Reklama

Czy Krzysztof Piątek to dobra druga opcja dla ataku reprezentacji?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 listopada 2020, 14:52 • 8 min czytania 7 komentarzy

Na twarzy Krzysztofa Piątka znowu zagościć może uśmiech rewolwerowca. Nie jakiś szczególnie bezczelny, nie jakiś szczególnie szeroki, bo na to jeszcze stanowczo za wcześnie, ale już taki delikatny, z poczuciem satysfakcji i ulgi, jak najbardziej. Bo czemu nie? Ostatnie tygodnie zepchnęły wszystkie jego problemy na drugi plan. Bramka i asysta w Bundeslidze. Kontuzja głównego klubowego konkurenta. Perspektywa gry w pierwszym składzie Herthy do końca roku. Trafienie w towarzyskim meczu z Ukrainą. Piona ma szansę wrócić na prostą. I właściwie zanosi się na to, że to właśnie on będzie numerem dwa w ataku reprezentacji Polski na Euro. 

Czy Krzysztof Piątek to dobra druga opcja dla ataku reprezentacji?

Piątek to bohater jednej z najbardziej spektakularnych piłkarskich historii ostatnich lat w polskiej piłce. Tempo, w jakim podbił Serie A, strzelając bramkę za bramkę i stając się topowym snajperem ligi, było nieprawdopodobne. To była kosmiczna osobliwość, wynaturzenie, piękne połączenie talentu, zmysłu strzeleckiego, sprytu, sprzyjających okoliczności i szczęścia. Był moment, kiedy wpadało mu wszystko. Cieszynka z pistoletami królowała. Ludzie szaleli na jego punkcie. Miał swoje pięć minut i skrzętnie z nich korzystał.

Ale te pięć minut minęło.

POLSKA WYGRA Z WŁOCHAMI? KURS 5,51 W TOTOLOTKU!

Pojawili się nowi bohaterowie, a on zaczął mieć swoje problemy. Problemy na miarę czasów. Nie można powiedzieć, że mu odbiło, odwaliło, że sodówka, że gwiazdorstwo. Nie, absolutnie. Po prostu przestał strzelać tak często, jak robił to w pierwszym sezonie na obczyźnie, a zarazem uwydatniły się jego braki i deficyty. Pompowany do granic możliwości – przez wszystkich, bez wyjątku, i nic w tym dziwnego – balonik pękł. Okazało się, że Piątek wcale nie ma magicznej mocy, która pozwala mu wykorzystać każdą setkę. Że też pudłuje, że gra słabe mecze, że zalicza puste przeloty, że niewiele sam wykreuje, że do Roberta Lewandowskiego i wielu topowych napastników brakuje mu jeszcze bardzo wiele.

Najpierw spalił się w Milanie, który okropnie męczył bułę i Piątek stał się kozłem ofiarnym tej sytuacji. Strzelał rzadko, grał kiepsko, sprowadzono Zlatana Ibrahimovicia, sprzedano Polaka do Herthy. Do Herthy, która usadowiła go na racjonalnym poziomie pomiędzy robieniem z niego światowej gwiazdy z czasów pierwszego sezonu w Serie A i kompletnie beznadziejnego grajka z początku drugiej kampanii na włoskich boiskach.

Reklama

Piątek ustabilizował swoją pozycję jako bardzo przyzwoity napastnik w bardzo przyzwoitym klubie w silnej europejskiej lidze. Przy tym wcale nie oznaczało to, że jego kłopoty zniknęły, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Nie, wprost przeciwnie. Władzom berlińskiego klubu marzył się bowiem od początku napastnik na miarę Piątka z Genui. Taki, co walnie kilkanaście bramek w kilku meczach i wybuchnie na jego punkcie boom. A Pionę nie było na to stać.

POWYŻEJ 2,5 GOLA W MECZU? TOTOLOTEK OFERUJE KURS 2,14!

Takie nadzieje rozbudził za to sprowadzony z Kolonii Jhon Cordoba. Kolumbijczyk świetnie zagrał w swoim debiucie z Werderem, po którym wygryzł Polaka ze składu. Potem było nieco gorzej, ale liczby dostarczał w miarę regularnie, aż w meczu z Augsburgiem musiał opuścić boisko przed czasem, z powodu kontuzji, która wykluczyła go z gry do końca roku. Piątek wszedł, wypracował bramkę Lukebakio, sam strzelił gola na 3:0 i tak jesteśmy na chronologicznym etapie delikatnego uśmiechu rewolwerowca.

Uśmiechu, który poszerzył się po meczu z Ukrainą. Za to spotkanie przyznaliśmy mu notę 5 z takim wytłumaczeniem:

Swoje zrobił, bo gola strzelił. Ale tak samo jak w przypadku Zielińskiego – nie ma czym się jarać. Piłkarz tej klasy na pustaka musi trafić. Podobało nam się, jak odegrał piłkę z pierwszej do Milika – precyzyjnie, w tempo, miód-malina. Ale miał też złe momenty – poślizgnięcie się po przechwycie Góralskiego, absurdalny straceńczy rajd z początku meczu czy stratę w środku pola, z której zrodziła się kontra. Mimo wszystko przybliżył się do bycia „tym pierwszym, który wchodzi na zmianę, gdy trzeba gonić wynik”. Ale głównie dlatego, że rozczarował Milik, znajdujący się zresztą na krzywej opadającej.

ZWYCIĘSTWO POLSKI LUB REMIS? 2,16 W TOTOLOTKU!

Występ ten dosyć dobrze obrazuje etap, na jakim w swojej karierze znalazł się 25-letni napastnik. Naprawdę trudno zachwycać się jego grą. Powiedzielibyśmy nawet, że męczy i irytuje. Sam nie kreuje sobie pozycji strzeleckich. Nie kiwnie, nie popisze się sztuczką techniczną, nie jest też wielkim wirtuozem gry kombinacyjnej i to delikatnie mówiąc. Ale mimo że nie jest już w bojowym szale sprzed dwóch lat, kiedy trafiał wszystko, ze wszystkimi, i w każdy sposób, to bramki strzelać umie i basta.

A tego właśnie wymaga się od napastnika.

Reklama

Gol z Ukrainą nie był najtrudniejszym w jego karierze, ale wcale nie stał na poziomie trudności posmarowania bułki masłem. Wymagał szybkiej decyzji, odwagi, kalkulacji i dobrego wykonania. Wszystko to było.

I nawet, jeśli niczego innego nie zaprezentował, to trudno się do niego o cokolwiek na poważniej przypieprzyć. Również dlatego, że tak kiepsko zagrał Arkadiusz Milik. Arkadiusz Milik, z którym – jakby nie patrzeć – rywalizuje o miano pierwszego zmiennika Roberta Lewandowskiego. Bo wystawienie ich w duecie przeciwko silniejszemu rywalowi niż trzeci garnitur Finlandii (zagrali z nim bardzo dobrze), co doskonale pokazał bój z Holandią (zagrali fatalnie – Milik ciut lepiej, Piątek ciut gorzej), mija się z jakimkolwiek celem. No chyba, że chcemy być bezzębni.

POLSKA WYGRA Z WŁOCHAMI – KURS 5.50 W SUPERBET!

Na ten moment Piątek wygrywa konkurencję z Milikiem. Napastnik Napoli (no dobra, napastnik się zgadzam, że Napoli – to tylko w papierach) nie gra w klubie i nie będzie grać. Aurelio De Laurentiis jest z nim w stanie permanentnej kłótni, a jako że to specyficznie dumny człowiek, to sami boimy się, jakie szopki będzie robił zimą, kiedy Milik będzie zmienić klub, że przez pół roku, poprzedzające Euro, łapać rytm meczowy. Umówmy się – nie są to najlepsze warunki do optymalnego przygotowania się na duży turniej.

Krzysztof Piątek tego problemu nie ma. Nawet Bruno Labbadia, jego trener z Herthy, zadeklarował, że stoi przed Polakiem bardzo duża szansa wobec kontuzji Jhona Cordoby. Do końca roku sześć bundesligowych spotkań. Można strzelić parę goli. Jeśli to by się Pionie udało, a nie jest to żaden scenariusz science-fiction, to mógłby na dobre wywalczyć sobie dobrą pozycję startową przed wiosną.

No, ale dobra, tyle dywagacji, tyle kontekstu, a zastanówmy się nad tym, jaką druga opcją jest 25-latek dla reprezentacji Polski. Statystyki go bronią. Czternaście spotkań, siedem goli. Bardzo ładnie. Przyjrzymy się komu trafiał, jak i w jakiej był wówczas sytuacji w klubie.

***

Portugalia (2:3) – 11 października 2018

Trafienie: Rafał Kurzawa dośrodkował z rzutu rożnego, Rui Patricio źle obliczył lot piłki, a Piątek wygrał pozycję w powietrzu i wpakował piłkę do bramki Portugalczyków.

Sytuacja w klubie: W gazie. Właśnie zaliczał genialny start na włoskich boiskach, gdzie w pierwszych siedmiu meczach walnął dziewięć goli.

Austria (1:0) – 21 marca 2019

Trafienie: Zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym. Strzał Tomasza Kędziory. Obrona Heinza Lindnera. Piłka spada na głowę Piątka, który z bliskiej odległości kieruje ją głową do bramki.

Sytuacja w klubie: W gazie. Na świeżo po bardzo dobrym starcie w Milanie. Pierwsze siedem meczów bez porażki w nowym klubie, w tym czasie sześć bramek.

Macedonia Północna (1:0) – 7 czerwca 2019

Trafienie: Wielkie zamieszanie. Piątek ekwilibrystycznie uderza futbolówkę, ale w sumie lekko, potem dobić próbują ją jeszcze Lewandowski i Glik, do dzisiaj nie wiadomo, czy dotknęli ją, czy nie, ale ostatecznie wpada ona do bramki Macedonii na konto Piątka.

Sytuacja w klubie: W gazie. Zgrupowanie tuż po świetnym premierowym sezonie w Serie A. 37 meczów, 22 gole.

Izrael (4:0) – 10 czerwca 2019

Trafienie: Tomasz Kędziora wystawia mu piłkę w polu karnym, a on, z ostrego kąta, pakuje ją do bramki.

Sytuacja w klubie: W gazie. Zgrupowanie tuż po świetnym premierowym sezonie w Serie A. 37 meczów, 22 gole.

Izrael (2:1) – 16 listopada 2019

Trafienie: Rzut rożny. Krystian Bielik trafia głową w słupek, Piątek przytomnie dobija.

Sytuacja w klubie: Na hamulcu. Marny strzelecko okres w Milanie. Niby grał regularnie, ale nie strzelał, listopad skończony bez gola.

Finlandia (5:1) – 7 października 2020

Trafienie: Zespołowa akcja Polaków. Damian Kądzior wpada w pole karne, wykłada piłkę na jedenasty metr do Piątka, a ten strzela mocno i pewnie.

Sytuacja w klubie: W boksie. Rozgrywa epizody, przegrywa rywalizację z Jhonem Cordobą.

Ukraina (2:0) – 11 listopada 2020

Trafienie: Fatalnie myli się Andrij Łunin. Piotr Zieliński przyjmuje piłkę i zgrywa ją do Piątka, który ładnym lobikiem posyła piłkę do pustej braki.

Sytuacja w klubie: Między drugim a trzecim biegiem. Zgrupowanie akurat po kontuzji Cordoby, golu i asyście z Augsburgiem.

***

W reprezentacji Krzysztof Piatek strzela bramki co 116 minut. To bardzo przyzwoita średnia. Do tej pory pięć z jego trafień miało miejsce w meczach o punkty, cztery z nich można zaliczyć jako ważne i miarodajne. Zróbmy małą rozpiskę bramek.

  1. Ważne: Portugalia (2:3), Macedonia Północna (1:0), Izrael (2:1), Austria (1:0)
  2. Średnio ważne: Izrael (4:0)
  3. Nieważne: Finlandia (5:1), Ukraina (2:0)

Mianownictwo jest umowne. Wiadomo, że każde trafienie dla kadry smakuje fajnie i przyjemnie, daje spore emocje, ale nie o to w tym chodzi. Portugalia – gol z silnym rywalem. Austria – z wyrównanym rywalem i na wagę trzech punktów w eliminacjach. Izrael i Macedonia Północna – na wagę trzech punktów. Mecze towarzyskie i rozniesienie Izraela naturalnie zaliczamy do lżejszych kategorii, bo bez tych goli raz, że byśmy przeżyli, a dwa, że niewiele stracili.

Fajne jest też to, że Piątek nie zalicza spotkań, w których strzela po dwie-trzy bramki, bo doliczanie mu do statystyk przykładowego dubletu z jakąś Finlandią byłoby znacznie mniej atrakcyjne niż pojedyncze trafienia, dające punkty niezbędne do awansu na Euro. Strzela pojedyncze gole, często w sytuacyjnych zamieszaniach, kotłowaninach, szamotaninach, co pozwala wnioskować, że Piątek jest całkiem atrakcyjną drugą opcją, która miałaby pojawić się na murawie, kiedy nie idzie i trzeba coś rywalowi wcisnąć z połowy okazji.

REZERWOWY STRZELI GOLA – KURS 3.20 W TOTALBET!

I coś czujemy, że właśnie taką rolę będzie pełnił Krzysztof Piątek w reprezentacji pana selekcjonera Jerzego Brzęczka. Gościa, od którego wymagać będzie się stwarzania nieustannego zagrożenia przez ostatnie pół godziny spotkania. Takiego, co wejdzie i nie pozwoli stoperowi zmrużyć oka, bo zaraz się może okazać, że jeden rzut rożny, jedno okamgnienie i już jest inny wynik. I z całą pewnością możemy powiedzieć, że taka rola powinna mu odpowiadać.

To więc ważne zgrupowanie, tygodnie, miesiące dla Krzysztofa Piątka. Idealny scenariusz jest taki, że 25-letni napastnik na dobre odnajduje się w roli reprezentacyjnego jokera, wraca do Herthy, czerpie garściami z nieszczęścia Cordoby, wali parę bramek w Bundeslidze, a kadra śpi spokojnie, bo Robert Lewandowski ma zmiennika w ataku.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

7 komentarzy

Loading...