Reklama

Obiecano nam powrót reprezentacji do grania. Zostaliśmy straszliwie oszukani

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

04 września 2020, 22:55 • 4 min czytania 106 komentarzy

Stęskniliśmy się za reprezentacją, bo 10 miesięcy to szmat czasu. A wiadomo – tęsknota budzi poniekąd wyrozumiałość, możesz wybaczyć wszelkie grzeszki z przeszłości, byle tylko wrócić. Dlatego nie mieliśmy przed meczem z Holandią wielkich oczekiwań, skoro kadra dawno się nie widziała, ot, chcieliśmy dostać minimalny zastrzyk optymizmu, że z tego projektu ma prawo coś być. Niestety tego zastrzyku nie było. W zamian mocny plask w mordę.

Obiecano nam powrót reprezentacji do grania. Zostaliśmy straszliwie oszukani

Oczywiście my nie mamy złudzeń, trudno Polakom wziąć Holendrom piłkę, rozgrywać ją, kontrolować mecz, nie te umiejętności techniczne. Tam, gdzie my musimy poprawić futbolówkę trzy razy, tam Depay drybluje, puszcza dwa kluczowe podania i jeszcze weźmie numer od fotoreporterki. Natomiast zadajmy sobie proste pytanie: co zmieniłoby się, gdyby z Holandią grała dziś nie Polska, a zespół w naszym mniemaniu słabszy, strzelamy, Mołdawia czy Andora?

Otóż niewiele.

Tak, wynik byłby wyższy, bo owszem, broniliśmy znośnie, ale czy macie przekonanie, że gdyby rywale jechali na czwartym, nie na drugim biegu, gdyby naprawdę musieli, to nie wrzuciliby jeszcze dwóch-trzech sztuk? A i tak mieliśmy przecież trochę szczęścia, bo De Jong walnął w słupek, Promes nie trafił w sytuacji sam na sam, Depay zlekceważył Szczęsnego, kiedy powinien go lobować, a puścił jakiegoś flaka. Koniec końców jednak i tak walnęli nam do pustaka, konkretnie Bergwijn, gdy fatalnie linię spalonego złamał Bereszyński, a Hateboer po długim podaniu musiał wystawić tę tacę.

Co dało nam więc to nasze skrajnie defensywne nastawienie w tym meczu? Nic. Nie ma ani wyniku, ani poczucia, że budowa trwa albo sprawdziliśmy jakieś warianty bez Lewandowskiego. Chyba że tak to ma wyglądać, gdy nasz lider jest nieobecny – stoimy na własnej połowie, przesuwamy, kryjemy (ewentualnie), jak odzyskujemy, to zaraz tracimy.

Przecież jeśli planem Brzęczka były na ten mecz kontry, to ten plan przeciwnik spuścił w kiblu.

Byliśmy groźni jak głaskanie kota. Co zapamiętamy? Tylko uderzenie z Piątka wprost w bramkarza. Tak, Krzysiek miał obowiązek to skończyć lepiej, tak, ta akcja była naprawdę fajna – przytomne wypuszczenie Kędziory przez Klicha, super zaczął wszystko Zieliński — natomiast jeśli mamy się jarać tylko takim wyskokiem w ciągu 90 minut spotkania, to jesteśmy w lesie. Co więcej, wstawiliśmy już do tego lasu sofę i szafeczkę na książki, tak nam tu dobrze.

Reklama

Ktoś powie – spokojnie, oni się spotkali po raz pierwszy od bardzo dawna. Sorry, ale nie kupujemy tego tłumaczenia. Po pierwsze – to w takim razie Holendrzy mieli półroczne zgrupowanie? Po drugie, znów zapytamy: czy ktoś jest w stanie postawić pieniądze na to, że gdyby pandemii nie było, to w takim meczu zagralibyśmy lepiej? My nie, bo jeśli odtworzycie sobie spotkanie rewanżowe spotkanie z Austrią, to w gruncie rzeczy robiliśmy to samo. Oni grali, my głównie przeszkadzaliśmy, różnica polegała na tym, że Austriacy są gorsi od Holendrów i nic nam nie strzelili.

To był tak nijaki mecz w naszym wykonaniu, że nie przyniósł żadnych odpowiedzi, a raczej pytania i wątpliwości.

Jóźwiak poszarpał, ale co z tego, skoro z konkretów ma fatalny strzał z początku meczu. Piątek się nabiegał, ale co z tego, jeśli we wspomnianej sytuacji ładuje wprost w bramkarza i to górą, a miejsca miał dwa parkingi. Cholera… Łapiemy się na tym, że trudno nam po prostu powiedzieć wam, jakie mamy zdanie na temat piłkarskich aspektów tego meczu, bo myśmy w piłkę NIE GRALI. Przeszkadzaliśmy, jeździliśmy na dupie i tyle. Oddaliśmy dwa strzały. Przecież to nawet nie jest śmieszne, to jest wynik na poziomie wspomnianej Andory.

Ma nad czym myśleć Brzęczek, ale on tak myśli i myśli, ale coś wymyślić nie może. Was z kolei prosimy, nie łudźcie się: obecność Lewandowskiego niewiele by tutaj zmieniła. To wielki piłkarz, niewątpliwie, natomiast w drużynie, która nie chce w ogóle grać w piłkę, on też by przepadł.

Polska miała dziś wrócić do grania reprezentacyjnego, ale trudno powiedzieć, że tak się stało. To był po prostu powrót do rzeczywistości, w której kadra nie chce zdradzić, jaki ma na siebie pomysł. I czy w ogóle go ma.

Holandia – Polska 1:0

Bergwijn 61′

Reklama

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

106 komentarzy

Loading...