Reklama

Renovatio imperii Romanorum. Abramowicz znów uczyni Chelsea wielką?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

21 czerwca 2020, 12:07 • 13 min czytania 6 komentarzy

Londyńska Chelsea w ostatnich latach systematycznie oddalała się od europejskiej czołówki. W Premier League podopieczni Franka Lamparda wciąż stanowią liczącą się siłę, ale już w Lidze Mistrzów nie wymienia się ich w gronie faworytów do tytułu. Odejście Edena Hazarda dobitnie potwierdziło, że elitarni zawodnicy w Chelsea nie odnajdą szansy na zrealizowanie swoich ambicji. Ostatnie transferowe posunięcia The Blues mogą jednak świadczyć o tym, że Roman Abramowicz chce zrekonstruować swoje dawne imperium.

Renovatio imperii Romanorum. Abramowicz znów uczyni Chelsea wielką?

Koniec pewnej epoki

19 maja 2012 roku spełniło się jedno z największych marzeń Abramowicza. Przynajmniej tych piłkarskich. Chelsea niespodziewanie pokonała Bayern Monachium w finale Ligi Mistrzów, zdobywając trofeum, na które rosyjski oligarcha niemalże od dekady miał gigantyczną chrapkę. Był to jednak triumf pełen paradoksów, ponieważ The Blues w 2012 roku nie byli wcale drużyną tak mocną, jak jeszcze kilka sezonów wcześniej. Najwięksi gwiazdorzy zespołu – Frank Lampard, Didier Drogba, Petr Cech, John Terry czy Ashley Cole – swój piłkarski prime-time mieli już za sobą. Szkoleniowcem londyńskiej ekipy również nie był żaden gigant pokroju Jose Mourinho czy Carlo Ancelottiego, ale niedoświadczony Roberto Di Matteo. Angielscy dziennikarze niemalże wprost pisali, że Włoch na szkoleniowca został niejako nominowany właśnie przez wspomniane grono weteranów, którzy wcześniej nie potrafili się dogadać z Andre Villasem-Boasem.

Portugalczykowi zamarzyła się na Stamford Bridge wymiana pokoleniowa. Przeliczył się jednak w swoich planach – zanim on zdążył przewietrzyć szatnię, sam wyleciał przez okno, zdmuchnięty z klubu przez starych wyjadaczy.

W pewnym sensie można powiedzieć, że taka była w tamtym czasie specyfika Chelsea. Pisał o tym między innymi Jonathan Wilson, pisarz i publicysta brytyjskiego Guardiana. – Piłkarze Chelsea dorastali razem. Im są starsi, tym bardziej konserwatywni. Chcą, żeby wszystko w zespole było po staremu – pisał Wilson. – Czują się mocni. Przed Villasem-Boasem pozbyli się z klubu co najmniej jednego szkoleniowca. To na pewno, bo ja przypuszczam, że odpowiadają za zwolnienie trzech trenerów.

Po latach John Terry przyznał, że zawodnicy ponoszą część winy za zwolnienie Portugalczyka.

Reklama

Andre Villas-Boas.

Z perspektywy czasu trudno powiedzieć, kto miał wówczas rację. Szatnia, która nie chciała gwałtownych zmian? Z jednej strony tak, no bo przecież The Blues zatriumfowali w 2012 roku w najważniejszych europejskich rozgrywkach. Zagrali tym samym na nosie Realowi Madryt z Jose Mourinho u steru. Pokonali w monachijskim finale Bayern Juppa Heynckesa, który rok później w wielkim stylu zdobył potrójną koronę. Wyeliminowali FC Barcelonę Guardioli, rewanżując się za przegrany dwumecz z 2009 roku. Ale fakt faktem, londyńczycy mieli w tym wszystkim więcej szczęścia niż rozumu. Nie można nawet powiedzieć, by ekipa Di Matteo jakoś szczególnie genialnie się broniła. Być może zatem Villas-Boas trafnie wyczuł, że drużyna potrzebuje daleko idących zmian.

Dzisiaj wyraźnie już widać, że zwycięstwo w Champions League kończy pewną epokę w dziejach Chelsea. Ekipa ze Stamford Bridge pozostała w grze o tytuły na krajowym podwórku, lecz w Europie przestała się liczyć w walce o najwyższe cele.

  • Chelsea w latach 2004 – 2012: sześć razy w półfinale Ligi Mistrzów (dwa finały, jedno zwycięstwo).
  • Chelsea 2013 – 2020: raz w półfinale Ligi Mistrzów.

Od sześciu lat londyńczycy nie znaleźli się w gronie czterech najlepszych klubów Starego Kontynentu, jeżeli tak nazwiemy półfinalistów Ligi Mistrzów. W tym roku, nie oszukujmy się, również im się to nie uda. W pierwszym meczu 1/8 finału rozgrywek podopieczni Franka Lamparda przerżnęli przed własną publicznością 0:3 z Bayernem Monachium. Sporo było w ostatnim czasie remontad w Champions League, no ale w tym przypadku na takową się absolutnie nie zanosi.

Chybione inwestycje

Abramowicz od dawna poszukuje szkoleniowca, który przywróciłby Chelsea do gry o Puchar Mistrzów. Ale ani Rafael Benitez, ani Jose Mourinho, ani Antonio Conte, ani Maurizio Sarri – pomimo sukcesów – nie zdołali zadowolić Rosjanina i jego wspólników na tyle, by utrzymać stanowisko w kryzysowym momencie i popracować na Stamford Bridge przez kilka spokojnych lat. To zresztą kolejny ze znaków rozpoznawczych londyńskiego klubu – liczne rozstania ze szkoleniowcami i gigantyczne odprawy, które trzeba im wypłacić.

Reklama

Przeciągnięta wymiana pokoleniowa i trenerski chaos nie przysłużyły się Chelsea. Futbolowe imperium rosyjskiego oligarchy w ostatnich latach straciło już możliwość prowadzenia agresywnej polityki transferowej.

Choć liczby wcale na to nie wskazują:

  • w latach 2003 – 2011 Chelsea zapłaciła za zawodników około 850 milionów euro; zarobiła na transferach około 230 milionów
  • w latach 2012 – 2019 Chelsea zapłaciła za zawodników około 1 miliarda euro; zarobiła na transferach około 700 milionów

Fakt, że od jakiegoś czasu budżet transferowy The Blues jest znacznie bardziej zbilansowany niż dawniej. Lwia część wydatków na wzmocnienia pokrywana jest po prostu ze sprzedaży zawodników. To oczywiście w pierwszej kolejności efekt wprowadzenia zasad Finansowego Fair Play, które zwyczajnie nie dopuszczają możliwości, by szaleć na rynku tak jak Abramowicz w latach 2003 – 2004. Niemniej, skoro londyńczycy wciąż dokonują wzmocnień za gigantyczne pieniądze, to skąd poczucie, że do zespołu coraz rzadziej trafiają zawodnicy z najściślejszego topu? Dzisiaj nikt już nie spekuluję na poważnie, że na Stamford Bridge może się przeprowadzić Neymar albo Kylian Mbappe. Jeszcze dziesięć czy dwanaście lat temu takie pogłoski pojawiałyby się przecież w angielskich mediach codziennie.

Roman Abramowicz.

Powodów jest wiele. Po pierwsze – wokół właściciela Chelsea od jakiegoś czasu zrobił się dość nieprzyjemny klimat. Naturalnie z przyczyn politycznych, a nie sportowych. W 2018 roku gruchnęła wiadomość, że Abramowicz musi opuścić Wielką Brytanię, bo nie przedłużono mu wizy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Izraela poinformowało wkrótce potem, że mający żydowskie pochodzenie biznesmen osiedli się właśnie w kraju swoich przodków i stamtąd będzie koordynował pracę swoich przedsiębiorstw, a także londyńskiego klubu. Tym samym Abramowicz stał się z miejsca najbogatszym obywatelem Izraela. Izraelski paszport zagwarantował mu również możliwość swobodnego podróżowania na Wyspy. Ale na Stamford Bridge właściciel Chelsea pojawiał się rzadziej niż przed laty. Zdarzało mu się nawet nie wykupić loży na stadionie.

Kolejna kwestia to chybione transfery. Marina Granowskaja, prawa ręka Abramowicza, ma na swoim koncie sporo strzałów w dziesiątkę, ale i kilka zupełnych pudeł. Wystarczy spojrzeć na sezon 2017/18, gdy The Blues wywalili na nowych graczy przeszło 250 baniek.

Kto trafił do Chelsea?

  • Alvaro Morata (66 milionów euro) – niewypał
  • Danny Drinkwater (38) – totalny niewypał
  • Tiemoue Bakayoko (40) – niewypał
  • Antonio Rudiger (35) – dobry ruch
  • Davide Zappacosta (25) – raczej niewypał
  • Emerson (20) – przeciętny ruch
  • Olivier Giroud (17) – przydatny transfer
  • Ross Barkley (17) – przeciętny ruch

Nie ma co ukrywać, słabiutka skuteczność. W kolejnym oknie na Stamford wylądował z kolei Kepa Arrizabalaga, który wraz z transferem do Chelsea stał się najdroższym bramkarzem w historii futbolu. The Blues zapłacili za niego około 80 milionów euro. I co? I już trwają poszukiwania nowego golkipera, bo Kepa nie sprawdza się w zespole ani z czysto bramkarskiego, ani tym bardziej z charakterologicznego punktu widzenia. A oba te felery, zwłaszcza drugi z nich, były przecież do wykrycia jeszcze zanim wydano na Kepę tak olbrzymi szmal.

Należy zaznaczyć, że Kepa i pozostałe transfery z 2018 roku zostały de facto opłacone z prywatnych pieniędzy właściciela, za pośrednictwem należącej do niego spółki Fordstam.

Kepa Arrizabalaga.

Pomimo osobistych problemów, Abramowicz w ostatnich latach niezmiennie był zatem jak najbardziej skory, by w Chelsea sporo inwestować. Po prostu w wielu przypadkach fundusze przeznaczono nie na tych piłkarzy, co trzeba. To bardzo mocno podkopało pozycję The Blues na europejskiej arenie. Przecież od samego początku szalonych inwestycji oligarchy londyńczycy mieli olbrzymi problem, by w walce o transfer największych zawodników świata wygrywać z globalnymi superklubami o znacznie większych tradycjach. A teraz Chelsea musi na rynku konkurować nie tylko z Realem Madryt czy Juventusem, ale również Manchesterem City i Paris Saint-Germain.

Żeby stawać w szranki z takimi klubami, potrzebne są sukcesy. Potrzebna jest Liga Mistrzów. A tej nie da się przecież zawojować bez odpowiednich zawodników. Błędne koło.

Punktem przełomowym okazało się odejście Edena Hazarda latem 2019 roku. Belgijski skrzydłowy w Chelsea zapracował sobie na status legendy, ale nie było najmniejszych wątpliwości, że jeżeli chce on powalczyć o Złotą Piłkę i triumf w Champions League, to musi się po prostu z Londynu zawinąć, zapomniawszy o sentymentach. 38 – tylko tyle występów w LM zanotował Hazard w latach 2012 – 2019. Dla porównania weźmy Franka Lamparda, lidera Chelsea za jej najbardziej obfitych w sukcesy czasów. 88 występów w latach 2003 – 2012. Przepaść. I niech nie zatuszują jej dwa mistrzowskie tytuły, które Belg z Chelsea wywalczył. Mistrzowskie sezony były bowiem przeplatane takimi, gdy The Blues od tytułu dzieliły setki mil. A przecież w latach 2004 – 2011 londyńska drużyna tylko raz wypadła poza ligowe TOP2.

Ilu znajdziemy dziś w kadrze The Blues zawodników, którzy przynależą do ścisłej światowej czołówki na swojej pozycji? Jest to na pewno N’Golo Kante. Ale poza Francuzem, którego reputacja też jak gdyby nieco maleje? Do niedawna może Cesar Azpilicueta, choć i to wybór trochę na siłę. Chelsea przestała być klubem, o którym marzą ci naprawdę topowi zawodnicy.

Projekt Lamparda

Być może stąd nieco nietypowa dla Chelsea koncepcja, by szkoleniowcem pierwszej drużyny uczynić Franka Lamparda. Anglik, który drużynę przejął ze świadomością, że ciążyć na niej będzie zakaz transferowy, bardzo odważnie postawił na wychowanków londyńskiej akademii, którzy wcześniej tułali się raczej na wypożyczeniach po całej Europie. Jako że mniejszy bądź większy kryzys formy dopadł w bieżących rozgrywkach wiele klubów z czołówki Premier League, projekt Lamparda sprawia wrażenie ze wszech miar udanego.

Chelsea nie tylko nie wypadła poza ligową czołówkę, ale ma spore szanse na awans do Ligi Mistrzów. Zwłaszcza gdy potwierdzi się, że z europejskich pucharów za pogwałcenie zasad FFP wyleci Manchester City. Niezłe wyniki sportowe udało się Lampardowi osiągnąć bez konieczności wyrzekania się przyjętej pierwotnie filozofii – w zespole królują młodzi zawodnicy.

Nawet gdy zakaz transferowy zniesiono, Chelsea wstrzymała się z rynkową ofensywą.

Pisaliśmy na Weszło: “Na ten moment The Blues zajmują czwarte miejsce w ligowej tabeli. I można się pokusić o stwierdzenie, że jest to wynik ponad stan. Lampard bowiem przebudowuje drużynę w sposób wręcz brawurowy. Postawił w pierwszym składzie na szereg młodych zawodników, takich jak Abraham, Mount, Tomori, James czy Hudson-Odoi, choć tego ostatniego akurat nieco zastopowały kontuzje. W kolejce do regularnej gry stoją zresztą następne perełki, choćby Billy Gilmour. Dotychczas akademia Chelsea, owszem, słynęła z produkowania wielu niezłych zawodników, ale rzadko który przebijał się do pierwszego zespołu. Większość zwiedzała Europę za sprawą kolejnych wypożyczeń. Angielski szkoleniowiec pomału odmienia ten trend. Naturalnie ze szkodą dla wyników zespołu. Na dziewięć kolejek przed końcem rozgrywek Chelsea ma na swoim koncie 48 punktów. O jedenaście oczek mniej niż na tym samym etapie sezonu 2018/19. Ale tak się szczęśliwie dla The Blues złożyło, że pozostałe ekipy z czołówki też mają swoje problemy”.

Frank Lampard.

– Nie chcę, by Chelsea była postrzegana tylko jako platforma do rozwoju wychowanków – powiedział jednak niedawno Anglik.

Oznacza to ni mniej, ni więcej, że w Londynie znów budzą się mocarstwowe ambicje. Skonstruowany przez Lamparda kręgosłup zespołu ma zostać obudowany istotnymi wzmocnieniami. Według angielskich publicystów manager Chelsea zapracował sobie na duży kredyt zaufania u Abramowicza, które już lata temu cenił Lamparda za inteligencję i wpływ na drużynę.

Guess who’s back?

Pierwszym sygnałem, że Chelsea wraca do poważnej gry było zatrzymanie w swoich szeregach Calluma Hudsona-Odoi. 19-letni obecnie skrzydłowy był już niemalże przekonany do odejścia z klubu – chciał spróbować swoich sił w Bayernie Monachium. Opiewająca na 35 milionów euro oferta za skrzydłowego została jednak odrzucona. Następnie Lampard przekonał zawodnika, żeby ten swoją karierę rozwijał w Londynie. Hudson-Odoi przestał grymasić i we wrześniu podpisał pięcioletnią umowę z The Blues.

Kolejnym znaczącym ruchem londyńczyków było natomiast zaklepanie transferu Hakima Ziyecha, dla którego już od dłuższego czasu holenderska Eredivisie jest wyraźnie za ciasna. Pisaliśmy wtedy: “Frank Lampard uwielbia ofensywną grę, więc Ziyech na pewno doskonale się w Londynie pod tym względem odnajdzie. Miejsca na boisku też dla niego nie zabraknie – reprezentant Maroka może w zasadzie z powodzeniem grać na obu skrzydłach, zwłaszcza na prawym, a także bliżej centrum boiska, więc szkoleniowiec The Blues z pewnością wygospodaruje dla niego miejsce w wyjściowej jedenastce swojego zespołu. Ziyech to produkt gotowy, transfer „na teraz”. Ma latem wejść do zespołu i natychmiast zrobić różnicę swoimi dryblingami, strzałami i – przede wszystkim – niezwykłą kreatywnością. Jak już zaznaczaliśmy, każdy transfer gwiazdy Eredivisie do mocniejszej ligi trzeba opatrzyć znakiem zapytania. Byłoby jednak mimo wszystko sporym zaskoczeniem, gdyby Ziyech się w Chelsea nie sprawdził”.

Na Ziyechu się jednak nie skończyło. Chelsea niespodziewanie wygrała również walkę o Timo Wernera, czyli napastnika, na którego wielką chętkę miał między innymi Liverpool. – Jesteśmy zachwyceni, że Timo Werner zdecydował się dołączyć do Chelsea. To piłkarz, którego pożądała cała Europa i trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę jego doświadczenie, umiejętności, a przy tym młody wiek. Nie możemy się doczekać, aby zobaczyć Timo w Chelsea – skomentowała Marina Granowskaja.

Timo Werner.

The Blues przy transferze Wernera wykorzystali opieszałość konkurencji i błyskawicznie postanowili zapłacić klauzulę odstępnego, ustaloną na 60 milionów euro. Abramowicz nie oglądał każdego centa dwa razy. Pojawiła się okazja do zatrudnienia topowego zawodnika, więc wykorzystał ją bez najmniejszego zawahania. Wspomniana klauzula wygasłaby 15 czerwca. Według ustaleń dziennikarzy The Athletic, niemiecki napastnik miał wręcz prosić zainteresowane nim kluby, by zadeklarowały się jasno i podjęły negocjację jak najszybciej. Przede wszystkim chodziło o Liverpool, gdzie Werner bardzo chciał wylądować. Ale pandemia COVID-19 sprawiła, że The Reds nie byli skorzy do dopięcia transferu. W przeciwieństwie do Chelsea.

Na wzmocnieniach siły ognia transferowa ofensywa londyńczyków także ma się nie zakończyć.

Lampard nie jest zadowolony z obsady lewej strony defensywy i widzi w swoim zespole Bena Chilwella z Leicester City, jednego z najlepszych lewych obrońców w Premier League. Anglik idealnie wpisuje się w projekt Lamparda – z jednej strony jest młody, z drugiej: ma już całkiem spore doświadczenie. Równolegle zbliża się moment, gdy z listy płac zejdą tacy zawodnicy jak 31-letni Willian czy 32-letni Pedro. Idzie nowe. Lampard przemeblowuje zespół na całego. Jego charyzma to jeden z fundamentów, na których ma się oprzeć nowa, znów mocarna Chelsea. Akurat Anglik nie musi się niepokoić, że starszyzna w zespole zacznie go podgryzać w kryzysowym momencie. Przede wszystkim dlatego, że w szatni lada moment nie będzie żadnej starszyzny.

***

Najbliższe okno transferowe to dla Chelsea szansa na wzmocnienia, jaka może się już nie powtórzyć. Poluzowane zostaną bowiem przepisy Finansowego Fair Play, co pozwoli odpiąć wrotki na rynku jak za starych czasów. A przecież The Blues zaoszczędzili trochę grosza, gdy byli obłożeni zakazem. – Stawka tej gry jest wysoka – mówił dr Rob Wilson, ekspert finansowy, na łamach The Athletic. – Wypadnięcie poza Champions League jest bardzo kosztowne. Twoi bezpośredni rywale zajmują przecież zwolnione przez ciebie miejsce. Ty tracisz 60 milionów funtów przychodu, oni zyskują dodatkowe 60. W efekcie tracisz do nich 120 milionów na sezon.

Wiele wskazuje na to, że Roman Abramowicz nie tylko nie zniechęcił się do potężnych inwestycji w Chelsea. Ostatnio głód sukcesów się w nim wręcz wzmógł. Choć przecież pandemia również z majątkiem Rosjanina obeszła się wyjątkowo surowo. Właściciel londyńskiej drużyny zbiedniał w ostatnich miesiącach o jakieś półtora miliarda euro. Co nie zmienia faktu, że wciąż według oficjalnych danych znajduje się on w setce najbogatszych ludzi na świecie.

Jeżeli latem pójdzie na całość i zdoła nakłonić na transfer do Chelsea takich zawodników jak Ben Chilwell czy Kai Havertz, Lampard będzie miał do dyspozycji chyba najbardziej perspektywiczną drużynę w całej Europie.

Oczywiście arcyważnym elementem całej tej układanki jest zakwalifikowanie się do Champions League. Jeżeli ekipa Franka Lamparda utrzyma się w czołowej czwórce, Marina Granowskaja dostanie bardzo poważny argument w negocjacjach transferowych. A z kim będą to negocjacje, jak wiele ich będzie? Cóż – tutaj już wszystko zależy od Abramowicza i jego ambicji. Jeżeli wciąż są one tak wielkie jak przed kilkunastoma laty, jeśli Rosjanin nie nasycił się triumfem z 2012 roku, to paradoksalnie postpandemiczna sytuacja na rynku  może się okazać dla Chelsea nie problemem, lecz szansą na nadspodziewanie szybką odbudowę utraconej pozycji w europejskim układzie sił.

Imperium Romanum kontratakuje? Przekonamy się w najbliższych tygodniach.

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

6 komentarzy

Loading...