Reklama

Z Wojciechowskim do Barcelony, trałkowanie i pirania Leo. Sceny z kariery Łukasza Trałki

redakcja

Autor:redakcja

20 września 2020, 11:20 • 12 min czytania 9 komentarzy

Ojciec zabierał go na mecze Stali Mielec, Józef Wojciechowski zabierał go prywatnym samolotem na El Clasico. Razem z Paulinho pokonywali w Pucharze Polski zawsze groźny Start Otwock. Poznał od środka szalony świat Antoniego Ptaka, zapisał się w ligowym kolorycie trałkowaniem, w Lechu poznał rozegrał więcej meczów niż Czesław Jakółcewicz czy Teodor Anioła. Łukasz Trałka od debiutu w meczu Piotrcovia – Arka Gdynia w 2002 roku zapisał się może nie w historii polskiej piłki, ale polskiej ligi XXI wieku? Na pewno był jedną z barwniejszych postaci.

Z Wojciechowskim do Barcelony, trałkowanie i pirania Leo. Sceny z kariery Łukasza Trałki

KURSY NA LECH – WARTA W EWINNER. LECH 1.58, REMIS 4.19, WARTA 5.59

SKROMNY CHŁOPAK Z PODKARPACIA

A dokładnie z Ropczyc, małego miasteczka oddalonego o 30 kilometrów od Rzeszowa. Trałka zaczynał w miejscowym UKS-ie, katując korki firmy “Kronos” z gumowym szpicem na jednym z dwóch beztrawiastych boisk w miasteczku. W jego rodzinie nikt nie grał w przeszłości w piłkę, ale dom żył futbolem – wszyscy się interesowali, oglądali mecze. Z ojcem jeździł na Stal Mielec w latach dziewięćdziesiątych, nam wspominał:

– Pamiętam, że była tam taka pionowa trybuna, a na stadion przychodziło po czterdzieści tysięcy osób. Kojarzy mi się mecz na śniegu z Widzewem Łódź, który wygrali 2:1. W bramce Stali na pewno stał Bogusław Wyparło. Resovia i Stal były wtedy chyba w III lidze i nikt z rodziny nie jeździł na mecze do Rzeszowa. Chodziliśmy na pojedynki Błękitnych Ropczyce, którzy grali w IV lidze, tak jak teraz.

Póki grał w Ropczycach, był ustawiany na dyszce albo nawet na ataku. Wierzcie lub nie, podczas turnieju w Lubinie wygrał nagrodę… “Najlepszy technik”. Jego idolami byli Rivaldo i Veron.

Reklama

Po szkole podstawowej poszedł do juniorów Igloopolu Dębica, tu spędził trzy lata. Na Podkarpaciu pamiętają – w 2015 odebrał okolicznościową paterę od podkarpackiego związku.

LOTY Z PTAKIEM

Drugoligowa Piotrcovia była wtedy w orbicie Antoniego Ptaka. Trałka trafił do drużyny, w której występowali jeszcze tacy gracze jak Sławomir Majak, Zbigniew Wyciszkiewicz, a nawet kończący tu czterema meczami karierę Tomasz Łapiński. Poza tym paru Brazylijczyków, w tym Batata i Julcimar, ale i młodzi zdolni, jak Rafał Grzelak czy Przemek Kaźmierczak. Przez krótką chwilę tę ekipę prowadził nawet Franz Smuda.

Trałka tutaj poznał między innymi kwintesencję tamtych czasów na zapleczu Ekstraklasy. Julcimar tamten sezon wspominał między innymi tak:

Pamiętam na przykład mecz w drugiej lidze przeciwko Polarowi Wrocław. Przedziwny. Co sędzia robił na boisko to niemożliwe. Każde dotknięcie to faul dla Polaru, wszystko pod nich. Graliśmy dużo lepiej niż Polar, ale przegraliśmy 0:1 po karnym, którego nie było – gość pada, sędzia gwiżdże. Co się tutaj dzieje, pytałem siebie. Chłopcy mówią, że kupiony sędzia. Ale to się nie działo tylko na Polarze, a wszędzie. Mnóstwo meczów. Jak zaczęły się aresztowania w ogóle nie byłem zdziwiony. (…) Dziwne mecze pod nas też były. Jak grasz w piłkę to widzisz, że z sędzią jest coś nie tak i podgwizduje. (…) Rozmawiałem swego czasu z Przemkiem Kaźmierczakiem: Przemek, niemożliwe co się tutaj dzieje. On miał jechać właśnie za granicę: Julci, ja nawet nie chcę patrzeć na tę piłkę tutaj. Dopiero jak szerzej wszedł Canal+ i zaczął dużo transmitować, to tych meczów dziwnych mniej było w pierwszej lidze.

Trałka w II lidze zadebiutował jako siedemnastolatek, wchodząc na minutę w meczu z Arką.

Piotrcovia zajęła miejsce w środku tabeli, ale po sezonie została przeniesiona do Szczecina i przemalowana na Pogoń Szczecin. Tu, pod Bogusławem Baniakiem, zrobiła błyskawiczny awans do Ekstraklasy. Po latach udowodniono, że ten awans był mocno podparty.

Reklama

Choćby taka historia za “Blog Piłkarska Mafia”:

Przed tym meczem Fryzjer skontaktował się z sędzią Arturem Sz. z Krakowa. Dawid P. wręczył arbitrowi przed meczem 40 tys. zł. W akcie oskarżenia nie ma informacji czy łapówkę dostał także obserwator PZPN Henryk Z., do którego Fryzjer miał dotrzeć za pośrednictwem swojego znajomego, Barona Pomorza Henryka K. Działacz PZPN wystawił jednak sędziemu dobrą notę 8,0. Przesłuchiwany w tym śledztwie inny sędzia Piotr W. mówił: “Pamiętam, że Hubert Siejewicz opowiadał mi, że na meczu Jagiellonia – Pogoń, który sędziował Sz. działy się dramatyczne sceny, że tak Sz. drukował na rzecz Pogoni. Później w rozmowie ze mną Sz. przyznał się, że za ten mecz dostał od P. 40.000 zł.”.

Z kolei sędzia Zbigniew M. wyjaśniał: “Kojarzę taki mecz Jagiellonia Białystok – Pogoń Szczecin, który sędziował Sz., a który odbył się, gdzieś dwa trzy lata temu. Ja oglądałem fragmenty tego meczu. Było oczywiste dla nas wszystkich, że Fryzjer popiera takie kluby jak między innymi Pogoń Szczecin. Na tym meczu Sz. podyktował wątpliwy rzut karny dla Pogoni. Pamiętam, że tam też zawodnik Jagiellonii został ukarany czerwoną kartką. Podejrzewam, że w tym meczu Sz. mógł współpracować z Fryzjerem”.

Trałka, wówczas niespełna dwudziestoletni, grał tylko wiosną i to zazwyczaj wchodząc z ławki.

Swój ekstraklasowy debiut wspominał tak:

Mierzyliśmy się z Legią Warszawa. Przegraliśmy u siebie 1:2. Z tego meczu zapamiętałem na pewno Jacka Magierę. Trener wpuścił mnie na ostatnie 20 minut spotkania i gdy pierwszy raz miałem piłkę przy nodze, to miałem kontakt właśnie z Jackiem.

W Pogoni został pozamiatany po jesieni 2006 roku – zimą Portowcy przeszli brazylijską rewolucję. Trałka uchodził za talent, który się nie rozwija.

LIGOWY DŻEM

Ten pierwszy czas w Ekstraklasie Trałka był ligowym dżemikiem. Krążył między ESA i II ligą, szukał swojego gruntu.

Przez półtora roku nie wywalczył sobie stałego miejsca w Pogoni, Ptak odsyłał go na wypożyczenia. Tak Trałka został jednym z tych piłkarzy, którzy zagrali w obu łódzkich klubach.

Najpierw, wiosną 2006 roku, był w Widzewie, wówczas grającym na zapleczu Ekstraklasy. W Widzewie grali wtedy między innymi Jakub Wawrzyniak, Bartosz Fabiniak, Rafał Pawlak, Bartosz Iwan, Piotr Kuklis czy Bartłomiej Grzelak. Widzew wygrał ligę, Trałka wrócił do Szczecina.

Wiosną 2007 wypożyczono go do KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. To był już klub po erze Stasiaka, chylący się ku upadkowi, w którym pojawiała się policja. KSZO zajęło 11 miejsce w tabeli, ale karnie zostało zdegradowane za korupcję do III ligi. Trałka miał już wówczas 23-lata.

Jesienią 2007 roku został wypożyczony do ŁKS-u. Ekipa jeszcze z Wyparłą, Kłosem, Arifoviciem, Kascelanem, Szczotem, Komorowskim, ale też Paulinho, który z Trałką u boku potrafił przesądzić o meczu ze Startem Otwock.

Przełomem była Lechia Gdańsk zimą 2008 roku. O tym jednak jaką pozycję miał wówczas Trałka niech powie fakt, że gdańszczanie testowali Trałkę ponad dwa tygodnie, wystąpił w pięciu sparingach i dopiero wtedy Dariusz Kubicki podpisał z nim kontrakt. Trałka przychodził do Gdańska razem z Bartoszem Jurkowskim, Adrianem Fedorukiem czy Dominikiem Sobańskim.

KRÓL BOCZNEGO BOISKA ANTALYASPORU

W Lechii dyrektorem sportowym był wówczas Radosław Michalski, dzisiaj prezes pomorskiego OZPN. Trałka, po prostu, odpalił, a gdańszczanie zrobili awans. Razem z Trałką awans robili tacy gracze jak Karol Piątek, Paweł Buzała, Hubert Wołąkiewicz, Rafał Kosznik, a ze starej gwardii Paweł Pęczak czy Artur Andruszczak. Po awansie Trałka miał niepodważalną pozycję w Ekstraklasie.

W grudniu 2008 został wezwany na klasyczne wówczas zgrupowanie ligowców. Leo Beenhakker zabrał Trałkę do Turcji, gdzie ówczesny piłkarz Lechii zagrał 90 minut z Serbią w Antalyi. Trałka sam przyznawał, że zupełnie nie spodziewał się takiego powołania.

Zagrali w tym meczu między innymi tacy legendarni kadrowicze jak Tyrała, Małkowski, Michał Zieliński. Leo nazwał Trałkę piranią i chwalił go:

– Rzadko chwalę piłkarzy, ale muszę przyznać, że Trałka zrobił na mnie dobre wrażenie. Zarówno podczas treningów, jak i w trakcie meczu z Serbią. Jeszcze po niego sięgnę.

Słowa dotrzymał, Leo zabrał go na następne, już dorosłe zgrupowanie. Wiosną 2009 wystąpił wciąż w tylko w meczach sparingowych, ale już o boku Mariusza Lewandowskiego, Michała Żewłakowa, Ebiego Smolarka. To był jednak najlepszy moment w karierze reprezentacyjnej Trałki, po erze Leo dostał tylko dwie szanse, w tym znowu wracając do Antalyi, grając tym razem między innymi z Gliwą.

ZAUFANY JÓZEFA WOJCIECHOWSKIEGO

Dobre występy w Lechii i dostrzeżenie przez Beenhakkera sprawiło, że po świeżo upieczonego kadrowicza sięgnęła Polonia, o której mówiono wtedy “Nikt nie obieca ci tyle, ile Wojciechowski zapłaci”. Boninowi wypominano osiem dych miesięcznej pensji. Były mocarstwowe plany, pieniądze, które te plany powinny zrealizować, ale Polonia kojarzyła się głównie z hordą doradców Wojciechowskiego, odkręconymi śrubami w trenerskiej karuzeli i szatnią pełną dobrych piłkarzy, ale z których nie potrafiono wycisnąć czegoś więcej.

Trałka szybko stał się jednym z ulubieńców Wojciechowskiego. W 2010 jego i Adriana Mierzejewskiego zabrał na El Clasico do Barcelony. Portalowi DumaStolicy.pl Trałka mówił mówił:

Prywatny samolot. Sushi, szampany, na pokładzie było wszystko. Rozsiedliśmy się z „Mierzejem” wygodnie w fotelach, prezes Wojciechowski miał swoją lożę, za drzwiami była jego sypialnia. Gdybym był sam, pewnie byłoby dziwnie. Ale z „Mierzejem” czuliśmy się rewelacyjnie. Apartamenty nad samym morzem, po meczu poszliśmy na kolację. Kelnerka pytała, co podać, odpowiadał: wszystko. Było grubo. Zostawił tam równowartość dobrego samochodu.

Tamta Polonia nie ugrała nic – ich jedynym trofeum został Puchar Weszło.

To w czasach Polonii dopisał się też mocno do ligowego kolorytu, zapisując swoje “trałkowanie”. Trałka miał do tego spory dystans, podszedł do sytuacji z jajem, co się chwali.

Trałka, kapitan zespołu, miał namawiać Wojciechowskiego do pozostania w klubie, ale gdy ten się wycofał, a klubowi groziło widmo bankructwa, przeszedł do Lecha Poznań. Życie. Kibice Polonii mieli do niego żal, uważali, że ucieka z tonącego okrętu – Trałka odwdzięczył się golem w meczu z Polonią. Początkowo miał plan nie cieszyć się po ewentualnej bramce, ale gdy widział jak go witają trybuny, zrobił im na złość.

TRAŁKA W LECHU POZNAŃ – POSTAĆ NIEJEDNOZNACZNA

Lech skorzystał wtedy z promocji, płacąc za Trałkę ledwie 100 tysięcy euro. Trałka spędził tutaj siedem lat, zawsze grając ponad trzydzieści meczów, w sezonie 15/16 rozgrywając nawet 49, czyli rozegrał dla Lecha więcej oficjalnych meczów niż Teodor Anioła, Mirosław Okoński, Jarosław Araszkiewicz, Czesław Jakółcewicz, Krzysztof Piskuła.

Zdobył z Lechem mistrza Polski. Trałka zagrał w fazie grupowej Ligi Europy. Ale choć związał się z Lechem na tak długo, choć po drodze związał się z Poznaniem i został kapitanem, tak dla trybun przy Bułgarskiej jest postacią mocno niejednoznaczną.

Oczywiście kibice wypominają mu zawsze tą sytuację:

Przede wszystkim jednak chodzi o coś innego. Pisał swego czasu w felietonie Damian Smyk:

Nie ma i w ostatnich latach nie było w Kolejorzu piłkarza, który budziłby tak antypatyczne reakcje. Były oczywiście przefruwające meteoryty – zachlewający się na mieście Nicki Bille, kompromitujący się Denis Thomalla czy hobby-player Muhamed Keita, który opisując Lecha sięgał po słownictwo fekalne. Dostawało się wychowankom – Marcin Kamiński został wygwizdany podczas swojego pożegnania z klubem, Dawidowi Kownackiemu w pewnym momencie wypominano koszulkę opinającą się nie w tych miejscach, gdzie opinać się powinna. Ale gdyby dziś zapytać kibiców Lecha Poznań o piłkarza, z którego odejściem wiążą największe nadzieje na przemianę sportowo-mentalną drużyny, to jestem przekonany, że z miejsca wskazaliby na Trałkę.

Za to, że kojarzy im się ze Stjarnenem czy Żalgirisem, za to że grał we wszystkich trzech przegranych finałach Pucharu Polski. Że był podstawowym zawodnikiem podczas każdej przegranej walki o mistrzostwo kraju. Za to, że powiedział do pały walącej w autobus, by nie waliła w ten autobus. Że po każdym ochrzanie pod płotem to on tego płota stał najbliżej. Za to, że przez lata to na jego ramieniu widniała czerwona opaska z literką „C”.

Z każdą kolejną porażką – tą w skali jednego meczu czy w skali całego sezonu – na popularności przybierała teza, że Lech niczego nie wygra dopóki, dopóty podstawowym piłkarzem poznaniaków będzie Trałka. Bo to on był nielicznym elementem łączącym każdą wtopę. Bo „czasy się zmieniały, a on ciągle w komisjach”. Krytyka w momentach największych kryzysach bardzo często ogniskowała się na nim.

A odnoszę wrażenie, że to nie Trałka powinien być krytykowany, a władze klubu, które przez lata nie potrafiły ściągnąć na tę pozycję piłkarza wyraźnie lepszego od niego. Trałka był kimś rodzaju w Jakuba Wawrzyniaka w reprezentacji Polski – może nie był wybitny, ale wciąż był najlepszy spośród zawodników do wyboru.

Zakład bez ryzyka w eWinner do 155 zł dla graczy Weszło!

Trałka sam tłumaczył ten w sumie fenomen w wywiadzie z Krzysztofem Stanowskim i Jakubem Białkiem:

Mamy wrażenie, że w pewnym momencie stałeś się najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem Lecha, tak dla kibiców Lecha, jak i rywali. Ikoną, zwłaszcza ikoną porażek. One spadały na ciebie. To o tyle zaskakujące, że jesteś defensywnym pomocnikiem, niespecjalnie widowiskowo grającym, raczej nie szukałeś blasku fleszy. To przez to, że rotacja w Lechu była tak wielka, a ty byłeś w nim zawsze?

Zgoda. Nie potrafię określić momentu, w którym to się stało. Trzeba być w Lechu trochę czasu, by kibice utożsamiali klub z tobą i na odwrót. Po siedmiu latach nie chcę nikomu słodzić i się przypodobać, ale ja poczułem ten zespół. To był mój Lech. Nie mogę powiedzieć, że czuję to, co wychowankowie, ale spędziłem w Poznaniu tyle czasu i zagrałem tyle meczów, że czuję się lechitą. Zawsze jest fajnie gdy wygrywasz, tylko niestety porażki też się zdarzają. A ja nigdy w życiu nie uchylałem się od odpowiedzialności. I może to dlatego jak strzelaliśmy mało bramek, to była moja wina, jak traciliśmy – też moja. Jak ktoś się przewrócił na korytarzu to przeze mnie, jak ktoś był brudny, to słabo wyprałem. Przyjąłem to i odciąłem się od świata mediów.

Chcesz z tym walczyć dopiero jak odchodzisz z Lecha, a nie w trakcie, gdy realnie coś mogłeś zmienić.

Może to był błąd. Mogłem od razu ucinać historie, które zaczynały żyć swoim życiem. Ale taki jestem i tak sobie przyjąłem, że odpowiadałem tylko na boisku. Nie miałem pojęcia, że świat internetu, w którym nie chciałem uczestniczyć, ma taką siłę. (…) Wyjeżdżam z osiedla, mogę jechać w lewo jak zawsze, ale pojechałem w prawo. Biegnie chłopak i zawsze widzisz wcześniej, że ktoś krzywo patrzy i coś się dzieje. Lubię rozmowę, nie lubię się chować. Zaczął ze mną jechać. Że ile on nie pracuje, a my to chuja robimy, a zarabiamy takie pieniądze.

Czyli dobrze, że miałeś rower.

Pogadaliśmy i przybiliśmy pionę. I OK, takie relacje lubię. Ale moment był trudny, bo syn to widział. Druga sytuacja była pod chatą. Jedna osoba czekała na mnie przed domem. Dwadzieścia minut do zbiórki, trzeba wyjść, a ona nadal czeka. Wyszedłem. Był ogień, ale dziś jesteśmy kumplami.

ZRYW Z WARTĄ POZNAŃ

Zainteresowana nim była Stal Rzeszów, czyli byłby powrót w rodzinne strony. Sondował temat Widzew Łódź. Był też temat Ekstraklasy.

Trałka postawił finalnie na stabilizację. Warta dawała mniejsze pieniądze, ale tutaj, w Poznaniu, ma poukładane życie. Sam Trałka mówił nam: – Będę mógł jeszcze pograć w piłkę, a jednocześnie zostać z rodziną. Mój syn chodzi tu do szkoły, niedawno urodził mi się drugi syn. Jestem szczęśliwy, że nadal będę w Poznaniu. Zagram dla Warty i z bliska będę mógł śledzić losy Lecha.

Nie mógł wtedy podejrzewać, że losy Lecha będzie śledził AŻ Z TAK BLISKA, jak będzie miał okazję dzisiaj, w ekstraklasowych derbach. Trałka był jedną z kluczowych postaci w sensacyjnym awansie Warty, pracował na całej długości boiska, był niesłychanie pożyteczny. Dzisiejszy mecz z Lechem dla mało kogo ma taką stawkę jak dla niego.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
1
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

9 komentarzy

Loading...