Znamy już winnego porażki Widzewa ze Zniczem, zepsutej fety, słabego sezonu, a także kłopotów organizacyjnych i miernej polityki transferowej klubu. To osiemnastoletni Robert Prochownik, który rozegrał w tym sezonie pięćdziesiąt minut, a któremu idioci przebrani za widzewiaków wymierzyli po meczu liścia.
Przypomnijmy: kończy się mecz ze Zniczem, Widzew awansuje psim swędem, do końca czekając na raporty z Katowic. Cały stadion kipi frustracją i rozczarowaniem. Znajduje się grupa ludzi, którzy postanawiają wbiec na murawę. Dopiero po dłuższej chwili interweniuje policja.
W międzyczasie taka sytuacja. Dwóch doskakuje do Prochownika. Zrywają z niego koszulkę. Idzie liść. Potem jeszcze odepchnięcie.
Tutaj jeszcze film z całego zdarzenia. #2liga #WIDZNI pic.twitter.com/OfheShaHza
— huberts (@huberts__) July 25, 2020
Drodzy wielcy bohaterowie, którzy to zrobiliście: gratulujemy, pokazaliście, że w krótką chwilę można odwalić o wiele większą żenadę, niż jakikolwiek przepłacony piłkarz słabą grą przez nie wiadomo ile meczów. Nie tylko przekroczyliście granicę nie do przekroczenia. Nic nie daje prawa, by zrobić coś podobnego. Kogo byście nie zaatakowali, stosunek zasadniczo taki sam.
Ale jeszcze ewidentnie wybieracie słabsze ogniwo, juniora, dzieciaka, który w kwietniu skończył osiemnaście lat, a w czerwcu debiutował w pierwszej drużynie Widzewa po bardzo dobrych meczach w CLJ-otce. Który nie miał najmniejszego wpływu na to, że sytuacja Widzewa nie jest tak kolorowa.
Patologia.
Wielcy odważni.
Nie mamy słów. Jeden wielki wstyd. Sytuacja z gatunku tych, przy których każdy, kto mieni się widzewiakiem, powinien zagwarantować aby “bohaterowie” od liści miłości nigdy więcej nie znaleźli się na stadionie.
Fot. NewsPix