Reklama

Pomalutku, powolutku – GKS Tychy wyprzedził Arkę Gdynia

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2020, 20:34 • 4 min czytania 4 komentarze

Niektórzy fani Arki Gdynia po czterech kolejkach pierwszej ligi zastanawiali się już, który rywal byłby najbardziej odpowiedni na start przyszłorocznej Ekstraklasy. W Tychach w tym samym okresie trwało już pierwsze szukanie winnych – bo tu przegrany Puchar Polski, tutaj dwie wtopy w sparingach, potem rozczarowujący remis ze Stomilem, bolesny oklep w Sosnowcu.

Pomalutku, powolutku – GKS Tychy wyprzedził Arkę Gdynia

Dziś? Dziś obie drużyny mają po dziewięć meczów i to tyszanie zgromadzili więcej punktów. Choć punkty GKS-owi uratował dzisiaj Konrad Jałocha, nie ma co deprecjonować formy podopiecznych Artura Derbina. Ten zespół wreszcie zaczyna jakoś wyglądać. 

Zacznijmy jednak od finiszu. Odbiór tego spotkania byłby zupełnie inny, gdyby nie fenomenalna interwencja Jałochy w samej końcówce. Szczepan miał piłkę na nodze w odległości paru metrów od bramki. Co więcej, wcale nie uderzył źle, skierował piłkę do boku, nawet dość mocno. Jałocha jednak zareagował błyskawicznie, wykorzystał też warunki, wyciągnął ramię i zdołał jakoś zatrzymać piłkę tuż przed linią. Dokładając do tego parę wcześniejszych interwencji, dokładając przeniesienie nad poprzeczką futbolówki po strzale Mroza – tak, dzisiaj GKS Tychy komplet punktów wydarty GKS-owi Jastrzębie zawdzięcza bramkarzowi.

Z drugiej strony – dzięki skuteczności ofensywnej przez bardzo długi fragment spotkania, tyszanie kontrolowali sytuację. Nie bez sędziowskiego skandalu, ale do tego już w sumie się przyzwyczailiśmy.

WRZUTKA PO SPALONYM, WRZUTKA BEZ SPALONEGO

Tak, akcja bramkowa była bardzo ładna. Steblecki wyczekał Wołkowicza, wypuścił go na skrzydle, ten dorzucił idealną piłkę na Biela, który bez trudu skierował ją do siatki. Sami pomyśleliśmy – tak to powinno właśnie wyglądać, tempo, poprawnie wykonane elementy techniczne, jest 1:0. Sęk w tym, że na powtórkach widać dokładnie: Wołkowicz był dobre pół metra za linią obrony. Z perspektywy TV wychwycić trudno, ale na miejscu liniowego, który w dodatku powinien w tym momencie skupiać się wyłącznie na linii defensywy – zdecydowanie do wychwycenia. Chorągiewka została jednak w dole, a co za tym idzie – do długiej listy błędów arbitrów w tym sezonie dopisujemy kolejną pozycję.

Reklama

Warto dodać, że te pierwsze minuty należały jednak do gości, którzy zdołali nawet postraszyć Jałochę już w pierwszym kwadransie strzałami Szczepana i Aliego. Po utracie bramki trochę przycupnęli, a po drugim gongu już zupełnie się rozłożyli. Zwłaszcza, że gol zdecydowanie łatwy do uniknięcia – centra z rzutu rożnego, przebitka na krótkim słupku, do bramki piłkę wepchnął Paprzycki. Dwa błędy w kryciu przy pojedynczym dośrodkowaniu – i tym razem nie można było mieć najmniejszych pretensji do sędziego.

To wystarczyło, by GKS Jastrzębie na długie minuty przestał przekonująco atakować. Co nie oznacza, że nie zdołał się pozbierać do końca meczu.

RUMIN DOBRY, JAŁOCHA LEPSZY, DRAZIK NAJLEPSZY

Końcówka to naprawdę mnóstwo emocji, głównie za sprawą obu bramkarzy oraz wprowadzonego w 78. minucie Rumina. Popisy zaczął właśnie blondwłosy napastnik GKS-u, który fenomenalnie wykończył podanie od Szczepana. Chociaż słowo “wykończył” nie do końca tu pasuje – w asyście dwóch obrońców, poza polem karnym, zdołał sobie znaleźć miejsce do strzału, po czym dokręcił rogalem na długi słupek. Zrobiło się 2:1, a GKS przyjezdny poczuł krew. Wspominaliśmy już o obu interwencjach Jałochy, ale nie sposób nie wspomnieć też o bohaterze ostatniej akcji.

Grzegorz Drazik jeszcze długo nie będzie mógł się pozbyć ksywy “Neuer”, szatnia takich rzeczy nie zapomina.

Reklama

Jeszcze ten pad w końcówce… No, naprawdę, ogląda się jak najlepszy film akcji. Dominik Połap strzelił jedną z prostszych bramek w karierze, zwłaszcza, że jako 20-latek jeszcze nie liczy ich w setkach.

***

GKS Jastrzębie nie wypadł dzisiaj źle, nie jest też powiedziane, że przy interwencji VAR-u nie zagrałby jeszcze lepszego spotkania. Sęk w tym, że mimo pewnej poprawy w grze, nie ma w ogóle poprawy punktowania. Od miana czerwonej latarni GKS ratuje wyłącznie Sandecja, która też ma na koncie 1 punkt w 9 meczach. I liga wiele już rzeczy widziała, ale ta rywalizacja dwóch ostatnich drużyn to może być kapitalne show na długie tygodnie.

Tyszanie? 3 punkty dopisane, Jałocha podpompowany, można jechać dalej. O tym, jak postrzegać ich zwyżkę formy zadecyduje dyspozycja w meczu z Radomiakiem. O ile oczywiście do niego dojdzie w tych koronawirusowych czasach.

GKS Tychy – GKS Jastrzębie 3:1 (2:0)

Biel 11′, Paprzycki 24′, Połap 90+4′ – Rumin 84′

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...