Nieciecza – choć kiedyś właściciele klubu potrafili się oburzyć na utratę miejsca na podium za Michniewicza – dłuższy czas już czeka na powrót do Ekstraklasy. Różni trenerzy próbowali przywrócić elitę: przez chwilę doświadczony Zieliński, potem specjaliści od awansów Kaczmarek i Mandrysz, ale nie szło. Zimą lejce przejął Lewandowski i choć przegrał baraże, to pracuje dalej i pokazuje, że ten sezon może być naprawdę sensowny. Tak, Bruk-Bet dostał ostatnio od Arki, ale w sumie dość pechowo, natomiast w innych meczach nie stracił nawet bramki i łapał komplety oczek. Dziś przyszedł czas na kolejny egzamin, Koronę i ten test został zdany.
Co nam się najbardziej podobało u gości? Że ten zespół był konkretny. Raz, że stwarzał sobie sporo sytuacji podbramkowych, to dwa, przede wszystkim kończył je celnymi strzałami. Owszem, była też taka okazja, jak ta Zemana, gdy ten chciał dać wcinkę jak Frankowski – a skończyło się na wcince jak Frankowski obudzony w środku nocy po jakimś weselu – natomiast co do zasady, niecieczan oglądało się przyjemnie.
Zakład bez ryzyka w eWinner do 155 zł dla graczy Weszło!
Przecież oni skorzystali już z pierwszego błędu Korony. Szywacz miał cały czas świata, żeby dopaść do piłki i wykopać ją poza stadion, ale zdecydował się na wślizg, który był tak nieudolny, że piłka trafiła jednak do Gergela. Słowak przyjął, podbiegł pod bramkę, walnął po długim i Kozioł nie miał co zbierać. Potem bramkarz Korony jeszcze poradził sobie z próbą Stefanika – znów strzał, ale też znów błąd obrony, tym razem Szarka – natomiast chwilę później mieliśmy już 2:0.
Rzut rożny, do futbolówki dochodzi Putiwcew, ładuje z dyńki i cześć, trzymajcie się. Naprawdę fajnie to wyglądało, kluczowy był chyba Gergel, mający ochotę przystemplować każdą akcję gości.
Ktoś może powiedzieć: Korona miała przewagę w pierwszym kwadransie, oddajcie im to! Fakt, kielczanie dochodzili do sytuacji, ale właśnie – co z tego, skoro nie byli konkretni? Mógł strzelić Długosz, natomiast z pola karnego nie trafił nawet w bramkę. Mógł trafić Łysiak po wstrzeleniu Certnarskiego, ale dał jakiegoś farfocla, też nie w światło. Ostatecznie Korona nie miała do przerwy żadnej celnej próby, więc o czym tu w ogóle mówić.
Bonus 50% do 500 zł od II depozytu w eWinner
No a czy druga połowa nie była powtórką z rozrywki? Oczywiście, że tak. Korona chciała atakować, ale znów „chcieć” miało do „móc” tysiące kilometrów. Jak rzut wolny z osiemnastu-dwudziestu metrów, to w mur, jak Firlej miał okazję zebrać niezłą piłkę, to wolał czekać aż rywal wybije. Podgórski nie trafił w piłkę w okolicach piątki. Jejku, nawet jak Loska wybił przed siebie i bramka była pusta, to zawodnik Korony „dał radę” nie trafić w piłkę. I moglibyśmy tak dalej wymieniać, tyle że recenzja jest prosta: Koronie zabrakło jakości.
Tym gorzej dla niej, że Bruk-Bet też grał swoje. Poczekał aż komar się wybzyczy i zdzielił go gazetą. Piłka po wrzutce i zgraniu trafia do Śpiewaka, ten przyjmuje sobie ją z rywalem na plecach (!) i spokojnie strzela na 3:0. Rany… Czyli – doceniając postawę niecieczan, absolutnie – Korona była marna i z przodu, i z tyłu. Brak krycia, brak odpowiedniego ustawienia, głupie błędy. No tak się nie da wygrać meczu. Ani nawet zremisować. Dawał radę głównie Kozioł, który wyjął wspomniane uderzenie z pierwszej połowie, a w drugiej złapał uderzenie Gergela z właściwie pięciu metrów (swoją drogą Słowak musi to władować).
No i Bruk-Bet nadrobił to, co stracił z Arką. Wciąż zdecydowanym liderem jest ŁKS, natomiast z taką grą Słoniki naprawdę moga nie tłuc porcelany i powalczyć o upragniony powrót do Ekstraklasy.
Korona Kielce – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:3
Gergel 17′ Putiwcew 40′ Śpiewak 69′
Fot. Newspix