Reklama

Widzew bezzębny, więc Widzew bez kompletu punktów

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

17 października 2020, 14:58 • 3 min czytania 22 komentarzy

Idealnym podsumowaniem Widzewa z tego spotkania jest ostatnia akcja. Rzut wolny z boku boiska, trzeba wrzucać, jeśli myśli się o bramce – czasu zostało malutko, sędzia zaraz gwizdnie. Co robi Widzew? Kosakiewicz podaje do Stępińskiego. Stępiński oddaje do Kosakiewicza. Kosakiewicz jest na tyle sympatyczny, że puszcza zwrotną do Stępińskiego. Arbiter kończy mecz. Przy 1:0 pochwalilibyśmy za profesurę. Przy 0:0 parsknęliśmy śmiechem.

Widzew bezzębny, więc Widzew bez kompletu punktów

Marni, oj marni byli łodzianie w dzisiejszym meczu. Zapewne poniekąd wynikało to z braku Marcina Robaka w składzie, ale jeśli wypada ci 37-letni napastnik, a ty przez to jesteś tak bezzębny… To nie mamy dobrych wiadomości. Na szpicy wystąpił dzisiaj Michalski, ale to jest zupełnie inny typ piłkarza. Raz, że często schodził do skrzydła, to dwa, było widać, że nie ma tego nosa (albo umiejętności w mniej optymistycznym scenariuszu) – gdy dostał fajną piłkę w polu karnym, nawet w nią nie trafił.

Męczył się Widzew, w pierwszej połowie miał ogromne problemy, by Gostomski czuł się jak na meczu, a nie na wakacjach. Możdżeń uderzył celnie z dystansu, chociaż taki „cios” nie powaliłby nawet Najmana, próbował też Fundambu, już mocniej, ale z kolei w bandy. Łodzianie mieli piłkę częściej, ponad 60% czasu, ale głównie polegało to na klepaniu w tę i we w tę. Nie było w tym tempa, przyspieszenia, elementu zaskoczenia. Górnik dość spokojnie się bronił.

Ciut lepiej goście zaprezentowali się po przerwie, ale słowem klucz jest tutaj „ciut”. Gostomski musiał się sprężyć dwa razy. Najpierw gdy przerzucił piłkę nad poprzeczkę po próbie Muchy, ale gdyby puścił – popełniłby błąd, bo to leciało w środek. Potem zbił główkę Kosakiewicza z rzutu rożnego, ale tak, że szansę na dobitkę miał Nowak. Tyle że Nowak… Właściwie nie trafił w piłkę. Musnął ją, ona się doturlała w okolice bramki, ale w podobny sposób trudno myśleć o bramce i wygraniu meczu.

A przecież Widzew grał w przewadze przez ostatnie 10 minut, kiedy Krykun wyleciał za idiotyczne kopnięcie Mąki.

Czy to przełożyło się na jakieś groźne sytuacje? No nie, między innymi dlatego, że Stępiński z Kosakiewiczem pokopali do siebie w kluczowym momencie.

Reklama

Remis w tym spotkaniu to jak najbardziej zasłużony wynik, bo Widzew był marny z przodu, ale Górnik też bronił się naprawdę porządnie. Blisko siebie w obronie, bez głupich błędów. Z drugiej strony nie można też powiedzieć, by gospodarze zaprezentowali coś ekstra w ataku. Najlepszą okazję miał po rzucie rożnym Midzierski, jego próbę zbił Mleczko. Potem starał się Śpiączka, ale cóż… Gdzie „starał się”, a gdzie „potrafił”. Mleczko musiał łapać jego uderzenia.

I wiecie co, tak jak remis jest zasłużony, tak Górnik może być z niego zadowolony. Wciąż jest bez porażki w pierwszej lidze, przez koronawirusa ma ledwie sześć meczów na koncie, a i tak jest w strefie barażowej. Widzew mimo trzech spotkań przewagi traci do ekipy Kieresia trzy oczka. A grając tak, nikogo nie przekona, że chce awansować.

Górnik Łęczna – Widzew 0:0

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...