Jan Błachowicz nie musiał długo czekać na swojego rywala w pierwszej walce obronnej pasa wagi półciężkiej UFC. Wczoraj Dana White, prezydent organizacji, potwierdził, że rywalem Polaka będzie Israel Adesanya, mistrz wagi średniej. Dla cieszynianina to wyzwanie o wielkiej skali, marketingowo będzie niesamowitą trampoliną, ale i sportowo Błachowicz nie jest bez szans. Nawet mimo tego, że na Adesanyę w oktagonie nikt jeszcze sposobu nie znalazł.
Tuż po zdobyciu pasa przez Polaka rozpoczęły się dywagacje na temat rywala w pierwszej walce obronnej. Najbardziej ekscytującym bojem byłby oczywiście ten z Jonem Jonesem, dominatorem tej kategorii wagowej, który zwakował pas przed starciem Błachowicza z Dominickiem Reyesem. „Bones” jednak do powrotu do oktagonu się nie kwapi – nadal przebąkuje o przejściu do wagi ciężkiej, ale póki co zajmuje się tylko twitterowymi przepychankami z całym światem. Drugą opcją był rewanż z Reyesem, którego Błachowicz rozbił miesiąc temu. Trzecia – ta najbardziej prawdopodobna jeszcze do niedawna – była taka, że Janek zawalczyłby ze zwycięzcą nadchodzącego starcia Thiago Santosa z Gloverem Teixeirą.
Ale te wszystkie rozważania poszły w odstawkę, gdy do cięższej kategorii wagowej zechciał trafić Israel Adesanya. „Izzy” zrobił sobie z kategorii średniej własne królestwo i rozbijał każdego w sposób momentami wręcz ośmieszający. Na tej samej gali, na której Błachowicz zdobył pas, tenże Adesanya znokautował również niepokonanego do tej pory Paulo Costę. Brazylijczyk miał być tym, który odbierze „The Last Stylebenderowi” pas, a tymczasem w oktagonie nie zrobił kompletnie nic. Adesanya upuścił złej krwi z tej rywalizacji – najpierw nokautując rywala, a później… symulując uprawianie stosunku z Brazylijczykiem, czym wzbudził spory skandal w mediach.
Ale mniejsza o skandalach – Adesanya szukał wyzwania.
Nie kręciło go rozbijanie kolejnych rywali w swojej kategorii wagowej, nie widział na siebie rywala. I też samo UFC nie chciało chyba zestawiać go z kolejnymi przeciwnikami, których spokojnie by rozbił. „Izzy” przebąkiwał o przejściu do cięższej kategorii wagowej i zamarzyło mu się wejście do elitarnego grona posiadaczy dwóch dywizji jednocześnie. Tylko czterech zawodników do tej pory miało jednocześnie dwa pasy na biodrach. I mówimy tutaj o legendach MMA – Daniel Cormier, Conor McGregor, Amanda Nunes i Henry Cejudo.
Adesanyę to kręci, ale i kręci Danę White’a, który wczoraj na konferencji prasowej po UFC Vegas 12 przyznał: – Rozmawiałem wczoraj z Israelem, chce przejść do wagi półciężkiej. I zawalczy o pas z Błachowiczem.
Dla Polaka to będzie ogromna szansa. Przede wszystkim marketingowa – Adesanya jest jednym z najchętniej oglądanych zawodników w UFC. W oktagonie robi show, walczy w ekstrawaganckim stylu, w gierkach medialnych czuje się jak ryba w wodzie. Ale generalnie takie starcie będzie dla Błachowicza skokiem w nieznane. „Izzy” znakomicie trzyma dystans, czaruje rywali, jego wysokie kopnięcia są zabójcze dla rywali. Ale w półdystansie może nie być tak skuteczny – zwłaszcza, gdy będzie musiał przystosować się do nowej wagi i do cięższych rywali.
A Błachowicz doskonale wie, co to walka w wadze półciężkiej.
Błachowicz ma mnóstwo do stracenia – zwłaszcza pas. Ale do wygrania – paradoksalnie – jeszcze więcej. Wciąż nie brakuje tych, którzy twierdzą, że ten pas dostał przez splot szczęśliwych okoliczności. Bo gdyby Jones go nie zwakował, gdyby Reyes był lepszy… A tak Polak będzie mógł zamknąć usta krytykom. Jeśli pokona mistrza wagi średniej i zawodnika, który w MMA nigdy nie przegrał, wówczas jego akcje w świecie UFC skoczą bardzo, bardzo mocno.
Kiedy odbędzie się walka? Cóż, póki co czekamy jeszcze na podpisanie dokumentów. Słowo White’a jest istotne, bo to nie zwykłe plotki, ale to póki co umowa ustna. Wydaje się, że nie ma się co spodziewać, by do tego starcia miałoby dojść wcześniej niż w marcu. Błachowicz wraz z partnerką spodziewają się dziecka i cieszynianin niejednokrotnie podkreślał, że przez następne tygodnie chciałby skupić się na rodzinie. Adesanya walczy ostatnio w rytmie półrocznym, a ostatni raz bił się w oktagonie pod koniec września. Pół roku od tamtej walki z Costą minie właśnie w marcu.
Cóż, każdy polski fan MMA powinien wypatrywać oficjalnego podpisania kontraktu na to starcie. A później zaznaczyć datę w kalendarzu i zacząć odliczać dni. Superstarcie dwóch mistrzów – trzeciego zawodnika P4P bez podziału na kategorię z Polakiem, który stanie do pierwszej obrony pasa. Ciary, szanowni państwo. Ciary!
fot. NewsPix