Reklama

Arsenal wygrywa z United w poniedziałkowym meczu Ekstraklasy

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2020, 20:40 • 3 min czytania 19 komentarzy

Arsenal oddał przez cały mecz dwa strzały celne, w tym jeden z wewnątrz szesnastki – z karnego. A jednak wystarczyło na podbicie Old Trafford. Zamiast hitu Premier League dostaliśmy klasyczny mecz walki, przypominający folklorem poniedziałkowy szlagier Ektraklasy: sędzia Mike Dean miał tyle samo przechwytów co Fred, a paradą meczu popisał się Leno, bo został trafiony w łeb. Dajemy słowo, momentami wyglądało to tak, że brakowało tylko kogoś przechodzącego z siatami przez środek boiska, krowy uwiązanej za bramką i loży szyderców, na której pan Zbyszek w niewybrednych słowach komentowałby formę McTominaya.

Arsenal wygrywa z United w poniedziałkowym meczu Ekstraklasy

O pierwszej połowie należałoby w zasadzie powiedzieć, że się odbyła, a potem spuścić na nią zasłonę milczenia. No dobra, może w momencie, kiedy opadałaby kurtyna, zdążylibyśmy wtrącić kilka pochwał na rzecz Arsenalu. Dobra organizacja w defensywie. Aktywny po obu stronach boiska Bellerin. No i Partey, który dominował w środku pola, rozbijając również statystyczny bank. Pogba nie wyjdzie z jego kieszeni tak przez tydzień. Bruno Fernandes także dawał mniej więcej tyle, co Łukasz Tymiński w Górniku Łęczna.

Roy Keane po meczu żałował, że kogoś takiego nie było w szeregach Czerwonych Diabłów, a skalę możliwości Parteya ustalał na potencjale Patricka Vieiry.

Kanonierzy już w pierwszej połowie coś sobie stworzyli, choć zasadniczo to były takie okazje, że ktoś prawie dokładnie podał albo prawie przechwycił. Rozumiecie, to jak gdybanie nad polskimi meczami w pucharach: jakby dobrze przyjął piłkę, na pewno byłby gol, jakby miał numer buta 45, a nie 42, jakby stał tam, a nie tu, to hattrick raboną. Nie, wiele złego można dzisiaj powiedzieć o Manchesterze United, ale w defensywie na pewno nie stanowili twierdzy z mokrego kartonu. Klarowną okazję miał tak naprawdę Willian po dobrym rozegraniu z Aubameyangiem, a potem kąśliwym strzale, po którym piłka otarła poprzeczkę. Saka też powinien lepiej uderzyć głową, miał dobrą pozycję i był bez obstawy, ale to tyle. Manchester zagroził może raz, strzałem Greenwooda, ale to był taki strzał, przy którym Leno wystarczyło, że stał.

Reklama

United pokazało po zmianie stron trochę więcej werwy, ale to jest taka werwa, jak ci nie idzie i próbujesz na siłę.

Ale o jakich realnie sytuacjach mówimy. Maguire głową pudłuje o metr i trudno mieć pretensje, bo był naciskany. Jakiś strzał z dystansu, taki typowo życzeniowy, wczesny Mariusz Lewandowski w reprezentacji Polski. Znowu konkretniejszy był Arsenal, który chociaż to sławne przesuwanie stosował efektywniej, a raz w miarę niezłą szansę po dwójkowej akcji z Lacazette miał Aubameyang.

Wreszcie do głosu doszedł Paul Pogba, który postanowił sobie skasować Bellerina w polu karnym. Pewnie Manchester miał w tym meczu gorszych piłkarzy od Pogby, ale to jest taki symbol – oczekiwano po nim więcej, oczekiwano, że zrobi różnicę. No i zrobił, ale dla Kanonierów. Doceniamy znowu aktywność Bellerina. Pogba po prostu spóźniony. Co więcej, nie było sensu tak grać w tej strefie boiska, Bellerin nie stwarzał aż takiego zagrożenia. Dziwić może zmiana Solskjaera, który zostawił spalonego po tej akcji, mentalnie rozbitego Pogbę, a zdjął Bruno Fernandesa. Z karnego pewnie trafił Aubameyang.

Manchester w zasadzie może kłócić się o jedną kwestię: Mike’a Deana. Naszym zdaniem, gdyby wyrzucił Gabriela po tym, jak ten faulował Greenwooda przy linii końcowej, to by nie zawalił. W United największe wątpliwości mają też o to wejście na Maticia:

Reklama

Tak czy siak, kibice United mogą mieć największe pretensje jednak nie do Deana, a do tego jak ten mecz wyglądał, jak mało stworzyli klarownych szans, jak udało im się ten mecz sprowadzić do kopaniny. Na to Solskjaer wytłumaczenia mieć nie będzie, bo jeśli mielibyśmy uznać, kto w pojedynku taktycznym szkoleniowców wygrał, to powiemy tak: Arteta może nie miał dwóch wież i królówki na króla przy końcu szachowej partii, ale udało mu się z Norwega zrobić kogoś, kto myśli, że roszada to jak w chińczyku ci ktoś zbija pionek. Arsenal od 70 minuty, czyli od kiedy miał prowadzenie, grał sobie bezpiecznie, mądrze, bez szarżowania i swój cel po prostu dowiózł.

MANCHESTER UNITED – ARSENAL 0:1 (0:0)

Aubameyang 69 (karny)

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
2
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

19 komentarzy

Loading...