Reklama

Thiago Silva wisienką na torcie. Chelsea królową polowania?

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2020, 16:06 • 7 min czytania 10 komentarzy

Brak mistrzostwa Anglii od trzech lat. Dominacja Liverpoolu i Manchesteru City, które z każdym sezonem coraz mocniej uciekają. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów na etapie 1/8, co powoli staje się tradycją. Sprzedaż Edena Hazarda, niekwestionowanej gwiazdy. Zakaz transferowy na lato 2019. Dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że Chelsea dopadł marazm. Ale widzieliśmy lepsze lata londyńskiego klubu, to bez dwóch zdań.

Thiago Silva wisienką na torcie. Chelsea królową polowania?

Dziś „The Blues” ogłosili podpisanie Thiago Silvy. Obrońcy wiekowego (36 lat!), ale jednak wciąż topowego. Rola lidera PSG, które doszło do finału Ligi Mistrzów, mówi sama za siebie. Silva może i nie rokuje, ale wciąż trzyma światowy poziom.

Co ryzykuje Chelsea? Niewiele. Po pierwsze – za transfer nie płaci ani funta. A do tego nie wiąże się z Brazylijczykiem na dobre i złe. Umowa byłego kapitana PSG potrwa rok, jest w niej opcja ewentualnego przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.  To typowe dla The Blues, którzy nie zwykli z wiekowymi zawodnikami podpisywać długich umów, mogących stać się obciążeniem dla budżetu. Okaże się Brazylijczyk zbyt stary na poziom Premier League – zostanie pożegnany. Sam Silva o zdobywaniu trofeów ma jednak pojęcie.

W ciągu ośmiu lat w Paryżu sięgał po…
  • siedem mistrzostw,
  • pięć pucharów kraju,
  • sześć pucharów ligi,
  • siedem krajowych superpucharów.

Z Francji wyjeżdża więc jako klubowa legenda, synonim wielkich czasów – przynajmniej na krajowym podwórku. A to i tak tylko wisienka na torcie. Ba, Thiago Silva pewnie nie załapałby się nawet do grona trzech najważniejszych wzmocnień Chelsea w tym okienku. Czy londyńczyków trzeba uznać za królów polowania? Czy ktokolwiek zaliczył bardziej imponujące wzmocnienia?

Chude lata

Romanowi Abramowiczowi nie podoba się oglądanie pleców rywali – i tych na krajowym podwórku, i tych w Europie. Wprawdzie w sezonie 18/19 udało się podnieść trofeum, ale czy wygranie Ligi Europy dla takiego zespołu jak Chelsea może mieć jakąkolwiek wartość? Puchar pocieszenia, miły dodatek. Nic więcej  W Londynie od dawna są ambicje na podniesienie innego, znacznie bardziej prestiżowego pucharu. A ten Chelsea podniosła w swojej historii tylko raz, w 2012 roku, pokonując Bayern po karnych. Od tego momentu nigdy nie było nawet blisko. No, może wyjąwszy sezon 13/14, gdy londyńczycy doszli do półfinału.

Reklama
Od tamtej pory Chelsea w zasadzie nie zaznaczyła swojej obecności w Lidze Mistrzów:
  • 12/13 – odpadnięcie w grupie (triumf w Lidze Europy na pocieszenie)
  • 13/14 – odpadnięcie w 1/2 z Atletico
  • 14/15 – odpadnięcie w 1/8 z PSG
  • 15/16 – odpadnięcie w 1/8 z PSG
  • 16/17 – bez udziału nawet w LE
  • 17/18 – odpadnięcie w 1/8 z Barceloną
  • 18/19 – triumf w Lidze Europy
  • 19/20 – odpadnięcie w 1/8 z Bayernem

Można mówić, że kiedy już Chelsea mierzyła się w Lidze Mistrzów, z ogórkami nie odpadała, a z największymi marki na świecie, ale… to tłumaczenie z pewnością nie satysfakcjonuje samego Abramowicza. Zatrudnienie Franka Lamparda w roli trenera ma być ruchem na lata. Sam Lampard otrzymał zespół lekko rozchwiany, więc miniony sezon uznano za – ha, klasyk! – przejściowy. Anglik dostał zaufanie zarządu, podjął kilka odważnych decyzji kadrowych i swoje zadanie wykonał – załapał się do wielkiej czwórki, a więc Chelsea znajdzie się w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Pomogły mu okoliczności, bo bywały już sezony w Premier League, gdy o znalezienie się w TOP4 było trudniej niż w 2020 roku. Niemniej, z dobrej pogody trzeba umieć skorzystać. Lampard potrafił, instalując jednocześnie w wyjściowej jedenastce The Blues kilku obiecujących, młodych zawodników.

Grube okno

Chelsea przystąpi do tego sezonu wzmocniona jak nikt inny. Tam, gdzie większość wielkich marek mówiąc o oknie transferowym rzuca na przemian słowa „koronawirus” i „kryzys”, tam Roman Abramowicz sięga do portfela głębiej jak nigdy wcześniej. Chyba trzeba między bajki odłożyć pogłoski, jakoby rosyjski oligarcha znudził się futbolem i miał już dość napiętych relacji z brytyjskim rządem.

Rzućmy okiem na ruchy innych europejskich gigantów.
  • Liverpool – Konstantinos Tsimikas (Olympiakos, 13 mln)
  • Manchester City – Nathan Ake (Bournemouth, 45,30 mln), Ferran Torres (Valencia, 23 mln), Yan Couto (Coritiba FC, 6 mln), Issa Kabore (Mechelen, 4,5 mln)
  • Manchester United – zero wzmocnień
  • Tottenham – Giovani Lo Celso (Betis, 32 mln), Pierre-Emile Hojbjerg (Southampton, 16 mln), Joe Hart (Burnley, 0 mln)
  • Leicester – zero wzmocnień
  • Arsenal – Pablo Mari (Flamengo, 8 mln), Cedric Soares (Southampton, 0 mln), Willian (Chelsea, 0 mln)
  • Real Madryt – zero wzmocnień
  • Atletico Madryt – Alvaro Morata (Chelsea, 56 mln), Ivo Grbic (NK Lokomotiva, 7 mln)
  • Juventus – Arthur (FC Barcelona, 72 mln), Felix Correia (Manchester City, 10,5 mln)
  • Bayern – Leroy Sane (City, 45 mln), Alexander Nuebel (Schalke, 0 mln), Tanguy Nianzou (PSG, 0 mln)
  • PSG – Mauro Icardi (Inter, 50 mln)
  • FC Barcelona – Miralem Pjanic (Juve, 60 mln), Trincao (Braga, 31 mln), Matheus Fernandes (Palmerias, 7 mln), Pedri (Las Palmas, 5 mln)

Warto odnotować, że część z tych transferów de facto dokonała się już wcześniej, ale dopiero teraz dojdzie do rozliczenia. To takie kreatywne sztuczki księgowych z uwagi na Finansowe Fair Play.

I dla porównania…
  • Chelsea – Timo Werner (RB Lipsk, 53 mln), Ben Chilwell (Leicester, 50 mln), Hakim Ziyech (Ajax, 40 mln), Malang Sarr (Nice, 0 mln), Thiago Silva (PSG, 0 mln)

Na horyzoncie jest jeszcze zakup Kaia Havertza, który ma zakręcić się w okolicach 100 milionów euro. Oczywiście, okno wciąż trwa, wiele może się zmienić, a królem polowania może zostać ten, kto przygarnie Leo Messiego. Ale i tak, ciężko w tej sytuacji o inny komentarz, niż ten:

Kogo ściągnęła Chelsea?

Kai Havertz to prawdopodobnie najbardziej łakomy kąsek tego lata obok Jadona Sancho i – co wiemy od niedawna – Leo Messiego. Naturalnym kierunkiem dla największego talentu niemieckiej piłki był Bayern, ale w Monachium stwierdzili, że po sprowadzenia Leroya Sane na kolejny gruby transfer sobie nie pozwolą. Oliver Kahn przewidywał duże załamanie na rynku, przypuszczał, że nawet transfery za 50 milionów mogą być nieosiągalne dla gigantów, a co dopiero taki wydatek jak na Havertza.

Reklama

Jednocześnie oficjele Bayeru cały czas powtarzali, że nie będzie zniżki na koronawirusa, cena za perełkę z Leverkusen pozostaje niezmienna. Mówiło się o zainteresowaniu Realu, ale wszystko wskazuje na to, że to Chelsea wygrywa wyścig o Niemca. Mimo tak ogromnej kasy, ciężko dostrzec minusy tego ruchu. Inwestycja w zawodnika, który ma wszystko, by za parę lat podnosić Złote Piłki.

A więc Chelsea wyjmuje tym samym dwóch najciekawszych piłkarzy młodego pokolenia z niemieckim paszportem, bo za takiego należy też uznać Timo Wernera. I znów – początkowo wydawało się, że faworytem wyścigu o napastnika RB Lipsk będzie ktoś inny, czyli Liverpool. Werner przekalkulował sobie jednak szanse, jakie ma na regularną grę przy nierozerwalnym tercecie Salah-Firmino-Mane. No i przytomnie uznał, że to w Chelsea ma większe szanse stać się snajperem światowego formatu. Tym bardziej że zagwarantowano mu gigantyczną tygodniówkę. W Bundeslidze rósł z sezonu na sezon. W tym rzucił rękawicę samemu Robertowi Lewandowskiemu.

No, generalnie w Londynie nie muszą obawiać się o to, czy będzie strzelał:

Ben Chilwell? Jeden z najciekawszych lewych obrońców w Premier League, który już wdarł się do angielskiej reprezentacji i stał się jej podstawowym zawodnikiem. Negocjacje pomiędzy Chelsea a Leicester nie należały do najłatwiejszych. Mówiło się, że „Lisy” twardo stoją przy kwocie 80 milionów – nieosiągalnej nawet dla „The Blues”. I chyba jednak przesadzonej, biorąc pod uwagę klasę samego zawodnika. Kto wie, czy udałoby się zbić kwotę odstępnego do 50 baniek, gdyby nie fakt, że Leicester nie załapie się do Ligi Mistrzów. Czytaj – na jego konto nie wpłynie ogromna kasa, jaką gwarantuje udział w tych rozgrywkach.

Hakim Ziyech wygląda na kolejny złoty strzał. Gwiazda Ajaksu, jedna z czołowych jego postaci w sezonie, w którym Holendrzy dotarli do półfinału Ligi Mistrzów. Tylko w tym sezonie – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki – zaliczył 21 asyst. Malang Sarr to z kolei perełka, którą Chelsea zamierza rozwinąć. Jeden z najzdolniejszych francuskich obrońców przyszedł do Londynu za friko, ale prawdopodobnie od razu odejdzie na wypożyczenie, by się ograć. Choć chyba nie byłoby takim głupim rozwiązaniem, gdyby Sarr od razu zaczął grać u boku Thiago Silvy. Na nadmiar klasowych obrońców The Blues nie narzekają.

Dziurawa defensywa była ich największą bolączką w sezonie 2019/20.

***

Do pełni szczęścia brakuje tylko poważnego bramkarza. Problem jest o tyle duży, że nie tak łatwo odpalić Kepę, który kosztował 80 baniek, a ma za sobą naprawdę katastrofalny sezon. Ponoć działacze The Blues czają się na Edouarda Mendy’ego, golkipera Rennes.

Podczas gdy wielkie firmy narzekają na kryzys, Roman Abramowicz szaleje na rynku transferowym. Jeśli dopięte zostaną przenosiny Havertza, Rosjanin zbliży się do swojego rekordu pieniędzy przeznaczonych na wzmocnienia w jednym oknie. Dawno właściciel Chelsea nie dokazywał na rynku z takim rozmachem, zgarniając perełkę za perełką. Aż się przypomina sierpień 2003 roku. Ale wtedy jeszcze nie obowiązywały reguły Finansowego Fair Play, które obecnie muszą mieć w Londynie na uwadze.

W poprzednich latach takie okienko byłoby naturalnie tylko dotrzymywaniem kroku największym gigantom. Lecz okoliczności są wyjątkowe. Teraz Chelsea wyrasta na niekwestionowanego lidera letniego polowania.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
0
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
7
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
6
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

10 komentarzy

Loading...