Reklama

Dżentelmeni nie faulują. Dundalk przeszło do historii

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2020, 11:18 • 3 min czytania 7 komentarzy

Dwadzieścia – tyle wynosi w tym sezonie średnia liczba fauli odgwizdywanych w jednym spotkaniu Arsenalu w Premier League. Przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy piłkarze Mikela Artety we wczorajszym meczu Ligi Europy nie tylko pewnie ograli Dundalk 3:0, ale wyrobili też tę normę sami. Piłkarze irlandzkiego klubu postanowili bowiem dołączyć do akcji “Stop przemocy” i przez dziewięćdziesiąt minut nie sfaulować ani razu, przechodząc tym samym do historii rozgrywek. 

Dżentelmeni nie faulują. Dundalk przeszło do historii

Nie jest łatwo taki rekord ocenić. Faul jako złamanie przepisów jest oczywiście czymś raczej złym, ale jest zarazem bardzo ważną częścią gry w piłkę. Tylko na podstawie ich liczby ocenia się czasem poziom zaangażowania zespołu, popełniane przewinienia są efektem ubocznym podejmowania prób odbioru piłki i mówiąc wprost – walki. Są nieuniknione, jeżeli drużyna nadrabia nią swoje słabości czysto piłkarskie, ale faulowała przecież i grająca pięknie Barcelona Pepa Guardioli. A biegający za piłką podawaną sobie przez 66% czasu gry przez piłkarzy rywali Dundalk – nie.  

Zaskakujące, ale trzeba im oddać, że według oficjalnych statystyk UEFY aż dwudziestoczterokrotnie futbolówkę podopiecznym Mikela Artety odebrali. Wykazali się więc w tym elemencie niespotykaną, stuprocentową skutecznością. Za organizację gry w obronie chwalił ich trener drużyny Filippo Giovagnoli, który niecodzienną statystykę uznał za komplement dla swojej drużyny, piłkarzy nazwał dżentelmenami i zaznaczył, że na boisku walczyli i starali się zatrzymywać przeciwników, ale w przepisowy sposób. 

– Przeciwko Molde też mieliśmy mało przewinień i żadnej żółtej kartki. Czasami jednak trzeba wykazać się doświadczeniem i sfaulować, żeby przerwać grę i nie pozwolić rywalom zbyt długo utrzymywać się przy piłce – dodał Włoch. Na to ostatnie jego zawodnicy zdecydowanie pozwolili i byli dla Arsenalu tylko tłem. W annałach historii się jednak zapisali. Przez jedenaście lat istnienia Ligi Europy jeszcze żadnej drużynie nie zdarzyło się zakończyć meczu bez ani jednego faulu.

W kwietniu zeszłego roku podobna sytuacja miała miejsce we wspominanym już tutaj Premier League. Bez żadnego przewinienia mecz przeciwko Brighton skończyło Wolverhampton. Piłkarze Nuno Espirito Santo również przeszli do historii, bo nic podobnego nie wydarzyło się w angielskiej ekstraklasie przynajmniej odkąd Opta zlicza statystyki (a więc od roku 2003). Tam sytuacja była jednak inna, Wilki posiadały piłkę przez 68% czasu gry. Okazji do faulowania mieli więc bardzo mało. – Obejrzałem to spotkanie jeszcze sto razy i nadal nie mogę zrozumieć, jak mogliśmy nie sfaulować ani razu. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się to mojej drużynie – mówił po meczu portugalski szkoleniowiec, którego zmartwieniem było wtedy to, że posiadanie piłki nie przekładało się na zdobywanie goli. Wyczyn Dundalk dziwi tym bardziej, że w meczu z Arsenalem pełniło rolę właśnie takiego Brighton.

Reklama

Nieskazitelnie czysta gra Irlandczyków nie przełożyła się jednak na pozytywny rezultat, nawet mimo tej widocznej w statystykach skuteczności w odbieraniu piłki przeciwnikom. Występujący w mocno eksperymentalnym składzie Arsenal wygrał pewnie, raz po raz wjeżdżając z piłką w pole karne Dundalk. Ozdobą meczu bramka Nicolasa Pépé zdobyta po pięknym strzale w okienka i ustalająca wynik meczu na 3:0.

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...