To był być może najważniejszy mecz reprezentacji Polski do lat 21 na tym finiszu eliminacji. Zwycięstwo pozwoliłoby przeskoczyć Rosjan i usadowić się w bardzo wygodnej pozycji przed końcem walki do Euro. Ale kadra Michniewicza w Serbii zaprezentowała się źle. Fatalnie. Katastrofalnie. Nie wiemy co lepiej puentuje ten występ – kiks Puchacza przy jedynym golu dla rywali? Czy może jednak pudło Białka z metra?
Oczywiście trzeba mieć gdzieś z tyłu głowy, że w tym starciu nie mogło wystąpić kilku kluczowych dla tej kadry piłkarzy. Że Walukiewicz czy Jóźwiak pojechali na zgrupowanie kadry seniorskiej, podobnie Moder oraz Karbownik, którzy tak istotni dla tej reprezentacji nie byli. I że wykartkowany był Klimala, nie mógł grać też Dziczek, ponadto Płacheta czy Kowalczyk. Jasne, dzisiaj kadra U21 była osłabiona.
Ale to nie tłumaczy tego, że w Serbii dzisiaj ten zespół wyglądał jak zbiór przypadkowych piłkarzy, którzy widzieli się po raz pierwszy w życiu i jakby też po raz pierwszy musieli grać o większą stawkę. Widać było po reprezentantach jakąś taką irracjonalną nerwowość. A czasami i niechlujstwo. Jakby z jednej strony za bardzo chcieli, a z drugiej nie do końca zdawali sobie sprawę z tego o co toczy się gra.
Gol na konto Puchacza
To też nie był jakiś spektakularny mecz Serbów. Problem był w tym, że nasi zawodnicy oddawali im pole do popisu. Mówiąc o straconej bramce zaraz przejdziemy do podwójnego kiksu Puchacza, ale warto też zauważyć, że rywale wjechali sobie tą swoją lewą flanką jak na plac zabaw.
No i ten Puchacz… Wiemy doskonale, że to skrzydłowy z czasem przesuwany na wahadło, a ostatecznie na lewą obronę. I że wciąż uczy się tej gry w defensywie. Ale tutaj nie trzeba było się jakoś genialnie ustawić czy pograć w odbiorze. Tutaj wyszła technika, a raczej jej niedostatek. Puchacz nieźle wyglądał w ataku, ale gdy trzeba było po prostu chamską siłą wybić piłkę na 40. metr, to kopnął w rywala. A później jeszcze pechowo zmylił Grabarę, który pewnie by ten strzał obronił.
I od tego momentu Polakom grało się źle. Gołym okiem widoczny był brak Dziczka, który od początku tych eliminacji przytomnie regulował tempo gry, łatał dziury, fajnie wprowadzał piłkę z obrony do ataku. Slisz miał momenty odcięcia, nie gwarantował takiej płynności. No i słabszy – być może najsłabszy mecz w tych eliminacjach – zagrał Bogusz. Właściwie jak tak szukamy piłkarza, który w ataku pokazałby coś ponadprzeciętnego, to… No, nie znajdujemy.
Sytuacja w grupie mocno się skomplikowała
Nie można było dzisiaj już rzucić piłki na Jóźwiaka i niech ten się bawi. Kamiński nie miał miejsca, nie mógł się wstrzelić z dryblingiem. Tomczyk zastępujący Klimalę przypominał raczej tego Tomczyka ze Stali niż tego, który był istotnym jokerem tej kadry. A zmiennicy tylko wbili gwóźdź w tę trumnę. Jeśli Białek nie trafia z metra do bramki, to właściwie nie ma o czym gadać.
Tym samym sytuacja kadry Michniewicza mocno się skomplikowała. Z pierwszego miejsca na pewno już nie wyjdziemy. To znaczy – jasne, matematycznie jest to możliwe, ale Rosja musiałaby się skompromitować i pogubić punkt w starciach z Łotwą. Szanse na taki scenariusz? Równie dobrze moglibyśmy liczyć na to, że Hostikka zostanie najlepszym skrzydłowym Ekstraklasy.
Mecz wtorkowy z Bułgarią staje się zatem meczem o być albo nie być na Euro. To znaczy samo wygranie (a późniejsze ogranie Łotwy) nie da nam jeszcze gwarancji gry na mistrzostwach, bo trzeba znaleźć się jeszcze w górnej połowie tabeli złożonej z ekip z drugich miejsc.
Serbia U21 – Polska U21 1:0 (1:0)
Nikolić (11.)
fot. FotoPyk