Reklama

Czerwone strefy, czyli co z posiadaczami karnetów?

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2020, 18:54 • 7 min czytania 1 komentarz

Jest już w pełni jasne, że przez jakiś czas – prawdopodobnie nie będzie to ani tydzień, ani dwa tygodnie – polscy kibice w największych polskich miastach nie zasiądą na trybunach. Ostatni rok i tak był dla nich wyjątkowo ciężki – kilka tygodni oglądania spotkań gdzieś na przełomie lutego i marca, potem długi lockdown. Powrót najpierw bez publiczności, następnie z ograniczeniami, w ścisłym reżimie sanitarnym. Zakazy wyjazdowe, dalej wprowadzenie m.in. żółtych stref, wreszcie decyzje z minionego tygodnia, które sprawiają, że trybuny znów będą świecić pustkami.

Czerwone strefy, czyli co z posiadaczami karnetów?

Kto na tym straci? Oczywiście w środowisku piłkarskim jak zwykle stracą wszyscy, od samych szczytów, aż po sam dół. Na koniec okienka transferowego mieliśmy do czynienia z kilkoma wielkimi opracowaniami finansowymi. Wszystkie potwierdzały – przed kryzysem nie ma ucieczki. Tracili najbogatsi, co natychmiast odbijało się m.in. na ich ograniczonej aktywności na rynku transferowym. Tracili ci średni, którzy zostali odcięci nie tylko od zysków z dnia meczowego, ale też z pieniędzy, które trafiały do nich przy sprzedaży najlepszych zawodników. Również malutkich kryzys nie oszczędził – nawet jeśli ich koszty były najmniejsze, to najtrudniej było im odnajdywać alternatywne źródła finansowania.

Od początku tracą również kibice. Tracą oczywiście to, po co cały futbol istnieje – możliwość przeżywania emocji na żywo, w pełnej oprawie, przy bliskim kontakcie ze swoją drużyną. Ale tracą też finansowo – m.in. kupując karnety, z których następnie nie da się skorzystać.

O tę ostatnią kwestią postanowiliśmy podpytać w klubach – bo niestety, zdaje się, że temat może wracać częściej, niż się początkowo spodziewaliśmy.

DECYZJI JESZCZE NIE MA

Najkrócej rzecz ujmując – decyzje administracyjne nieco zaskoczyły Ekstraklasę. Nie można się temu dziwić – tak naprawdę nawet politycy przyznają, że skoki zachorowań przekraczają wszystkie modele przygotowane w ostatnich miesiącach. Nie tylko w Polsce – zdecydowanie wyższą od zakładanej dynamikę nabrały wzrosty choćby u Czechów, Francuzów czy Włochów. Zdaje się, że świat nie przewidział tak nagłego i zdecydowanego nawrotu pandemii, a wobec tego – trudno żądać, by przewidziała to spółka organizująca rozgrywki.

Reklama

Co to w praktyce oznacza? Przede wszystkim – nie ma jeszcze odgórnych zaleceń, co dalej, na jak długie ograniczenia się przygotować. Kluby wbrew pozorom dość ściśle ze sobą współpracują, zwłaszcza na tych szczeblach odpowiedzialnych za organizację meczu czy marketing. Wspólne wiosenne ustalenia były poprzedzane konsultacjami, w tym choćby wymianą doświadczeń przez szefów biur prasowych całej ligowej stawki. Część decyzji zostało też narzuconych z góry – choćby w kwestii zachęcania do korzystania ze specjalnych pakietów Canal+ na czas zamknięcia stadionów.

Teraz jeszcze ustaleń nie ma, choć nie da się ukryć – kluby mają już wypracowane pewne procedury działania.

POCZEKAJMY I PRZELICZMY

Przede wszystkim wstrzymaliśmy start sprzedaży na mecze Ligi Europy, żeby uniknąć całego zamieszania – zaczyna Maciej Henszel, rzecznik Lecha Poznań. – Podejrzewaliśmy, że Poznań może stać się czerwona strefą, więc postanowiliśmy opóźnić moment rozpoczęcia sprzedaży. Dzięki temu nie mamy problemu z oddawaniem pieniędzy za te nadchodzące mecze. Jeśli zaś chodzi o ligę, wiosenne doświadczenia nauczyły nas, że lepiej poczekać na koniec rundy. Wówczas znamy dokładną liczbę meczów, które posiadacze karnetów utracili. Wiosną to były spotkania z Pogonią Szczecin oraz Legią Warszawa, potem fani wrócili na stadiony. Dlatego też zaoferowaliśmy zwroty właśnie za dwa mecze – one odbywały się w formie zwrotu gotówki, odbioru pieniędzy jako voucheru do wykorzystania w klubowym sklepiku lub obniżki na zakup kolejnego karnetu. Teraz zrobimy pewnie podobnie, ale najpierw chcemy wiedzieć, czy to będzie jeden, dwa czy jeszcze więcej meczów „do zwrotu”.

Podobnie wypowiadają się rzecznicy w pozostałych klubach.

– Będzie to jeszcze przedmiotem ustaleń, natomiast od razu zwracamy pieniądze za mecz z Jagiellonią, rozpoczęliśmy sprzedaż dość wcześnie, kilkaset biletów już znalazło nabywców. To będą po prostu zwroty pieniędzy na konta kibiców – mówi Tomasz Szozda ze Śląska Wrocław. – Jeśli chodzi o posiadaczy karnetów, wstrzymamy się do momentu dalszych decyzji administracyjnych, by znać dokładną liczbę spotkań, które klub musi zwrócić. Tak zrobiliśmy wiosną i na koniec rundy zaproponowaliśmy zwrot środków proporcjonalnych do liczby meczów bez publiczności. Kibice mogli wybrać zwrot funduszy albo voucher, na przykład do wykorzystania na kolejne mecze. 

Reklama

W WARSZAWIE JASNE REGUŁY, W SZCZECINIE BUDOWA

W Legii Warszawa reguły działania były od razu umieszczone w regulaminie sprzedaży – niewykorzystane mecze po prostu przechodzą na kolejny sezon. Klub potwierdził to we wczorajszym komunikacie, tu obie strony od początku sprzedaży wiedziały na co się piszą. Inny klub, który znajduje się w nieco odmiennym położeniu to Pogoń Szczecin.

My byliśmy od początku, już wiosną, w trochę innej sytuacji, trwa przecież rozbudowa naszego stadionu – mówi nam Krzysztof Ufland, rzecznik „Portowców”. – Przed rozpoczęciem tego sezonu podjęliśmy decyzję, że karnetów po prostu nie będzie. Na rundę jesienną mieliśmy wyłącznie biletowane imprezy, sprzedaż zaś zawsze uruchamiamy dwa, trzy dni przed meczem. Dzięki temu nie mamy obecnie żadnych zobowiązań, poza tymi, które zostały jeszcze z ubiegłego sezonu. 

Pogoń w epoce przed-epidemicznej karnety normalnie sprzedawała, nawet i po rozpoczęciu budowy stadionu, co drastycznie ograniczyło pojemność. Jak to wyglądało ze zwrotami?

– Również poczekaliśmy, aż było jasne, ile meczów odbyło się bez udziału kibiców. Następnie zaoferowaliśmy dwie możliwości – zwrot pełnej niewykorzystanej kwoty za opuszczone spotkania, albo zwrot 125% tej kwoty w formie vouchera do wykorzystania w klubie. Te opcje tak naprawdę nadal mamy, bo część kibiców nie zgłosiła się po odbiór tej rekompensaty. 

CEGIEŁKI

No właśnie. W Pogoni Szczecin nie wszyscy rzucili się po zwroty z karnetów, a z tego co słyszymy – podobnie było w innych klubach. Właściwie wszyscy przygotowali reguły zwrotu, choćby w celach uniknięcia procesów z własnymi fanami, ale jednocześnie mniej lub bardziej liczono na hojność fanatyków.

My mieliśmy wtedy akcję „W górę serca”, podczas której kibice mogli wspierać klub rodzajem pożyczki. Wpłacasz stówkę, klub dokłada drugą i w lepszych czasach – gdy kibice wrócą na stadiony – możesz zrobić zakupy za 200 złotych. W tej inicjatywie wzięło udział wielu posiadaczy karnetów, więc nie chcieliśmy dodatkowo zachęcać ich, by zaniechali zwracania się o zwrot funduszy za niewykorzystane mecze. Ale mimo, że przygotowaliśmy taką ofertę, wielu z nich faktycznie zdecydowało się pozostawić te środki w klubie, za co oczywiście jesteśmy wdzięczni – mówi Henszel z Lecha Poznań.

U nas poprowadziliśmy akcję voucherową, zanim jeszcze kibice wrócili na stadiony. To była forma cegiełki na rzecz klubu, zakup wirtualnych wejściówek, które można wymienić na realne bilety w sezonach 2019/20 i 2020/21. Kibice kupowali czasem po pięć czy dziesięć tego typu wejściówek, mimo że sami posiadali ważne karnety. To faktycznie była odczuwalna forma wsparcia. Jest też jasne, że ktoś, kto mimo posiadania karnetu dokupił sobie jeszcze kilka voucherów, nie będzie się zgłaszał po zwrot, nawet jeśli on został przez klub przygotowany do wydania – mówi nam Szozda ze Śląska Wrocław.

Akcji tego typu było zresztą więcej. Jedne kluby sprzedawały na przykład tektury ze zdjęciem, które następnie były umieszczane na zamkniętych sektorach. Inne wprowadzały do sprzedaży specjalne „pandemiczne” produkty, z których zysk miał choć w części zrekompensować straty.

Nie jest wykluczone, że to wszystko za moment powróci.

Już teraz jest jasne, że kluby ponownie będą musiały na koniec rundy przygotować formułę zwrotu funduszy za niewykorzystane karnety. Nawet jeśli wielu kibiców nie zdecyduje się na odbiór tej gotówki – budżety ucierpią. A jeśli zamknięcie obiektów potrwa dłużej? Co prawda rynek trochę się uspokoił, widać jak na dłoni, że kluby nie chciały ryzykować wielomilionowych transakcji w tak niepewnym okresie. Ale jednak, jakiś zysk z biletów i karnetów został w budżetach zapisany. Może się okazać, że zapisany przedwcześnie.

I tak się toczy życie w tej pandemii. Pocieszenie? Przynajmniej dalej gramy. Liga czeska już stanęła na trzy tygodnie…

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
1
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
3
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
4
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Ekstraklasa

Komentarze

1 komentarz

Loading...