Reklama

Gamrot: Kiedy usłyszałem werdykt, poczułem się, jakbym dostał bejsbolem

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

22 października 2020, 15:54 • 5 min czytania 3 komentarze

Od debiutu Mateusza Gamrota w UFC minęło już parę dni, ale emocje wciąż wiszą w powietrzu. Polski zawodnik MMA wspominał swoją walkę z Guramem Kutateladze w programie Oktagon Live na Kanale Sportowym, którego był gościem wraz z Marcinem Tyburą. Spisaliśmy dla was najciekawsze wątki z jego rozmowy z Maciejem Turskim.

Gamrot: Kiedy usłyszałem werdykt, poczułem się, jakbym dostał bejsbolem

Różnice między KSW a UFC: Na pierwszy rzut oka dało się dostrzec, że w organizację zaangażowanych jest znacznie więcej ludzi. Prowadzenie zawodnika staje się dzięki temu znacznie prostsze. Każdy komunikat był realizowany błyskawicznie. Całe życie walczyłem w federacji KSW, która też jest na bardzo wysokim poziomie, więc byłem obeznany w wielu kwestiach, które czekały mnie w UFC. Podpisywanie plakatów, chodzenie do biura, cała „papierologia”, nagrywanie filmików czułem się w tym komfortowo, a ludzie byli miło zaskoczeni moim podejściem. Inni zawodnicy, którzy przychodzą z mniejszych organizacji, nieraz spotykają się z szokiem, bo nie byli przyzwyczajeni do tego typu realiów. Poza tym hotel, w którym mieszkałem, był tak wypasiony, że gdybym sam tam pojechał, to zostawiłbym pół wypłaty. No i pierwszy raz leciałem pierwszą klasą. Generalnie różnic między UFC a KSW nie ma wielu, ale te wszystkie luksusy na pewno cieszą i mobilizują.

O tym, że nie spodziewał się nieprzychylnego werdyktu: – Wiedziałem, że pierwsza runda była bardzo bliska, ale czułem, że ją wygrałem. Kiedy skończyła się walka Dan Hardy i Daniel Cormier pokazywali mi kciuki w górę. Jak nawet komentatorzy, którzy znają się na rzeczy, robili coś takiego, to śmiało pomyślałem: nie no, w takim razie chyba wygrałem. Kiedy usłyszałem werdykt, poczułem się, jakbym dostał bejsbolem. Dopiero z czasem do mnie doszło, co się stało.

O presji: – Odczuwałem wsparcie polskich fanów i byłem za nie wdzięczny. Wiązała się z tym pewna presja, ale wydawało mi się, że nie miała wpływu na tę walkę. Czułem się przed nią bardzo dobrze. Byłem skoncentrowany i mocny fizycznie. Gdybym miał cofnąć czas, znowu wziąłbym w niej udział i tym samym stoczył trzecią walkę w ciągu czterech miesięcy. Z perspektywy czasu: może przyjąłbym trochę inną taktykę, ale łatwo być mądrym po szkodzie. Nie szukam usprawiedliwień. Jestem wojownikiem, jestem otwarty na wyzwania i chętnie je podejmuje. Świat należy do odważnych. Presja, owszem, była, ale jesteśmy profesjonalistami i musimy ten cały dodatkowy ciężar nosić na barkach.

O tym, czy był zbyt ostrożny na początku walki: – Plan był taki, żeby mocno zacząć. Wiedziałem, że mam „prądu” na trzy rundy. I sam jestem zdziwiony, że jednak wolno się rozkręcałem. Przespałem początek pierwszej rundy, gdybym mógł stoczyć ją jeszcze raz, to szybciej wrzuciłbym wyższy bieg. Rozmawiałem też z Mikiem Brownem o tym, że mój organizm jest przystosowany do pięciu rund. W walkach o tej długości brałem udział i sparowałem. Taktyka w nich zazwyczaj jest taka, że spokojnie rozpoczynasz pierwszą rundę, aby potem stopniowo wejść w rytm. I podczas pojedynku z Gruzinem dało się zauważyć, że dopiero w trzeciej rundzie się naprawdę rozkręciłem. Gdyby były jeszcze czwarta i piąta, utrzymałbym zapewne ten sam poziom. Teraz jest jednak łatwo gdybać, mądry Polak po szkodzie. Wiem, że w następnej walce muszę szybciej ruszać do przodu.

Reklama

O tym, czy bawi się w głębsze analizy i dlaczego wrzucił statystyki na Instagrama: – Nie śledzę wszystkiego na bieżąco, ale informacje do mnie po prostu przychodzą. Zobaczyłem zatem statystyki i chciałem się podzielić nimi ze światem. Aczkolwiek podchodzę do sprawy jak mistrz. Jest mi smutno i przykro z powodu przegranej, ale nie zamierzam tego rozdrapywać. Muszę to przetrawić, czas w końcu leczy rany. Mój niepokonany rekord znika, ale biorę to na klatę.

O bonusie za walkę wieczoru: – To jednak tylko pieniążki, większą wartość miałaby wygrana. Wolałbym oczywiście nie dostać bonusu, ale wygrać. Doszliśmy jednak do wniosku, że bonus to nie tylko nagroda za efektowną walkę, ale pewna rekompensata ze strony UFC, które doszło do wniosku, że zrobili gafę w werdykcie. Cieszy mnie to też to wyróżnienie, bo w sporcie najważniejsze jest, żeby dawać show. I żeby kibice chcieli nas oglądać. Słyszałem też teorię, że w UFC lepiej ładnie przegrać niż brzydko wygrać. Do tego po walce podszedł do mnie Sean Shelby, który też punktował walkę na mnie. Fajnie, że zostałem zauważony.

Największe zaskoczenie w czasie gali: – Przemowa Dany White’a po ważeniu zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Lepszego zastrzyku motywacji nie mogłem sobie wyobrazić. Siedziałem w pierwszym rzędzie i jak gadał, to wręcz cały napompowany myślałem: dajcie mi tego Gurama! To naprawdę było świetne. On ma tę charyzmę. Poza tym cały wyjazd – nie bez powodu UFC jest numerem jeden na świecie. Pod każdym względem się to potwierdziło. Bardzo się cieszę, że dołączyłem do tej organizacji i nie mogę się doczekać powrotu.

Kiedy stoczy kolejną walkę: – W tym roku już nie, to byłoby szaleństwo. Stoczyłem trzy walki w niecałe sto dni. Zresztą pozostały już tylko kawałek października, listopad  i grudzień. Jestem też trochę porozbijany, muszę odpocząć. Ale już po sylwestrze chciałbym rozpocząć okres przygotowawczy do następnej walki. I w miarę możliwości szybko wrócić. Nie wiem, czy to będzie luty, marzec czy kwiecień, ale nie pasowałoby mi zbyt długie czekanie.

O tym, czy myślał nad zmianą kategorii wagowej: – Na co dzień ważę 78-80 kilogramów. Raz zszedłem do 66 kilogramów, bo miałem bardzo dobrą ofertę walki, która nigdy wcześniej się nie zdarzyła – mówię o walce o drugi pas w KSW. Dlatego podjąłem się tego wyzwania. Z czystej ciekawości, czy dam radę to zrobić. Jestem też zawodnikiem, który uważa, że bez sensu jest robienie za dużo kilogramów, bo to nie przekłada się na jakość i dyspozycję. Do każdej walki robię więc dziesięć kilo, a to i tak dużo. Nie będę więc znowu schodził do 66 kilogramów, chyba że zostanę mistrzem w kategorii lekkiej i wtedy to zrobię, powtarzając sytuację z KSW. Na razie jednak niczego nie planuje.

Reklama

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...