Reklama

Czas zapunktować

redakcja

Autor:redakcja

05 listopada 2020, 02:19 • 4 min czytania 33 komentarzy

Spotkanie z Benfiką naprawdę przyjemnie się oglądało, pomimo negatywnego wyniku. Starcie z Rangersami aż tak efektowne już nie było, różnica klas zarysowała się bardzo wyraźnie, lecz Lech Poznań także i w Glasgow nie przyniósł wstydu. Summa summarum – przegrał minimalnie. Dzisiaj jednak „Kolejorz” podejmuje u siebie Standard Liege, a zatem drużynę, która po dwóch kolejkach fazy grupowej Ligi Europy – podobnie jak poznaniacy – ma na swoim koncie okrągłe zero punktów. Ba, belgijska ekipa na tle Benfiki i Rangersów zaprezentowała się gorzej od Lecha. Jeżeli zatem podopieczni Dariusza Żurawia mają zamiar zapunktować w pucharach, to lepszej okazji raczej nie będzie.

Czas zapunktować

Lata oczekiwania na punkty

Kiedy ostatni raz polski klub zgarnął trzy oczka w fazie grupowej któregoś z europejskich pucharów? Cóż, nie jest to może futbolowa prehistoria, bez przesady, ale trochę wody w Wiśle zdążyło od tego czasu upłynąć. 7 grudnia 2016 roku, zwycięstwo Legii Warszawa 1:0 nad Sportingiem Lizbona w Lidze Mistrzów. W wyjściowej jedenastce „Wojskowych” między innymi Michał Kopczyński. Z ławki zameldował się na murawie Maciej Dąbrowski. Co tu dużo gadać, stare dzieje. A żeby przypomnieć sobie ostatnie zwycięstwo przedstawiciela Ekstraklasy w grupie Ligi Europy, trzeba się cofnąć jeszcze o rok. Konkretnie – do 26 listopada 2015 roku, gdy Legia pokonała FC Midtjylland.

LECH WYGRA ZE STANDARDEM? KURS: 2,20 W TOTOLOTKU!

Miesiąc wcześniej swoje ostatnie zwycięstwo na tym etapie pucharowych zmagań zanotował natomiast Lech. Podopieczni Jana Urbana sensacyjnie pokonali wówczas Fiorentinę na wyjeździe. W pierwszym składzie „Kolejorza” znajdowali się tacy piłkarze jak Denis Thomalla, David Holman, Dariusz Formella czy Abdul Aziz Tetteh. No i naturalne nie było w poznańskiej drużynie ani jednego zawodnika, który może dzisiaj pojawić się na murawie przeciwko Standardowi. Lech w ciągu tych pięciu lat zdążył się całkowicie odmienić kadrowo.

Cholera, no przydałoby się przełamać niemoc i wreszcie coś wygrać.

Reklama

Oczywiście nie oczekujemy od Dariusza Żurawia, że wyrzeknie się ofensywnej tożsamości swojego zespołu i poszuka trzech punktów za wszelką cenę. To byłoby zaprzeczeniem całej dotychczasowej przygody Lecha w Lidze Europy. Ale umówmy się – co innego porażka po efektownej wymianie ciosów w starciu z Benfiką, która wydała na zawodników blisko sto milionów euro, a co innego ze Standardem Liege, który w poprzednim sezonie belgijskiej ekstraklasy uplasował się przecież niżej niż Charleroi. Zresztą w sezonie 2020/21 jest jak na ten moment podobnie. Les Rouches to nie jest oczywiście rywal, którego można choćby w najmniejszym stopniu lekceważyć, lecz nie ma również powodów, by przesadnie się Belgów obawiać. „Kolejorz” udowodnił już, że z przeciwnikiem tego kalibru może się uporać.

LECH ZREMISUJE ZE STANDARDEM? KURS: 3,45 W EWINNER!

Powrót Tiby

Niewątpliwym powodem do optymizmu dla Lecha jest powrót paru ważnych zawodników, którzy nie mogli zagrać w Glasgow. Przede wszystkim – do gry gotowy jest Tiba, piłkarz absolutnie kluczowy dla taktycznej układanki Żurawia. Jego nieobecność była bardzo odczuwalna na Ibrox. Do dyspozycji trenera wrócili także Crnomarković i Kamiński. To oznacza, że pauzować będzie na dobrą sprawę wyłącznie Bohdan Butko. Dużo większe kłopoty kadrowe ma tymczasem Standard. Zinho Vanheusden, być może największa gwiazda zespołu i lider linii defensywnej, nabawił się ostatnio poważnego urazu, który wykluczy go z gry na kilka miesięcy. Do tego dochodzi kilka innych absencji z powodu koronawirusa i kontuzji.

Philippe Montanier będzie się musiał nagłowić nad zestawieniem formacji defensywnej.

Vanheusden to lider zespołu. Mają go w Standardzie kim zastąpić, ale to nigdy nie będzie zastępstwo jeden do jednego. Mówimy o obrońcy, z którym Belgowie wiążą obecnie największe nadzieje również w kontekście reprezentacji kraju. Zresztą to nie chodzi tylko o same umiejętności w defensywie. On jest sercem Standardumówił Mariusz Moński w programie „Stacja Bułgarska”.

Oczywiście to nie jest tak, że kłopoty kadrowe Standardu czynią nagle z Lecha murowanego faworyta dzisiejszego meczu. Znowu – nie popadajmy w skrajności. Ale, jako się rzekło, o lepszą okazję do zwycięstwa będzie w tej grupie bardzo trudno. Rywal najsłabszy z całej trójki, dodatkowo dotknięty paroma poważnymi stratami personalnymi. Warto byłoby te sprzyjające okoliczności wykorzystać. Tym bardziej że dla Lecha to tak naprawdę ostatnia szansa, by choć spróbować włączyć się do walki o wyjście z grupy.

STANDARD WYGRA Z LECHEM? KURS: 3,05 w TOTALBET!

Na pewno porażka z Belgami nie będzie żadną sensacją, ale – powiemy wprost – trudno będzie trzeciego oklepu z rzędu nie potraktować w kategoriach rozczarowania. Czas zapunktować.

Reklama

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Liga Europy

Anglia

Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru

Maciej Szełęga
1
Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru
Anglia

Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Dominik Piechota
9
Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Komentarze

33 komentarzy

Loading...