Słuchajcie, my mamy tak małe oczekiwania względem polskiej piłki, że czasami wszystko czego chcemy, to logika. Niech jedni z drugimi robią coś logicznie, jak nie wyjdzie, to nie wyjdzie, ale przynajmniej próbowali działać z sensem. Nie po omacku, nie na hurra. Z sensem. Niestety te oczekiwania są chyba na wyrost. Najnowszy dowód? Koronawirus.
Zaczęło się od sytuacji w Wiśle Płock. Przyjechała ekipa piłkarzy z wakacji, to co robimy? „A, potrenujemy, niech chłopaki zrobią próbę wysiłkową w maskach, oczywiście psikniemy tam czym trzeba, powinno wystarczyć”. Dopiero potem w Płocku wpadli na pomysł, by zrobić drużynie testy, na które wydali 20 tysięcy złotych. Okazało się, że jeden z zawodników ma wirusa. Sensacja! Niemożliwe!
W efekcie nie ma ani 20 patyków, ani drużyny.
Dzisiaj gruchnęła kolejna informacja, którą podały meczyki.pl. W Lechii też jest koronawirus, zakażony jest jeden z obcokrajowców. I co, możemy być spokojni, że reszta drużyny jest zdrowa, bo ktoś podszedł do tego z rozsądkiem i najpierw zrobił testy, poczekał na wyniki, a potem zarządzono trening?
Absolutnie, kurwa, nie.
Lechia zrobiła testy, poszła na trening, potem przyszły wyniki i jest zaskoczenie. Ludzie… Przecież to ręce opadają.
Naprawdę nie było niczym skomplikowanym zaplanować to LOGICZNIE. Jakby to mogło wyglądać w cywilizowanym świecie? Ano na przykład tak.
- Kończą się urlopy.
- Piłkarze podjeżdżają do klubu i robią sobie badania.
- Nie wszyscy na hurra, tylko w odstępach czasowych. Jeden o 10, drugi o 10:15, i tak dalej.
- Wszystko to z nakazem, by zawodnicy wcześniej się nie widywali.
- Czekamy na wyniki, NIE TRENUJEMY.
- Są wyniki, widzimy kto może grać, a kto ewentualnie nie może. Tego, co nie może, izolujemy.
- Profit.
Czy to jest naprawdę takie trudne? Czy nasze drużyny potrzebują wytycznych, by wypracować plan, który jest prosty i który skonstruowaliśmy w dwie minuty, dłubiąc w pępku? Potrzeba do tego tęgich głów i miesięcy analiz?
No chyba nie.
Ale w Ekstraklasie jest problem. Nikt im nie powiedział, to oni nie wiedzą. Cud, że potrafią się sami ubrać i wstawić wodę na herbatę. Ale jeszcze trochę i do tego będzie potrzeba wytycznych – najpierw gotujemy wodę, kroimy cytrynę, czy wrzucamy torebkę do kubka? Cholera, to takie trudne.
Natomiast, żeby nie było, są też kluby, które myślą. Na przykład rzecznik Śląska, Tomek Szozda pisał na Twitterze: Zawodnicy i sztab szkoleniowy WKS-u przeszli dziś testy na obecność COVID-19. Jeśli wyniki będą negatywne, drużyna jutro wznowi treningi. Cenna normalność.
Nie życzymy nikomu koronawirusa, absolutnie, ale cudem będzie, jeśli kolejni zawodnicy w Wiśle Płock i Lechii nie okażą się zakażeni. Spędzali czas razem, zbijali piątki, trenowali, siedzieli w szatni, autokarze, saunie, cholera wie, gdzie jeszcze.
Czy można było uniknąć zakażenia w ogóle? Nie, to nie akurat wina klubów, czasy są, jakie są. Ale czy można było uniknąć głupoty? Owszem. Jedynie trzeba było pomyśleć.
Tyle że u nas do myślenia potrzebne są wytyczne.
*
AKTUALIZACJA: Lechia wydała oświadczenie. Trzymajcie się mocno.
Przed rozpoczęciem zgrupowania wszyscy zawodnicy i sztab przeszli zorganizowane przez klub testy na obecność koronawirusa. Do czasu otrzymania wyników nie odbywały się spotkania grupowe, a treningi prowadzone były w grupach kilkuosobowych.
Nie było grup, ale jednak były, tyle że kilkuosobowe, czyli najwyraźniej w porządku. Jak można sobie zaprzeczyć w JEDNYM zdaniu?
Wielopoziomowa kompromitacja.
Fot. FotoPyk