Z zaciekawieniem i przerażeniem przeczytaliśmy wywiad Marco Paixao dla portalu Futbol News. Portugalczyk, który zostawił w Polsce kawał serca, zdrowia i dobrych wspomnień, postanowił szczerze rozliczyć się z przeszłością. Okazało się, że jego przygoda z Gdańskiem nie była wcale tak baśniowa, jak się mogło wcześniej wydawać. Ba, Marco padł w Gdańsku ofiarą rasizmu. I to ze strony swojego szefa, Piotra Stokowca!
Marco Paixao o trenerze mówi nawet nie “rasista”, ale “wielki rasista”, co przy wzroście Stokowca może oznaczać tylko jedno – chodzi o stopień jego uprzedzeń wobec innych ras.
Uważam Piotra Stokowca za wielkiego rasistę! W żadnym klubie w całym moim życiu nie miałem takich problemów z trenerem, jak wtedy z nim. Już od samego początku zauważyłem jego postawę, po prostu chciał mnie wyrzucić z drużyny. Wymyślił nawet karę finansową, żeby mnie poniżyć. Dzięki Bogu, nie jestem osobą, która pozwala siebie poniżać.
Zapytany o szczegóły Paixao mówi, że ich nie poda, co nie jest szczególnym zaskoczeniem. Ofiary rasizmu niechętnie mówią o tych nieprzyjemnych chwilach, to dla nich rozdrapywanie już zasklepionych ran. Mimo wszystko cenimy nawet tę krótką wypowiedź, która rzuca nowe światło na stosunki w gdańskiej Lechii. Zastanawialiście się kiedyś, jak to się stało, że Marco nie grał wszystkiego od deski do deski? Że zdarzało mu się przegrywać rywalizację? Teraz mamy zdecydowanie szerszy obraz całej sytuacji. Spójrzmy na poniższy kolaż zdjęć, który wykonała dla nas Agencja Do Spraw Zwalczania Rasizmu Antyportugalskiego.
Z lewej Marco Paixao, z prawej Flavio Paixao
Czy to przypadek, że Stokowiec bezlitośnie rugował zawodnika z lewej strony, jednocześnie mocno stawiając na zawodnika z prawej? Piłkarskie różnice, jakieś podejście do gry, taktyczne kwestie – być może byśmy się na to nabrali, gdyby Marco nie zdradził nam backgroundu. Poszło o kolor skóry, teraz widać to jak na dłoni. Może i podobny dorobek strzelecki, może i nawet niektóre zagrania w miarę zbliżone. Ale jeśli decydowały detale, Stokowiec nie wahał się ani chwili i ciemiężył Marco według klucza rasowego.
Całość jest o tyle ujmująca, że w tej bardzo smutnej historii o napastniku zniszczonym przez rasistowskiego trenera, są też budujące wątki. Pamiętajmy, znajdujemy się w ogarniętym rasistowskim szaleństwem Gdańsku, w którym czarnoskórzy… Hm. Paixao-skórzy zawodnicy są systemowo dyskryminowani. A mimo to na tym betonie zdołała wyrosnąć piękna róża. Spójrzcie na zdjęcie tytułowe. Spójrzcie na poniższą fotografię.
Marco Paixao tuli się w ramionach Flavio Paixao.
Czy to nie piękny obrazek? Mimo rasizmu szefa Lechii Gdańsk, jeden z jej zawodników otwarcie manifestuje swoje poparcie dla dyskryminowanego. I to który! Różne narodowości. Inne rasy. Różne wyznania, kompletnie różna historia życiowa. Obu panów dzieli wszystko, łączy jedynie nazwisko. No i przyjaźń, która być może nie zdołałaby wykiełkować, gdyby nie bezprecedensowe ataki Stokowca na Marco.
Jeśli szukać w tej smutnej historii jakiegoś pocieszenia, to właśnie w postawie Flavio Paixao. Mimo że w szatni towarzyszył mu kompletnie nieznany człowiek innej rasy, wobec niesprawiedliwości ze strony szkoleniowca Flavio twardo trzymał się z Marco. A Stokowiec? Mamy nadzieję, że przemyśli swoje zachowanie, zwłaszcza, że w dalszej części wywiadu Paixao daje do zrozumienia, że przy najbliższym spotkaniu będą się klepać. No nie możemy się doczekać, może przy okazji zdradzi wtedy szczegóły tej dyskryminacji ze strony trenera Lechii.
Fot.400mm.pl, FotoPyK, Newspix