– Przed meczem z Piastem trener powiedział mi o takim rozdziale o Sterlingu w książce Guardioli. Dał mi tę książkę, przeczytałem sobie ten króciutki rozdział. No i wyciągnąłem z tego wskazówki dla siebie. To był takie dwie-trzy uwagi, które jemu pomogły – mówi Mateusz Wdowiak, autor zwycięskiego gola dla Cracovii w finale Pucharu Polski. Skrzydłowy Cracovii połączył się z gospodarzami „Misji Futbol” w trakcie urlopu – prosto spod wieży Eiffla.
Miałeś już okazję pójść do knajpy w Krakowie po meczu? Bo jestem ciekawy, czy już nie płacisz.
Wróciliśmy o siódmej rano do Krakowa. Przywitaliśmy się z kibicami, świętowaliśmy, a ja powoli zbierałem się na samolotem, bo rano leciałem do Paryża. Jeszcze nie było okazji, żeby sprawdzić jak to wygląda po finale.
W Paryżu płacisz normalnie?
Tak, tak. Tu te wieści nie dotarły.
Kibice dali wam odczuć, że zrobiliście coś wyjątkowego dla klubu? Przecież ostatnie trofeum Cracovia wygrała w 1948 roku.
Zgadza się. Była wielka euforia, wielka radość. Fani ciągle tym żyją. I wczoraj, i dzisiaj te media społecznościowe tym huczą. Ale i my jesteśmy bardzo zadowoleni. Pracujemy z trenerem Probierzem już trzy lata i też byliśmy bardzo głodni tego sukcesu. Liga gdzieś nam ucieka, ale byliśmy bardzo zdeterminowani, by sięgnąć po to trofeum. Myślę, że było to widać. No i się udało.
Pięć ostatnich meczów, to twoje cztery gole. I to dwie Legii, jedna Piastowi i jedna Lechii. Wiesz co mówią złośliwi – „jak Wdowiak tyle strzelił, to teraz nic nie trafi”. Trafiłeś receptę na to, żeby los się odmienił?
Nie, nic takiego nie znalazłem. Po prostu wierzyłem w siebie. Wiedziałem, że na taki czas przyjdzie odpowiednia pora. Pracowałem na to, harowałem na treningach i poza treningami. Wiem, że inni mieli z tym problem, że nie daje konkretów, ale nie ja. Czekałem aż to przyjdzie. Byłem spokojny, poświęciłem się pracy i się doczekałem. Nie uważam, że się wystrzelałem. Wręcz przeciwnie – jestem przekonany, że praca, którą wykonałem, teraz przynosi owoce. I mogłem pomóc drużynie w tym najważniejszym momencie sezonu.
W przerwie finału trener Probierz dał show czy to była krótka, analityczna wymiana poglądów z piłkarzami?
To znaczy my też nie byliśmy zadowoleni po pierwszej połowie. Schodziliśmy bardzo wkurzeni. Czuć było takie napięcie, że coś jest nie tak. Że ten mecz wymyka nam się spod kontroli. Trener nas wziął i powiedział kilka mocniejszych słów, ale takich motywujących. My sami to czuliśmy, że nie gramy tak jak potrafimy – jak z Legią chociażby. Mieliśmy przed sobą 45 minut, które miało odpowiedzieć na to, czy to potrafimy. W drugiej połowie było widać sportową złość. I dzięki temu byliśmy w stanie odwrócić losy spotkania.
Prezes Filipak zrobił coś szalonego? Obiecał potrójne premie?
Ja nic takiego nie słyszałem. Prezes siedział osobno razem z trenerami, więc przy nas nic takiego nie deklarował. Ale dowiemy się pewnie czegoś jak wrócimy z urlopów. Premie mamy zapisane w kontraktach, ale zobaczymy jak to będzie po urlopach.
Jaką rolę w tym twoim odrodzeniu odegrał Raheem Sterling?
Przed meczem z Piastem trener powiedział mi o takim rozdziale o Sterlingu w książce Guardioli. Dał mi tę książkę, przeczytałem sobie ten króciutki rozdział. No i wyciągnąłem z tego wskazówki dla siebie. To był takie dwie-trzy uwagi, które jemu pomogły. Zachowując odpowiednie proporcje – jesteśmy podobnym typem piłkarza, taki szybki skrzydłowy. Trener Probierz stara się pomagać piłkarzom też w taki sposób, by wyciągnąć maksa ze swoich możliwości. Tak też było w tym przypadku.
To o której masz kawę z Neymarem?
Jeszcze się mamy zgadać! Przed nami cały dzień zwiedzania, więc ruszamy z dziewczyną w miasto.
***
Cała poniedziałkowa „Misja Futbol” od obejrzenia poniżej: