– Nie ma co ukrywać, ale to był dla nas naprawdę długi i trudny sezon. A my, jako sztab, musimy już teraz pracować. Czasu będzie bardzo, bardzo mało. Zespoły ekstraklasowe rozpoczęły już przygotowania, a przecież my pół godziny temu skończyliśmy swój ostatni mecz w tym sezonie. Cóż, pójdziemy z marszu. I jeszcze niejeden numer wywiniemy w Ekstraklasie – mówi Piotr Tworek, trener Warty Poznań.
Dowierza pan w to, co się stało?
Pamiętam, gdy pracowałem w Zawiszy Bydgoszcz w II lidze, rozmawiałem z Mariuszem Kundelski,m który był odpowiedzialny za kwestie bezpieczeństwa i infrastrukturę. On mi powiedział wtedy „Piotrek, będziesz kiedyś pracował w Ekstraklasie”. Ja wtedy sobie pomyślałem „cholera, ale kiedy to będzie?”. Dzisiaj nie mówimy o sukcesie Piotra Tworka, to nie tak. To sukces całego klubu. Proszę zauważyć, że dzisiaj najbardziej będzie się eksponować nas, ludzi z boiska – piłkarzy czy sztab szkoleniowy. Ale na ten sukces nie pracowaliśmy tylko my, ale grono ludzi, którzy harowali na ten sukces. Oni wykonali ciężką, katorżniczą wręcz pracę przez cały ostatni rok. Tego nie ułatwiała nam pandemia, ale zakasaliśmy rękawy i pokazaliśmy, że można.
Co było decydujące w tym meczu z Radomiakiem?
Konsekwencja. Powiedzieliśmy sobie dzisiaj na odprawie, że jeśli będziemy silniejszy mentalnie, to awansujemy. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę z tego, że ten mecz będzie się wahał w jedną i w drugą stronę. Jak na szalce wagi. I w takich momentach, gdy ta szalka przechyli się nieco w twoją stronę, to będziesz musiał to wykorzystać.
Wy wykorzystaliście ten swój moment w drugiej połowie.
Tak. I wiedzieliśmy, że to będzie kluczowe – dopięcie swego w tym okresie, gdy będziemy mieli nieco więcej kontroli. Ja doskonale wiem, że to nie był jakiś rewelacyjny mecz. Na pewno nie był piękny dla oka. Był trudny, ciężki… Ale takie są często te spotkania, gdy stawka starcia jest bardzo wysoka.
W Ekstraklasie takie spotkania możecie rozgrywać co tydzień.
Nowe wyzwanie. Będziemy starali się znów zaskakiwać. Tak jak robiliśmy to przez cały ten miniony już sezon. To mogę wam obiecać.
Jak reagował pan, gdy słyszał pan wiosną „eeee, oni jednak nie chcą awansować”? Śmiechem?
Nie, nie można lekceważyć ludzkich opinii. Każdy może wydawać taki osąd, jaki mu pasuje i nie jest moją rolą mówić mu „nie, nie możesz tak mówić”. Jeśli ktoś chce takie opinie wydawać, to proszę bardzo. My nie chcieliśmy się na tym skupiać, nie wykorzystywaliśmy tego jako dodatkową motywację. Jako sztab i zespół skupialiśmy się na tym, co mogliśmy poprawić w tym zespole. Był taki trudniejszy moment, ale który zespół ich nie ma w trakcie sezonu? Naszym zadaniem było wyjść z tego okresu i wyszlifować elementy w naszej grze, które wymagały poprawy.
Wiosną brakowało wam przede wszystkim czasu?
Tak, od dawna to powtarzaliśmy. Czas na taką codzienną pracę był towarem deficytowym, gdy trzeba było co chwilę grać dwa razy w tygodniu. Nie mieliśmy za dużo dni, by poświęcić się analizie, poprawie czegoś w naszej grze na treningach. Tego na pewno nam brakowało.
Wobec tego decydujący w kontekście baraży okazał się wynik w Chojnicach? W przedostatniej kolejce przyklepaliście trzecie miejsce, mecz ze Stomilem było o nic, mogliście wystawić rezerwy i przez cały tydzień szlifować grę na baraże?
Zdecydowanie tak było. Mieliśmy nieco więcej spokoju, był czas na pełen mikrocykl. Co ważne – niektórzy piłkarze mogli też odpocząć. Przykładowo Termalica tego komfortu nie miała i pewnie w pewnym sensie było to powodem tego, że w drugiej połowie tamtego spotkania mogliśmy narzucić swój styl gry.
Ile dni wolnego da pan piłkarzom?
Trzeba to przeanalizować na spokojnie…
Ładny eufemizm od „aż wytrzeźwiejemy po świętowaniu”.
(śmiech) Mówiąc zupełnie poważnie – świętowanie będzie w pełni zasłużone. I chłopcy muszą świętować, będę to im mocno zalecał! Przede wszystkim chodzi tu o taki reset dla głowy, odcięcie się od wszystkiego. Trzeba dać im kilka dni na to, by mogli złapać luz, dystans. Nie ma co ukrywać, ale to był dla nas naprawdę długi i trudny sezon. A my, jako sztab, musimy już teraz pracować. Czasu będzie bardzo, bardzo mało. Zespoły ekstraklasowe rozpoczęły już przygotowania, a przecież my pół godziny temu skończyliśmy swój ostatni mecz w tym sezonie. Cóż, pójdziemy z marszu. I jeszcze niejeden numer wywiniemy w Ekstraklasie.
W jakiej mierze za tym awansem stoi „swojska banda”?
Wystarczy zobaczyć kto dzisiaj był w naszym składzie. To była w dużej mierze grupa, która robiła awans z III ligi do II, z II do I. Ja musiałem dzisiaj na takich chłopców postawić. Oni wiedzą o co toczyła się gra. To są zawodnicy zaprawieni w bojach, oni by mi dzisiaj nie pękli w takich trudnych sytuacjach. Te wszystkie sprawy z przeszłości ich dotknęły, ale i zbudowały. Łukasz Spławski, Adrian Laskowski, Bartek Kieliba, Kuba Kiełb, Adrian Lis, Michał Grobelny…
(za Tworkiem pojawia się Kieliba i ciągnie go do świętowania z całym zespołem)
Chyba muszę iść. Dziękuję, do zobaczenia przy kolejnej okazji!
fot. 400mm.pl