego co wiem za zniszczenie mienia na przykład należy się kara aresztu, ograniczenia wolności do roku lub grzywny, a nie kara wpierdolu i upokorzenia na komisariacie, a następnie aresztu, ograniczenia wolności do roku lub grzywny. To dość istotna różnica w pojmowaniu prawa. I przyczyna, dla której co jakiś czas z komisariatów będzie wybijać gromadzące się w nich szambo. Czasem będzie to pobicie, oby jak najrzadziej śmierć. Ale pokazowa wymiana kadr po ujawnieniu przez TVN kulisów sprawy Igora Stachowiaka nie zmieni mentalności i przyzwyczajeń na samym dole.

No i co się właściwie zmieniło? Chyba tylko tyle, że grupa “podludzi” się sukcesywnie zwiększa. Kiedyś podczłowiekiem był każdy uczestnik Marszu Niepodległości, przypadkowo spryskany gazem, dzisiaj zawinięty uczestnik Strajku Kobiet, który akurat znalazł się w złym miejscu i złym czasie. Wręcz nieprawdopodobne, jak wszystko się składa na jeden obrazek, przecież to są dokładnie te same zdania padające w dokładnie tych samych sytuacjach.

Reklama

– Bezpodstawne użycie siły, spałowaliście ludzi, którzy grzecznie stali.
– Nie wykonywali zaleceń służb porządkowych, część z nich zachowywała się agresywnie.
– Postrzeliliście bronią gładkolufową niewinnego człowieka.
– Użycie środków przymusu bezpośredniego w postaci strzałów gumowymi pociskami było uzasadnione przebiegiem zdarzeń.
– Spałowaliście, spsikaliście gazem, poszarpaliście posłów, dziennikarzy, fotoreporterów.
– Znajdowali się w agresywnym tłumie, byli wielokrotnie wzywani do zachowywania się zgodnie z zaleceniami służb porządkowych, część z nich łamała prawo.

Nigdy: “tak, zjebaliśmy, sorry”. Jak wyłapują trzydziestu ludzi z liczącego tysiąc osób tłumu, to zawsze “najbardziej agresywnych chuliganów”. Jak trafiają bronią gładkolufową, którą celuje się wybitnie trudno (policjanci przed sądem w sprawie jednego z kibiców GKS-u Tychy udowadniali nawet, że nie da się przewidzieć jak dokładnie broń zadziała), to zawsze w “prowodyrów, którzy czynnie napadli na funkcjonariuszy”. Musi być naprawdę dobry materiał filmowy, naprawdę korzystny klimat polityczny, by ktokolwiek pociągnął do odpowiedzialności kogokolwiek w tej instytucji. A nawet oczywiste sprawy, jak skopanie przez tajniaka jednego z uczestników Marszu Niepodległości na oczach fotoreporterów i kamer, wloką się latami.

Ale czy właściwie możemy ich winić? My, jako społeczeństwo? Śledziłem te listopadowe reakcje dość wnikliwie, jak zawsze, gdy jest okazja popisać się tzw. symetryzmem.

11 listopada policyjny pocisk masakruje twarz 74-letniego reportera, liczni spokojni uczestnicy Marszu Niepodległości są gazowani, zatrzymywani, spisywani i szarpani w ramach rewanżu za agresywne zachowanie kilkudziesięciu uczestników tej samej manifestacji. Oczywiście Internet momentalnie obiegają obrazki, Twitter puchnie od filmików, zdjęć, ustnych relacji.

Gdy jedna strona piętnuje policyjną brutalność oraz jej nową broń – wkraczanie w tłum gromadki zamaskowanych funkcjonariuszy w cywilu, wyekwipowanych w pałki teleskopowe, druga strona mówi wprost: dobrze, że policja spacyfikowała nazioli. Mija kilka dni i dokładnie te same metody są zastosowane wobec uczestników Strajku Kobiet, łącznie z wkroczeniem tej zamaskowanej brygady. I teraz to jedna strona panikuje, że “reżimowe tituszki” robią nam Białoruś, druga z kolei przebąkuje, że mogli jeszcze mocniej rozganiać te protesty.

My, obywatele, samych siebie nie szanujemy. Gdy policjant gazuje typa, którego jedyną winą jest znajdowanie się w okolicy szarpaniny z policją, to nie interesuje mnie, czy szarpią się aktualnie uczestnicy Marszu Niepodległości czy Strajku Kobiet. Gdy ktoś niewinny dostaje bronią gładkolufową, to chciałbym dokładnych wyjaśnień, niezależnie, czy kula dosięga pleców Roberta Bąkiewicza czy Marty Lempart. Ale jak tu cokolwiek wyjaśniać, gdy działaniom na granicy prawa, a moim zdaniem z przekroczeniem tych granic, dopingują raz jedni, raz drudzy. “Dobrze, dzielni policjanci, jechać z tym bydłem” – pomyśleli jedni. Pomyśleli drudzy. Tylko terminy im się nie zgrały.

Najbardziej poszkodowana jest w tej awanturze policja.

To ona odpowiada wizerunkowo, pewnie część z policjantów, którzy dopuścili się najbardziej oczywistych błędów poniesie jakieś konsekwencje dyscyplinarne. To zaufanie do nich topnieje, to oni znajdują się pod ostrzałem polityków, w tym momencie już i z prawa, i z lewa. Ale nie mam zamiaru się litować, bo to również ich zaniechania. Jak długo można apelować o kamery na każdym mundurze, które z miejsca rozjaśniałyby 3/4 “spornych” kwestii? Jak długo można apelować, by broń gładkolufowa nie była używana w sytuacjach, w których osoby łamiące prawo mieszają się swobodnie z tłumem? By każdy funkcjonariusz, który dba o bezpieczeństwo manifestacji miał własny numer, ograniczający możliwości ukrywania policyjnych brutali w tłumie zamaskowanej prewencji?

Najkrócej rzecz ujmując: jak długo można apelować o transparentność, o jawność i klarowność zasad działania i samych działań?

Tak długo, aż pałka, gaz i noc na dołku dotknie już wszystkich grup społecznych? Kibice, narodowcy, górnicy, feministki, prawaki, lewaki, fotoreporterzy, przedsiębiorcy, rolnicy – ile jeszcze grup musi zobaczyć, jak bezradny jest pokrzywdzony obywatel wobec tego nienaruszalnego giganta, by coś się zmieniło? Nie mam złudzeń, jak teraz się nie zmienia, to już się nie zmieni nigdy. I czasem po prostu trzeba wliczyć w koszt ulicznej manifestacji czy kibicowskiego wyjazdu, że ktoś nabije sobie siniaka, a ktoś zapłaci grzywnę za wyczyn kolegi.

W końcu policja “używając środków przymusu bezpośredniego przywróciła porządek, a następnie zatrzymała najbardziej agresywnych chuliganów, którym postawiono już zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza policji”.

Ktoś powie: to czas na zmiany, teraz jest szerokie poparcie, od prawa do lewa, bo każdy widzi, że problem nie jest wydumany, naprawdę istnieje. Boję się, że odpowiedzą mu dwa głosy.

– Jak kiboli pałowali, to żeś siedział cicho, ale Julki słusznie dostały klapsa, to już cała policja do reformowania! – krzyknie łysiejący pan pod pięćdziesiątkę.

– Zestawiasz pan bydło ze stadionów, niegodne splunięcia i jakiejkolwiek litości, z inteligencją na ulicach Warszawy? – dopyta elegancko ubrany publicysta.

I policja dalej będzie robić swoje. Przy dopingu raz jednych, raz drugich. I krzywdzie raz jednych, raz drugich.

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
7
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Felietony i blogi

Komentarze

29 komentarzy

Loading...