Reklama

Dlaczego chciałbym, aby Messi i Ronaldo zagrali w jednej drużynie

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

26 sierpnia 2020, 11:04 • 5 min czytania 34 komentarzy

Nie obchodzi mnie w jakiej drużynie, ale skoro jest choć minimalna możliwość, to życzyłbym sobie, aby Cristiano Ronaldo i Leo Messi zagrali razem. Gdziekolwiek. To byłoby jak ten sezon, w którym Tsubasa i Kodżiro grali w jednych barwach. Coś trochę jak z Avengersów. A na pewno – bez względu na finalny wynik – byłoby to coś dla futbolu legendarnego.

Dlaczego chciałbym, aby Messi i Ronaldo zagrali w jednej drużynie

Dwóch największych piłkarzy swojego pokolenia. Zresztą żeby tylko pokolenia, jeden i drugi jest w ścisłym topie najlepszych piłkarzy w historii futbolu. Na jakich miejscach, to już niech każdy sam sobie odpowie. Ja tylko przypomnę: odkąd Ronaldo zdobył Złotą Piłkę w 2008, tak do 2017 dzielili tę nagrodę tylko między siebie, takie z nich pazerniaki.

Bezprecedensowa sytuacja.

Dominacja.

Wielu było wybitnych piłkarzy w tej ich dekadzie rządów, ale czego by nie wyczyniali, i tak byli charakteryzowani jako ci trzeci po boskiej dwójce. Nawiązanie do poziomu zwyczajowego dla Ronaldo i Messiego stanowiło dla całej reszty wyznacznik wielkości.

Reklama

Zazdroszczę znacząco starszym od siebie, że obejrzeli na żywca mundial w 1974. Dla całego pokolenia – to pierwsze takie doświadczenia, mistrzostwa świata z Polakami. Nawet tego meczu z 1938 w sumie nikt nie widział. To była całkowita nowość. Nikt w nas nie wierzył. A potem Polska grała najpiękniejszy futbol mistrzostw świata. Strzeliła najwięcej bramek. Miała króla strzelców i wicekróla strzelców w swoich szeregach. Myślę, że za mojego życia przeżyję jeszcze jakiś udany turniej biało-czerwonych, ale nie taki. Ludzie tak długo nie żyją. A poprzeczka jest zawieszona cholernie wysoko.

Myślę, że zemstą będą moje opowieści o Lewandowskim, gdy młodzi będą patrzeć w suche, nierealne liczby Roberta, a ze światowej piłki możliwość życia w czasach futbolowego boju totalnego. Jest wielu wybitnych graczy z przeszłości, których oglądania zazdroszczę – Cruyff, Lubański, Brychczy, z Michaela Laudrupa pamiętam tylko jeden turniej, przygody Rogera Milli wcale, o Cantonie tylko opowieści, o Hidegkutim i jego dryblingu na chustce od nosa bajki o żelaznym wilku. Ale ujmę to tak:

Nie było bezpośredniej rywalizacji między Pele i Maradoną.

A coś w tym rodzaju śledziliśmy w ostatnich latach.

Intensywnie.

Z Messim i Ronaldo spotykającymi się nie raz od wielkiego dzwonu, nie w korespondencyjnych bojach, ale w regularnej ligowej młócce. Jimmy Burns napisał o tej rywalizacji całą książkę. Cytat ze wstępu (tłumaczenie Piotr Królak, Bartosz Sałbut, wydawnictwo SQN):

Reklama

“Pytanie o to, kto z tej dwójki jest lepszy, pozostaje otwarte, a wszelkie próby jednoznacznej odpowiedzi są najprawdopodobniej daremne. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że żaden z nich nie przestaje nas zaskakiwać. Za każdym razem, gdy wydaje nam się, że w końcu znaleźliśmy odpowiedź, bo jeden z tych piłkarskich geniuszy zrobił coś tak wyjątkowego, że po prostu musi być najlepszy na świecie, drugi z nich powraca, by uczynić coś równie fenomenalnego. Jedynym niestronniczym podejściem do tej kwestii pozostaje chyba konstatacja, że dopóki Ronaldo i Messi są w stanie grać w piłkę na najwyższym poziomie, powinniśmy po prostu usiąść i się tym cieszyć. Po latach, gdy obaj zakończą kariery, będziemy mogli wrócić pamięcią do tych dni chwały i bezprecedensowej długości ich wspólnych rządów”.

Zawsze zastanawiało mnie co oni sądzą o sobie. Jakie jest podejście dwóch największych do siebie nawzajem. Przecież nawet jak ich usadzili krzesełko w krzesełko na gali bodajże Złotej Piłki to było wydarzenie.

Kiedyś ich relacje miały być dość chłodne. Guillem Balague w biografii Messiego napisał, że Ronaldo prywatnie miał nazwać Leo skurwysynem (Ronaldo zaprzeczył w oficjalnym oświadczeniu, pisząc, że zawsze miał do Leo szacunek). Ruud Gullit, obserwując ich na gali Złotej Piłki 2013, nazwał ich relację dziwną, nerwową.

Na gali z 2019 Ronaldo powiedział: „Dzielimy scenę od piętnastu lat. Nie wiem czy coś takiego kiedykolwiek zdarzyło się futbolu. Nas dwóch. Przez cały czas. To nie łatwe. Oczywiście mamy dobrą relację, ale nie mieliśmy jeszcze okazji zjeść razem kolacji. Jestem na to otwarty w przyszłości. Nasza rywalizacja pomagała nam wejść na wyższy poziom. Leo motywował mnie, ja jego”.

Messi innym razem mówił:  „Widujemy się tylko na meczach albo galach, ale jest między nami dobry klimat. Nie znamy się poza boiskiem, ale kiedykolwiek go spotykam, to jest dziesięć na dziesięć”.

Mundo Deportivo nawet spytało Messiego, czy podałby Ronaldo, jakby grali razem.

Powiedział, że ostatecznie, jakby musiał, to tak.

Jest więc jak nic mocny przyczynek pod owocną współpracę.

Gdy myślę o ich relacji, to – zgaduję, strzelam, podejrzewam – sądzę, że kiedyś faktycznie była gorętsza. Choć byli jednymi z najlepszych w historii futbolu, tak żaden nie mógł ani na chwilę zwolnić. Ci, którzy byli na szczycie czegokolwiek, często mówią – najtrudniej tam znaleźć motywację. Można osiąść na laurach. Uznać – OK, zrobiłem dość. I to gubi. CR7 i Leo nie mieli nigdy czasu osiąść na laurach, bo cały czas jeden naciskał drugiego.

Jak byli młodsi, pewnie się na siebie czasem wpieniali, mogli uznać gdzieś w myślach, że tamten jest przeceniany, że Złota Piłka czy inna nagroda powinna trafić w inne ręce niż trafiła. Zagrałeś wybitny mecz, ale tamten trafił hat-tricka i to o nim mówią. Takie drobiazgi weekendowe, może momentami łapała ich taka małostkowość.

Dziś Ronaldo ma 35 lat, Leo 33. Wciąż grają wspaniale. Ale mają znacznie bliżej niż dalej. Myślę, że teraz sami coraz bardziej doceniają co wspólnie stworzyli. Każdy z nich osobno miałby miejsce w historii futbolu, ale ich rywalizacja wynosi ich wspólnie jeszcze wyżej, pisze coś więcej.

Zarówno CR7 jak i Messi są w stanie pociągnąć drużynę do wielkich triumfów – to jasne. Żadnym zaskoczeniem nie będzie, jeśli za rok któryś zdobędzie Złotą Piłkę. Stawiam, że u bukmacherów wciąż mają dwa czołowe miejsca. Być może jeszcze samodzielnie napiszą jakiś historyczny epizod, coś wielkiego.

Ale dla mnie ich gra razem byłaby zwieńczeniem idealnym. Już pierwsze podanie Messiego do Ronaldo urosłoby do rangi symbolicznej, obiegło cały glob, zapisało się na kartach. Tłukli się ze sobą przez kilkanaście lat, by na sam koniec spróbować coś zrobić wspólnie. Przeciw naciskającej młodzieży. Weterani kontra dzieciaki nowej generacji.

Hollywoodzka historia.

Szanse są pewnie małe, raz że z przyczyn ekonomicznych – choć takiej drużyny byłby ciekawy cały świat, od Chicago aż po Krym – dwa, że to być może o jeden generał za dużo. Trzy, że być może są jednak przyczyny, które nie oglądają światła dziennego.

Ale bardziej zaskakujące historie pisał świat piłki. Futbolowi bogowie są zazwyczaj złośliwi, bywają jednak czasem i łaskawi.

Leszek Milewski

***

Jak post scriptum, z Tsubasy wszyscy znamy Tsubasę, Kodżiro, hitem jest też strzał braci Tashibana. Otóż łapcie strzał a’la braci Tashibana w wykonaniu Tsubasy i Kodżiro. Można?

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Felietony i blogi

Komentarze

34 komentarzy

Loading...