Reklama

Stefański: „Pod kątem logistycznym zakażenia w Pogoni nie są niczym poważnym”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 września 2020, 16:33 • 9 min czytania 25 komentarzy

Czy władze Ekstraklasy są zaniepokojone trzydziestoma zakażeniami w Pogoni Szczecin? Co dla kalendarza ligi oznacza przełożenie meczu Portowców z Jagiellonią? Czy w terminarzu jest dużo terminów rezerwowych i czy będzie dochodzić do walkowerów? Dlaczego okres reprezentacyjny będzie traktowany jako reset? Jak to możliwe, że problem Pogoni nie jest problemem dla całej ligi? Dlaczego dla Ekstraklasy tak istotne są mecze Legii i Lecha w europejskich pucharach? Na te i na inne pytania wokół ostatnich wydarzeń odpowiada w rozmowie z nami dyrektor operacyjny Ekstraklasa SA, Marcin Stefański. Zapraszamy. 

Stefański: „Pod kątem logistycznym zakażenia w Pogoni nie są niczym poważnym”
Jesteście zaniepokojeni wynikiem testów na obecność koronawirusa w organizmie przeprowadzonych w Pogoni? 21 zakażonych piłkarzy, 30 osób wraz ze sztabem i pracownikami.

Sytuacja odpowiada temu, co dzieje się w całej Polsce. Mamy zauważalny wzrost liczby zakażeń. Natomiast w przypadku Pogoni liczba ta jest skrajnie wysoka, nie da się temu zaprzeczyć. W związku z tym, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, mecz Pogoni z Jagiellonią trzeba było przełożyć, zespół jest w kwarantannie.. Tak się składa, że później wypada przerwa na kadrę, więc będzie szansa na całkowite wyleczenie się zawodników i zagranie tego meczu w późniejszym terminie.

Korzystnie się złożyło, że wcześniej przychyliliście się do tego, żeby Lech mógł w odpoczywać przed meczem z Charleroi w Lidze Europy, bo nie powstał bałagan. Inna sprawa, że była to decyzja mocno kontrowersyjna.

To była decyzja nietypowa, bo do tej pory nie przekładaliśmy meczów w historii Ekstraklasy, jeśli chodzi o kolejki poprzedzające czwartą rundę eliminacji. I przed tym sezonem też tego pierwotnie nie zakładaliśmy. Dlaczego? Bo do tej pory system rozgrywek UEFA wyglądał nieco inaczej. Wszystko rozgrywało się w systemie mecz-rewanż, więc nie było aż takiej konieczności. Tylko raz, w ubiegłym sezonie, przełożyliśmy mecz, bo UEFA odgórnie zmieniła Legii termin, a tak, w normalnym okolicznościach, na pewno byśmy tego meczu nie ruszali. A tu np. Lech gra trzy mecze z rzędu na wyjeździe i tu nie ma miejsca na margines błędu. Dla przyszłych losów wszystkich polskich klubów w Conference League jest to kluczowe.

To niby kontrowersyjna decyzja, ale wiele osób nie do końca rozumie, jak bardzo jest to istotne dla przyszłości wszystkich naszych klubów. Teraz polskie kluby walczą o to, czy za dwa lata będą grały w pierwszej czy drugiej rundzie kwalifikacyjnej Conference League. To jest ważne. Jeśli zajmiemy miejsce dwudzieste ósme w rankingu UEFA, a mamy na to szansę, to wszystkie nasze kluby, grające w Conference League, zaczną rozgrywki dwa tygodnie później. Więc jest to gra warta świeczki. Pozwoli to rozluźnić kalendarz za dwa lata, a także doprowadzić do sytuacji, w której nasze kluby będą wyżej rozstawione albo będą miały po prostu większą szansę, żeby w europejskich rozgrywkach zajść znacznie wyżej.

Do tej pory Pogoń mogła czuć się pokrzywdzona.

Liga musi zrobić wszystko, żeby poprawić swoją sytuację w Europie. Wszystko. To jest priorytet. Inne ligi robią to samo. Nie jest tak, że jesteśmy odosobnieni w takich działaniach. Zrobili tak Holendrzy, Chorwaci, a Karabach zagrał już w piątek, aby mieć maksymalnie dużo czasu na przygotowania do meczu w Warszawie. Ale dam inny przykład. Austriacy do teraz żałują, że rok temu nie przełożyli meczu ligowego LASK Linz przed meczem z Club Brugge. Belgowie swój mecz przełożyli, co ułatwiło im awans do Ligi Mistrzów. Wszyscy potem w Austrii mieli pretensje do ligi, że nie pomogła klubowi, co przełożyło się na utratę punktów w rankingu UEFA, mogący kiedyś skutkować utratą miejsca w grupie Champions League. Ale życie napisało inny scenariusz dla Pogoni.

Reklama

A Lech, jak i każdy inny polski klub, musi punktować, dlatego przychyliliśmy się do tego wniosku o przełożenie meczu z Pogonią. Życie pokazało, że była to bardzo dobra decyzja. Dziś okazałoby się, że ten mecz by się w ogóle nie odbył. Byłby zaplanowany, ale dowiedzielibyśmy się o zakażeniach w Pogoni, i musielibyśmy reagować. Spowodowałoby to szereg komplikacji. Koszty, logistyka, problemy dla obydwu drużyn i telewizji, które dziś rano dowiedziałyby się, że meczu nie ma.

Odwołanie meczu Pogoni z Jagiellonią niesie za sobą jakieś konsekwencje?

Nie, regulaminowo żadnych. W dyskusji z klubami zostały przyjęte robocze założenia, że przyjmujemy, co do zasady, rozwiązania UEFA, czyli że jeśli jest 13 zawodników zdolnych do gry, to staramy się meczów nie przekładać. Czyli w przypadku, jeśli np. dwóch piłkarzy jest zarażonych, a reszta normalnie trenuje, to mecze odbywają się we właściwym terminie. Ale, kiedy widzimy, że dochodzi do czegoś w rodzaju pełzającej epidemii w danym klubie, czyli że jednocześnie jest więcej niż siedmiu piłkarzy zarażonych lub że cały zespół jest na kwarantannie, to mecz z urzędu jest przekładany.

I to też w przypadku Pogoni zostało spełnione. Jest powyżej siedmiu zarażonych piłkarzy. Nie ma trzynastu piłkarzy zdolnych do gry. Cały zespół jest na kwarantannie. Mecz jest przełożony, a dobrze, że jest przerwa na kadrę. Decyzje zostały podjęte szybko, także aby i Jagiellonii nie trzymać w niepewności.

Korzystny układ terminarza.

Pozwoli to Pogoni i innym klubom, bo to szereg działań, które rozpoczną się w przyszłym tygodniu i sukcesywnie będą powtarzane w czasie tego sezonu, zatrzymać ewentualne zarażanie wewnątrz zespołu. Piłkarze będą na kwarantannie, potem dostaną możliwość spokojnego trenowania i przygotowania się do meczów po powrocie z kadry. Akurat dla tych klubów, które nie będą grały jesienią w europejskich pucharach, jest trochę tych wolnych terminów, więc nie ma większego problemu. Los Lecha i Legii, które dalej mają szansę na fazę grupową Ligi Europy, jeszcze nie jest klarowny i może się zdarzyć, że tu margines na działania będzie mniejszy. Ale dla klubów, które grałyby w rozgrywkach grupowych UEFA mamy jeszcze jedną wolną datę jesienią, właśnie na takie przypadki.

Ten sezon, ze względu na specyfikę rozgrywek UEFA, jest skrajnie trudny. Jest znaczne cięższy logistycznie niż poprzedni. W poprzednim sezonie, z punktu widzenia logistyki, jedynym problemem było przesunięcie terminarza w czasie. Teraz jest znacznie więcej zagrożeń. Będziemy musieli reagować elastycznie i na bieżąco.

Może niedługo okazać się, że będą pierwsze walkowery w przypadku przekładanych meczów?

Walkowery to rzecz ekstremalna i jeszcze daleko do takich rozwiązań, generalnie musielibyśmy mówić o jakichś skrajnych przypadkach zawinienia przez kluby, o czym nie ma mowy do tej pory. Ale trudniej wygląda sytuacja zespołów, które grają w europejskich pucharach, a inaczej tych, które w nich nie grają. Dla tych drugich jest sporo rezerwowych dat. Problem jest tylko, żeby nie grać tych meczów w datach Ligi Mistrzów, żeby daty, lub przynajmniej godziny meczów się na nakładały. Generalnie granie równolegle takich spotkań odbiera widzów albo Lidze Mistrzów, albo Ekstraklasie. Robimy wszystko, żeby nie było meczów, które by się na siebie nakładały, ale już widzę, podobnie jak
to się dzieje w innych ligach, że tych „nakładek” w obecnym sezonie nie da się uniknąć. Wszyscy są tego świadomi. UEFA także.

Reklama

Rozmawiam ze swoimi kolegami z innych lig i wszyscy mają świadomość, że przypadków przekładań meczów w Europie będą dziesiątki, jeśli nie setki. Już widać, że to będzie ciężki logistycznie sezon dla wszystkich. Inna sprawa, że dla większości klubów na razie nie widzę większych komplikacji, wymuszających granie ciągle co trzy dni.

Próbowaliście zwizualizować sobie, ile meczów Ekstraklasy w tym sezonie może zostać przełożonych?

Nie ma takiego scenariusza, bo zależy to od wielu czynników zewnętrznych. Wiele zależy od tego, czy toczyły się będą rozgrywki UEFA. Może się zdarzyć, że, odpukać, mamy powtórkę z poprzedniego sezonu. Znowu dochodzi do lockdownu, przełożenia kalendarza, zatrzymania lig i europejskich pucharów – może tak być, więc mówię: nie można niczego tak daleko na sto procent zagwarantować. Nie wszystko zależy od nas. Co chwilę pojawiają się nowe decyzje np. FIFA, wymuszone sytuacją epidemiczną. Na przykład mówię o tym, że w marcu 2021 będzie zajęty dodatkowy termin FIFA, co powoduje ograniczenia możliwości rozgrywania meczów w piątek.

Na szczęście, będzie to Wielki Piątek, kiedy meczów nie gramy, ale dla innych lig w Europie to spora komplikacja. Może też się zdarzyć, że w przypadku rozwoju wirusa na świecie dojdzie do zmiany określonych terminów, ale na razie nie dzieje się jeszcze nic takiego, co zagrażałoby przebiegowi rozgrywek. Trzeba się przyzwyczaić i po prostu to przeżyć. Bez emocji i zbędnych kłótni.

Pogoń Szczecin w swoim komunikacie napisała, że do zarażania doszło, mimo stosowania się do ogólnych zasad profilaktyki i zaleceń komisji medycznej. W przyszłym tygodniu testy wszystkich drużyn Ekstraklasy. Obawiacie się masowych zakażeń i sytuacji, w której przypadek Pogoni nie będzie odosobniony?

Mieliśmy już przypadki zakażeń w Ekstraklasie.

Ale pojedyncze.

Zdarzało się już, że było więcej niż jeden przypadków. To się może zdarzyć. Zbliżający się okres jest optymalny do przeprowadzania, jak to nazywa Zespół Medyczny PZPN, resetu. Dzięki przerwie na reprezentację, w skrajnym przypadku powstaje możliwość przerwania treningów grupowych na kilka dni, doprowadzania do sytuacji, kiedy transmisja zakażeń wewnątrzklubowych zostanie zatrzymana. Jest taka możliwość. I na tym nam wszystkim zależy. Takie badania w okolicach przerw na kadrę planowaliśmy przed sezonem, zresztą Ekstraklasa wyasygnowała na te badania 1,6 miliona złotych, aby móc robić je dostatecznie często i zgodnie z zaleceniami Zespołu Medycznego.

Myślę, tak jak rozmawiamy, że tego typu procedura badań będzie wdrażana przy każdej kolejnej przerwie na reprezentację. Optymalny termin, bo nie trzeba przekładać meczów, jeśli coś by nie grało. Liga w terminach FIFA nie gra tak czy siak, więc jeśli trzeba byłoby zrobić przerwę w treningach, to nic się nie stanie, choć oczywiście nie jest to najlepszy scenariusz. Ale liczymy się z tym, to proza koronawirusowego życia.

Widać w Europie, że tendencje zakażeń są wzrostowe i trzeba się z tym pogodzić. Przeżyć to i minimalizować skutki. Mogą być przypadki przekładania meczów. Wiemy, co dzieje się wokół nas. Mamy świadomość, że nie da się przeprowadzić stuprocentowej izolacji zawodników. Piłkarze mają dzieci, dzieciaki chodzą do szkoły, tego typu rzeczy. Spokojnie koronawirusa można przynieść z zewnątrz, tego nie da się zabezpieczyć bez utrzymania zawodników w skrajnej izolacji, ale tego nikt na świecie nie robi. My po prostu wymagamy od zawodników zachowania zdrowego rozsądku. Żeby po prostu unikać sytuacji, które mogłyby zwiększać zagrożenie zakażenia, powstrzymywania się od chodzenia po zatłoczonych miejscach.

Czyli nie rozpatrywać tego w kategoriach nadciągającego kryzysu i lawiny?

Na ten moment nie dzieje się nic skrajnie kryzysowego. Mecze przekładano w Anglii, w podobnej sytuacji jak Pogoń, był ostatnio np. Leyton Orient, który miał kilkanaście zakażeń i nie zagrał z Tottenhamem. Zdarzyło się. Powiem tak: wszyscy się uczymy każdego dnia. I w Polsce, i Europie, i UEFA, i FIFA. Trzeba patrzeć, jak wygląda sytuacja, być uważnym. Z punktu widzenia logistycznego nie dzieje się nic ekstremalnego. Zobaczymy, jak będzie, ale także ze względu na to, że jesienią gramy tylko czternaście kolejek, a nie dwadzieścia jeden czy dwadzieścia, to też mamy większe możliwości operowania zagęszczeniem terminarza. Oczywiście, wolałbym unikać sytuacji, w której gralibyśmy poniedziałek-środa-piątek-niedziela. To ekstremum, które jest gdzieś na końcu, ale na ten moment nic takiego nam nie grozi. Zrobiliśmy kalendarz rozgrywek tak, aby ten margines bezpieczeństwa zachować.

Liczymy się z tym, że pewnie dojdzie do takiej sytuacji, że jeszcze będziemy musieli jakieś mecze odwoływać. Ważne, aby podchodzić do tego ze spokojem. Wyrozumiałością. I bez zbędnej wzajemnej złośliwości. Wszystkim nam zależy, aby zakończyć rozgrywki w terminie. Oznaczałoby to, że piłkarska Europa i całe nasze życie wracają do normalności.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

25 komentarzy

Loading...