Kamil Jóźwiak i Krystian Bielik na pewno mają wiele szacunku do Wayne’a Rooneya i w szatni nie witają się z nim uderzeniem otwartą dłonią w kark, tylko znają swoje miejsce w szeregu. No bo ziomo Rooney coś przegrał, ale i coś wygrał – Ligę Mistrzów chociażby, czy pięć razy mistrzostwo Anglii. Można się od niego uczyć, można podpytać „a jaki jest ten sir Alex”. Natomiast wygląda na to, że ten respekt Jóźwiaka oraz Bielika, jak i ich kolegów z Derby względem Rooneya musi tylko wzrosnąć, bo 35-letni były reprezentant swojego kraju będzie miał przez moment sporo do powiedzenia, jeśli chodzi o wybór składu.
Ale po kolei.
Wszystko przez to, że z roboty wyleciał Philipp Cocu. Nie można się dziwić temu zwolnieniu – Derby punktuje fatalnie. Ledwie jedna wygrana w jedenastu meczach, sześć punktów, słabiutki bilans bramkowy 5:16. „Barany” po raz ostatni zwyciężyły na początku października, od tego czasu albo w łeb, albo co najwyżej remis. Oczywiście wypada zwrócić uwagę, że Derby nie dostaje wcale od każdego piątki czy szóstki i te spotkania są na styku, ale za porażki nawet po walce nikt w Championship tej ekipy nie utrzyma.
A ambicje mają tam przecież większe, chcą się kręcić w górnej części tabeli, nie na samym dnie. Też nie po to Khalid bin Zayed Al Nahyan przejmuje klub za 60 baniek w europejskiej walucie, by drżeć przed League One. No, naprawdę nie było rady: Cocu musiał polecieć. I poleciał.
Razem z nim dwóch asystentów, więc lejce przejmują inni członkowie sztabu: Justin Walker, Shay Given, Liam Rosenior i Rooney właśnie, bo on przychodząc do Derby, został włączony do kadry szkoleniowej. Jednak wiadomo: gdy na pokładzie był Cocu, to Rooney głównie się przyuczał, nie decydował o wyjściowej jedenastce, a teraz – przynajmniej na chwileczkę – jego rola będzie większa.
– Poproszono mnie, abym był częścią sztabu szkoleniowego, który pomoże drużynie w przygotowaniach do kluczowego meczu z Bristol City w następną sobotę. Razem z trenerami porozmawiamy z piłkarzami w poniedziałek – stwierdził 35-latek (cytat za devilpage.pl).
Naturalnie, klub musi i szuka nowego szkoleniowca, który wyprowadzi zespół na prostą, ale tenże zespół jednocześnie musi rozgrywać mecze i szukać punktów, gdzie tylko się da. Nawet z Bristolem, który – w przeciwieństwie do Derby – radzi sobie całkiem przyzwoicie i zajmuje miejsce barażowe.
Dla Rooneya to ciekawe wyzwanie, nie ukrywa przecież, że po skończeniu kariery ma plan zostać przy futbolu jako szkoleniowiec. Mówił: – Trenerka mnie pasjonuje i gdy przestanę grać w piłkę, bardzo chcę zostać trenerem. Dopiero jeśli to by mi się nie udało, myślałbym na przykład o pracy w telewizji.
Kto wie, może taki chrzest bojowy Rooneyowi się przyda, bo sytuacja jest trudna. Ciekawy eksperyment. Rooney zna ten zespół z boiska, wie, gdzie drużyna nie funkcjonuje, w jakich elementach ma kłopoty, które momenty meczu są dla niej najgorsze. No, ale wiedzieć to jedno, a umieć to naprawić – drugie. Rooney z kolegami pewnie długo nie będą rządzić, w takich warunkach drużyna potrzebuje jednak doświadczonego menadżera, ale będziemy ciekawi jak Derby zafunkcjonuje w najbliższym meczu.
No i czy Rooney zdejmie siebie z boiska?
Fot. Newspix