Reklama

Roninowie “Kolejorza”, czyli nowa era klasy średniej

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

25 października 2020, 13:05 • 7 min czytania 15 komentarzy

Piłkarska klasa średnia. W przypadku akademii Lecha Poznań niegdyś pojęcie dość problematyczne, ale dziś, o dziwo, śladów poznańskiej akademii jest pełno w całej Polsce. Jasne, że jeszcze całkiem niedawno na naszych oczach wyrastali choćby Jan Bednarek czy Karol Linetty, a obecnie Jakub Moder czy Tymoteusz Puchacz, ale, patrząc szerzej, nie znajdziemy aż tak wielu wychowanków “Kolejorza”, którzy stawali się kluczowymi trybikami ekstraklasowej maszynerii. Jeśli ktoś odstawał, o kadrze pierwszego zespołu mógł jedynie pomarzyć i często słuch po nim ginął. Obecnie zauważamy zmianę tej tendencji.

Roninowie “Kolejorza”, czyli nowa era klasy średniej

Roczniki 1997 – 2001 jako symbol lepszej jakości

Wraz z nadejściem młodszych roczników – przyjmujemy, że 1997 – 2001 – piłkarskie produkty Lecha średniej jakości nie trafiają już do kosza tak często. Wręcz przeciwnie. Próbują zaistnieć w innych klubach na poziomie centralnym i jak się okazuje, robią to z niezłym powodzeniem. Nasz rozmówca, Wojciech Tomaszewski, podkreśla, że wynika to z obecności kilku wybitnych jednostek, do których chciała równać pozostała grupa zawodników akademii. – Gdy myślę o chłopcach z roczników 1997 – 2001, z którymi miałem okazję współpracować, widzę chłopców z naprawdę fajnym potencjałem. Co ważne, było ich dość sporo, przez co rywalizacja wchodziła na bardzo wysoki poziom. Dzięki temu, że oni wzajemnie pchali się w kierunku lepszego rozwoju, widzimy dzisiaj wychowanków Lecha nie tylko w pierwszym zespole, ale także w innych klubach na poziomie centralnym – mówi były trener Lecha U-19.

– Moim zdaniem fakt obecności wielu świetnych chłopców pokroju Jakuba Modera czy Kamila Jóźwiaka pozytywnie wpłynął na resztę, doprowadzając do sytuacji, jaką teraz możemy zaobserwować – dodaje.

Słowa Wojciecha Tomaszewskiego potwierdza Paweł Tupaj w wywiadzie dla portalu iGol.pl: – Bywało tak, że podglądaliśmy, jak radzą sobie starsi. Nierozłącznym kumplem „Józia” był Mateusz Spychała i to, co oni robili na prawej stronie boiska… Coś niesamowitego. Oni w parze miażdżyli CLJ-kę. Wiesz, wtedy jeszcze nie podpisywaliśmy żadnych umów sponsorskich, a oni byli pierwszymi, którzy coś takiego mieli. Patrzyliśmy na nich z efektem „wow”.

Autostrada poznańskiej akademii była niekompletna

Jeżeli ktoś kiedykolwiek miał okazję jechać niemiecką autostradą, zrozumie tę analogię bez najmniejszego problemu.

Reklama

Lewy pas: wychowanek Lecha sukcesywnie przebija się przez kolejne szczeble akademii i w końcu trafia do pierwszego zespołu. Zdobywa pewny plac gry, buduje swoją markę na poziomie Ekstraklasy i prędzej czy później zaczyna myśleć o czymś więcej. Na jego drodze jak spod ziemi wyrastają zjazdy, które prowadzą na europejskie podwórko. Jeżdżą tutaj naprawdę nieliczni.

Obecnie Jakub Moder, Tymoteusz Puchacz, a jeszcze do niedawna Robert Gumny.

Prawy pas: wychowanek Lecha zostaje zepchnięty na bruk bezwzględnej rzeczywistości. Tam przedwcześnie kończy karierę lub tuła się po ligach, w których o godnym zarabianiu na chleb raczej nie ma mowy. Krzysztof Gładosz, Mateusz Olszak czy Patryk Wolski – to piłkarze, którzy mieli potencjał, ale znikali z radaru szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Inni natomiast uprawiają wojaże po niższych ligach niemieckich (Niklas Zulciak) albo szorują po ligowych nizinach w Polsce (Marcin Banaszak).

No i pas środkowy. Pas, który, w porównaniu do poprzednich lat, zalicza wzmożoną eksploatację.

Co prawda nie ujrzymy tutaj Forda Focusa RS o mocy 350 koni, a maksymalnie jego pospolitą wersję z dwukrotnie mniejszą parą, ale do rzeczy. Najważniejsze, że piłkarze klasy średniej posiadają wystarczające parametry, by godnie żyć na poziomie centralnym. Ba, niektórzy z nich potrafią nawet wrócić na lewy pas, do ekstraklasy (Kacper Chodyna, Mateusz Spychała).

Reklama

“W wielu przypadkach czynnikiem decydującym były detale”

– Bywało wielokrotnie, że na jednej pozycji rywalizowało kilku chłopców z jednego lub z dwóch roczników. Tylko jeden z nich mógł dostać szansę, a drugi czy trzeci musiał szukać drogi do dalszego rozwoju gdzieś indziej. W wielu przypadkach czynnikiem decydującym były detale, dlatego śmiało mogę powiedzieć, że poziom roczników, o których rozmawiamy, jest bardzo wyrównany. Przykładem na to jest pozycja prawego obrońcy, na której mieliśmy w jednym momencie Janka Andrzejewskiego, Mateusza Spychałę i Roberta Gumnego – tłumaczy Wojciech Tomaszewski.

Trudno się z taką argumentacją nie zgodzić. Przytoczonej pozycji prawego obrońcy, jak również innych, w magiczny sposób przecież nie rozszerzymy. Wtedy naturalnie rodzi się problem, który zmusza do surowych rozwiązań. Klub odmawia zatem piłkarzowi nie dlatego, że jest słaby, a dlatego, że przegrał rywalizację o centymetry.

Mordercza rywalizacja w akademii odbiła pozytywne piętno

Wychowankowie Lecha zderzający się ze szklanym sufitem z jednej strony mogą poczuć ogromne rozczarowanie, bo od kolegów-rywali nie dzieliło ich przecież tak wiele, ale z drugiej – po morderczej rywalizacji o pierwszy zespół ci sami chłopcy nie zostają przecież z pustymi rękoma. Zyskują choćby umiejętności, które ułatwiają znalezienie nowego pracodawcy.

Widzimy to na przykładzie wielu młodych piłkarzy, którzy w ostatnim czasie decydowali się opuścić szeregi “Kolejorza”. Jednym z nich, czyli tytułowych Roninów, jest Paweł Tupaj. – Długo łudziłem się, że może w końcu dostanę swoją szansę, ale w końcu pojawił się moment, w którym zrozumiałem, że trzeba szukać miejsca gdzie indziej. Jednego roku po rundzie jesiennej czułem się świetnie, byłem w mega formie, grałem wszystko, miałem jedne z najlepszych liczb w drużynie, a jednak nie poleciałem na obóz z pierwszym zespołem. Zamiast mnie poleciał mój zmiennik z drugiej drużyny. Wtedy poczułem, że skoro na obóz jedzie ktoś, kto wchodził za mnie na końcówki meczów w rezerwach – nie otrzymam już tej szansy nigdy. I że trzeba szukać innej drogi – mówi nam 20-letni piłkarz Miedzi Legnica.

A co z wyrównaną rywalizacją w rocznikach?

– Roczniki 1997  -2000 faktycznie były bardzo mocne. Zwłaszcza nasz rocznik był bardzo wyrównany (2000), czego dowodem jest fakt, że zdobyliśmy pierwsze mistrzostwo CLJ dla Lecha od 25 lat. Poza tym naprawdę było czuć, że każdy z naszego rocznika może pójść zaraz wyżej, ale też nie było czegoś takiego, że na tle grupy ktoś się wyraźnie wyróżniał. Poziom był wyrównany – dodaje Tupaj.

Lepsza klasa średnia wpływa na renomę akademii Lecha

Żeby ktoś nie poczuł się silnie urażony, precyzujemy. Określenie “średnia” pojawia się tylko w odniesieniu do klasy premium. To jak z pociągami Intercity, w których mamy dwa rodzaje przedziałów. Trudno na drugą klasę narzekać, jeśli nasze oczekiwania nie są wygórowane, ale nie pozbędziemy się świadomości, że kilka wagonów dalej kryje się coś lepszego.

To nawiązanie ma przełożenie na realia w najlepszych akademiach na świecie.

Tymoteusz Puchacz

Produkcja najwybitniejszych jednostek zawsze będzie celem numer jeden, bo w końcu jest najbardziej dochodowym biznesem, ale na przykładzie Lecha śmiało możemy stwierdzić jedno. Tak liczna grupa piłkarzy, która poszła własnymi ścieżkami i utrzymuje się na poziomie centralnym, jest dla poznańskiej akademii dodatkową cegiełką do renomy.

Co prawda renomy wewnętrznej, uznawanej za drugorzędną, ale wciąż istotnej.

Dlaczego? Na przykładzie Miedzi Legnica, która w jednym okienku transferowym potrafiła ściągnąć do siebie aż trzech wychowanków Lecha (Bartosz Bartkowiak, Wiktor Pleśnierowicz, Paweł Tupaj), można wysunąć tezę, że z biegiem czasu kluby z zaplecza Ekstraklasy będą patrzeć na poznańską akademię z jeszcze większym zaufaniem. – Jeśli ktoś przechodził po kolei przez większość szczebli, jestem zdania, że spokojnie poradzi sobie na poziomie centralnym. To prawda, że w ostatnim czasie jest takich przypadków coraz więcej i sądzę, że z roku na rok będzie zawodników “klasy średniej” przybywać – twierdzi Paweł Tupaj.

Długa lista poznańskich Roninów

– Gdy wgłębimy się w ten temat, zauważymy, że poza Lechem funkcjonuje obecnie grupa około 25 piłkarzy (rocznik 1997 – 2001), którzy rywalizowali o pozycję numer jeden na swoich pozycjach, ale w Lechu już ich nie ma. Teraz grają na szczeblu centralnym w Polsce lub w Europie – mówi Wojciech Tomaszewski.

Były trener juniorów starszych Lecha Poznań nie omieszkał również dodać, że po głębszej analizie swoją listę poszerzyłby o kilkanaście kolejnych nazwisk, w tym piłkarzy grających za granicą. My jednak wymienimy przede wszystkim tych, którzy należą do klubów Ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi. Oczywiście piłkarzy rezerw “Kolejorza” nie bierzemy pod uwagę.

* piłkarze wypożyczeni

24 piłkarzy. Nie każdy z powyższych odgrywa pierwszoplanową rolę w swoim zespole, ale nieco ponad połowa, dokładnie czternaście nazwisk, posiada status zawodnika pierwszego składu. Poza tym czterech regularnie wchodzi na boisko z ławki rezerwowych, a jeden (Patryk Janasik) borykał się z urazami na początku sezonu. Warto pamiętać, że na piłkarzach grających w Polsce lista się nie kończy. Z akademii Lecha na rzecz wyjazdu za granicę zrezygnowali m.in. Szymon Czyż (Lazio U-19), Olaf Kobacki (Atalanta U-19), Oskar Nowak (Getafe) czy Dawid Kurminowski (MSK Zilina). Co więcej, jeśli ktoś się uprze, w tym szeregu można by postawić nawet Krystiana Bielika.

Jak widać, klasa średnia ma się całkiem dobrze.

KAMIL WARZOCHA

fot. NewsPix.pl

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
4
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

15 komentarzy

Loading...