O rany, co za wieczór w eliminacjach Ligi Europy. Gra Tottenham, gra Milan, polski klub przechodzi dalej, a mimo to wszystko usuwa w cień jedna niepozorna drużyna z Rumunii. No dobra, niepozorna to akurat złe słowo, akurat jeśli spodziewać się po kimkolwiek szaleństwa na miarę filmów Wesa Andersona, to właśnie po FCSB, klubie, który stracił nazwę Steaua Bukareszt po wieloletnim procesie z rumuńską armią.
Dlaczego to właśnie FSCB skradło dzisiaj show? Cóż, jakkolwiek spojrzeć, to chyba pierwszy klub, który pokonał koronawirusa. W Pucharze Sanepidu, jak ochrzciliśmy eliminacyjne fazy europejskich pucharów, do tej pory sytuacja była jasna. Masz koronawirusa w drużynie, duża część zespołu leci na kwarantannę? Odpadasz z gry. Nawet specjalne pozwolenie UEFA dla jednej z kosowskich drużyn, by wystawiła… reprezentację swojej ligi, nie pozwoliło uniknąć walkowera koronawirusowego.
FSCB jednak podjęło walkę. Bukaresztańska drużyna została potężnie przetrzebiona, nasze ulubione źródło wiedzy o rumuńskiej piłce, Emanuel Rosu, poinformował, że doszło do 9 zakażeń. To oznaczało, że w kadrze na mecz pozostało im dokładnie 14 piłkarzy – podstawowa jedenastka plus 3 rezerwowych. „Podstawowa” to zresztą głównie termin formalny, bo w całej ekipie znalazło się aż czterech nastolatków. To była ta modelowa, skrajna sytuacja z podręczników UEFA. Jeszcze dwa-trzy zakażenia i FSCB prawdopodobnie nie mogłoby zagrać, niezależnie od decyzji sanepidów.
JAKBY TEGO BYŁO MAŁO
Już sam fakt wyjścia w czternastu na mecz eliminacji Ligi Europy budzi ogromny szacunek. Ale potem zaczął się mecz i okazało się, że wszystkie koronawirusowe szamotaniny były ledwie przygrywką do głównego dania. Po kwadransie Steaua przegrywa 0:2, wykonuje pierwszą z trzech zmian. Przed przerwą przywraca nadzieję swoim kibicom dwoma zdarzeniami – golem kontaktowym Comana oraz czerwoną kartką, którą otrzymał jeden z rywali.
Między 50. a 63. minutą dochodzi do pierwszej wymiany ciosów. FCSB wyrównuje na 2:2, po chwili traci na 3:2 i znów wyrównuje. W 73. minucie przeprowadza trzecią i ostatnią swoją zmianę w meczu. Wydaje się, że celem jest rozstrzygnięcie meczu w podstawowych 90 minutach. W końcu Rumuni grają w przewadze jednego gracza, a Backa Topola, ich dzisiejszy przeciwnik, ma do dyspozycji o dwóch zmienników więcej. Wydawałoby się, że zwycięski gol nadchodzi w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, gdy swojak strzela Balaż.
Ale to przecież Rumunia. Minutę później, w jednej z ostatnich akcji meczu, Serbowie, a właściwie przedstawiciele węgierskiej mniejszości w Serbii, bo ich reprezentuje Backa Topola, zdobywają bramkę na 4:4. Sędzia zarządza dogrywkę. Steaua w teorii może wykonać czwartą zmianę. W praktyce niespecjalnie, bo już nie ma nikogo na ławce.
JAKBY TEGO BYŁO JESZCZE MAŁO!
103. minuta, druga czerwona kartka dla gospodarzy. Jeszcze przed przerwą w dogrywce FCSB wychodzi na prowadzenie, wydaje się, że grającym w przewadze dwóch zawodników Rumunom już nic nie grozi. Ale mimo bramki w 105. minucie, FSCB gola na 5:5 traci w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony dogrywki. Dobra, dalej nie będziemy się silić na opisy, po prostu wymieńmy:
- FCSB strzela na 6:5
- tuż przed końcem Backa Topola wyrównuje, przypomnijmy – po raz drugi w meczu wyrównuje, grając w dziewięciu przeciw jedenastce rywali
- w karnych 5:4 wygrywają goście z FCSB
Czy kojarzymy mecz z równie szalonym przebiegiem? Z ręką na sercu – nie kojarzymy. Sami nie wiemy, kto właściwie był tu dzielniejszy. Rumuni w 23. minucie przegrywali 0:2 i mieli na ławce już tylko dwóch rezerwowych. Z drugiej strony gospodarze dwukrotnie odrabiali wynik w nieprawdopodobnych okolicznościach, wyrównali również w samej końcówce podstawowego czasu, a już wtedy grali w dziesiątkę. Jak nigdy pasuje: chwała zwyciężonym. Chwała zwycięzcom.
HISTORIA
FCSB przechodzi dalej, choć w serii jedenastek bronił nominalny czwarty bramkarz w hierarchii, 19-letni Ducan. Przechodzi dalej, choć brakowało im 9 piłkarzy, trenera i większości jego sztabu. Po raz pierwszy klub wygrywa z koronawirusem, ale czyni to w dodatku w takich okolicznościach i z taką historią, że ten mecz będzie wspominany latami. Nawet jeśli to dopiero wstępne fazy pucharu pocieszenia.
Piłka nożna. Zawsze coś świeżego.
Fot.FotoPyK