Nie napiszemy, że mecz w Pruszkowie był dla Lecha Poznań spacerkiem. Znicz strzelił dwa gole, w końcówce próbował jeszcze poszarpać i ostatecznie Kolejorz wygrał tylko jedną bramką. Ale to wystarczyło. Przy problemach w lidze i braku punktów w Lidze Europy dokładanie sobie kolejnych problemów w postaci dogrywki czy porażki w Pucharze Polski byłoby aż nierozsądne ze strony lechitów. Bohaterem tego zwycięstwa był Dani Ramirez, autor dwóch goli.
Dariusz Żuraw nie zaskoczył nikogo tym, że na starcie ze Zniczem wystawił ultrarezerwowy skład. Właściwie z podstawowej jedenastki w zespole Kolejorza ostał się tylko Skóraś (choć grał nie na swojej nominalnej pozycji) oraz Ramirez, który do składu wskoczył dopiero na rozgrzewce. Początkowo w wyjściowym składzie przewidziany był Marchwiński, ale widocznie wychowanek Lecha doznał jakiegoś urazu i Hiszpan zajął jego miejsce.
Złośliwi powiedzieliby, że w ten sposób los podjął dobrą decyzję za trenera Kolejorza. Ale czy dziwimy się, że Żuraw wystawił w Pruszkowie rezerwy? Kompletnie nie. To był tak naprawdę jedyny mecz, w którym faktycznie szkoleniowiec Lecha mógł sobie pozwolić na rotacje. Wcześniej – Benfica, liga, Rangersi. Zaraz Standard, Raków czy Legia. Przy dość wąskiej kadrze zespołu trzeba było dać kiedyś odpocząć Ishakowi, Satce, Moderowi czy Tibie.
Znów gol po stałym fragmencie
No i Lech w tym rezerwowym składzie sobie poradził. Oczywiście wciąż miał symptomy typowo lechowe. Otóż stracił bramkę po stałym fragmencie gry – cóż za zaskoczenie. Ponadto zmiany rozregulowały nieco grę Kolejorza, bo po błędzie w ustawieniu debiutującego Niewiadomskiego padł drugi gol dla Znicza. Poza tym Muhar miewał powroty w stylu sławnego pressingu Macieja Iwańskiego.
Ale trudno tutaj na Kolejorza psioczyć, bo właściwie nie było momentu, w którym to nie lechici prowadziliby grę. Poznaniacy oddali zdecydowanie więcej strzałów, mieli bardzo wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, bombardowali pole karne Znicza dośrodkowaniami. Strzelili trzy gole, a przy odrobinie lepszej koncentracji przy wykończeniu mogliby strzelić i pięć.
Kilka pozytywów
Na pewno cieszyć kibiców Lecha może powrót do formy Daniego Ramireza, który ostatnio wyglądał dość niemrawo i po prostu przeciętnie. Dziś sieknął dwie sztuki, a zwłaszcza ta pierwsza bramka była wyjątkowej urody. Piłka w lekkim koźle, skraj pola karnego, bomba z lewej nogi w samo okienko. Aż sam Hiszpan miał minę z cyklu “uhu, siadło…”. Ponadto budujący dla fanów Kolejorza może być kolejny występ z golem Mohameda Awwada. Izraelczyk przytomnie wykończył zgranie przewrotką Niki Kaczarawy, po przerwie jeszcze raz trafił do siatki, ale sędzia odgwizdał spalonego w akcji poprzedzającej ten strzał.
A, Kaczarawa. Dziwnie się go ogląda, bo przy jego warunkach fizycznych wydawałoby się, że chłop będzie tylko dostawiał głowę do dośrodkowań. A dziś i się zgrabnie zastawił, i podryblował, i zgrał do Awwada przewrotką, i wykonał kluczowe podanie przy drugim trafieniu Ramireza. Odegrał dziś ważną rolę przy dwóch golach i trochę zmazał plamę po swoim kiepskim występie z Cracovią.
No i na plus jeszcze zagrał dziś Sykora, po którym widać, że ma smykałkę do grania kombinacyjnego. Oczywiście – wiemy, że to wszystko na tle drugoligowego Znicza. Ale po prostu każdy z tych zawodników zostawił na boisku coś pozytywnego.
Złe wieści dla Lecha są natomiast takie, że – tak jak wspomnieliśmy – kontuzji prawdopodobnie doznał Filip Marchwiński. Poobijany jest też Alan Czerwiński. O ile Marchwiński to tylko rezerwowy, o tyle Czerwiński jest już podstawowym obrońcą na pozycji, gdzie jedynym zdrowym zastępcą jest na ten moment tylko Michał Skóraś. Bohdan Butko widocznie też dochodzi do siebie po urazie, bo dzisiaj nie dostał nawet minuty.
No nic. Awans odhaczony, teraz wszystkie oczy na “misję Liege”.
Znicz Pruszków – Lech Poznań 2:3 (1:1)
Wichtowski (28.), Zagórski (68.) – Awwad (18.), Ramirez (50., 58.)
fot. NewsPix