Koronawirus nie odpuszcza, ba, gdyby nie odpuszczał to byłoby jako tako, ale on rozpędza się coraz bardziej i choć futbol cieszył się pewnymi przywilejami, to powoli musimy o nich zapominać. Na przykład o wejściu na mecz. Piłkę oglądać będziemy, ale przez najbliższy czas tylko w telewizji.
To efekt kolejnych obostrzeń, które na konferencji prasowej przedstawili premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski. Zastanawialiśmy się, które miasta trafią do czerwonej strefy, które do żółtej, bo myśleliśmy, że według tego będziemy sprawdzać, gdzie kibice pójdą na stadion, a gdzie nie. Tymczasem strefy NIE MAJĄ żadnego znaczenia. I w żółtej, i w czerwonej strefie wydarzenia sportowe odbywają się bez kibiców. Innych „kolorów” obecnie w Polsce nie ma.
Jest to smutna wiadomość, bo przecież zaraz wraca Ekstraklasa, bo Lech miał przyjmować u siebie solidne europejskie firmy i przyjmie je, ale mało kto zobaczy to na własne oczy. Potrzebny będzie ekran telewizora. Ech, tyle lat czekaliśmy na powrót europejskiego futbolu do naszego kraju, a tutaj taki psikus… Pieprzona pandemia.
Cóż, pozostaje wierzyć, że krzywa zostanie wypłaszczona, sytuacja się uspokoi, a kibice wrócą przynajmniej w 25% na stadion. Tylko czy ktoś wierzy, że to zajmie miesiąc-dwa? No właśnie.
Fot. Newspix