Brak transparentności w procesie rekrutacji na UEFA Pro. Trenerzy nie mający jakiejkolwiek informacji zwrotnej, dotyczącej tego dlaczego nie dostali się na kurs. A odkąd PZPN zdecydował, że najbardziej prestiżowa licencja trenerska świata jest wymagana również w I i II lidze, załapanie się na UEFA Pro dla wielu szkoleniowców to kluczowy próg w rozwijaniu kariery. Polska piłka ma wiele problemów, ale najwyraźniej władze polskiej piłki uznały, że przyda się jeszcze jeden.
O CO CAŁE TO ZAMIESZANIE
Jeśli znacie tło sprawy – spokojnie przejdźcie do kolejnego akapitu.
Jeśli nie znacie, to tłumaczymy.
UEFA Pro to licencja, z którą można prowadzić każdą drużynę na świecie. Reprezentację Brazylii. Real Madryt. KKS Kalisz.
Nie, ta zbitka nie jest przypadkowa – te same papiery są wymagane do prowadzenia Realu Madryt i tegorocznego drugoligowego beniaminka. UEFA Pro jest wymagane dla trenerów w ESA, I lidze i II lidze. To, w połączeniu z ograniczoną liczbą miejsc na kurs, jest podstawową kością niezgody i wzbudza w środowisku trenerskim ferment. Bywało, że przez to działała instytucja trenerskich słupów. Bywało też, że komuś uciekała szansa na przełom w karierze.
Patryk Kniat, dziś trener III-ligowej Unii Swarzędz: – Po pracy w Płocku i Arce z trenerem Ojrzyńskim miałem propozycje z II i I ligi. Rynek szukał młodych trenerów, spoza karuzeli. Pan Koźmiński może mówić, że jest wielu trenerów z Pro, ale w dużej mierze to jest ten sam przemiał. Nie miałem jednak wtedy odpowiedniej licencji, nie dostałem pracy.
Aktualnie, według narzędzia wyszukiwania trenerów na ŁączyNasPiłka, mamy 229 trenerów z UEFA Pro. Oni – plus rzecz jasna nieliczni szkoleniowcy zagraniczni, sprowadzani zazwyczaj tylko do ESA – mają do obsadzenia 53 miejsca w ESA, I i II lidze. To umiarkowany komfort wyboru dla klubów. Weźmy taką II ligę: tu w wielu klubach naprawdę nie płaci się dużo. Często taki klub wolałby trenera z regionu, a bywa, że osób z prawidłową licencją – osób pozostających w realnym trenerskim obiegu – praktycznie nie ma.
Szybki przegląd dostępnych trenerów pokazuje wiele nazwisk, które choć papiery mają, to trudno żeby ktoś się obecnie na nich zdecydował. Mamy tu choćby Mirosława Mojsiuszkę, byłego prezesa Jagiellonii Białystok, który w XXI wieku prowadził tylko Hetmana Białystok. Delikatnie mówiąc wątpliwe, by pan Mojsiuszko wskoczył na karuzelę, względnie w ogóle był zainteresowany trenerką. Na liście jest również Gino Lettieri, z jakiejś przyczyny reprezentujący województwo świętokrzyskie, a także świętej pamięci trener Zbigniew Szymkowicz z województwa lubuskiego.
Oczywiście są pewne furtki – jak się awansuje z III ligi do drugiej, to nagle wymówienia się nie dostanie, można dalej pracować. Podobnie na warunkową, czasową licencję mogą liczyć asystenci, gdy dojdzie do zmiany szkoleniowca na wyższym szczeblu.
Kluczowe kwestie są dwie: po pierwsze, dlaczego UEFA Pro wymagana jest już od II ligi?
Po drugie, czy nie można zrobić więcej miejsc na kursie niż 24 rocznie?
To pierwsze jest wyłączną fanaberią związku. To drugie… nie jest jasne. Sprawdzaliśmy dokument o najnowszych dyrektywach dla licencji – na pewno UEFA Pro musi trwać rok, na pewno musi mieć minimum 360 godzin i kilka tym podobnych. Natomiast nie znaleźliśmy niczego o ograniczeniu liczby miejsc do zaledwie 24 miejsc.
Niemniej prawda, że JEST KURS, KTÓRY MA MIEĆ STATUS ELITARNY. Taka jest dyrektywa UEFA. Ale PZPN nawet nie próbuje z federacją rozmawiać na temat powiększenia liczby miejsc, choć jest to teoretycznie możliwe. Nieoficjalnie mówi się, że w Szkole Trenerów nie ma dość sił przerobowych, by prowadzić drugi kurs. Musiałaby przejść gruntowną reformę, żeby to w ogóle było możliwe.
W konsekwencji na kurs UEFA Pro na Malcie jest tyle samo miejsc co w Polsce, choć zapotrzebowanie jest zupełnie inne.
PZPN mówi, że przykładowo Niemcy także organizują jeden kurs rocznie, ale… w Niemczech UEFA Pro posiada około 900 szkoleniowców. To z nawiązką wystarczy na trzy najwyższe szczeble – za naszą zachodnią granicą UEFA Pro również jest wymagane od trzeciego poziomu rozgrywkowego. Z tym, że trzeba postawić pytanie:
Na jakim poziomie organizacyjnym, ekonomicznym, sportowym jest 3. Bundesliga, na jakim polska II liga?
Nie mówiąc o argumencie koronnym – specjalnie sprawdzaliśmy wczoraj i potwierdziliśmy, że w angielskiej Championship można prowadzić klub z UEFA A. Czyli polski trener z tą licencją ma szansę poprowadzić Derby, Swansea, Stoke, a nie ma szans poprowadzić Skry Częstochowa czy Błękitnych Stargard. Skoro patrzymy z zazdrością na Anglię i wszystko co wokół piłki na Wyspach się dzieje, dlaczego wprowadzamy inny wzorzec, nie mając cienia argumentu, by twardo go obronić?
KTO SIĘ DOSTAŁ, KTO SIĘ NIE DOSTAŁ
Jak dostać się na kurs? Trzeba spełnić szereg niezbyt trudnych do spełnienia wymagań regulaminowych, co najlepiej widać po przekroju biogramów tegorocznych szczęśliwców. Niby więc dobrze – praktycznie każdy ma szansę, nie trzeba koniecznie pracować w ESA czy bić się o awans z III ligi. Ale z drugiej strony, to sprawia, że kandydatów jest multum, a komisja przebiera w kandydaturach uznaniowo.
Zakwalifikowani w tym roku:
Arkadiusz Bator (37) – przez wiele lat związany ze Śląskiem Wrocław, w którym prowadził m.in. drużynę w Centralnej Lidze Juniorów oraz zespół rezerw, był także II trenerem ekipy ekstraklasowej. Od czerwca w trzecioligowej Polonii Nysa, gdzie pomaga także przy akademii. Przez Dolnośląski Związek Piłki Nożnej zapraszany do prowadzenia kursów trenerskich w regionie, z ramienia PZPN-u z kolei był koordynatorem AMO na Dolny Śląsk. Odbywał staże w takich klubach jak Le Havre (Francja), Benfica Lizbona (Portugalia) oraz Dinamo Zagrzeb (Chorwacja).
Łukasz Chmielewski (38) – prowadził Victorię Sulejówek, która pod jego wodzą w sezonie 2016/17 awansowała do III ligi, triumfował też w finale mazowieckiego Pucharu Polski. Po Victorii pracował w innym trzecioligowcu – Pelikanie Łowicz, a obecnie bez zatrudnienia. Sukcesy jako trener odnosił również w piłce młodzieżowej: z juniorami młodszymi Polonii Warszawa wywalczył brązowy medal mistrzostw Polski, prowadził też kadrę województwa mazowieckiego chłopców z rocznika 2000.
Sławomir Czarniecki (40) – postać Czarnieckiego czytelnikom Weszło jakiś czas temu przybliżył Kuba Białek. Polak w akademii Bayeru Leverkusen funkcjonuje ponad 20 lat. Dziś jest koordynatorem akademii, do której dekadę temu ściągnął Kaia Havertza. Swoją szkoleniową przygodę rozpoczął jako 16-latek, aczkolwiek całą karierę związany jest z piłką juniorską. Czarniecki to wybitny specjalista, jednak do pracy z młodzieżą licencja UEFA PRO nie jest mu potrzebna. Początkowo (w lipcu) Twitter informował, że jego wniosek o udział w kursie został odrzucony, ale ostatecznie nazwisko Czarnieckiego znalazło się na liście. (może będzie trzeba tu coś uzupełnić jak Pasieka się do tego odniesie)
Piotr Dziewicki (41) – 41-letni były piłkarz z Milanówka w 2000 roku sięgnął z Polonią Warszawa po mistrzostwo Polski. W Ekstraklasie zagrał 141 razy, w barwach „Czarnych Koszul” i Amiki Wronki, dwa i pół sezonu spędził też w tureckim Antalyaspor Kulübü. W reprezentacji Polski nie zadebiutował, a jako trener prowadził Polonię (w IV lidze) i MKS Ciechanów. Na początku sierpnia br. wrócił na ławkę, do Ząbkovii Ząbki, z którą chce powalczyć o III ligę. Ponad trzyletnią przerwę spożytkował na biznesowy projekt AiCoach (szeroko o nim rozmawialiśmy w „Jak Uczyć Futbolu”).
Wojciech Górski (48) – 227 występów w Ekstraklasie, w CV takie kluby jak Zagłębie Lubin, Ruch Radzionków, Odra Wodzisław Śląski czy Śląsk Wrocław. Legenda Miedzi Legnica, z którą w 1992 roku sięgnął po Puchar Polski i awansował do europejskich pucharów. Wciąż gra w piłkę, w okręgówce, prowadząc jednocześnie dziecięce grupy w Akademii Miedzi Legnica. Znajdował się także w sztabie pierwszej drużyny „Miedzianki”, pracował na wszystkich szczeblach młodzieżowych w klubie, prowadząc choćby drużynę do lat 19.
Tomasz Grzegorczyk (39) – 39-latek, który większość zawodowego życia spędził w Niemczech. W 2002 roku przeniósł się z Błękitnych Stargard Szczeciński do SG Sonnenhof Grossaspach i przez ponad dekadę w piłkę grał za naszą zachodnią granicą. Do Oberligi jako trener, do Torgelower SV, trafił z zespołu U-19, skąd przeniósł się do czwartoligowego TSG Neustrelitz. W sierpniu dołączył do sztabu Adama Topolskiego w Błękitnych i jako asystent walczy obecnie o II ligę.
Piotr Jawny (48) – wychowanek Śląska Wrocław, w którego barwach w sezonie 1991/92 zadebiutował w Ekstraklasie. Na najwyższym poziomie grał także w Arce Gdynia (razem 128 meczów w Ekstraklasie), miał również epizod w Izraelu – grał dla Hakoah-Maccabi Ramat Gan. Obecnie, jako trener rezerw WKS-u, zanotował dwa kolejne awanse i rozpoczął sezon II ligi. Wcześniej pracował także z występującą w Centralnej Lidze Juniorów drużyną U-19.
Dariusz Jęczkowski (37) – dyrektor sportowy w SMS Resovia Rzeszów. W stolicy Podkarpacia prowadził zespół U-19, później przez półtora roku funkcjonował w IV-ligowych realiach jako szkoleniowiec Karpat Krosno. Prowadził kadrę Podkarpackiego ZPN-u w UEFA Regions Cup.
Mirosław Kalita (50) – 103 mecze w Ekstraklasie i dwa Puchary Polski jako piłkarz Amiki Wronki. Do tego występy m.in. w RKS-ie Radomsko czy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Jako trener od lipca 2017 roku jest asystentem w młodzieżówce Czesława Michniewicza. Wcześniej prawie półtora roku spędził w II lidze, gdy prowadził Stal Stalowa Wola.
Paweł Karmelita (43) – od wielu lat związany z Zagłębiem Lubin. Ma chyba najlepszy ekstraklasowy bilans z całej dwudziestki czwórki. W miedziowych barwach prowadził rezerwy, znajdował się także w sztabie pierwszego zespołu, a po odsunięciu Holendra Bena van Daela przejął tymczasowo ekstraklasową drużynę, by w jedynym meczu z ławki ograć 5:0 Wisłę Płock. Aktualnie w sztabie Martina Seveli.
Wojciech Kobeszko (40) – od zawsze w Jagiellonii Białystok, jeden z najlepszych strzelców w historii tego klubu, członek galerii sław Jagi. Bez debiutu w Ekstraklasie. Po karierze piłkarskiej trafił do białostockiej akademii, a tam prowadził choćby zespół rezerw czy drużynę U-19. W sezonie 2017/18 sięgnął po mistrzostwo Polski juniorów młodszych, w skróconym sezonie 2019/2020 z kolei awansował z drugą drużyną do III ligi.
Piotr Kobierecki (34) – w Polonii Warszawa rozegrał jeden mecz na poziomie Ekstraklasy, ale bardzo szybko zmienił kierunek i trafił do Akademii Legii. Tam jako trener długo prowadził drużynę U-19, z którą trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski juniorów starszych (w 2015, 2016 i 2017 roku), a także występował w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Przez ostatnie dwa sezony opiekował się zespołem rezerw, z którym otarł się o II ligę, a także dobrnął aż do 1/8 finału Pucharu Polski.
Wojciech Łobodziński (37) – „Łobo” to najbardziej znane nazwisko wśród kursantów UEFA PRO 2020-21. Czterokrotny mistrz Polski z Zagłębiem Lubin i Wisłą Kraków 23 razy zagrał z Orzełkiem na piersi, a w Ekstraklasie zaliczył 217 występów. Ostatnie lata spędził w Miedzi Legnica, gdzie płynnie przeszedł na trenerską ławkę. Kurs UEFA A skończył prawie cztery lata temu, a od półtora sezonu asystował w rezerwach Radosławowi Belli i Wojciechowi Robaszkowi. Obecnie w sztabie pierwszoligowej drużyny Jarosława Skrobacza.
Tomasz Łuczywek (41) – wychowanek Zagłębia Sosnowiec, ale w Ekstraklasie zadebiutował w barwach GKS-u Bełchatów. Grał także na najwyższym poziomie w Zagłębiu i Górniku Zabrze, zbierając łącznie 33 występy. Po karierze piłkarskiej za trenowanie wziął się oczywiście w Sosnowcu, gdzie prowadził drużynę U-19 i asystował kilku ciekawym osobom. M.in. Jackowi Magierze, który pociągnął go za sobą do Legii i reprezentacji do lat 20, w której Łuczywek wciąż jest asystentem.
Przemysław Małecki (37) – do niedawna prowadził narodową kadrę do lat 17, z której trafił do Akademii Lecha. Tam u boku Rafała Ulatowskiego znajduje się w sztabie drugoligowego zespołu rezerw. Zaczynał jako szkoleniowiec młodzieży, z którą osiągał liczne sukcesy: aż czterokrotnie sięgał z Lechem i reprezentacją województwa wielkopolskiego po mistrzostwo kraju na poziomie juniorów młodszych. Pracował też w akademiach Miedzi Legnica czy Zagłębia Lubin.
Tomasz Mazurkiewicz (51) – w Ekstraklasie zagrał 88 meczów, dla poznańskich Warty i Olimpii. To tam, jako piłkarz, poznał Jerzego Brzęczka, z którym od wielu lat współpracuje. Karierę trenerską rozpoczął od awansu do IV ligi z Lechitą Kłecko, podwójny awans (do IV i do III ligi) zanotował następnie z Unią Swarzędz. Pracował też w Unii Janikowo, SKP Słupca, Jarocie Jarocin czy Sokole Kleczew, ale przełomem był dla niego rok 2014, gdy do współpracy w roli asystenta zaprosił go Brzęczek. U boku selekcjonera kadry doszedł do niej przez pracę w Lechii Gdańsk, GKS-ie Katowice i Wiśle Płock.
Łukasz Mierzejewski (38) – kolejny przedstawiciel frakcji „piłkarskiej”. Na jego 225 ekstraklasowych występów składają się mecze w barwach Legii Warszawa, Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, Zagłębia Lubin, Widzewa Łódź, Cracovii, Podbeskidzia Bielsko-Biała i Górnika Łęczna. Zaliczył także zagraniczne epizody w greckiej Kavali czy chorwackiej Rijece. Jako trener zajął z Lewartem Lubartów drugie miejsce w IV lidze, a od czerwca 2019 roku prowadzi trzecioligową Avię Świdnik.
Daniel Myśliwiec (34) – jeden z młodszych kursantów, ale CV ma niesłychanie barwne. Poznał od kulis warsztat wielu uznanych szkoleniowców. Zaczynał w Akademii Legii, z której do pierwszej drużyny trafił jako analityk (w sztabach Jacka Magiery, Besnika Hasiego i Aleksandara Vukovicia). Ze stołecznego klubu przeniósł się do Górnika Łęczna, gdzie znajdował się w sztabach Bogusława Baniaka i Sławomira Nazaruka, a następnie asystował Przemysławowi Cecherzowi i Maciejowi Bartoszkowi w Chojniczance Chojnice. Samodzielnie dwukrotnie prowadził Lechię Tomaszów Mazowiecki, z przerwą na asystenturę i rolę tymczasowego trenera Arki Gdynia. Obecnie w trzecioligowej Wólczance Wólka Pełkińska.
Radosław Osadnik (35) – były zawodnik m.in. Szombierek Bytom i Ruchu Radzionków. W tych pierwszych prowadził trampkarzy, w Ruchu zaś juniorów. Szybko zrezygnował z pogoni za piłkarskimi marzeniami i wskoczył w trenerski dres. Szombierki prowadził w III i IV lidze, był też asystentem Artura Skowronka w GKS-ie Katowice, a od pięciu lat funkcjonuje w Akademii Górnika Zabrze. Zaczynał od zespołu juniorów młodszych, od roku jest w sztabie Jana Żurka (juniorzy starsi), z którym sięgnęli po wygraną w CLJ.
Damian Skiba (31) – wychowanek Stali Mielec, w której spędził prawie całe swoje zawodowe życie. Najpierw jako zawodnik, a ostatnio jako asystent trenera – był w sztabach Artura Skowronka i Dariusza Marca. Z tym ostatnim wygrali I ligę i awansowali do Ekstraklasy. Obecnie współpracuje z Dariuszem Skrzypczakiem. Gra ciągle także w IV lidze – w drużynie Czarnych Połaniec.
Rafał Smalec (42) – od sezonu 2017/18 w Unii Skierniewice, z którą z miejsca awansował do III ligi, zajmując w kolejnym sezonie wysokie czwarte miejsce. Na tym poziomie utrzymuje się już trzeci rok. Wcześniej do III ligi awansował także z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, którą prowadził przez cztery lata, a w której barwach występował jako bramkarz.
Karol Szweda (39) – ze Stali Rzeszów odszedł wraz z Januszem Niedźwiedziem, wcześniej notując z tym klubem awans do II ligi. Jako asystent od czerwca także w sztabie Adama Majewskiego (I liga, Stomil Olsztyn). W przeszłości samodzielnie pracował w III lidze – w Sokole Ostróda i Kotwicy Kołobrzeg.
Artur Węska (31) – najmłodszy w stawce, warunkowo może prowadzić w II lidze Znicz Pruszków, w którym najpierw był asystentem Piotra Mosóra, ale po jego odejściu – przejął jego obowiązki. Jako zawodnik dwukrotnie wygrywał Młodą Ekstraklasę z Zagłębiem Lubin, najwyżej zagrał jednak w II lidze (w barwach Motoru Lublin). Szybko zdecydował się na pracę szkoleniową i trafiał do sztabów Znicza (pod wodzą Dariusza Żurawia, Andrzeja Prawdy i Dariusza Kubickiego) oraz Dariusza Banasika (w Pogoni Siedlce i w Radomiaku Radom).
Z listy wypadł Andrzej Moskal, który praktycznie w ten sam weekend, w którym dostał się na kurs, uwikłał się w incydent z obrażeniem arbitra, który odbił się szerokim echem w piłkarskiej Polsce. Natomiast papiery, z jakimi dostał się na kurs? Sukcesy na niższym szczeblu w Agroplonie Głuszyna, obecnie czwartoligowym, do tego rok w sztabie Michała Probierza, którego asystentem był w Cracovii. W miejsce Moskala najprawdopodobniej ktoś jeszcze wskoczy.
Odpalonych jest zbyt wielu, by podać biogramy wszystkich. Podajemy przykłady tych, których CV na pewno nie jest gorsze od niektórych powyższych.
Podkreślamy natomiast: nie uważamy, by ktokolwiek z tych, którzy dostali się na UEFA Pro, na to kategorycznie nie zasłużył. Każda kandydatura się obroni, choć to profile bardzo różne. Natomiast można sobie wyobrazić frustrację trenerów, którzy patrzą na swoją ścieżkę trenerską, swój warsztat, i nijak nie widzą się jako gorsi, a jednak na potencjalny rozwój dalszej kariery muszą poczekać. Wciąż pozostaje im tylko asystentura lub praca maksymalnie w III lidze.
III ligowe piekiełko może, ale nie musi pozwolić na zapewnienie przyzwoitego bytu swojej rodzinie, szczególnie przy chwiejności stołków. Dla niejednego trenera otrzymanie licencji to potencjalne być albo nie być.
Maciej Kędziorek (40) – obecnie II trener Arki Gdynia, wcześniej cztery sezony spędził w Rakowie Częstochowa, u boku Marka Papszuna. Z Rakowem jako II trener awansował najpierw do I ligi, a następnie do Ekstraklasy. Z Papszunem poznali się natomiast na Mazowszu, gdzie Kędziorek samodzielnie prowadził trzecioligowy Start Otwock, a także czwartoligowe Wilgę Garwolin czy Victorię Sulejówek. W zawodzie prawie 20 lat, współpracował też z kadrami Czesława Michniewicza (U-21) i Miłosza Stępińskiego (kadra kobiet), jako analityk na początku roku dzielił się swoimi spostrzeżeniami w Kanale Sportowym. Przerwy w rozgrywkach wykorzystywał na staże – był m.in. u Marcelo Bielsy w Leeds United czy Iana Hollowaya w QPR.
Paweł Ozga (39) – trener rezerw Pogoni Szczecin, ale na Pomorzu niejeden twierdzi, że tylko ze względu na brak licencji. Chwalony za styl gry, z Vinetą Wolin (po raz pierwszy w historii klubu) awansował do III ligi, gdzie w kolejnym sezonie wygrał grupę i z rywalizacji o II ligę odpadł dopiero w barażu z Odrą Opole. Później w Świcie Skolwin, gdzie do ostatniej kolejki walczył o awans do II ligi z Elaną Toruń. Pracował na każdym etapie wiekowym w Salosie Szczecin i FASE.
Marcin Płuska (32) – Były asystent Marka Papszuna w czasach Legionovii. Prowadzona przez niego drużyna juniorów młodszych Concordii Elbląg była brązowym medalistą mistrzostw Polski. Trener Widzewa Łódź od września 2015 do października 2016, w tym czasie awansował z IV ligi do III ligi i ustanowił rekord kolejnych zwycięstw widzewiaków. Od lipca 2017 do maja 2018 prowadził trzecioligowego Pelikana Łowicz. W II lidze jesienią 2019 prowadził przez pięć meczów Pogoń Siedlce, wskakując na to stanowisko z roli asystenta – wygrał z tego trzy mecze. Ostatnio trzecioligowy Hetman Zamość, dziś II zespół Miedzi Legnica wspólnie z Wojciechem Robaszkiem.
Wojciech Robaszek (42) – Robaszek nie przeszedł nawet pierwszego etapu kwalifikacji. Asystent w ekstraklasowej Pogoni Szczecin jej brazylijskich czasów, w niższych ligach prowadził Piotrcovię, Omegę Kleszczów, Zawiszę Rzgów. Najlepszą kartę zapisał w ŁKS-ie, w którym pracował od stycznia 2013 roku do czerwca 2018. W tym czasie przeszedł z łodzianami drogę od IV do I ligi. Ostatnio prowadził rezerwy Miedzi w III lidze.
Dariusz Sztylka (42) – wieloletni piłkarz Śląska Wrocław, legenda klubu. Asystent w ekstraklasowym Śląsku Wrocław przy Mariuszu Rumaku, Romualdzie Szukiełowiczu, Janie Urbanie, Tadeuszu Pawłowskim. Sam prowadził drugą drużynę Śląska w i tamtejsze drużyny juniorskie. Dziś dyrektor sportowy Śląska Wrocław.
Łukasz Bereta (29) – W piłce seniorskiej dotarł tylko do poziomu III ligi, gdzie grał w Rozwoju Katowice. Potem AWF i kariera trenerska, począwszy od młodych drużyn Ruchu Chorzów. Były trener seniorów między innymi Pogoni Ruda Śląska, Szczakowianki, Gwarka Ornontowice, a od lipca 2019 prowadzi III-ligowy Ruch Chorzów. W czerwcu 2017 został jednym z najmłodszych trenerów w Polsce z elitarną licencją UEFA ELITE YOUTH A. Odbywał staże w topowych klubach Europy, choćby w Borussii Dortmund czy Manchesterze United.
Marcin Dymkowski (39) – były piłkarz między innymi Odry Wodzisław, Pogoni Szzczecin, Lecha Poznań. 127 meczów w Ekstraklasie. Trenował Polonię-Stal Świdnica od lipca 2015 do grudnia 2016 – III i IV liga. Później prowadził Foto-Higienę Gać od stycznia 2016 do czerwca 2019, po drodze awansując z IV do III ligi. Dziś asystent Piotra Jawnego w drugoligowym Śląsku II.
Ireneusz Stencel (49) – Siedem i pół roku prowadził Radunię Stężyca. W tym czasie klub przeszedł drogę od okręgówki do III ligi. Klubowa legenda co się zowie – związany z klubem od 1991 roku, wcześniej był tu piłkarzem, trenerem juniorów. Został w Stężycy po zejściu z trenerskiego stołka, koordynuje grupy młodzieżowe i jest również tak zwanym koordynatorem ds. pierwszego zespołu.
Nie jest tak, że argumentujemy za obecnością tego czy tamtego szkoleniowca. Również sami trenerzy nie podważają kandydatur, bo to nie jest sednem problemu, że dostał się ten, a nie dostał się tamten. Chodzi o nieczytelność systemu rekrutacyjnego. Trener może spojrzeć na swoje CV, nawet w kuluarach porównać jak kto wypadł na egzaminie, mieć w teorii praktycznie identyczny bilans, a potem jeden się dostaje, a drugi nie.
PZPN strzela sobie w stopę, bo jest wiele niedomówień. Nikt nie mówi oficjalnie jak się na kurs dostać. Przecież to jakaś abstrakcja, że nie ma w tej materii jasnych zasad. Mówi się, że kilka miejsc blokuje się z góry dla byłych piłkarzy – patrząc na tegoroczne wybory, nie ma w tym naszym zdaniem przesady. Słychać, że również PZPN ma do wykorzystania swoją pulę i zwykle wynosi ona 4/24 (to mogłoby się zgadzać: Kalita, Łuczywek, Mazurkiewicz i Małecki (on do niedawna był w U17, ale uczestniczył jeszcze późną wiosną w tworzeniu choćby „Treningu Formacyjnego”, czyli suplementu do NMG). Do tej pory spotykaliśmy też się z przekonaniem, że z jednego klubu trudno o więcej niż jedną nominację równocześnie, ale najświeższy przykład Miedzi trochę obala tę zasadę.
Tak czy inaczej: wolna amerykanka komisji. Państwo w państwie.
Czy można to zorganizować inaczej? W Portugalii trenerzy są podzieleni na jasno określone kategorie, zależnie od tego na jakim poziomie i w jakiej roli pracują. Wchodzi się z urzędu na kurs. Oczywiście widzielibyśmy pole pod pewnego rodzaju dzikie karty, jakąś ich pulę, bo nie wszystko da się ująć systemem, ale jakaś zasadnicza przejrzystość powinna być obowiązkiem.
OPINIE TRENERÓW
PZPN-owi i Szkole Trenerów udała się sztuka rzadka: wkurzone jest praktycznie całe środowisko trenerskie, oczywiście wyłączając tych, którzy się na UEFA Pro dostali. Narzekają asystenci pracujący przy dużej piłce, narzekają ludzie pracujący w III lidze, narzekają ci, którzy pracowali z juniorami, ale docelowo chcą pójść w piłkę seniorską. Wszyscy czują się pokrzywdzeni.
- Trenerzy pracujący w sztabach dużych klubów mówią, że na szczycie rankingu – oficjalnie przedstawianego podczas spotkania w Szkole Trenerów – są osoby będące pierwszymi trenerami w III lidze. Pytają: czy aby się dostać na UEFA Pro mają zejść na czwarty poziom rozgrywkowy, ryzykować również finansowo, a wręcz życiowo, bez i tak żadnej pewności, że to się powiedzie.
- Trenerzy pracujący w III lidze narzekają, że wcale po rekrutacji nie widać, żeby mieli najłatwiejszą ścieżkę.
Rozmawialiśmy z wieloma trenerami, ale wielu boi się mówić pod nazwiskiem, obawiając się, że tym trudniej będzie im dostać się na UEFA Pro, a tej licencji po prostu potrzebują. Sam fakt swoje mówi – jeśli trenerzy boją się mówić otwarcie, to widać, że coś jest nie tak.
Najczęściej spotykane zarzuty:
- Tylko część miejsc jest faktycznie dostępna w rekrutacji, niektóre są z góry przydzielone przez układy
- To oczywiście kwestie kuluarowe, trzeba je traktować z pewną dozą ostrożności, ale miała mieć miejsce sytuacja, w której nawet komisja nie wierzyła, że kandydat powinien dostać się na kurs, ale miał tak mocne plecy, że wejść musiał
- Zarzucano wprost, że z niektórych klubów łatwiej się dostać, zwracając uwagę na liczne „pobory” z pewnych klubów dobrze umocowanych w regionalnych związkach, które mają mieć swoje do powiedzenia przy obsadzaniu miejsc
- Narzekano na samą rozmowę kwalifikacyjną, gdzie komisja decydująca o losie trenerów rozmawia z kandydatem pięć-piętnaście minut. Pytano jak w oparciu o coś podobnego można zweryfikować warsztat trenera
- Jest jeszcze część pisemna, ale to na przykład pytania otwarte, w tym roku „Co to jest przywództwo”, i ze dwa pytania techniczne, w tym o jakiś faktyczny element warsztatowy
- Z tym, że kandydaci mówią nam, iż jest to zadanie z gatunku takich, na których ani nie można polec, ani nie można błysnąć, ot, elementarz, który każdy pisze w podobny sposób
- Kryterium podanym podczas spotkania na kursie jest również fakt posiadania aktualnej pracy, niektórzy zarzucają w tym temacie kolejny przykład niekonsekwencji
Szczególnie mocny jest zarzut o tym, że komisja w niektórych przypadkach nie miała rozeznania czym dokładnie zajmują się trenerzy, jakie mają ostatnio osiągnięcia. To z jednej strony mówimy o elitarności, wielkiej powadze kursu, a z drugiej strony komisja nie zna dobrze kandydatów? Czy nie powinno być tak, przy elitarnym statusie UEFA Pro, kandydatów powinno się sprawdzić drobiazgowo w terenie? Zrobić wywiad środowiskowy, zobaczyć trening, mecz takiego szkoleniowca? A jeśli nie ma mocy przerobowych – no to albo je powiększyć, albo tym bardziej to pokazuje, że przy takich możliwościach wszystkie wymagania spadają na trenerów, od których wymaga się UEFA Pro od II ligi, a od siebie już niekoniecznie.
Innym strzałem w kolano jest brak jakiejkolwiek informacji zwrotnej. Trenerzy dostają tylko maila z jednym zdaniem o dostaniu się bądź nie i tyle. Trenerzy zostają we mgle – pytania na egzaminie nie są w żaden sposób jawny punktowane, nie ma możliwości dowiedzieć się co było nie tak, dlaczego ktoś się nie dostał. W którą stronę iść, żeby mieć większe szanse na UEFA Pro. To powinna być jakaś podstawa – rozmowa z trenerami o wynikach. Dla nich to kluczowa kwestia. Tymczasem nie robi się w tym temacie nic: – Przydałoby się chociaż wiedzieć: tyle i tyle punktów dostałeś za to i za to. Wtedy byłoby to o wiele bardziej przejrzyste. Choć przy pytaniach otwartych i tak jest duże pole manewru do subiektywności.
Otwarcie, pod nazwiskiem, porozmawiał z nami wspomniany już Patryk Kniat:
Patryk Kniat: – Zrobiło się jakieś dziwne przeświadczenie PZPN-u, że jak ktoś ma UEFA Pro, to już jest super trenerem. No nie, uwolnijmy ten rynek. Wtedy będą pracować najlepsi. Rynek to zweryfikuje. Znam- delikatnie mówiąc -przeciętnych trenerów z Pro i doskonałych z A, którzy nigdy nie dostaną PRO. Nie, bo nie… Inną sprawą jest weryfikacja osób już na samym kursie. Prawda jest taka, że nie ma osób, które dostały się na kurs UEFA Pro i go nie skończyły. Jak rozmawiamy ogólnie o licencjach, to jest standard. Liczba osób, które nie kończą kursów C-B-A i innych jest znikoma. Najwyżej chodzi o jakąś poprawkę. Skasowanie AWF-ów i oparcie się tylko na licencjach to moim zdaniem błąd-wielbłąd. Na czteroletnich studiach jednak jest jakaś weryfikacja, a chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że 4 lata nauki to troszkę większy zasób wiedzy niż 6 miesięczny weekendowy kurs. Na kursach kto zapłaci, ten dostanie papier i tak to wygląda.
Jaki natomiast konkretnie masz zarzut do UEFA Pro?
Według mnie nie ma klarownych reguł wybierania, wystarczy to prześledzić. Wybierani byli choćby piłkarze, którzy nie mają praktycznie żadnego doświadczenia na niwie piłki młodzieżowej czy seniorskiej. Ja oczywiście rozumiem, jak to są wybitni reprezentanci Polski – OK. Ale z tym różnie bywa.
Pan Stefan Majewski mówił, że to uniwersytet piłkarski. Pamiętam jak pojechałem na egzamin w 2016 roku i dostałem pytanie: jak twoja kariera piłkarza wpływa na pracę trenera? Co to za pytanie ? To pytanie, żeby zapełnić kartkę i tyle.
Potem było pytanie o szybkość w mikrocyklu treningowym – napisałem o periodyzacji taktycznej i kształtowaniu szybkości w treningu pozycyjnym. I nie wiem w zasadzie co było nie tak. Ktoś nie zrozumiał? Czy o co chodzi. Żadna odpowiedź nie jest punktowana. Nie ma tak, że ta odpowiedź trzy punkty, ta dwa, coś tam. Nie wie człowiek gdzie błąd popełnił. Poza tym jest jeszcze dosyć luźna rozmowa kwalifikacyjna, o tym co się robiło, za dużo merytorycznych pytań nie ma. Ponadto kandydat aplikujący na ten kurs powinien mieć jakieś doświadczenie za sobą, jakieś sukcesy czy szkoleniowe czyli wychowanków czy wynikowe z zespołami, które prowadził. A w wielu przypadkach tak niestety nie jest.
Nie starasz się już obecnie o UEFA Pro?
W tej chwili nie. Gdzieś tam chwilowo odpuściłem. W zawodzie jestem 19 lat, pracowałem na każdym poziomie, dzisiaj w pierwszej reprezentacji biega 6 piłkarzy, których prowadziłem w różnych okresach ich kariery. Mam na ławce w Ekstraklasie jako II trener ponad 60 spotkań, trzy w roli pierwszego. Skończyłem AWF, na studiach podyplomowych uzyskałem dyplom trenera I klasy. I co ? I nic. Pewnie nie czuję piłki – ale to tak na marginesie a propos słów jednego z działaczy PZPN na Twitterze.
Co byś zmienił przede wszystkim jeśli chodzi o UEFA Pro, jaki masz na to pomysł?
Zwiększyłbym ilość miejsc skoro jest taki popyt na licencję. Albo, jak mówiłem, uwolnił rynek. Dopuścił UEFA A do prowadzenia I i II ligi. Przecież my jesteśmy na dość odległym poziomie piłki. W Nottingham Forest można prowadzić drużynę z UEFA A, natomiast, z całym szacunkiem, na przykład Puszczy Niepołomice nie można prowadzić? To jest pomieszanie z poplątaniem. Ktoś chyba odfrunął. Gdyby UEFA Pro było wymagane w Ekstraklasie – OK, zgoda, to najwyższy poziom.
Jak już wspominaliśmy, przez brak Pro nie dostałeś pracy w I lidze. Winda w piłce czasem pojawia się raz, taką mogła być wtedy oferta z I ligi. Może byłbyś dziś w zupełnie innym miejscu.
Tak jest w każdej dziedzinie, szansa się pojawia, albo się ją wykorzystuje albo nie. Ja nie mogłem nawet spróbować tylko dlatego, że ktoś tak zdecydował. Jak chcesz być zawodowym kierowcą ciężarówki, możesz zrobić odpowiednie prawo jazdy a przynajmniej rozpocząć kurs na nie. Tu nie możesz tego prawa jazdy zrobić, ktoś decyduje – ty zrobisz, a ty nie. Gdzieś tam radzę sobie w życiu, nie płaczę, że nie prowadzę klubu wyżej. W tej chwili jestem w III lidze, cieszę się, że mogę prowadzić zespół, prowadzę firmę Fabryka Piłkarzy i funkcjonuję zawodowo. Robiłem UEFA A w starej „kuleszówce”, kiedyś ta licencja coś oznaczała. Dzisiaj UEFA A mają wszyscy. Dlaczego nie upowszechnić dzisiaj także UEFA PRO ? Należy o tym mówić, niech Związek się nad tymi kwestiami pochyli również. Niestety wiele osób boi się mówić o pewnych sprawach. Sam jestem ciekawy ilu trenerów wypowie się tak jak ja pod własnym imieniem i nazwiskiem. Myślę, że nieliczni… A to też jest sygnał, że na górze nie dzieje się najlepiej…
ODPOWIEDŹ DARIUSZA PASIEKI
Przez ten tydzień próbowaliśmy skontaktować się z Dariuszem Pasieką, kluczową postać w tej układance, szefa Szkoły Trenerów, ale też osobę zasiadającą w Jira Panel UEFA, czyli ciele czuwającym nad szkoleniem trenerów. Udało nam się uzyskać odpowiedzi mailem. Ze swojej strony jesteśmy chętni do dalszej, poważnej dyskusji, bo te odpowiedzi i forma na pewno nie wyczerpują tematu. Niektóre zasadniczo nie mówią nam nic, a sprawa jest paląca tak dla trenerów, jak i dla coraz większej liczby osób po prostu przyglądającej się temu co dzieje się w polskim futbolu.
Jak wygląda procedura kwalifikacji trenerów na kurs UEFA PRO? Co decyduje o tym, że ktoś zostaje przyjęty, a ktoś inny nie?
DARIUSZ PASIEKA: Trenerzy do ustalonej daty składają dokumenty i aplikują poprzez portal PZPN24 na kurs. Potem następuje weryfikacja dokumentów i wybranie grupy kandydatów na egzamin wstępny.
Jak wielką wagę mają poszczególne czynniki różnicujące aplikujących – tj. doświadczenie trenerskie, doświadczenie piłkarskie, wynik egzaminu wstępnego, sukcesy, staże, konferencje?
Najważniejsze kryterium to, oceny z egzaminu wstępnego (egzamin pisemny i ustny) oraz doświadczenie trenera jako zawodnika grającego na najwyższym poziomie piłkarskim ESA oraz byli Reprezentanci Polski.
Dorobek trenerski każdego trenera jest oceniamy na podstawie konta trenera na PZPN24. W zależności od poziomu ligi na której pracuje trener oraz funkcji jaką pełni otrzymują punkty za każde przepracowane pół roku. Bierzemy pod uwagę 5 ostatnich lat.
Jakie są kolejne kroki, wg których podejmujecie decyzję? Macie jakiś schemat działania? Przyjęliście jakąś „punktację”? Jeżeli nie, to dlaczego?
Tak , decyduje suma punktów uzyskanych przez trenera.
Czy macie jakieś zasady, że np. z jednego klubu nie może być więcej niż jeden trener na danym kursie albo kilka miejsc z góry przeznaczacie dla byłych piłkarzy?
Decyduje punktacja na liście egzaminacyjnej.
24 trenerów zakwalifikowało się na kurs, 61 było na egzaminie wstępnym, a ilu łącznie aplikowało o udział w nim?
Aplikowało 131 trenerów. Podobna liczba kandydatów zgłasza się w Anglii, Niemczech i Francj
Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie, rozumiem, że nie możecie organizować więcej kursów niż jeden rocznie, ale czy wasze stanowisko odnośnie dostępu do pracy w I i II lidze dla trenerów z licencjami UEFA A – pozostaje niezmienne?
Zgadza się nie możemy robić więcej kursów ( bo takie są zasady Konwencji Trenerskiej UEFA Edycja 2020) ale umożliwiamy już trenerom, którzy są na kursie zgodnie z nową Uchwała Zarządu PZPN, pracę na poziomie I i II ligi. Obecny system z naszej perspektywy sprawdza się.
Każdy kraj organizujący kursy trenerskie zgodnie z Konwencja Trenerską UEFA może robić dowolna ilość kursów każdego rodzaju. Zgodnie z art. 6 pkt 2 ust. e , każdy kraj który podpisał Konwencje Trenerską 2020 musi „dopasować liczby kursów trenerskich do własnych potrzeb oraz zapotrzebowania swoich klubów i kandydatów (kładąc większy nacisk na jakość niż na liczbę takich kursów) oraz publikowanie na stronie internetowej kalendarza kursów trenerskich”. PZPN to robi, w 2019 roku zorganizował łącznie 185 kursów , 1 kurs UEFA PRO, 2 kursy UEFA Elite Youth A, 1 kurs UEFA Goalkeeper A, 1 kurs UEFA Goalkeeper B, 7 kursów Grassroots D, 80 kursów Grassroots C, 28 kursów UEFA B i 42 kursy UEFA B Wyrównawczy, 11 kursów UEFA A oraz 12 kursów UEFA BiA Zintegrowanych.
Jednakże nabór na kurs UEFA PRO ma oddzielne zasady, Artykuł 14 Konwencji Trenerskiej 2020 jasno opisuje częstotliwość kursów oraz liczbę kursantów. Art. 14 pkt 2 stanowi „Każda ze stron konwencji ma prawo raz na dwa lata zorganizować kurs dyplomowy UEFA Pro, natomiast artykuł 14 pkt 3 stanowi „Maksymalna liczba uczestników na kursach dyplomowych UEFA Pro wynosi 20 osób”. Każde odstępstwa od tego Artykułu wymagają zgody UEFA.
Mamy aktualnie 229 trenerów z licencją UEFA PRO. Z czego od 2013 czyli przeniesienia Szkoły Trenerów do Białej Podlaskiej kursy UEFA PRO ukończyło 117 trenerów, a za tydzień do egzaminu końcowego podchodzi kolejnych 24 trenerów.
SZTUKA SZTUCZNEGO STWARZANIA PROBLEMU
Naszym zdaniem PZPN-owi udało się stworzyć sztuczny problem, który cały czas pęcznieje. Zamyka się furtki trenerom zamiast je otwierać.
UEFA Pro może sobie być elitarna, niech będzie. Nawet gdyby pozostały czysto uznaniowe kryteria dostania się na Pro, to nikt nie miałby z tym tak wielkiego problemu, gdyby ta licencja była wymagana tylko w Ekstraklasie – trenerzy są w tym temacie zgodni. Ponownie przypomnimy o tym absurdzie, że w Championship można prowadzić z UEFA A, tymczasem w II lidze polskiej nie można. Nie jest wykluczone, że II liga polska jest jedną z najsłabszych – jeśli nie najsłabszą – na świecie, w której wymaga się takiej licencji.
A jeśli wprowadzać wymóg Pro w niższych ligach, to wtedy, gdy liczba trenerów z tą licencją będzie większa. Gdy rynek bardziej się „nasyci”. Teraz na pewno taki nie jest.
Polska piłka ma dostatecznie dużo problemów, by jeszcze ich dodatkowo nie wymyślać. Szczególnie, że poruszana tutaj kwestia nie wymaga jakiegoś niesamowitego programu czy nakładów – jest do rozwiązania jedną decyzją, uwolnieniem I i II ligi dla UEFA A. Nie rozwiązywałoby to oczywiście wszystkich kłopotów z UEFA Pro, gdzie potrzeba większej transparentności, ale nie byłoby taką zawalidrogą w środowisku trenerskim.
Przemysław Mamczak i Leszek Milewski
Fot. FotoPyK