Reklama

Słychać wycie syreny alarmowej: koronawirus w Legii!

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2020, 21:55 • 3 min czytania 71 komentarzy

Mamy poczucie, że Legia Warszawa zrobiła w tym oknie transferowym czy też – patrząc nieco szerzej – w ostatnim czasie bardzo dużo, by w końcu wrócić do gry w europejskich pucharach. W stolicy postawiono na stabilizację. Przed tym sezonem, a w zasadzie już w końcówce ubiegłego, zespół opuścił tylko jeden ważny gracz, czyli Radosław Majecki, ale tę wyrwę szybko załatano hitowym powrotem Artura Boruca, a pozostałe pozycje odpowiednio wzmocniono. Juranoviciem, Mladenoviciem, Kapustką, Lopesem. Nieźle. Dlaczego to przypominamy? Ano dlatego, że cholernie głupio byłoby zaprzepaścić taką szansę bez wychodzenia na boisko. I chyba najwyższa pora przestać udawać, że to Legii nie grozi, bowiem właśnie, dzień przed meczem z Linfield, wykryto przypadek zarażenia koronawirusem wśród piłkarzy warszawskiego zespołu. 

Słychać wycie syreny alarmowej: koronawirus w Legii!

Legia poinformowała o nim w lakonicznym oświadczeniu. Przytoczmy je w całości:

Informujemy, że zgodnie z obowiązującym protokołem „UEFA Return to Play”, w niedzielę 16 sierpnia, dwa dni przed meczem I rundy eliminacji Ligii Mistrzów UEFA, drużyna oraz sztab Legii Warszawa przeszły badania na obecność wirusa SARS-CoV-2. U jednego z zawodników test dał wynik pozytywny. Klub niezwłocznie wdrożył wszystkie niezbędne procedury i poinformował o tym przypadku stosowne organy sanitarne, które prowadzą odpowiednie działania. Zawodnik pozostał w domu i przebywa na kwarantannie, a Klub zlecił przeprowadzenie kolejnych badań, które pozwolą zweryfikować wynik testu. Wszyscy pozostali zawodnicy oraz członkowie sztabu są zdrowi i zgodnie z regulacjami UEFA mogą przystąpić do jutrzejszego meczu.

Cóż, szczerze mówiąc, tego się obawialiśmy. Gdy mowa była o odwołanym meczu o Superpuchar Polski, gdy dyskutowano na temat nieprzestrzegania wytycznych przez piłkarzy (jak choćby w Śląsku), argument dotyczący występów naszych klubów w pucharach oczywiście się pojawiał, ale był on też trochę bagatelizowany. Ujmijmy to tak – niełatwo było dmuchać na zimne. Przekonał się o tym choćby PZPN, który w obliczu pewnych niejasności wolał nie ryzykować grania o mało prestiżowe trofeum. Przekonali się o tym też wszyscy, którzy przypominali, że należy się pilnować, a najlepiej wrócić do reżimu z poprzedniego sezonu.

Dziś, w obliczu realnego zagrożenia walkowerem wlepionym mistrzowi Polski, chyba łatwiej zrozumieć takie podejście. Z jednej strony stanowisko UEFY jest klarowne – póki mamy trzynastu gości do gry, jedziemy z tematem. Z drugiej – istnieje też szereg krajowych przepisów i uwarunkowań, wobec których wola europejskiej federacji znaczy niewiele. Legia zapewniła, że zarażony został odizolowany od drużyny i przebywa na kwarantannie, ale przecież Sanepid mógłby wysłać na nią również resztę drużyny, która miała kontakt z kolegą. I wtedy sytuacja skończyłaby się walkowerem.

Reklama

Czy to rzeczywiście może się wydarzyć? Tak, ale szczerze mówiąc, nie wydaje nam się, że do tego dojdzie. Nastroje (że tak to nazwiemy) są u nas takie, by jednak dostosować się do tego, co widzimy na europejskiej arenie, gdzie wykrycie przypadków nie paraliżuje rozgrywek – przerabialiśmy to choćby w przypadku Realu czy Atletico. Na kwarantannę trafiają tylko zarażeni, a z reszty (oczywiście o ile wszyscy są zdrowi) może skorzystać trener.

Żarty się jednak skończyły, nawet jeśli jutro legioniści wybiegną na plac, by zacząć bój o LM. Już definitywnie.

Najnowsze

Anglia

Newcastle nie znalazło sposobu na Fabiańskiego. Kolejne czyste konto Polaka

Aleksander Rachwał
1
Newcastle nie znalazło sposobu na Fabiańskiego. Kolejne czyste konto Polaka

Komentarze

71 komentarzy

Loading...