Reklama

Europejskie puchary wracają! 3 pytania o Ligę Europy

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

05 sierpnia 2020, 10:30 • 9 min czytania 9 komentarzy

Znacie nasz stosunek do Ligi Europy. Delikatnie rzecz ujmując, nie należymy do wielkich fanów tych rozgrywek. Dziś darujemy sobie jednak wszelkie uszczypliwości. Ani razu nie wspomnimy o „turnieju drugiej kategorii” czy też „pucharze pocieszenia”. Po pierwsze dlatego, że nieźle się już stęskniliśmy za europejskimi pucharami, zatem nawet Ligę Europy pochłoniemy z wielkim apetytem. A po drugie, bo tegoroczna edycja LE wygląda naprawdę nieźle. W grze o trofeum pozostają: wicemistrzowie Włoch, trzeci siła Premier League, mistrzowie Turcji, Grecji, Ukrainy. Do tego jeszcze parę czołowych ekip z Italii, Anglii, Niemiec czy Hiszpanii. Będzie na kim oko zawiesić.

Europejskie puchary wracają! 3 pytania o Ligę Europy

Dzisiaj o 18:55 i 21:00 odbędą się w sumie cztery mecze 1/8 finału rozgrywek. Podobnie jutro. W sześciu przypadkach będą to już starcia rewanżowe, natomiast dwie konfrontacje (Interu Mediolan z Getafe i Sevilli z Romą) rozstrzygną się w ramach tylko jednego spotkania. Na rozgrzewkę przygotowaliśmy dla was trzy najważniejszych pytania przed restartem Ligi Europy.

GDZIE CZEKAJĄ NAS JESZCZE EMOCJE?

Nie ma co się oszukiwać, dwa rewanżowe starcia wyglądają już na czystą formalność. Przede wszystkim mowa tutaj o rywalizacji Manchesteru United i austriackiego LASK. „Czerwone Diabły” zwyciężyły w Linzu aż 5:0, więc dzisiaj pozostaje im tylko postawić kropkę nad i. Podobnie sprawy się mają w parze Eintracht Frankfurt – FC Basel. Niemiecka ekipa była jedną z rewelacji poprzedniej edycji Ligi Europy. Eintracht dotarł wówczas do półfinału rozgrywek, gdzie dopiero po karnych uległ późniejszym triumfatorom, czyli londyńskiej Chelsea. Teraz jednak niewiele wskazuje na to, by „Orły” miały powtórzyć sukces sprzed roku. W pierwszym meczu przegrały bowiem z FC Basel aż 0:3 i to przed własną publicznością. Szwajcarska drużyna zajęła dopiero trzecią lokatę w rodzimej lidze, co zapewne jest w Bazylei postrzegane jako drobne rozczarowanie, więc jest okazja, by powetować sobie ligowe niepowodzenia na europejskiej arenie.

Na spektakularny zwrot akcji nie zanosi się również w rywalizacji Glasgow Rangers z Bayerem Leverkusen. „Aptekarze” zwyciężyli na Ibrox aż 3:1, więc mało prawdopodobne, by mieli wypuścić tak korzystny rezultat u siebie.

W pozostałych starciach wiele się może natomiast wydarzyć. Oczywistością jest, że arcyciekawie zapowiadają się spotkania między Interem i Getafe oraz Sevillą i Romą. Nie mamy to do czynienia z dwumeczami, wszystko rozstrzygnie się w pojedynczym spotkaniu rozegranym na neutralnym gruncie. Jest to zatem przedsmak tego, jak będą wyglądały w tym sezonie europejskie puchary na kolejnych etapach zmagań.

Reklama

Romelu Lukaku

Ale na tym emocje w 1/8 finału się naturalnie nie kończą. Wolverhampton Wanderers w pierwszym starciu z Olympiakosem Pireus zremisowali na wyjeździe 1:1, więc wciąż nie mogą być pewni awansu do kolejnej rundy. A jeżeli „Wilki” mają ochotę na występ w kolejnej edycji europejskich pucharów, to nie pozostaje im nic innego, jak tylko wygrać Ligę Europy. W Premier League podopieczni Nuno Espirito Santo zajęli siódme miejsce, które nie zagwarantowało im udziału w LE, ponieważ w Pucharze Anglii zatriumfował ósmy Arsenal.

Interesująco zapowiada się również rewanżowa konfrontacja Wolfsburga z Szachtarem Donieck. Ukraińska ekipa zwyciężyła na Volkswagen Arenie 2:1, więc do drugiego starcia podchodzi z bardzo korzystnym rezultatem w garści. Ale nie takie remontady widywaliśmy w europejskich pucharach w ostatnich latach. Nic nie jest również pewne w meczu FC Kopenhagi z Basaksehirem. Świeżo upieczeni mistrzowie Turcji w pierwszym spotkaniu pokonali Duńczyków 1:0 po bramce zdobytej w 88 minucie z rzutu karnego. Jest to cenna zaliczka, ale Kopenhaga niewątpliwie ma spore szanse, by odwrócić losy tego dwumeczu na stadionie Parken. W krajowej lidze Duńczycy musieli się zadowolić wicemistrzostwem, FC Midtjylland było absolutnie poza ich zasięgiem, więc niezły występ w Lidze Europy jest dla nich szansą na osłodzenie sobie tej porażki.

KTO MOŻE SPRAWIĆ NIESPODZIANKĘ?

Manchester United, Inter Mediolan, Sevilla – te ekipy wymieniane są w pierwszej kolejności, gdy mowa o potencjalnych triumfatorach Ligi Europy 2019/20. A kto może sprawić gigantom psikusa?

Niewątpliwie nie należy lekceważyć Szachtara Donieck. Hegemoni ukraińskiej ekstraklasy trochę rozczarowali w fazie grupowej Champions League, remisując oba mecze z Dinamem Zagrzeb. W ostatniej kolejce dali się natomiast pokonać u siebie Atalancie Bergamo i to ekipa z Lombardii znalazła się w fazie pucharowej rozgrywek. Nie oznacza to jednak, że należy lekceważyć podopiecznych Luisa Castro. „Górnicy” wciąż mają bowiem w swoim składzie kilku zawodników, którzy spokojnie mogliby się odnaleźć w solidnych klubach najmocniejszych lig Starego Kontynentu. Życiową formę strzelecką osiągnął trochę niespodziewanie 33-letni Aluísio Chaves Ribeiro Moraes Júnior, znany po prostu jako Moraes. Brazylijczyk reprezentujący barwy Ukrainy drugi raz z rzędu został królem strzelców ukraińskiej ekstraklasy, a dzielnie wspierają go również doświadczeni Marlos, Taison czy 20-letni Tete.

Reklama

Wiadomo, jak to jest z Brazylijczykami z Doniecka. Zwykle okazują się oni wystarczająco mocni, by zmasakrować konkurencję w lidze, ale na europejskiej arenie czegoś im jednak brakuje. Niemniej – w pojedynczym spotkaniu Szachtar z pewnością będzie w stanie zagrozić każdemu przeciwnikowi. Przekonała się o tym Benfica, wyeliminowana przez Ukraińców w 1/16 finału.

piłkarze Szachtara Donieck

Zamieszania może również narobić Getafe. Podopieczni Jose Bordalasa to jedna z największych sensacji ostatnich lat w świecie hiszpańskiego futbolu. Przebojem wdarli się do ligowej czołówki i z zamiłowaniem grają na nosie faworytom, prezentując bardzo niewygodny, choć niekoniecznie atrakcyjny dla oka styl gry. Nie wyszła im końcówka sezonu 2019/20. Jeszcze na półmetku rozgrywek Getafe szwendało się przecież w okolicach ligowe podium, kilka tygodni spędziło nawet na jego najniższym stopniu. Finalnie jednak podopieczni Bordalasa uplasowali się na nieco rozczarowującej, ósmej lokacie w tabeli. Ich forma po restarcie La Ligi była wprost katastrofalna – pięć remisów, pięć porażek, jedno zwycięstwo.

Dlaczego zatem wymieniamy ich w gronie potencjalnych rewelacji fazy pucharowej Ligi Europy? Cóż – po pierwsze gdzieś z tyłu głowy mamy niezapomniane Getafe z sezonu 2008/09, które dotarło do ćwierćfinału ówczesnego Pucharu UEFA, by tam w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach odpaść po dogrywce z Bayernem Monachium. Ale to tylko historyczna ciekawostka. Podopieczni Bordalasa na pewno będą potrafili przygotować jakąś zmyślną taktykę na mecz z Interem Mediolan, bo znani są z tego, że potrafią zatruwać życie faworytom i wytrącać im z garści podstawowe atuty. Tymczasem Antonio Conte nie dał się jak dotąd poznać jako specjalista od europejskich pucharów i z jakichś powodów często daje się ograć w partiach taktycznych szachów. Na pewno starcie Interu z Getafe nie zanosi się na mecz do jednej bramki, nawet mając na uwadze świetny finisz ligowy Nerazzurrich.

Ciekawy futbol prezentowała również w Bundeslidze ekipa Bayernu Leverkusen. Ostatecznie „Aptekarze” – chciałoby się rzec: w swoim stylu – nie zdołali się zakwalifikować do Ligi Mistrzów, ale w Europie na pewno podopieczni Petera Bosza tanio skóry nie sprzedadzą.

piłkarze Bayeru Leverkusen

W Leverkusen wciąż mają w swoich szeregach Kaia Havertza, który występem w LE będzie się zapewne żegnał z niemiecką publicznością. Czy zwieńczy swoją przygodę z Bayerem poprzez europejski triumf? Łatwo nie będzie, lecz w ostatnich latach droga do europejskich sukcesów często prowadziła przez spektakularne wymiany ciosów, spotkania bardzo otwarte. Pełne ofensywnej, efektownej gry. Bayer właśnie w takich starciach się specjalizuje. Dość zresztą powiedzieć, że w 1/16 finału „Aptekarze” w znakomitym stylu uporali się z FC Porto, które zdobyło potem mistrzostwo i puchar Portugalii.

KTO WYGRA LIGĘ EUROPY?

No i wreszcie to najbardziej podstawowe pytanie.

Nie ma co ukrywać: faworytem do końcowego zwycięstwa w rozgrywkach czy to u bukmacherów, czy u większości ekspertów jest Manchester United. Ekipa z Old Trafford zanotowała fantastyczny finisz w Premier League i przebojem wdarła się na ligowe podium, choć przecież w pewnym momencie sezonu zdawała się być już skreślona w walce choćby o miejsce w TOP4. Oczywiście otwiera to nową kwestię – czy Anglikom wystarczy w ogóle motywacji i zwyczajnie sił, by po tak wyczerpującej końcówce rozgrywek krajowych raz jeszcze wspiąć się na wyżyny i powalczyć o triumf w Lidze Europy. Wydaje się jednak, że podopieczni Ole Gunnara Solskjaera są niesieni falą entuzjazmu, która często w sporcie potrafi zrekompensować inne niedostatki. „Czerwone Diabły” po raz pierwszy od dawien dawna są chwalone jednocześnie za osiągane wyniki i za efektowny styl gry. Triumf w Lidze Europy byłby niejako przypieczętowaniem tej dobrej passy.

Na największą gwiazdę zespołu momentalnie wyrósł ściągnięty zimą Bruno Fernandes. Nie będziemy odkrywczy – od postawy Portugalczyka będzie w najbliższych tygodniach zależało najwięcej. To niewątpliwie motor napędowy dla całego zespołu. Jeśli Fernandes podtrzyma poziom, jaki prezentował w Premier League, United mogą wziąć Ligę Europy szturmem.

Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że faza pucharowa będzie też wielkim testem dla samego Solskjaera. Norweg dotychczas nie dał się poznać jako wytrawny taktyk, choć zdarzały mu się już mecze dużego kalibru, w których przechytrzył przeciwnika. Przed trzema laty Manchester zatriumfował w LE pod wodzą Jose Mourinho i była to momentami droga przez mękę. Na koniec liczy się jednak wyłącznie efekt. Jeżeli Manchester będzie grał ładnie, lecz nie odniesie końcowego zwycięstwa, nikt o efektownych występach nie będzie pamiętał. Na Mourinho ciążyła jednak znacznie większa presja. „Czerwone Diabły” walczyły wówczas, by dostać się do Ligi Mistrzów kuchennymi drzwiami, bo w lidze spisały się zbyt słabo. Solskjaer kwalifikację do Champions League ma już odhaczoną.

Ole Gunnar Solskjaer

Kto obok Manchesteru ma na papierze największe szanse? Naturalnie Inter Mediolan. Podopieczni Antonio Conte mogą wreszcie przełamać niemoc włoskich klubów w Lidze Europy. W latach 1989 – 1999 klub z Italii zwyciężały w Pucharze UEFA aż ośmiokrotnie. Sam Inter zatriumfował w tamtym okresie trzy razy, dokładając do tego również jeden przegrany finał rozgrywek. Ale mówimy o czasach, gdy włoska Serie A uchodziła za zdecydowanie najpotężniejszą ligę Starego Kontynentu. Teraz już nie ma mowy o podobnej dominacji. Od 1999 roku ani jedna drużyna z Italii nie wygrała Pucharu UEFA/Ligi Europy.

Ba, żadna nie zagrała nawet w finale. Totalna zapaść.

Jako się rzekło, Conte na przestrzeni swojej trenerskiej kariery dowiódł już, że lepiej zna się na odnoszeniu sukcesów w rozgrywkach ligowych niż pucharowych. No i niepokoić może też kibiców z Mediolanu otwarty konflikt szkoleniowca z władzami klubu. Conte użala się w mediach na niewystarczające wsparcie dla zespołu i niewykluczone, że wkrótce wyleci ze stanowiska. W takiej atmosferze może być wicemistrzom Włoch trudno, by spiąć się jeszcze na Ligę Europy. Ale potencjał na triumf na pewno w tej ekipie tkwi.

Lekceważyć nie należy również Sevilli czy Wolverhamptonu. Ci pierwsi mają olbrzymie know-how jeżeli chodzi o zwycięstwa w LE, ci drudzy natomiast desperacko pragną zakwalifikować się do kolejnej edycji europejskich pucharów, by poprawić swoją finansową pozycję na rynku transferowym. Los Nervionenses mają za sobą zresztą bardzo udany sezon w lidze. Czwarte miejsce w stawce z identycznym dorobkiem punktowym co Atletico Madryt to kapitalny rezultat. Podopieczni Julena Lopeteguiego ostatni mecz o punkty przegrali w lutym. Przed nimi jednak trudne wyzwanie, bo Roma też ostatnio złapała wiatr w żagle i właściwie to można ją również wymieniać w gronie kandydatów do końcowego sukcesu w LE. Konkurencja jest naprawdę wyrównana.

Na kogo wy stawiacie?

 

Kto wygra Ligę Europy 19/20?

Manchester United
Inter Mediolan
Sevilla FC
Wolverhampton Wanderers
Bayer Leverkusen
AS Roma
ktoś inny
Created with PollMaker


fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Liga Europy

Anglia

Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru

Maciej Szełęga
1
Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru
Anglia

Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Dominik Piechota
9
Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Komentarze

9 komentarzy

Loading...