Jak wyglądają finanse polskich klubów? To pytanie, które powraca i zawsze zastanawia, bo nie ma co ukrywać – nasze miejsce w Europie pod względem zawartości klubowych kas jest znacznie wyższe niż to, które zajmujemy w rankingach opierających się na boisku. W ostatnich latach coraz bardziej pogłębia się także różnica między beniaminkami pierwszej ligi a etatowymi ekstraklasowiczami. Dlatego warto rzucić okiem na raport Deloitte dotyczący właśnie pierwszoligowców. Jak wygląda zaplecze pod względem finansowym?

Oczywiście na wstępie zaznaczymy jedno – bierzemy na te dane poprawkę. Deloitte opiera się na tym, co przedstawią mu kluby, więc logiczne jest, że każdy będzie chciał wypaść jak najlepiej. Najlepszy przykład? Wskaźnik wynagrodzeń dla zawodników. Okazuje się, że najmniejszą część budżetu na wypłaty przeznacza Radomiak Radom. Tak, tak. Ten sam Radomiak, który co miesiąc dostawał z miasta 220 tys. zł miesięcznie na same wynagrodzenia. A przecież mówimy tylko o stypendiach, wciąż do uwzględnienia pozostają premie, czy ta część wynagrodzeń, którą pokrywa klub. Raport dotyczy 2019 roku, w którym miasto przeznaczyło na stypendia dla Radomiaka:
- ~320 tys. w pierwszym półroczu
- ~1,1 mln w drugim półroczu
- ~2 mln w całym sezonie 2019/2020
Poza tym chyba pamiętamy jeszcze, w jak wielkie tarapaty wpadł radomski klub, gdy okazało się, że miasto chce wycofać się ze stypendiów. Przytoczymy nawet cytat z klubowej strony. „Dzisiaj Radomiak jest w bardzo trudnej sytuacji, najbliższe miesiące zdecydują, podobnie jak w przypadku innych klubów sportowych, o jego przyszłości” – pisano po decyzji o cofnięciu stypendiów w wysokości ok. 440 tys. zł. I tu zapala nam się lampka. Skoro zdaniem Deloitte wynagrodzenia – wliczając stypendia miejskie – pochłaniają 36% przychodów, to znaczy, że Radomiak powinien mieć jeszcze trzy bańki do rozdysponowania. Tymczasem w obliczu straty 440 tysięcy klub sam pisze o bardzo trudnej sytuacji i walczy o to, żeby wypłacono chociaż połowę tej kwoty, co zresztą ostatecznie się stało.
No coś nam się tu nie klei. Zwłaszcza że nie raz i nie dwa słyszeliśmy o poślizgach czy zaległościach w Radomiu.
Podbeskidzie pierwszoligowym finansowym potentatem
Sami więc widzicie, że gdy dane do analizy dostarczają kluby, trzeba je oglądać po kilka razy z każdej strony. Niemniej jednak z tego powodu wyrzucać raportu do kosza, bo mimo to możemy w nim znaleźć ciekawe informacje. Kto w lidze wyróżniał się finansowo? Miedź Legnica i Podbeskidzie Bielsko-Biała, które przekroczyły 10 mln zł przychodu. Tyle że w przypadku Miedzi liczy się także pół roku spędzone w Ekstraklasie, więc nie jest to aż tak imponujący wynik. Spójrzmy zatem na „Górali”. Na czym opierały się finanse klubu?
- 5,06 mln zł – dotacja z miasta
- 3,63 mln zł – wpłaty od sponsorów
- 1,1 mln zł – Pro Junior System
- 0,83 mln zł – transmisje i udział w rozgrywkach
- 0,51 mln zł – dzień meczowy
Plus 1,2 mln zł ekstra z tytułu transferów, bo Deloitte nie uwzględnia tego w przychodach. Czarno na białym widać, że bez miejskiej kasy nie byłoby tak kolorowo. Ale jest także druga strona medalu. W naszym reportażu o wracającym do Ekstraklasy Podbeskidziu wspominaliśmy o finansowych kłopotach klubu. A konkretniej o tym, że trzeba było zasypać konkretną lukę budżetową i spłacać długi. Uczyniono to właśnie dzięki pieniądzom z miasta oraz od jednego z głównych sponsorów, firmy Łukosz, więc struktura budżetu Podbeskidzia jakoś przesadnie nas nie zaskoczyła.
Miasta przekazują miliony
No dobrze, a skoro już o dotacjach z miasta mowa, to dzięki raportowi możemy sprawdzić, kto zyskuje nam tym najbardziej. Oczywiście i tu można mówić o pewnych nieścisłościach. W samym Bielsku np. jednym ze sponsorów głównych jest firma Aqua, czyli… spółka miejska. We wspomnianym wcześniej Radomiu klub wspierają miejskie spółki: Radpec i Radkom. Podobne przypadki bez problemu znajdziemy też w innych klubach. Pieniądze publicznie trafiają więc do nich w różny sposób, ale ok, zerknijmy na to, jak kluby raportowały same dotacje.
- Podbeskidzie – 5,06 mln zł
- GKS Tychy – ok. 4,2 mln zł
- Chrobry Głogów – 3,25 mln zł
- GKS Jastrzębie – ok. 2,2 mln zł
- Wigry Suwałki – ok. 2 mln zł
- Radomiak Radom – 1,6 mln zł + stypendia
- Odra Opole – ok. 1,6 mln zł („wpływy samorządowe”)
- Puszcza Niepołomice – ok. 0,98 mln zł
- Stal Mielec – ok. 0,82 mln zł + stypendia
- GKS Bełchatów – 0,45 mln zł
- Stomil Olsztyn – ok. 0,33 mln zł
- Warta Poznań – 0,27 mln zł
Dlaczego kilku klubów w zestawieniu brakuje? Bo nie sprecyzowały, ile pieniędzy otrzymały z miasta. Lub – jak Zagłębie Sosnowiec – zostały dokapitalizowane przez miasto, co nie wlicza się do przychodów. Część klubów otrzymuje także stypendia miejskie. O Radomiu już pisaliśmy, a w przypadku Mielca było to ok. 1,2 mln zł (nieco ponad 100 tys. miesięcznie przez 12 miesięcy). Stypendia miejskie przysługują także Chojniczance, która nie podała kwoty innych dotacji miejskich.
Transfery? Rynek prawie zamrożony
Czymś, co wyraźnie przykuwa naszą uwagę, są kwoty zarobione na transferach. Deloitte nie uwzględnia ich w przychodach, bo jak twierdzi – jest to bardzo płynne, jedni zarabiają regularnie, inni raz na jakiś czas, więc lepiej tę kategorię wyodrębnić. Cóż, nam daje to jeszcze lepszy podgląd na sytuację. A ta wesoła nie jest. Na zapleczu Ekstraklasy aż siedem klubów nie zarobiło na transferach więcej niż 100 tysięcy zł. W tym elitarnym gronie znalazły się:
- Sandecja Nowy Sącz – 50 tys. zł
- Chrobry Głogów – 40 tys. zł
- Chojniczanka Chojnice – 20 tys. zł
- Radomiak Radom i Stomil Olsztyn – 10 tys. zł
- GKS Bełchatów i Wigry Suwałki – 0 zł
Rzecz jasna i tu bierzemy pewną poprawkę, bo dziwi nas obecność w tym gronie GKS-u Bełchatów. Przecież latem klub pożegnał Damiana Michalskiego czy Przemysława Zdybowicza, a w grudniu sprzedał Mateusza Marca. I z tego co wiemy, żaden z nich nie był transferem darmowym. Ale nawet jeśli wyjmiemy z tego grona „Brunatnych”, widać, że polskie kluby wciąż mają problem z transferami wewnętrznymi. Wiadomo, zaraz usłyszymy, że rynek tak funkcjonuje. Że lepiej rozwiązać kontrakt i przejść „za darmo”, a kwot za podpis nikt w transferowych podsumowaniach nie wylicza.
Tyle że w ten sposób pierwszoligowcy sami skazują się na pogłębianie przepaści między nimi a Ekstraklasą. Ekstraklasa płaci: Olimpia Grudziądz zarobiła dzięki niej 600 tys. zł, Podbeskidzie 1,2 mln zł. Tyle że w wielu przypadkach te pieniądze nie trafiają do dalszego obiegu między klubami i maszyna się zatrzymuje. Nie ma efektu domino, który napędza transferowy rynek:
- Klub z ESA kupuje zawodnika z 1 ligi > 1. liga wyciąga gościa ze słabszej drużyny > słabsza drużyna z jeszcze słabszej
Wiadomo, o co nam chodzi. A tymczasem okazuje się, że kluby, które przecież szkolą młodzież i rocznie dokonują kilkunastu ruchów kadrowych, potrafią z tego wycisnąć 10, czy 20 tysięcy złotych. DZIESIĘĆ TYSIĘCY. Ludzie, przecież więcej idzie dostać za zadbanego Golfa Czwórkę.
Kibice silnym kapitałem
Ok, mamy transfery, mamy dotacje, są też sponsorzy, ale jest jeszcze jedna rzecz, która składa się na przychody pierwszoligowców. To dzień meczowy, czyli wg Deloitte: wpływy ze sprzedaży biletów, karnetów oraz catering na stadionie.
W Ekstraklasie w 2018 roku wyniosły one 16% przychodów klubów. W 1. lidze jest z tym dużo słabiej – to zaledwie 7% przychodów. Na tym polu pierwszoligowcy tracą równie dużo, co na transferach. I niestety w dużej mierze ze swojej winy, bo to przecież klub ma przyciągnąć kibica na stadion. A na zapleczu naszej ligi zdarzają się naprawdę absurdalne wyniki. Kto zarabiał najmniej na dniu meczowym?
- Warta Poznań – 30 tys. zł
- Wigry Suwałki – 70 tys. zł
- Puszcza Niepołomice – 120 tys. zł
- Sandecja Nowy Sącz – 120 tys. zł
- Chrobry Głogów – 130 tys. zł
30 tysięcy zł. Czyli jakieś 2000 zł na mecz. Rozumiemy, że Warta musiała grać w Grodzisku Wielkopolski, ale jednak – to wynik tragiczny. Natomiast są też kluby, które dzień meczowy wyciskają jak cytrynę. Najlepiej w lidze wypada Radomiak i nie ma co się dziwić. Co prawda pół roku to jeszcze mecze drugiej ligi, ale na finiszu rozgrywek stadion w Radomiu czterokrotnie albo się wypełniał, albo był bliski zapełnienia. W pierwszej lidze frekwencja i tak jeszcze wzrosła – o 38% w porównaniu do poprzedniego sezonu, sprzedano sporo karnetów, a – co chyba kluczowe w kwestii zysków – ceny biletów na mecze poszły w górę o 100%. Co prawda w tabeli przychodów większy wynik wykręciła Miedź, ale Deloitte zaznacza, że po odjęciu kosztów organizacji, to beniaminek ligi zarobił najwięcej.
Największe przychody z tytułu dnia meczowego w 1. lidze
- Miedź Legnica – 0,88 mln zł
- Radomiak Radom – 0,85 mln zł (0,64 mln zł zysku – najwięcej w lidze)
- Stal Mielec – 0,59 mln zł
- Zagłębie Sosnowiec – 0,58 mln zł
- Podbeskidzie – 0,51 mln zł
Warto dodać, że największy wzrost liczby kibiców na stadionie odnotowano w Bielsku-Białej. Na „Górali” przychodziło o 88% więcej kibiców niż w poprzednim badanym okresie. Ciekawe jest też to, jak dzień meczowy przekładał się na budżety klubów. Bo choć Podbeskidzie zarobiło całkiem sporo, stanowiło to dla nich tylko 5% przychodów. Natomiast dla Radomiaka było to już 18% przychodów, dla Stomilu Olsztyn – 12%, a dla Olimpii Grudziądz, która w całym zestawieniu plasuje się najgorzej pod względem ogólnym – 10%.
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix, źródła screenów: Deloitte
Ciekawy artykuł, oby więcej takich.
Czekam na komentarze znawców ekonomii, którzy lubią powtarzać, że „piłkarzom tyle się płaci, bo najwyraźniej są tyle warci”. No to odejmijcie teraz od budżetów klubów dotacje miast i miejskich spółek, które nie mają nic wspólnego z realiami rynkowymi, a są najczęściej widzimisię rajców, bo „miasto X zasługuje na klub w szczeblu centralnym”, ewentualnie wynikiem skutecznego szantażu klubów: jeżeli nam nie pomożecie, to upadniemy. Wtedy otrzymacie odpowiedź, ile naprawdę są warci piłkarze. Ile płaci im telewizja, bo ktoś chce oglądać na ekranie ich popisy. Ile płacą kibice za bilety i ile płacą prywatni sponsorzy, którzy finansują klub z prawdziwie marketingowego punktu widzenia, a nie z politycznego nadania.
Aha, czekam również na komentarze oburzonych pobłażliwością UEFA dla City, które pogwałciło finansowe fair play, dostając od szejków kasę w ramach sponsoringu w sumach zawyżonych w stosunku do realnych korzyści marketingowych. Dziwnym trafem ci sami znawcy nie zauważają (nie chcą zauważać?), że ten sam proceder odbywa się w Polsce, tylko role szejków przejmują rajcy wydający nieswoje pieniądze. I jedni, i drudzy wydają więcej forsy za usługę, niż jest ona naprawdę warta. Idąc tym tokiem rozumowania, skoro UEFA powinna wyrzucić City z pucharów, to powinna wyrzucić również każdy polski klub jadący na miejskiej kroplówce (w tym roku Piasta).
Nie no, stwierdzenie „piłkarzom tyle się płaci, bo najwyraźniej są tyle warci” albo raczej „piłkarzom tyle się płaci, bo ktoś chce tyle za nich płacić” akurat mają rację, pod warunkiem, że właśnie miasto czy kraj się w to nie wpier….a. I jeśli bez udziału kasy z miejskich budżetów dalej by tyle zarabiali to znaczy że są tyle warci. Niestety ale finansowanie klubów za miejskie lub państwowe pieniądze to patologia. Rozumiem wynajmowanie obiektów z rabatami ok.
A to że prywatna osoba chce przepalić swoje pieniądze w klubie sportowym no cóż, jego sprawa a takich szejków jest na tyle mało i działają na tyle krótko że rynku nie psują.
CBA wkroczyło do siedziby PZPN i 16 wojewódzkich związków piłki nożnej
wreszcie ktos sie zabrał za ten burdel !
chuj mnie strzela jak czytam ze z podatkow cokolwiek jest finansowane w sporcie, to jest skandal, jak przychodza kibice czy prywatni sponsorzy sponsoruja to gitarka, ale publiczne pieniądze w ten sposob wydawac to skurwysynstwo. przypomne ze tysiace ludzi nie moze liczyc na publiczna sluzbe zdrowia i zdycha gdzies po katach w kolejkach na raka itd, a placa te skladki zdrowotne… trzeba byc amieciem zeby tak przewalac publiczny hajs, jak juz zabieraja to niech wydadza na cos pozytecznego a nie rozrywke
A klechy?
O Chuj wam chodzi z tym usuwaniem komentarzy? Przecież nie napisałem nic wulgarnego ani nic uderzajacego bezpośrednio w program waszej umilowanej partii rządzącej. Byście się lepiej wzieli za kontrolę gramatyczna i skladniowa wśród waszych redaktorów bo czasami ich teksty wyglądają jakby napisali to gimnazjaliści
Nikt tego nie usuwa, mają zrąbaną stronę. Problem tutaj z tym od dawna. Zmień przeglądarkę – mi się publikją, ale np muszę 2x przepisać kod.