– Styl jest nowoczesny, ofensywny, efektowny, dobra wizytówka polskiej piłki, tylko żal punktów. Za efekty i styl punktów się nie przyznaje. Cieszę się, że Lech tak gra, że stawia na młodych polskich wychowanków, przyszłych lub obecnych reprezentantów, że buduje fundamenty. Naprawdę fajnie. Ale, tak, jestem kibicem, nie mogę patrzeć, jak Lech przegrywa. Cztery ostatnie mecze to trzy porażki i jeden remis. I to ze zróżnicowanymi rywalami. Tylko Benfica była klasę lepsza. Rangersi znajdowali się w zasięgu, nie pokazali wielkiej piłki. Z Jagiellonią i z Cracovią wygrywać trzeba. Jak na takiego Lecha, tak pięknie grającego, to trochę słabe wyniki – mówi nam Piotr Reiss, którego podpytaliśmy o to, jak dziś pochodzić do Kolejorza.
Jest pan rozczarowany dotychczasowymi meczami Lecha w fazie grupowej Ligi Europy?
Styl jest nowoczesny, ofensywny, efektowny, dobra wizytówka polskiej piłki, tylko żal punktów. Przyjemnie się to ogląda. Nie ma bojaźni, nie ma przesadnego respektu. Jest pomysł, utrzymywanie się przy piłce, konstruowanie akcji od własnej bramki przy bardziej renomowanych rywalach i to na plus. Ale piłka nożna ma to do siebie, że nie dostaje się w niej punktów za wrażenie estetyczne, a za skuteczność. I ona zawiodła. Znowu. Szkoda. Tych porażek nie da się odrobić. Zostały jeszcze cztery mecze, można powygrywać, ale już powstał wyraźny podział w grupie – Standard i Lech z zerami, Rangers i Benfica z sześcioma oczkami.
Czyli podziela pan zdanie Bogusława Leśnodorskiego, który na Twitterze podszczypuje Lecha, sugerując, że z ładnej gry to punktów nie będzie.
Ubolewam nad tym, że Lech przegrywa. Jeśli ktoś nie oglądał tych meczów, a nie oszukujmy się, dużo osób nie ogląda, to zdanie wyrobi sobie po wyniku, który idzie w świat. Tabela, bilans, bramki – to się liczy w ostatecznym rozrachunku. Przez wiele lat byłem piłkarzem Lecha, teraz jestem jego zagorzałym kibicem i żądam zwycięstw. Po to chodzę na mecze, po to oglądam mecze w telewizji, żeby punkty wpadały, bez względu na jakość gry. Natomiast widać, że zarząd klubu obrał bardzo dobrą strategię. Akademia działa świetnie. Tworzy zawodników do pierwszego składu, którzy promują się grając w europejskich pucharach, co owocuje milionowymi transferami.
Finansowo Lech będzie bardzo mocny, ale mi zależy przede wszystkim na zwycięstwach, na trofeach, na pięknych boiskowych chwilach. Pamiętajmy, że Kolejorz już bardzo długo nic nie wygrał na polskim podwórku, nic nie wygrał w Europie, bo sam awans do fazy grupowej Ligi Europy nie jest jeszcze żadnym sukcesem. Oczekiwania muszą być większe. Boję się, że zaraz Lech polegnie na wszystkich frontach, bo straci szansę na mistrzostwo Polski i awans do fazy pucharowej w Lidze Europy. A po to się gra.
Lech gra pięknie. Promuje swoich zawodników. Sprzedaje ich. Ale nie idą za tym wyniki. Gra się po to, żeby wygrywać, a takiego działania trochę brakuje mi w Poznaniu.
Chce pan powiedzieć, że będzie pan niezadowolony, kiedy Lech dalej nie będzie przynosił wstydu w Lidze Europy, ale odbędzie się to wszystko kosztem wyników?
No tak, będę niezadowolony. Nie miałem amnezji. Pamiętam piękny mecz z Juventusem i trzy bramki Artjomsa Rudnevsa. Triumf nad Manchesterem City. Zwycięstwa z Austrią Wiedeń i Feyenoordem Rotterdam. Awans z grupy Ligi Europy. Mistrzostwo Polski. I tego mi brakuje. Jako klub nic nie wygrywamy. Nie potrafimy wygrać Ekstraklasy, Pucharu Polski, z tej grupy też nie będzie łatwo wyjść, bo też te dwie porażki drastycznie zmniejszyły nasze szanse na awans.
Może te oczekiwania trzeba nieco zrewidować, może jesteśmy zbyt niecierpliwi, może to część większego procesu. Lech gra nowocześnie, ofensywnie, zadaje kłam stereotypowi, że polskie kluby muszą grać siermiężnie, a kto wie, może efekty takiego podejścia zobaczymy dopiero za dwa-trzy lata?
Mogę tylko powtórzyć: za efekty i styl punktów się nie przyznaje. Cieszę się, że Lech tak gra, że stawia na młodych polskich wychowanków, przyszłych lub obecnych reprezentantów, że buduje fundamenty. Naprawdę fajnie. Ale, tak, jestem kibicem, nie mogę patrzeć, jak Lech przegrywa. Cztery ostatnie mecze to trzy porażki i jeden remis. I to ze zróżnicowanymi rywalami. Tylko Benfica była klasę lepsza. Rangersi znajdowali się w zasięgu, nie pokazali wielkiej piłki. Z Jagiellonią i z Cracovią wygrywać trzeba. Jak na takiego Lecha, tak pięknie grającego, to trochę słabe wyniki.
To pogadajmy o meczu z Rangers. Podobał się panu Filip Marchwiński? Wielki talent, a znajduje się za plecami innych – Modera, Puchacza, Kamińskiego, wcześniej Jóźwiaka i Gumnego.
Zaszkodziły mu troszkę te wszystkie doniesienia, że to olbrzymia perełka, że to talent z pierwszej pięćdziesiątki światowych talentów piłki nożnej. Od pewnego momentu nie rozwija się tak, jak życzyliby sobie tego kibice, trenerzy i pewnie on sam. Wczoraj wyglądał średnio. Niby coś tam powalczył w defensywie, ale nie tego się od niego oczekiwało. Miał dać element ekstra z przodu, którego zabrakło – przegrał większość pojedynków, niewiele zdziałał, do Tiby było mu daleko. Inna sprawa, że nie wolno go skreślać. Dalej jest bardzo młody. Wielka przyszłość przed nim. Tylko od niego zależy, jak się rozwinie, jak ciężko będzie pracował. Dajmy mu czas.
Jego rozwój przypomina mi trochę rozwój Dawida Kownackiego. Kownaś też okrzykiwany był drugim Lewandowskim, ale cała ta machina w pewnym momencie się zachwiała, zatrzymała i już nie ruszyła z miejsca. Oby nie było tak z Filipem Marchwińskim. Trzymam za niego kciuki, bo znam go jeszcze z czasów, kiedy chodził do pierwszej klasy szkoły podstawowej, więc chciałbym, żeby się rozwinął.
Stać go na ciężką pracę?
Sam musi zrozumieć, że tylko to może przynieść sukces. Ostatni rok nie był dla niego łatwy i udany. Po bramce strzelonej Legii, przyhamował, zatrzymał się, ale to jeszcze nic nie znaczy, cierpliwości. Dużo dobrego przed nim.
Skoro zna go pan tak długo, to jaki to charakter zawodnika?
Nowoczesny. Chce wygrywać, chce grać, chce osiągać wysoko postawione cele. Nieprzypadkowo zestawiłem go z Kownasiem. Dwa podobne typy charakterologiczne. Na razie się zblokował, ale dla kogo na świecie ten 2020 był udany?
Pewnie znaleźliby się tacy, dla których był udany.
Mówię to pół-żartem, pół-serio, dajmy spokój, 2021 będzie w jego wykonaniu zdecydowanie lepszy.
Jakub Moder miał za to okazję zmierzyć się z piłką brytyjską. Wydaje się, że sobie poradzi.
Najdroższy piłkarzy wytransferowany z polskiej ligi, więc można mieć, co do niego spore oczekiwania. Niesamowicie zdolny gość. Po jego grze widać niesamowitą dojrzałość, która pozwala mu na odwagę. W meczu z Rangers doskonale było to widać. Zagrał dobrze. Rozgrywał, rozprowadzał, rozbijał ataki. Podoba mi się. Ma świetne predyspozycje piłkarskie i fizyczne, żeby poradzić sobie w Brighton. Ciężko pracuje, przyszłość przed nim.
Inna sprawa, że cała drużyna Lecha zawiodła od 55. minuty. Zabrakło sił, werwy, impulsu, może trochę doświadczenia. Brak utrzymywanie się przy piłce po stracie, sprawiał, że Lech słabł z minuty na minutę, aż kompletnie oddał pola Szkotom.
Ktoś specjalnie pana zawiódł?
Specjalnie nie, inaczej też trochę patrzy się na młodych zawodników Lecha, tylko może trochę szkoda, że Thomas Rogne odpuścił krycie Alfredo Morelosa. Akurat wtedy, w tej jednej akcji, w decydującej fazie. Bramka przesądziła o wszystkim. Mógł zachować się lepiej jak na tak doświadczonego zawodnika. Ogólny bilans tego meczu jest taki, że Lech w pierwszej połowie zagrał bardzo dobrze, a w drugiej zdecydowanie słabiej, zresztą podobnie, jak w meczu z Charleroi. Tylko, że z Belgami zdecydowała czerwona kartka, a teraz coś zupełnie innego? Może te mecze rozgrywane, co trzy dni, wpływają na fizyczność Kolejorza, bo po godzinie gry wszystko siadło.
Zabrakło Pedro Tiby.
Pedro Tiba to lider tego zespołu, mógłby to wszystko poukładać, zwolnić grę, przyspieszyć, zrobić różnicę jakimś błyskotliwym podaniem, więc tak, jego brakowało. Jego brak był widoczny. Ale wie pan, Lech nie może być zawodnikiem, który traci wszystkie swoje atuty, kiedy nie gra jeden piłkarz. To niedopuszczalne. Jeśli Portugalczyka nie ma, to Kolejorz musi sobie radzić, musi pracować nad rozwiązaniami zastępczymi.
W jaki sposób ocenia pan zmienników Ishaka? Muhammad Awad i Nika Kaczarawa rozgrywają na razie epizody.
Nie dostają za wielu szans, trudno wejść w rytm meczowy, kiedy wchodzi się na piętnaście minut. Serio. To działa na ich usprawiedliwienie. Kaczarawa ma świetne warunki fizyczne, można go wykorzystywać. Widać, że jak wchodzi na boisko, to Lech zmienia styl gry – stara się posyłać więcej długich piłek, więcej dośrodkowuje. Ishak nie zawodzi, strzela, więc ciężko będzie im o dłuższą grę, co absolutnie im nie sprzyja, bo jako były napastnik doskonale wiem, że jak wchodzi się na boisko, kiedy trzeba gonić wynik, na kwadrans, to naprawdę ciężko cokolwiek zdziałać.
Ishak jest lepszy od Gytkjaera?
Troszkę inne typy napastników, ale oczywiste jest jedno: nikt już nie tęskni za Gytkjaerem, Ishak godnie go zastąpił, stanął na wysokości zadania. Wymiana jeden do jednego.
Inny typ napastnika, bo Ishak częściej uczestniczy przy rozgrywaniu? Wydaje mi się, że jest między nimi podobieństwo.
Jest, jest, ale sprawa wygląda tak, że Christian Gytkjaer szybko wypracował sobie pewną markę i grał inaczej, a po Ishaku widać, że chłopak bardzo chce, bardzo się angażuje. Podoba mi się serce, która wkłada do gry. To, jak jest zaangażowany, jak walczy, jak gryzie murawę. Nie znam osobiście ani jednego, ani drugiego, ale gra Ishaka podoba mi się bardziej. Ishak większość swoich sytuacji wykorzystuje, z Gytkjaerem sprawa wyglądała różnie, miewał okresy nieskuteczności.
Gdzie pan widzi największe rezerwy Lecha? Coś do poprawy, co pozwoliłoby wygrać mecze ze Standardem Liege?
Mecze ze Standardem będą absolutnie kluczowe. Belgowie są zdecydowanie w zasięgu Lecha. I to tak na sześć punktów. Mam nadzieję, że Lech nie tylko podtrzyma swój styl i ładną grę, ale też dołożą do tego zabójczą skuteczność. Z Rangers była dobra gra, utrzymywanie się przy piłce, ale zabrakło stwarzania dogodnych sytuacji do strzelania bramek. Dobry szybki mecz, ale skoncentrowany w środku pola. Ze Standardem potrzeba czystego konta, goli i wygranej.
Sześć meczów, ładny styl, dwa zwycięstwa ze Standardem Liege, dwie kolejne porażki z Rangers i Benficą – jeśli tak będzie, to zadzwonię do pana, a pan powie, że jest zadowolony z występu Lecha w Lidze Europy?
Nie! W ciemno to wziąłbym tylko cztery zwycięstwa. Gra się tylko po to, żeby zwyciężać. Nie można gdybać, że z tymi wygramy, z tymi przegramy. Ze Standardem Liege nie będzie łatwo. Trzeba zagrać świetnie, na najwyższym poziomie, wygrać, a potem myśleć, co będzie dalej. Rangers, szczególnie na własnym boisku, będą do pokonania, tu też widziałbym trzy punkty. A Benfica w Lizbonie? Trzeba po prostu zagrać swoje, popracować, pobiegać, wiadomo, że rywal ma świetnych piłkarzy, ale przecież nie są niepokonani. Wprost przeciwnie. Można wygrać. Dwanaście punktów w czterech meczach? A czemu nie!
Fot. Newspix