Reklama

Tak powinien wyglądać futbol, tak nie powinno wyglądać VAR-owanie

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2020, 23:19 • 4 min czytania 10 komentarzy

Za nami pewnie jeden z najlepszych meczów tych pierwszych tygodni sezonu 2020/21. Betis z Realem Madryt stworzyli dzisiaj prawdziwy futbolowy spektakl, który najchętniej przedłużylibyśmy jeszcze o drugie 90 minut. Z drugiej strony na scenie towarzyszyły im też czarne charaktery w postaci ekipy sędziowskiej, mylącej się we wszystkie strony i nieznośnie szarpiącej całą grę. Choć jednocześnie przyznajemy – był to mecz tak szalony, że i sędziowie byli tutaj wrzuceni na ekstremalną kolejkę górską. 

Tak powinien wyglądać futbol, tak nie powinno wyglądać VAR-owanie

Czy możemy ich właściwie winić za to, że niemal we wszystkich kluczowych sytuacjach VAR analizował nie tylko faule czy zagrania ręką, ale też wcześniejsze podania? Weźmy sytuację, która pewnie przesądziła o wyniku spotkania. Jović dostaje kapitalną prostopadłą piłkę, jest właściwie na linii z obrońcami. Biegnie trochę jak wóz z węglem, przez co niemal na linii pola karnego dogania go Emerson. I teraz tak – był spalony? Był faul? Jeśli nie było spalonego, był faul, to na linii pola karnego, czy jeszcze przed szesnastką? Zanim sędziowie podjęli te trzy wcale nie takie oczywiste decyzje w jednej akcji, Twitter już płonął. A przecież później było jeszcze lepiej – piąta bramka w tym spotkaniu to podcinka Sergio Ramosa z rzutu karnego. Karnego, podyktowanego za dość absurdalne zagranie – dotknięcie piłki barkiem/ręką przy upadku we własnym polu karnym.

Jesteśmy pewni, że wszyscy fani Realu wyliczą, że karny należał się nie tylko tutaj, ale też po zagraniu Williama Carvalho. Fani innych hiszpańskich drużyn będą wyliczać, że to absolutnie naturalny upadek i zero intencji. Według podobnego klucza będą się zapewne kształtować i inne opinie na temat kontrowersji sędziowskich, zwłaszcza, że było ich dużo więcej.

ABSURDY OD 1. DO 90. MINUTY

Ale czy naprawdę warto skupiać się na decyzjach sędziowskich w takim meczu? Okej, przy swojaku Emersona też mieliśmy wątpliwości, zwłaszcza, gdy nie było jasne, czy Benzema zdołał tam złapać jakiś kontakt z piłką. Ta sytuacja, oba zagrania ręką w szesnastce Betisu, czerwona kartka – no jest o czym debatować. Jednak nawet przy takim natężeniu sędziowskich kontrowersji trzeba pamiętać – tu był przede wszystkim kapitalny piłkarski show.

Elementy komediowe? A jakże, gdy Ramos pomylił się z pięciu metrów, uderzając obok słupka, albo już w doliczonym czasie gry, gdy Karim Benzema identycznie przestrzelił w sytuacji sam na sam. Kunsztowne zagrania? A owszem, choćby asysta Benzemy właśnie przy golu Valverde. Jak on się bawił na prawej flance, jak on zgarnął piłkę niemal z linii końcowej. Wraz z kilkoma innymi akcjami – najlepsze potwierdzenie, że ofensywa Realu nadal opiera się przede wszystkim na doświadczonym napastniku. Szczególnie, że dzisiaj bardzo długo grał w parze z Joviciem i ani przez moment nie było wątpliwości, kto w tej parze jest kluczowym napastnikiem, a kto zbliża się do wypożyczenia do Eintrachtu Frankfurt.

Reklama

Z drugiej strony – Benzema skuteczności nie miał dzisiaj za grosz, o ile świetnie wyglądał przy dryblingach, albo rozprowadzając akcje, o tyle wykończenie mocno szwankowało. Ale od czego są Valverde i Emerson, obaj pomocni przy akcjach, do których kluczem był właśnie Francuz. Mieliśmy jednak chwalić obie drużyny, bo nie byłoby tej dramaturgii i jakości, gdyby nie mocny Betis.

PIERWSZA POŁOWA DLA GOSPODARZY

A Betis, szczególnie przed przerwą, był bardzo mocny. Już w 7. minucie Sanabria mocno postraszył Królewskich, ale doskonale wyciągnął się Courtois. Słabo w defensywie wyglądał Odegaard, z czego Betis skrzętnie korzystał – Mandi kompletnie mu uciekł przy centrze Canalesa, również Carvalho wszedł w pole karne Realu zupełnie bez asysty. W 37. minucie zrobiło się 2:1 dla gospodarzy, a cały czas w pamięci mieliśmy jeszcze jedną setkę przed przerwą i jedną świetną okazję już przy stanie 2:2, gdy strzał Carvalho świetnie obronił belgijski bramkarz Realu.

Wydawało się, że można tu powalczyć o 3 punkty, albo chociaż o remis. Ale Betis zagrał w stylu, który znamy doskonale – jak mocno czarował przy szybkich kontrach, tak mocno rozczarował przy zagraniach defensywnych. A Real? Real miał m.in. Borję Mayorala, kluczowego przy wywalczeniu karnego na 3:2, miał stalowe nerwy Ramosa, miał dużą jakość w poczynaniach Valverde.

Wystarczyło na komplet punktów. Dodajmy, że zasłużony. Nawet jeśli część sędziowskich kontrowersji chcielibyśmy rozpatrywać na niekorzyść Królewskich, pamiętajmy o setkach Ramosa, Benzemy, o strzale Isco w środek bramki, gdy mógł podwyższyć na 4:2. Real był po prostu lepszy. Niewiele, ale lepszy. Natomiast pocieszeniem dla fanów Betisu powinna być ich regularność. Najpierw dwa zwycięstwa ligowe, teraz niezła postawa na tle jednego z dwóch najgroźniejszych rywali. Sześć punktów w trzech kolejkach to po prostu bardzo porządny wynik.

REAL BETIS 2:3 REAL MADRYT

Mandi 35′, Carvalho 37′ – Valverde 14′, Emerson 48′ samobój, Ramos 82′ z karnego

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Patryk Stec
4
Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Komentarze

10 komentarzy

Loading...