„Warto podkreślić, że w Borussii Dortmund gra trzech Polaków – Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek”. To zdanie było w swoim czasie nieodzownym elementem wielu tekstów, wystarczył tylko delikatny związek tematu artykułu z BVB, na przykład, że w Dortmundzie pada deszcz i już to magiczne zdanie musiało się znaleźć. Z jednej strony śmieszne, z drugiej pokazujące, jak duży wpływ na naszą futbolową rzeczywistości mieli i mają ci panowie. Natomiast obecnie mamy zgrupowanie kadry i żadnego z nich z reprezentacją nie ma. Zastanowiliśmy się: cholera, kiedy to ostatnio miało miejsce?
Oczywiście powody absencji każdego z nich są różne. Piszczek skończył barwną reprezentacyjną karierę, Błaszczykowski jest trochę w zawieszeniu, bo po prawdzie to trudno założyć, że na następne zgrupowanie też nie przyjedzie (jeśli na przykład strzeli ze trzy gole dla Wisły), Lewandowski musi odpocząć po sezonie życia.
Jednak trójka z Dortmundu, nawet jeśli od dawna nią nie jest, gdyż panowie w dwóch-trzecich pozmieniali kluby, wysyłała na zgrupowania reprezentacji Polski regularnie przynajmniej jednego przedstawiciela.
Po raz ostatni kogokolwiek z trójki Piszczek-Błaszczykowski-Lewandowski na zgrupowaniu kadry, gdy ta NIE grała o punkty, zabrakło na towarzyski mecz z Niemcami w 2014 roku. Ale przecież pamiętamy, jak kuriozalne było to spotkanie, poza zwyczajowi terminami, Adam Nawałka zabrał do Hamburga Wojciecha Kaczmarka, Radosława Janukiewicza, Michała Żyrę, w pierwszym składzie wyszedł Sławomir Peszko i Marcin Robak. No baby z brodą tam tylko brakowało, więc ten mecz za wiele nam nie powie.
Sprawdźmy, kiedy kogoś z tria brakowało na zgrupowaniu, gdy mieliśmy przed sobą choć jeden mecz o punkty. Dochodzimy do zbiórki… z 2007 roku, kiedy grała mecz eliminacji Euro 2008 z Kazachstanem (ten wygrany 3:1 po awarii świateł) i towarzyski z Węgrami (w trąbę 0:1). To właśnie wtedy po raz ostatni na reprezentację nie przyjechał ani Lewandowski, ani Piszczek, ani Błaszczykowski. A przecież wtedy nawet nie tworzyli tria, bo choć Kuba był już w BVB, to Łukasz jeszcze w Hercie, a Lewandowski na peryferiach, w Zniczu Pruszków.
Co więcej – pewnie szukalibyśmy jeszcze dalej, bo Błaszczykowski był na to zgrupowanie de facto powołany, ale wykluczyła go kontuzja. Nie było więc go, ale byli Tomasz Zahorski i Konrad Gołoś. Takie czasy.
Piszemy też o tym wszystkim nieprzypadkowo.
Po pierwsze – warto podkreślać jak ładną kartę zapisali panowie w historii polskiego futbolu, razem dali nam dwa awanse na duże turnieje, ćwierćfinał Euro, a jeszcze Błaszczykowski awans do mistrzostw Europy w 2008 roku (gdzie rólkę miał z kolei Piszczek). Po drugie – trzeba też niestety pamiętać, że takich legend możemy długo nie mieć. Owszem, Polacy zyskują na wartości na rynku transferowym, ale przecież nie każdy, ba, mało kto, zrobi takie kariery jak oni.
Prosty przykład – mówiło się, że Bereszyński to następca Piszczka, jasne, to solidny piłkarz, ale jednak trzeba znać proporcję. Bartek to wciąż Sampdoria, w jego wieku Łukasz był już w finale Ligi Mistrzów. No trudno będzie tych gości zastąpić.
A czas na to coraz bliżej. Piszczek skończył granie w kadrze, Kuba sam tego nie zrobi, raczej wiek za niego, Lewandowski to maszyna, ale jednak 32-letnia. Szukamy następców, ale sam fakt, że bez choć jednego z tych trzech piłkarzy nie możemy się obejść na ważniejszym zgrupowaniu od 13 lat (bo koniec końców gramy o punkty), dużo mówi.
Fot. FotoPyk